czwartek, 10 stycznia 2019

Cześć mam na imię Dino

Parę dni temu na grupie zamkniętej z jednej z portali społecznościowych opublikowała post koleżanka z którą chodzę na zajęcia. Jak tysiące innych - pies ze schroniska szuka domu. Szczerze czasem nawet nie się przyglądam takim postom nie dlatego, że brak mi empatii ale dlatego że cóż można zrobić wśród takiego ogromu smutnych oczu za krat? Jedyne co można zrobić to powiedzieć bidulek i udostępnić. Może znajdzie dom. Wtedy człowiek czuje, że nie przeszedł obojętnie. Jednak ten post przykuł moją uwagę, a dokładnie ten psiak.
 

 Koleżanka jeszcze opowiedziała mi jaki to cudowny jest pies, jaki łagodny i przyjacielski. Jedyne o czym myślałam to to by znaleźć mu dom. Zaczęłam dzwonić i pisać do znajomych  - po prostu pytać ludzi ale ich reakcja: Ale taki stary pies?- podcięła mi skrzydła. Odkąd się o nim dowiedziałam minęła doba, rozmowa z Kamilem i szybka decyzja - zabieramy go do siebie. Opowiem Wam trochę  o nim.

Dino trafił do schroniska w 2010 roku w wieku około 3 lat. Te długie 9 lat życia spędził ze swoją przyjaciółką sunią w jednym kojcu. Niestety około 3 tygodni temu sunia zdechła. Pieskowi zawalił się świat. Na co dzień był smutny ale od momentu śmierci przyjaciółki stał się jeszcze bardziej  nieszczęśliwy. Jedyną atrakcją jaka mu została to moja koleżanka która jako wolontariuszka jeździła tam co niedziele by zabrać go na spacer. To straszne, że spędził tam tyle lat i nikt go nie chciał.... Ja nie mogłam patrzeć na to bez emocji. Taka starość? Taki koniec ? Bez nadziei choć na chwilę na ciepły kochający dom ? Nie ! W jednym momencie podjęliśmy z mężem decyzję - Zabieramy go! Pojechaliśmy wieczorem, to był bardzo mroźny wieczór. Jechaliśmy drogą wśród lasów i pól do oddalonego od miasta schorniska. Jedyne co miałam w głowie jedynie że to jego ostatnie minuty na tym chłodzie. Gdy dojechaliśmy papiery były już gotowe dzięki mojej koleżance. Przyprowadziła nam go, niosła go na rekach. Bał się, czuł że coś się dzieje tylko nie zdawał sobie sprawy że dzieje się coś dobrego. Dlaczego miał mieć nadzieję na coś co było nierealne? Szybciutko wsadziłam go na tylne siedzenie i odjechaliśmy.Nie chciałam by dłużej męczyła go niepewność. Po dwóch dniach pies jest nie do poznania. Nie tylko fizycznie bo wykąpany, pachnący i najedzony ale psychicznie widać jak się cieszy, jak chłonie wszystkie dobre impulsy z otoczenia. Jak staje się coraz mniej niepewny i czujny. Dziś skończyło się czuwanie w półśnie. Dziś chłopak śpi twardo. Czuje się jak u siebie. Pokochaliśmy go od pierwszych minut. Dino jesteś NASZ ! :)





Adoptujcie staruszki ze schronisk. One nie mają szans na dom. Poczujmy tą radość z dobrego uczynku. Ten uczynek to dla nich jedyne szczęście jakie je spotka tuż przed śmiercią. Każdy kiedyś stanie się starcem oby nie ze złamanym sercem. Dino nie wpasował się do nas on do nas po prostu pasuje. Pozdrawiam

Ps. Ten post jest dla mojej kochanej córki Wiktorii która kocha zwierzęta ponad wszystko a od dziś niestety jest w szpitalu. Trzymajcie kciuki by wszystko było dobrze. Pozdrawiam 

niedziela, 6 stycznia 2019

Narodziny

Witajcie w tej pięknej zimowej aurze ! Nie cieszy Was zima ? Denerwuje ciągłe odśnieżanie ? Nie potrzebnie, cieszcie się białym puchem mimo że nie ułatwia życia. Nie chce pisać- A nie mówiłam   wystarczy wrócić do posta sprzed kilku miesięcy tu . Ja się przygotowałam psychicznie i fizycznie na taką zimę. To właśnie urok życia bliżej natury, gdy z obserwacji możesz przewidzieć mniej więcej jak będzie latem czy też zimą.

Cóż u nas się dzieje ? Oj dużo, bardzo dużo ale muszę naprawdę po kolei wszystko opisać by przypadkiem czegoś nie pominąć.Zacznę może od wykotów. W tym roku koźlęta nazywane będą imionami kwiatów.
 Zaczęło się od 28 grudnia - wykociła się nasza Wredna ( 87,5% An) urodziła kózkę Różę ( 94% An)
30 grudnia Karina (MK) urodziła parkę , kózka (50% An) Arnika i koziołek (50% An) Aster

31 grudnia Misia ( 50% An) urodziła kózkę Lilia ( 75%) i koziołka Goździk (75% An) 
O tym wykocie muszę napisać więcej. Gdy przyszłam do stajni koziołek który ważył 4,5 kg chodził i pił siarę, nawet kózki nie zauważyłam. Leżała tuż za matką w wodach płodowych. Nie wylizana, nieprzytomna. Gdy ją dotknęłam była chłodna bez odruchów. Od razu zauważyłam, że jest wcześniakiem. Raciczki miała jeszcze nie rozwinięte, miękkie jak gąbka. Zawinęłam ją w ręcznik i mocno tarłam by pobudzić krążenie. Jednak nie wydawała żadnych dźwięków. Już czułam, że nie uda mi się jej uratować ale szybko zabrałam ją do domu. W ciepłym domu w kocach pocierałam nią, oczyszczałam jej nozdrza i pobudzałam by ocknęła się z letargu. Gdy zapłakała poczułam ulgę. Byłam pewna że będzie potrzebne założenie jej sondy, bo przecież u wcześniaków nie ma odruchów ssania a jak są to naprawdę rzadkość. Ona jednak po pierwszym wlewie siary od mamy strzykawką podjęła odruch ssania. Pierwsze dni nie wstawała, nie mogła racice były dalej miękkie jednak główką podnosiła się i pokazywała : Jestem  i chcę żyć! Dziś ma już 7 dni i waży ponad 3 kg ( gdy się urodziła ważyła 1.8 kg). Chodzi mimo, że jeszcze na pęcinie w jednej tylnej nodze. Pierwsze godziny życia dostała sporo zastrzyków by nie było powikłań wcześniactwa. Sam fakt że żyje jest po prostu cudem. Wiele razy odbierałam na wyjazdach porody i gdy rodziły się wcześniaki po prostu zasypiały i już się nie budziły. Dlaczego ona była wcześniakiem a koziołek nie ? Już Wam opowiadam. U kóz bywa tak, że koza mając ruję kryta jest przez kozła jednak jej organizm jakby tego nie wychwytuje i po trzech tygodniach koza powtarza ruję i znów kryta przez kozła zachodzi w ciążę. I tak koźlątko pierwsze rodzi się w terminie a drugie za wcześnie 2-3 tygodnie. Lilia jest wyjątkową kózką. Bije od niej energia. Na pewno zostanie u nas bo pokochaliśmy ją bardzo mocno. Spała cały tydzień z nami w domu od dziś już jest w stajni z zastępczą mamą która się nią opiekuje. Karmiona mlekiem matki przez butelkę.

3 stycznia urodziła Klara ( 50% An) kózkę ( 75% An) Petunia i kózkę (75% An) Piwonia

Kaja (75% An) urodziła tego samego dnia wieczorem koziołka ( 87,5% An) Mieczyk
On także ma za sobą nie przyjemne przeżycia. Poród pierwiastki łatwy nie był, miała wyjątkowo dużo wód płodowych. Szczerze leciało z niej jak z wiadra i nigdy jeszcze nie widziałam takiej ilości u kozy. Młody zachłysnął się wodami płodowymi , ehhh płuca mu się dosłownie zalały. Aż w nim bulgotało. Nie mógł złapać oddechu, oczywiście kołysanie do góry nogami masaż krtani by jak najwięcej udało się mu wylać z płuc. Tarcie potrząsanie. Kamil stoi trzyma się za głowę patrzy co ja wyprawiam z tym maleństwem a ja potrząsałam i tylko mówiłam : Boże on się udusi, proszę złap oddech złap! Gdy krzyknął znów ta ulga. Na noc zabrałam go do domu. Odciągałam jeszcze mu z nozdrzy wody płodowe. Pokasływał, charczało mu w płucach dostał antybiotyk przeciw zachłystowemu zapaleniu płuc. Kaja miała problem nie wydalała łożyska. Jej także na drugi dzień podałam antybiotyk. Wydalała go przez trzy dni w strzępach. Koziołek na drugi dzień wrócił do matki a ona jakby nigdy nic przyjęła go i nakarmiła. Matczyna miłość.
I tak połowa wykotów za nami. Miesiąc odpoczynku.

Maluszki na razie przy matkach. Jutro będzie odstawianie i pojenie z butelki. Tak się mają sprawy w naszej zagrodzie koziej. Karmione pysznym zielonym siankiem wyczekują kiedy znów przyjdę na nie popatrzeć. Kochane kozule.
Po dwu letniej przygodzie niestety z bólem serca muszę sprzedać Anubisa. Jego córki zostają a ja nie mogę trzymać dwóch kozłów. Szukam mu dobrego domu, naprawdę kochającego kozy hodowcy. Anubis jest cudownym kozłem, nie ma w sobie krzty agresji. Nigdy mnie nie bodnął, nigdy nikomu nic nie zrobił. Tylko by chciał by go miziać. Gdybym miała na tyle miejsca zostawiłabym go do starości u mnie. Serce mi pęka ale wierze, że znajdę mu dobry dom. Kochani zapraszam do ogłoszenia tutaj link jeśli chodzi o cenę naprawdę można ze mną negocjować. Nigdy nie zależało mi tak bardzo na pieniądzach jak na dobrych domach dla moich pupili. Są jak członkowie rodziny. Kozioł ma bogate geny rodzą się w większości dziewczynki . Ma bogate geny mleczne. Zapraszam na rozmowę prywatną zainteresowanych monia8366@wp.pl .

A cóż u nas jeszcze ? Kamil wrócił i już nie wraca do Holandii. Czas zakończyć wyjazdy gdy tu praca w pełni. I oczywiście stęskniona rodzina. Wczoraj zakończył się u mnie pierwszy semestr, wszystkie kolokwia i egzaminy wewnętrzne zaliczone na 5 ! Już zacieram ręce na kolejny semestr i nowe przedmioty :) Trzymajcie się ciepło w ten zimowy czas. Czapy na głowy :) Pozdrawiam serdecznie ! Dziękuję że nadal jesteście tu ze mną .