sobota, 29 czerwca 2013

Logiczne myślenie

Wróciły , mam je już w domu i napełnia mnie spokojem wewnętrznym bo jak się można domyśleć to zewnętrznie jest latanina i tzw. prostowanie rozpieszczonych dzieciaków po dwu tygodniowej labie u dziadków ;)Troszkę trzeba te młode drzewka znów naprostować i kilka podpór dać na boki bo coś uciekły tworząc zgarbione rozwydrzenie ;) Takie prawo dziadków rozpieszczać wnuki a naszym obowiązkiem mozolnie je prostować. No ktoś musi być tym zły hehehe. Dzieci są, szaleństwo, krzyki i kłótnie też - czas wrócić do rzeczywistości hihi...Za to u nas kolejne zmiany...... Prócz prac wykończeniowych na tarasie gdzie zostały zamontowane rynny oraz zakupione kratki na pnącza które będę lakierować w tygodniu także pojawiła się nowa członkini stada. W sumie miałam w planie zakupić kolejną kozę mleczną ale nie myślałam że nastąpi to tak szybko. Znajomy zadzwonił i zaproponował szybki odbiór więc nie zwlekałam i pojechałam po kózkę. Pewnie pamiętacie pojawiła się u mnie na dwa tygodnie rok temu. Przyjechała razem z Basią na krycie do Kuby. Basia została a ona wróciła do właściciela. Tym razem już zostanie u nas :)
Powoli oswaja się ze stadem. Za to w zagrodzie doszły nam 3 małe indyki swojskie które na przyszły rok będą na rozród. Dwie indyczki i indor, tak sadzę i mam nadzieje że oko mnie nie zmyliło . W tygodniu dokupię kolejnych 10 sztuk mięsnych i etap zakupów będzie na mecie.
Oczywiście bez problemów się nie obyło, Maja jest w dość złej kondycji.... Fakt depresyjne objawy jej ustąpiły w pierwszych dniach. Dostała apetytu, zaczęła więcej chodzić ale apetyt nie zawsze jest czymś dobrym w tak szybkim postępowaniu. Maja dostała strasznej biegunki.Zioła, węgiel i elektrolity nie pomogły trzeba było dziś dać jej silne antybiotyki i leki przeciwbiegunkowe . Dostała także dużą dawkę wapna domięśniowo ponieważ przestała wstawać. Je na leżąco, nie chce wstać. Co chwile chodzę podnoszę ją , masuje i mówię do niej by nie traciła wiary . Widzę w jej oczach rezygnację i smutek. Tylko, że ja czuje inaczej niż ona, ona czuje że to jej koniec a ja widzę, że ma szanse więc walczę o nią.Wieczorem biegunka ustała, zmniejszyła się przynajmniej. Tylko, że Maja nadal nie chce wstać mam nadzieje że jutro kolejna dawka wapna postawi ją na nogi. Jak to ostatnio stwierdziłam: "ja biznesu nie zrobię na hodowaniu bo zbyt miękkie mam serce." Wymieniłam zdrową kozę która będzie bardzo mleczna na chorą ledwie funkcjonująca potrzebującą ratunku i opieki. Gdzie tu logiczne myślenie ???? Gdzieś ściągam do siebie takie umęczone istotki które potrzebują pomocy. Patrząc na nią widzę moją Mele sprzed 3 lat- umęczoną, wyczerpaną wciąż na lekach.Szczerze mam nadzieje, że wyjdzie z tego obronną ręką tak jak Mela.


Wspominałam wam ostatnio o  niespodziance dla dzieci w dniu przyjazdu, niestety musimy poczekać na nią do poniedziałku więc napiszę w poście poniedziałkowym o tym podtrzymując was w małym napięciu. A tak na koniec jeszcze kilka fotek z zagrody. Miłej niedzieli.Pozdrawiam !!!






środa, 26 czerwca 2013

Jak to gęsi podniosły mnie z dołka i wsadziły w strugę.

Musiałam wyjechać do miasta, o czym opowiem jutro ponieważ moje plany się przeciągnęły o jeden dzień, no więc trzeba było wyjechać po południu. Zatem po kawie ze znajomą poleciałam pozamykać zwierzęta, w sumie było im to na rękę gdyż strasznie mżył deszcz i nie za chętnie chciały siedzieć na pastwisku. Brakowało mi 3 gęsi mimo moich poszukiwań nie znalazły się a mi czas uciekał i musiałam przenieść poszukiwania na godzinne późniejszą. Wróciłam do domu  bez tego( niespodzianka!) po co pojechałam więc poszłam szukać tych szelm co gdzieś wlazły i wyleźć nie chciały. Na samym końcu pastwiska usłyszałam je w strudze gdzie het het daleko. Nie byłam zadowolona! znów przez pola trzeba było wracać do domu przebrać się w coś grubszego i chroniącego od pokrzyw. Ruszyłam więc wzdłuż strugi a te małpy na samy końcu jakiś kilometr od naszego pastwiska!!!Gumowce topiły się w bagnie a ja starałam się manewrować ciałem tak by nie wpaść do tego dziadostwa.A te jakby inaczej? zadowolone widzę z dala jak nurkują, taplają się i opychają zieleniną. Jak was złapie zaraz na obiad pójdziecie mendy wstrętne!- wyzywałam na całego.A kto by mnie słyszał na tym polnym odludziu??? To leciały szewskie pasje z moich ust a te udawały, że mnie nie widzą.Jak doszło do czego to nie miały siły chlapać płetwami w wodzie i padły na tej zieleninie ze zmęczenia. No jakże księżniczki się zmęczyły spacerkiem??Musiałam po nie wejśc co skończyło się umoczeniem po pas . I trzeba było panny nieść a lekkie to nie są i trzy na raz łatwo też nie trzymać. I tak lazłam z nimi pod pachą a w ręce trzymałam mój hiper wystrugany badyl odstraszacz i zaganiacz w jednym!

wtorek, 25 czerwca 2013

Co za dzień.......

To nie mój dzień. Ogólnie jestem strasznie zdołowana, od rana same złe wiadomości i nastawienie moje nie przypomina tego sprzed paru dni. Znów pogoda się zepsuła, wieje jest zimno i pada od wczoraj bezustannie. Dziś dało chwile spokoju to mogłam coś zrobić. W sumie zabrałam się za prace by nie myśleć i nie popadać w podły nastrój coraz bardziej. To co zawsze przynosi radość z własnej pracy w tym roku to kompletna porażka. Mam wrażenie, że jestem jakąś niedołęgą w tym roku bo nawet ogród mi nie wyszedł. By nie myśleć wzięłam kosę i poszłam kosić pole, Nogi utopiły mi się po kostki, dobrze że miałam gumowce. Strasznie wygląda to pastwisko jakby już jesień była. Jak nie rośnie to gnije.Od jakiegoś czasu idę na ogród by coś zrobić i uciekam stamtąd jak najszybciej. Kiedyś patrzyłam na roślinki i aż serce rosło gdy one tak szybko wzbijały się do góry i dawały radość pięknym kwitnięciem i owocowaniem, W tym roku z ogródka jeszcze nic nie jedliśmy, nawet sałaty. Wszystko gnije , woda stoi a ja tylko ratuje ratuję i opadam w zwątpieniu. W nocy była taka ulewa, że wbiła w ziemię to co dopiero dało radę wyrosnąć. Nie mówiąc, że siałam po 3 razy to samo bo nasiona gniły w ziemi. Ogórka nie posmakowałam, nawet truskawkami dobrze się nie nacieszyłam jak już złapała je szara pleśń. Czereśni nie ma, agrestu też. Zielenią tylko radują drzewa. Wychodząc tak z ogrodu poszłam zobaczyć w obejściu zwierzynę. Znalazłam moją kaczkę która padła na jajach. Przyczyny nie znam, nie miała śladu pogryzienia czy uduszenia. Po prostu oddała życie za potomstwo. Jedyne co mi pozostało to ratowanie jaj które podsadziłam pod kwokę którą studziłam bezskutecznie przez dwa dni. Jeśli się coś wykluje będzie cudem. Nie wiem jak długo tak leżała na nich, zawsze staram się nie przeszkadzać kwokom bo się denerwują. Wczoraj żyła dziś już nie....I tak kosząc pokrzywy myślałam nad sensem całej tej ekologicznej zagrody. Człowiek tyle starań wkłada , nie pryska nie karmi paszami sztucznymi a w rezultacie ponosi klęski. czy jest sens w tym wszystkim ? Zawsze wiem kiedy sobie radzić w takim nastroju dlatego praca mnie wyzwala od czarnych myśli.I tak kosząc i do kresu sił aż musiałam usiąść na pieńku i rozejrzałam się dookoła. Stwierdziłam, że wolę mało a zdrowo co nie zjem ja zje ziemia która może później mi się odwdzięczy.Otrząsnęłam się w myślach i fizycznie, ruszyłam na ogród zerwać truskawki a te które pogniły od deszczu lub po prostu rozmiękły zebrałam do osobnego wiaderka. Nakarmiłam nimi gęsi, co nie zjem ja zjedzą one a kiedyś oddadzą mi to czego zjeść nie mogłam. Brakuje mi dzieci, całej tej lataniny. Już za dużo tego spokoju za dużo tego odpoczynku. Rodzą się w głowie myśli których nie lubię. Przecież to co robię robię dla nich, gdyby nie one jaki sens miała by moja praca? Brakuje mi dzieci krzątających się wokoło krzaczków. Dziś zobaczyłam ile jest poziomek, zapomniałam o nich bo to zawsze moje dzieci chwytają je w rączkę i jedzą prosto z krzaczka. Czas by już wróciły i wróciło moje życie pełne pasji. Bo bez nich jego nie ma,,,,,,

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Żegnaj Misiu witaj Maju....



Pożegnałam się z Miśką, mały urwis a już taki duży. Karmiona przeze mnie butlą taka wychuchana, wypieszczona właśnie adoptuje się z nowym stadem u Sabiny. Od wczoraj jest u mnie Maja. Miała być już w sobotę ale niestety samochód Jakuba odmówił posłuszeństwa nie daleko Częstochowy i zanim został dopchany na miejsce z załogą na tylnych siedzeniach to było już dość późno. Maja to bardzo spokojna koza bardzo przypomina mi Melę, te ich oczy i wygląd, mają ze sobą więcej wspólnego niż się spodziewałam. Maja przeszła ostatnio trochę dlatego też trzeba o nią zadbać indywidualnie czego Sabina nie mogła zrobić mając tak duże stado różnorakich zwierząt. W dużych stadach trudniej indywidualnie opiekować się pojedynczymi osobnikami. Maja była jakiś czas u znajomego Sabiny który ją bardzo zaniedbał, niestety nie każdy dba o swoje zwierzę tak jak powinien. Sabina chciała dla niej dobrze a że nie była wstanie bo  Maja nie dawała sobie rady w stadzie teraz będzie u mnie się kurowała. Ma apetyt więc jest na dobrej drodze ku lepszemu. Trzeba ją tylko podtuczyć bo chudziutka i poprawić jej psychiczne nastawienie do życia. Wygląda na smutną i zrezygnowaną ale u mnie dojdzie do siebie. To pewne!   Bardzo się zaprzyjaźniły z Tolą, ich powitanie wyglądało jakby się już wcześniej znały. Potarły delikatnie się swoimi pyszczkami, polizały i razem poszły do stajni. Tola stała i patrzyła jak jej nowa lokatorka wcina sianko i tak do dziś bez potyczek śpią obok siebie wtulone.

piątek, 21 czerwca 2013

i !!!! nurek w basenie

Niech te upały nie mijają!!! Każdy marudzi, że ciepło, że duszno a ja się cieszę !! Przecież tak długo trwała zima, tak długo lało i wiało, czas się wygrzać kochani, wypocić i opalić :) Trochę popracuję a jak mam dosyć i wstrętnych ukąszeń gzów i potu idę na taras iiiii nurek w basenie :) Później na hamak i huśtam się tak długo aż czuję błogi stan zasypiania :) Oj tak kiepska ze mnie matka, bo łapię i chwytam każdą chwilę spokoju i relaksuję się egoistycznie :) Co roku jak dzieci jechały czy na wakacje czy na ferie zimowe ja zabierałam się do pracy. W tym roku nie ma mowy !!! Ja odpoczywam i mam te swoje chwile na hamaku czytając książkę i taplając się w wodzie jak dziecko :) Tęsknię za dziećmi i myślę o nich ale mam jeszcze swój tydzień i nie czuje wyrzutów sumienia , oj nie!!! :)))
Miśka dziś pojechała do sabiny, w sumie jest na miejscu już od dwóch godzin, ja za to czekam na Maję :) Króliczki dojadą wraz z Sabiną do mnie w lipcu. Będzie wreszcie moment na pogaduchy przy kawie i cieście ( bo sabina to łasuch :)) dziś wraz z kozą podesłałam jej kilka słoiczków dżemów, tegoroczny sok z kwiatów bzu i akacji oraz spory kawałek ciasta z truskawkami. Znam ją dobrze pewnie połowę już wyjadła :) Zrobiłam kilka zdjęć moich ogrodów kwiatowych bo jak mówiłam warzywnym chwalić nie ma się czym ;)
Pnąca róża wsadziłam ja wiosną i już obdarzyła mnie kwieciem :)








No i oczywiście nie zapomnę o kaczusiach, wyległo się dokładnie 10 sztuk :)
Chyba jednak w tym roku nie mam szczęścia do gąsiora, bo jak na moje oko same kobitki w stadzie. Będę musiała zgłosić się na wymianę do Jakuba. :)
Pozdrawiam !!!!

czwartek, 20 czerwca 2013

Atakują!!!!

Nie przesadzam, to jest zgrupowany atak jakaś armia przeciw nam ludziom i zwierzętom. Nie da się wytrzymać, wieczorami dojenie to udręka!!! Preparaty działają na maks 15 min później jestem czarna od komarów. Wszystko swędzi wszystko męczy, zwierzęta cierpią mimo oprysków nic im ulgi nie daje. Pastwisko to rój!!!! Tola waruje ja z nią i tak w kółko!!! W ciągu dnia upał, mało co da się zrobić na dworze, na ogród nawet nie wchodzę bo zaraz czuję się jak na patelni. W sumie nie mam się czym chwalić ogród to bieda na kółkach. Nigdy nie miałam tak smutno na ogrodzie. Mało co rośnie , wszytko małe bo wcześniejsze nasiona i roślinki zgniły od nadmiaru deszczów. Jakoś mnie ten ogród przygnębia :( Zawsze był moją ucieczką, taka ostają i spokojem i cieszył oko a teraz wchodzę tam gdy muszę powyrywać chwasty i uciekam. Jedyne co rozpieszcza nas urodzaj truskawek. W tym roku są bardzo duże i bardzo słodkie. Wiedziałam, że ulokowanie je niedaleko od obornika i wsadzać sadzonki w w folię będzie dobrym pomysłem.Tak więc nie mam czym się pochwalić i nie będę się tu błaźnić małymi i marnymi sadzonkami. Niestety wczoraj także stała się ogromna krzywda mojemu synkowi który upadł tak niefortunnie na placu zabaw, że złamał rękę.Bidulek 4 latka a już rączka w gipsie . Mam nadzieje, że jego młody organizm szybko upora się i nie będzie miał słabsza ta rączkę. Złamał prawą rękę tuż nad nadgarstkiem .Ciągnąc dalej złe nowiny to od kilku dni mamy pralki, padł silnik a wymiana się nie opłaca bo koszt podobny do zakupu nowej. Siedzę więc nad ranem na krzesełku i piorę na dworze na tarze, jak za dawnych czasów. Mam com chciała heheheh .
 Dwa dni temu byłam u znajomego na gospodarstwie, miałam porobić zdjęcia dla znajomej która wybiera się do niego na wymianę zwierząt i zakup krowy rasy jersey.Ponieważ to podróż dość długa to chciała się upewnić  wpierw co kupuje. Ja porobiłam dodatkowo parę innych zdjęć. A przede wszystkim kozła rasy Anglo Nubijskiej którym będę kryła jesienią swoje kozy. Czyż on nie jest piękny??!!!
jego bydło:


i inne :)
Miśka wróciła z wakacji od Jakuba po prawie miesiącu, niestety zdoiła matkę do zna. Przemyślałam sprawę i przyjęłam ofertę wymiany ze znajomą od której ponad rok temu nabyłam Kubę. Ja dam jej Miśkę a ona mi kozę mleczną plus parkę królików kalifornijskich. I tak jutro Miśka jedzie wraz z Jakubem do Sabiny za Wrocław a w sobotę przyjedzie do mnie Maja :) Ale to w nowym poście lepiej przedstawię pannę :) 
Trzymajcie kciuki żeby mnie tu żywcem nie zjadły!!!Komary oczywiście ;) Pozdrawiam

wtorek, 18 czerwca 2013

Odwiedziny przedszkolaków cz.2-obiecane zdjęcia
















Dziwne czy normlane ???

Stwierdziłam, że ostatnio moje posty są dość chaotyczne, przeplatają się między relacją z mojego życia rodzinnego wraz ze zwierzakami. Trochę to takie nieuporządkowane ale rozmyślając nad tym dość mocniej wychodzi na to, że takie jest po prostu to Moje Wiejskie Życie. Dlaczego mnie tak tknęło o 6 nad ranem na rozmyślanie ? Po ostatniej wizycie kuzynostwa Tomka zauważam siebie trochę z innej strony. W sumie mnie i Tomka bo momentami miałam wrażenie, że jesteśmy dziwakami hehe.Przykładem jest przede wszystkim przebywanie ze zwierzakami, nie dziwne nam jest jak Tola wchodzi na taras by przeszkodzić w posiłku bo właśnie zachciało jej się bym ją podrapała, czy koty które układają nam się na kolanach gdy właśnie powinniśmy wstać i zebrać naczynia do mycia. Mało kto ( z naszych gości oczywiście) patrzy na to jak na normalny aspekt życia , tylko my jakoś w ich oczach wyglądamy dziwnie. No bo przecież krowa na tarasie ? Przy posiłku? Dla innych osób dość dziwne , dla drugich obrzydliwe. A my tak siedzimy sobie, jemy sami ( bo dzieciaków nie ma) a Tola liże mnie po plecach :)Jak dla mnie to naturalne i nie w głowie mi tego zmieniać. Po paru latach absolutnej wywrotki życiowej dziś bym niczego nie zmieniła. I chyba mogę nazwać się szczęściarą, że w tym swoim kawałku ziemi czuję się spełniona. Zawsze jak nas ktoś odwiedzi pyta czy byłabym wstanie wrócić do miasta, teraz wszystko sprzedać i zacząć stare życie od nowa. Może to brutalne co napiszę, ale zawsze odpowiadam że jeśli byłabym zmuszona wpierw znalazłabym dobry dom dla moich czteronożnych przyjaciół a później zawisłabym w stodole. Mówiłam!!,że brutalne ale takie prawdziwe prosto z serca.Szczerze? to zniszczyłabym sobie i mojej rodzinie życie.Nie potrafiłabym się już w tym odnaleźć. Pytacie jak tam moje dłonie, jak samopoczucie. Niestety nic się nie zmieniło, jak bolało tak boli nadal, jak mnie męczy tak męczyło. Nic nie pomogło i paradoks w tym, że w trakcie zastrzyków objawy się nasiliły do epicentrum a gdy odstawiłam zeszły na etap "Da się wytrzymać". Leczenie ? na razie niestety żadne, problemy finansowe to po pierwsze ( bo przecież blat biurka trzeba wysmarować) ale jestem na etapie szukania lekarza i leczenia naturalnego.Mam ostatnio dość zaległości w opłatach ale wychodzę już na prostą, przynajmniej się zbliżam do celu hehe Status majątkowy się zmieni to od razu pognam do prywatnego gabinetu.Korzystam teraz z każdego dnia, wczesnymi porankami robię sery, w sumie właśnie podgrzewam skrzep :) Całymi dniami na ogrodzie i przy zwierzakach, kozy pasą się na pastwisku a ja sprzątam, doglądam i karmię. Między czasie znajdę chwile na odpoczynek. Jak wczorajsza drzemka na hamaku po południu czy pływanie w basenie po całym dniu spędzonym na słońcu. Chwila orzeźwienia i znów powrót na ogród.
 Basen mieści 12 tyś litrów, jest w czym się zanurzyć :) Za basenem widzicie gruz ? Już niedługo powstanie tam kuchnia letnia, fundamenty już powstaną w tym miesiącu. :) Nie mogę się doczekać :)
Rozpoczęłam sianokosy, jestem właśnie na etapie zbierania kopców a pomieszczenie wypełnia się pod sufit zielonym i pachnącym siankiem. Od przyszłego tygodnia rozpocznę koszenie 30 arowej łąki za stodołą, jak na ten moment jeszcze schnie ziemia która nie dały rady już naciągnąć nadmiaru wody. Sąsiad ma kosić także 1 hektar łąki a ja mam sianko obracać i zbierać. W okolicy nikt chętnie sianem się dzielić nie chce ( woli spalić na łące niż dać czy odsprzedać taniej) ale przynajmniej z tym sąsiadem się dogaduje co roku zwracając mu pieniążki za usługę koszenia i zbieram co wysuszę. Chyba że jak rok temu połowa zgniła po strasznie ulewnej burzy i cała moja praca poszła na marne. Tak bywa w pracach na wsi, nie zawsze nasze trudy są wynagradzanie. Do potyczek i strat jestem już przyzwyczajona. Kiedyś jeszcze na początku takie sytuacje mnie dobijały, nie raz aż człowiek się popłakał jak po kilku dniowej ciężkiej pracy coś traciłam w jedną chwilę. Teraz już człowiek inaczej na to patrzy. Na swoją pracę, na wysiłek.
A co w zagrodzie ?To najlepszy okres, od wiosny do lipca. Nie ma nic wspanialszego jak narodziny. I tak siedzę często przy kwokach patrząc na ruszające się jaja, jak powoli rozbijają pisklęta skorupkę i wychodzą na świat z wielkim trudem :)
Tola wciąż karmiona butlą, i tak 
zostanie do 6 miesiąca.

Obiecane owieczki, uchwycone przed 
wybiegiem na pastwisko.


Już właśnie wyległ się 8 pisklak :) czekam na kolejne 3 :)


Nasza opiekuńcza Luna
Niestety Luna nie była szczenna, 
czekamy więc na kolejną próbę ;)

I tak toczy się moja codzienność :) Pozdrawiam serdecznie wszystkich i witam nowych obserwatorów :)