niedziela, 7 października 2018

Czas szybko leci

Bardzo szybko, myk i już jesień. Długo nie pisałam, w sumie ledwie się wyrabiam ze wszystkim, a ten post piszę  już chyba trzeci dzień. Co chwila troszkę coś dodam. Od sierpnia zostałam sama, mąż wyjechał "zagramanicę" za chlebem :) Ja za to zajęłam się tu wszystkim tym co planowaliśmy od dłuższego czasu a więc remontem. Układ domu jest prosty: przechodzisz z ganku do kuchni z kuchni do jednego pokoju a z tego pokoju do następnego. Ostatni pokój był dla nas sypialnią a środkowy pokojem dzieci, jednak nie raz zapadłabym się z chęcią pod ziemię gdy przyjechał do mnie nieoczekiwany gość a dzieciaki były w szale zabaw. Nie było gdzie siąść ani zaprosić.  Po drugie dzieci coraz starsze i coraz bardziej narzekające, że nie mają własnych pokoi. Metraż pokoi jest bardzo duży , ostatni pokój największy bo aż 25 m2. Postanowiliśmy przedzielić go na pół ścianką działową i zrobić dwa pokoje, tym bardziej że po obu stronach są okna. Zaczęłam więc od podłogi, stare deski pomalowane farbą wycyklinowałam i wypolerowałam. Polakierowałam je a następnie gdy lakier utwardził się zaczęłam skrobać ściany ze starej farby- było ich chyba z sześć warstw ale tynk okazał się w dobrym stanie więc tylko gipsowanie i malowanie zostało. Zabrałam się za stawianie ścianki działowej, wcześniej hydraulik pociągnął na drugą stronę pod okno kaloryfer. Ścianka działowa była moim debiutem i nieskromnie jestem z siebie dumna :) Elektryk zrobił nową elektrykę - kontakty i osobne światło. Teraz czas na gipsowanie ale to od jutra. Męczące to dla mnie samej tym bardziej, że mam mnóstwo innych obowiązków. Remont nie idzie szybko ale robię dokładnie w miarę możliwości i swoich umiejętności. A tak to wyglądało po kolei:

Jak widać kilka desek trzeba było wymienić na nowe.

Etap cyklinowania

Przed lakierowaniem.

Pierwsze kroki stawiania ścianki działowej

Skrobanie ścian (znienawidzona przeze mnie czynność )



Między czasie pomalowałam kuchnię letnią, zajmuję się cieciem drewna na zimę i oczywiście przerabianiem owoców z sadu. I jeszcze najważniejsza rzecz czyli to co postanowiłam i dopięłam swego.

Nauka - czyli studium weterynaryjne zaoczne. I chyba to najbardziej mnie cieszy i satysfakcjonuje. Nauki jest w brut ale daję radę i naprawdę to mój temat. Czułam, że tak będzie ale mówiąc szczerze długo się naczekałam by spełnić swoje marzenie. Ostatnio nawet zastanowiłam się nad tym kiedy pierwszy raz pomyślałam by się uczuć na Technika Weterynaryjnego i minęło kupę lat bo aż 9 ! Jednak teraz jest odpowiedni moment. Nieraz warto poczekać na odpowiedni czas. Cały tydzień czekam na weekend by jechać i znów dowiedzieć się coś ciekawego. Robić rozmazy, badania biologiczne, sekcje, oglądać pod mikroskopem i chłonąć wiedzę. Szkoda tylko, że wszystko jest na mojej głowie i ten pęd daje mi popalić. Jeszcze tylko 3 miesiące Kamil wróci i będę mogła trochę zwolnić. Trzymajcie się i pamiętajcie marzenia się spełniają ! :)
Ps. Chcę podziękować mojemu kochanemu mężowi za to, że przy nim mogę się rozwijać i spełniać. Wiem, że będzie to czytał bo jest moim najwierniejszym czytelnikiem a zasłużył na to by tutaj mu podziękować za wszystko co robi dla mnie i dzieci.

A Was kochni czytelnicy gorąco pozdrawiam !