czwartek, 18 października 2012

ciągnie się jak flaki

Ojj tak......!!! brzydki opis nowego posta ale dosłownie pech ciągnie się jak te przysłowiowe flaki. Dziś to już mi ręce opadły bo przecież już do przodu się szło już było lepiej a wieczorem znów ZONG. A co dokładnie ?? Pierwsza sprawa : wypuściłam kozy bez Kuby na pastwisko bo z Manią i jej dziewczynkami a że Mania po porodzie może dostać rui to wole dmuchać na zimno. Sorki Kubuś time out. Wieczorem zaganiam kozy do stajenki każdej michę jedzonka, woda z otrębami i tak mnie tknęło by pomacać Mani wymionka bo wczoraj sprawdzałam było ok, ale przezornego Pan Bóg strzeże...... No i wymię gorące a z tyłu trzy ogromne guzy .... no już zamiast się załamywać, płakać..... szlak mnie trafił. Zapalenie wymienia ?? nie możliwe!!! małe ssą  co chwilę, no nie było by powodu bo zastoje się nie robią. A tak pomacałam pomacałam i myślę że bidna miała pecha i ją użądliło coś... Żądła nie było więc pewnie osa no to znów telefon do weta by przyjechał. Ma być jutro rano pewnie coś dostanie bo guzy są ogromne, wymię gorące i nie daj Boże by dostała przez ukoszenia zapalenia  tym bardziej jest to jej pierwsza laktacja.Umyłam wymię szarym mydłem trochę "wklepałam" i posmarowałam maścią z mentolem przeciw zapaleniom .Tyle mogłam na dziś. Jej dziewczynki rosną jak na drożdżach aż w oczach "puchną" małe kuśtańce :) Drugi problem to zbyt mało siary dla dziewczynki Cynamony,mała słabo przybiera na wadze w sumie jak dla mnie w ogóle i jutro doradzę się pana Grzegorza czy nie zacząć dokarmiać. Pewnie zamówię siarę w proszku na pierwsze dni a później mlekiem innych kóz będę dokarmiać.Mam jeszcze trzy słoiczki po 250 ml zamrożone od Mani bo miała w pierwszej dobie zbyt pełne wymiona i wolałam zdajać po trochu zamiast czekać na kompilacje. Odmrożę i jutro z małej butelachy dokarmię szkraba.
Biegunka u maluszka minęła dziś jak okiem mignięcie więc jestem spokojna w tej kwestii doi Cynamonke ale jednak dla niej to za mało.
Powiem wam że jestem już wykończona psychicznie i fizycznie ostatni tydzień to makabra... ja chora, syn chory tu kozy się kocą takie problemy wet to już mnie chyba pokocha co chwila u mnie a ja marze o dniu odpoczynku by położyć się i przespać chociaż pół dnia.... Na szczęście byłam dziś  z Boryskiem u lekarza jest zdrowy i zaplanowałam sobotni spacer do lasu by nacieszyć oczy złocistością liści i ostatnich chwil słońca i ciepła bo jak na moje wiejskie ;) oko i po zwierzakach to za dwa-trzy tygodnie przyjdą mrozy :) Trzymajcie się ciepło i łapcie ostatnie promyki słońca :) Pozdrawiam

4 komentarze:

  1. Również nie mogę się doczekać na weekend. Już nie długo, już za chwileczkę... Widzę, że delikatnie idzie ku lepszemu u Ciebie. W weekend odeśpisz, odpoczniesz i wróci chęć do życia.
    Spokojności życzę, a nawet nieco nudy na najbliższe dni. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mała Cynamony to żarłoczek? :)
    mam nadzieję, że pan dr coś poradzi na Twoje kózki i że będziesz miała chwilę by odsapnąc!
    no no tymi 2-3 tygodniami nie zabrzmiało optymistycznie haha ;) już mróz? muszę mojej małej kombinezonik jakiś znaleźc :)

    POZDRAWIAM ciepło!! obyś i Ty mogła się nacieszyc słoneczkiem!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, ja Cię podziwiam. Nawet gdybym miała połowę Twoich zajęć, to chyba bym padła na pyszczydło.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, jak to robisz, ale wychodzi Ci to;) Życzę jak najmniej niespodzianek jutro rano;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.