wtorek, 18 czerwca 2013

Dziwne czy normlane ???

Stwierdziłam, że ostatnio moje posty są dość chaotyczne, przeplatają się między relacją z mojego życia rodzinnego wraz ze zwierzakami. Trochę to takie nieuporządkowane ale rozmyślając nad tym dość mocniej wychodzi na to, że takie jest po prostu to Moje Wiejskie Życie. Dlaczego mnie tak tknęło o 6 nad ranem na rozmyślanie ? Po ostatniej wizycie kuzynostwa Tomka zauważam siebie trochę z innej strony. W sumie mnie i Tomka bo momentami miałam wrażenie, że jesteśmy dziwakami hehe.Przykładem jest przede wszystkim przebywanie ze zwierzakami, nie dziwne nam jest jak Tola wchodzi na taras by przeszkodzić w posiłku bo właśnie zachciało jej się bym ją podrapała, czy koty które układają nam się na kolanach gdy właśnie powinniśmy wstać i zebrać naczynia do mycia. Mało kto ( z naszych gości oczywiście) patrzy na to jak na normalny aspekt życia , tylko my jakoś w ich oczach wyglądamy dziwnie. No bo przecież krowa na tarasie ? Przy posiłku? Dla innych osób dość dziwne , dla drugich obrzydliwe. A my tak siedzimy sobie, jemy sami ( bo dzieciaków nie ma) a Tola liże mnie po plecach :)Jak dla mnie to naturalne i nie w głowie mi tego zmieniać. Po paru latach absolutnej wywrotki życiowej dziś bym niczego nie zmieniła. I chyba mogę nazwać się szczęściarą, że w tym swoim kawałku ziemi czuję się spełniona. Zawsze jak nas ktoś odwiedzi pyta czy byłabym wstanie wrócić do miasta, teraz wszystko sprzedać i zacząć stare życie od nowa. Może to brutalne co napiszę, ale zawsze odpowiadam że jeśli byłabym zmuszona wpierw znalazłabym dobry dom dla moich czteronożnych przyjaciół a później zawisłabym w stodole. Mówiłam!!,że brutalne ale takie prawdziwe prosto z serca.Szczerze? to zniszczyłabym sobie i mojej rodzinie życie.Nie potrafiłabym się już w tym odnaleźć. Pytacie jak tam moje dłonie, jak samopoczucie. Niestety nic się nie zmieniło, jak bolało tak boli nadal, jak mnie męczy tak męczyło. Nic nie pomogło i paradoks w tym, że w trakcie zastrzyków objawy się nasiliły do epicentrum a gdy odstawiłam zeszły na etap "Da się wytrzymać". Leczenie ? na razie niestety żadne, problemy finansowe to po pierwsze ( bo przecież blat biurka trzeba wysmarować) ale jestem na etapie szukania lekarza i leczenia naturalnego.Mam ostatnio dość zaległości w opłatach ale wychodzę już na prostą, przynajmniej się zbliżam do celu hehe Status majątkowy się zmieni to od razu pognam do prywatnego gabinetu.Korzystam teraz z każdego dnia, wczesnymi porankami robię sery, w sumie właśnie podgrzewam skrzep :) Całymi dniami na ogrodzie i przy zwierzakach, kozy pasą się na pastwisku a ja sprzątam, doglądam i karmię. Między czasie znajdę chwile na odpoczynek. Jak wczorajsza drzemka na hamaku po południu czy pływanie w basenie po całym dniu spędzonym na słońcu. Chwila orzeźwienia i znów powrót na ogród.
 Basen mieści 12 tyś litrów, jest w czym się zanurzyć :) Za basenem widzicie gruz ? Już niedługo powstanie tam kuchnia letnia, fundamenty już powstaną w tym miesiącu. :) Nie mogę się doczekać :)
Rozpoczęłam sianokosy, jestem właśnie na etapie zbierania kopców a pomieszczenie wypełnia się pod sufit zielonym i pachnącym siankiem. Od przyszłego tygodnia rozpocznę koszenie 30 arowej łąki za stodołą, jak na ten moment jeszcze schnie ziemia która nie dały rady już naciągnąć nadmiaru wody. Sąsiad ma kosić także 1 hektar łąki a ja mam sianko obracać i zbierać. W okolicy nikt chętnie sianem się dzielić nie chce ( woli spalić na łące niż dać czy odsprzedać taniej) ale przynajmniej z tym sąsiadem się dogaduje co roku zwracając mu pieniążki za usługę koszenia i zbieram co wysuszę. Chyba że jak rok temu połowa zgniła po strasznie ulewnej burzy i cała moja praca poszła na marne. Tak bywa w pracach na wsi, nie zawsze nasze trudy są wynagradzanie. Do potyczek i strat jestem już przyzwyczajona. Kiedyś jeszcze na początku takie sytuacje mnie dobijały, nie raz aż człowiek się popłakał jak po kilku dniowej ciężkiej pracy coś traciłam w jedną chwilę. Teraz już człowiek inaczej na to patrzy. Na swoją pracę, na wysiłek.
A co w zagrodzie ?To najlepszy okres, od wiosny do lipca. Nie ma nic wspanialszego jak narodziny. I tak siedzę często przy kwokach patrząc na ruszające się jaja, jak powoli rozbijają pisklęta skorupkę i wychodzą na świat z wielkim trudem :)
Tola wciąż karmiona butlą, i tak 
zostanie do 6 miesiąca.

Obiecane owieczki, uchwycone przed 
wybiegiem na pastwisko.


Już właśnie wyległ się 8 pisklak :) czekam na kolejne 3 :)


Nasza opiekuńcza Luna
Niestety Luna nie była szczenna, 
czekamy więc na kolejną próbę ;)

I tak toczy się moja codzienność :) Pozdrawiam serdecznie wszystkich i witam nowych obserwatorów :)

15 komentarzy:

  1. Hej Monia :))
    W zupełności się z Tobą utożsamiam :) ja sie już przyzwyczaiłam, że patrzą na mnie jak na wariatkę, jak sobie idę i gadam do psa, nosze sobie kózkę na rękach, rozmawiam z nimi, przytulam, wyczesuje (a wogle to po co ja to trzymam się dziwią...) Gdzieś jesteśmy w gościach i już musimy wracać, to śmichy chichy ooooo doić jadą... a mleko to chętnie by brali, centralnie mam to gdzieś :)))). Nawet już na pytania typu : "co ty masz tam do roboty na tej wsi" nic nie odpowiadam, śmieję się z ich braku jakichkolwiek uczuć, takie chodzące betony brrrr. Także Monia otaczajmy się ludźmi, którzy chociaż w niewielkim stopniu czują to co my :))
    Taki basen to jest coś, kurczę też chce taki, Malwinka jeszcze nic, :(. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością czytam o Twoich zwierzętach. Nie pisałam jeszcze ale cieszę się bardzo, że Tola wyzdrowiała :-)
    U mnie w przy domu tylko kury i od niedzieli dwie perlice, ale tak samo cieszą jak Twoja zagroda :-)
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie także powoli przybywało zwierząt, nigdy nie kupowałam na hura bo zbyt odpowiedzialnie traktuję hodowlę, mała czy duża musi mieć warunki.

      Usuń
  3. normalnie nadal podziwiam kociaczki... słodziutkie foty;
    moja sunia też nie była szczenna i raczej nie bedzie ... chociaż nie sterylizowaliśmy bo już ma swoje lata...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam cie serdecznie jestem tu nowa przez przypadek znalazłam twojego bloga ale czyta sie go wpasniale jestem pełna podziwu twojej pracy.Ja tez mieszkam na wsi ale mało co ludzi juz koło nas czy w mojej rodzinie chowa zwierzęta. Mój mąz 4 lata temu kupił 2 owieczki byłam sceptycznie nastawiona bo kiedy przy nich bedzie robił jak pracuje na dwie zmiany ale jakos powoli sie przekonałam mamy teraz kroliczki 10 kaczek( ale mam zamiar dokupić a może kiedys same mi sie wyklują tylko musze sie nauczyć jeszcze jak to zrobic)na wisonę kupiłam 2 małe kózki i mam nadzieje ze w przyszłym roku będą już młode i będę w końcu miec soje mleko i sery bo jak wiedze twoje serki to już doeczkeac sie nie mogę. Pozdrawiam serdecznie i teraz ide przwracać sianko>:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się bardzo cieszę że do mnie trafiłaś, gdybyś potrzebowała rady wejdź na forum http://kozolin2.iq24.pl.Pozdrawiam

      Usuń
  5. Rozumiem i popieram Cię w Twoim przekonaniu. Tola to moje idolka. A kaczusie są takie urocze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Popieram Cię i wcale Ci się nie dziwię i sama też żyję blisko zwierząt i bez nich życia sobie nie wyobrażam. A Tola na tarasie ma prawo przebywać i nic złego w tym nie widzę. Dla mnie dziwne są domy bez zwierząt takie puste i bez duszy. A te szare maluszki skąd się wzięły? Cudne są...
    Na bóle kup zioła choćby gotowe herbatki z tym, że na efekty trzeba poczekać czasem nawet kilka miesięcy...Bądź cierpliwa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Ja już się przyzwyczaiłam do tego, Ze miłośnicy życia na wsi traktowani są jak dziwadła. I te komentarze; u ciebie wszędzie coś się rusza i skądś wyłazi zawału można dostać. Kurde jak ma się zwierzęta to wszędzie są i tyle i łażą i ocierają się, szukają kontaktu, mam je pozamykać jak goście są czy co??? Nawet rodzice dziwią się i szemrają bym poszla na etat do roboty a nie w gospodarstwo chcę się bawić. Wkurza mnie to, że inni nie rozumieją , że praca na wsi to moje życie. I jakieś pieniądze z tego mogą być. Trzymaj się Monia!!! Gratuluję zwierzyńca i podziwiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. kaczuszek zazdroszczę u mnie nie ma nikt tych kaczek niestety pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie też nie ma piżmowych (francuskich) jeśli są to jakieś zminiaturyzowane przez chów wsobny :(
      No ale doczekałam się fotki runiastych :) jakie one są ładne. I krówce to też się nadziwić nie mogę jaka jest piękna :)

      Usuń
  9. Twoje życie jest piękne i prawdziwe. Wiadomo, że czasem jest trudno, ale przecież każdemu. Ja mieszkam w mieście, ale wiem, jak wygląda życie na wsi. I im jestem starsza, tym bardziej odczuwam tęsknotę. Za kawałkiem swojej ziemi, i byciem blisko natury. Za tym, żeby na bosaka wyjść rano i oddychać tymi wszystkimi zapachami.......
    Na pewno nie rzuciłabym się na taką głęboką wiodę, ale choć kilka kurek i może kózek:).
    A to, że tak cudownie i z miłością traktujecie swoje zwierzęta to jest wyjątkowe! Tola na tarasie to musi być totalny odjazd!!!!! Dlatego nie słuchaj dziwnych ludzi, tylko żyj w zgodzie ze swoim sercem, bo jest pełne miłości i wyznacza Ci najlepszą drogę! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozdrawiam serdecznie i rób to co lubisz,nawet gdybyś uchodziła za dziwaczkę.Całuski dla Toli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja Ci kibicuję od momentu kiedy trafiłam na Twojego bloga...przeżywam prawie wszystko razem z Tobą i podziwiam...jesteś super babka, a Twoja miłość do zwierzaków jest bezgraniczna :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój świat jest piękny, Ty jesteś szczęśliwa, a mnie twoje posty najnormalniej wzruszają. Znowu się poryczałam. Nie wiem dlaczego,może z tęsknotyza takim domem, pamiętam taki z dzieciństwa. Dajesz radość. Niech anioły nad Tobą i Twoja rodziną czuwają...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.