Co ranek podwijam rękawy i do pracy. Kończę po 22 wychodząc z ostatniego karmienia.Maluchy mają już prawie dwa miesiące.
Wiosna pełną parą choć już czasem temperatury jak w lato, jednak ja trochę narzekam. Niestety od dawna nie było deszczu , ziemia sucha jak popiół. Trawa wolno wzrasta, brak ziemi wody. Jeśli takie czeka nas lato suche będę musiała wrzucić pompę do studni i lać na pastwiska. Szczerze mi się to nie widzi. Burze straszyły tylko piorunami a przechodziły bokiem. Od dawna nie popadało... Jednak ma to też swoje zalety bo nic mi w pracy nie przeszkadza, nic mnie nie ogranicza. Mogę działać codziennie ładnie się opalając przy pracy :) Ziemia skopana w warzywniaku, warzywa posiane. Rozsady wkopane. Jeszcze mały kawałek został na skopanie pod dynie i kabaczki.
Na drugim warzywniaku mam posiane buraki i wkopane sadzeniaki ziemniaków. Nie dużo, pół metra ale dla nas na okres letni wystarczy w sam raz by nacieszyć się młodymi ziemniaczkami.
Podzieliłam sobie pomidorki na wczesne i późniejsze. Teraz już kwitną duże krzaki a za dwa tygodnie wsadzę późniejsze rozsady. Tak będę miała całe lato pomidory, bez nadmiernych rzutów. Na przetwory będę robić sobie stopniowo, nie chcę ugrzęznąć w wekach na kilka dni bo między czasie trzeba wiele innych rzeczy robić.
Sery z białą pleśnią dojrzewają w piwnicy tak jak i feta w słojach. Nie będę chwalić się przed osiągnięciem końcowego rezultatu. Sery oscypkowe (a'la) gotowe do wędzenia, w piątek odpalamy wędzarnię i tym końcowym rezultatem się pochwalimy.
U nas już udój idzie szybciutko i zwinnie, dziewczyny nie tylko przyzwyczaiły się do ręcznego dojenia jak i do dojarki. O tak! Mam od jakiegoś czasu takie udogodnienie :) Rączki już nie bolą, kozy dojone dojarką to uwierzcie mi luksus na całego.
Oczywiście doszły dodatkowe obowiązki mycia i czyszczenia dojarki ale do tego posiadam specjalne preparaty a raz w tygodniu szczota w łapkę i myjemy przewody :) Za parę dni czeka nas podróż do Jaśkowic do Rancha Milagros :) Gdzie odbieramy dwie piękne kózki 100% Anglonubijskie :) RM Frezja i RM Azalia będą nowymi członkiniami stada :)
I tak biegnie ten nasz czas, te nasze dni pełne pracy. A prócz pracy ? Ależ oczywiście i na chwile przyjemności czas się znajdzie. Były wycieczki choć tylko na chwilkę bo trzeba było wracać na karmienie.
A dziś najcięższa praca, znienawidzona praca wśród hodowców jakichkolwiek zwierząt gospodarskich. Obornik! Wywieziono od nas w ostatnim miesiącu już 2 duże przyczepy obornika, 4 przyczepy małe samochodowe i jeszcze z 20 worków pojedynczych chętnych co chcieli nawozić sobie ogródek. Zostało jeszcze dużooooo
(Na datę nie zwracajcie uwagę bo zapomniałam ustawić jak się zorientowałam już zmieniłam)
Jednak dziś zaparłam się i postanowiłam z tym bajzlem zrobić porządek. Zbudowałam z palet "kontener" bo nie wiem nawet jak to nazwać ze zmęczenia. Obornik najpierw musiałam odgarnąć , później wrzucałam i ugniatałam i wrzucałam i ugniatałam aż powstał porządek i ład a ja ledwie żyje. O to efekt, aż lepiej nieprawdaż ?
Prócz ciężkich prac robię córce domek, rok temu na życzenie na szybko jej sklepałam ale całą zimę stał pod plandeką. Teraz zaczyna powoli wyglądać. Tylko czasu za mało na wszystko.
I cóż mogę więcej opowiedzieć? Chyba już nic więcej się nie działo, ogrody kwiatowe zrobione ale nie będę się chwalić teraz bo nie kwitnie i co tu podziwiać. Jednak w naszym ogrodzie będzie w tym roku burza kolorów :) Pozdrawiam wszystkich i za każdy komentarz dziękuję. Pa :)
Wiosna pełną parą choć już czasem temperatury jak w lato, jednak ja trochę narzekam. Niestety od dawna nie było deszczu , ziemia sucha jak popiół. Trawa wolno wzrasta, brak ziemi wody. Jeśli takie czeka nas lato suche będę musiała wrzucić pompę do studni i lać na pastwiska. Szczerze mi się to nie widzi. Burze straszyły tylko piorunami a przechodziły bokiem. Od dawna nie popadało... Jednak ma to też swoje zalety bo nic mi w pracy nie przeszkadza, nic mnie nie ogranicza. Mogę działać codziennie ładnie się opalając przy pracy :) Ziemia skopana w warzywniaku, warzywa posiane. Rozsady wkopane. Jeszcze mały kawałek został na skopanie pod dynie i kabaczki.
Na drugim warzywniaku mam posiane buraki i wkopane sadzeniaki ziemniaków. Nie dużo, pół metra ale dla nas na okres letni wystarczy w sam raz by nacieszyć się młodymi ziemniaczkami.
Podzieliłam sobie pomidorki na wczesne i późniejsze. Teraz już kwitną duże krzaki a za dwa tygodnie wsadzę późniejsze rozsady. Tak będę miała całe lato pomidory, bez nadmiernych rzutów. Na przetwory będę robić sobie stopniowo, nie chcę ugrzęznąć w wekach na kilka dni bo między czasie trzeba wiele innych rzeczy robić.
Sery z białą pleśnią dojrzewają w piwnicy tak jak i feta w słojach. Nie będę chwalić się przed osiągnięciem końcowego rezultatu. Sery oscypkowe (a'la) gotowe do wędzenia, w piątek odpalamy wędzarnię i tym końcowym rezultatem się pochwalimy.
U nas już udój idzie szybciutko i zwinnie, dziewczyny nie tylko przyzwyczaiły się do ręcznego dojenia jak i do dojarki. O tak! Mam od jakiegoś czasu takie udogodnienie :) Rączki już nie bolą, kozy dojone dojarką to uwierzcie mi luksus na całego.
Oczywiście doszły dodatkowe obowiązki mycia i czyszczenia dojarki ale do tego posiadam specjalne preparaty a raz w tygodniu szczota w łapkę i myjemy przewody :) Za parę dni czeka nas podróż do Jaśkowic do Rancha Milagros :) Gdzie odbieramy dwie piękne kózki 100% Anglonubijskie :) RM Frezja i RM Azalia będą nowymi członkiniami stada :)
I tak biegnie ten nasz czas, te nasze dni pełne pracy. A prócz pracy ? Ależ oczywiście i na chwile przyjemności czas się znajdzie. Były wycieczki choć tylko na chwilkę bo trzeba było wracać na karmienie.
(Na datę nie zwracajcie uwagę bo zapomniałam ustawić jak się zorientowałam już zmieniłam)
Jednak dziś zaparłam się i postanowiłam z tym bajzlem zrobić porządek. Zbudowałam z palet "kontener" bo nie wiem nawet jak to nazwać ze zmęczenia. Obornik najpierw musiałam odgarnąć , później wrzucałam i ugniatałam i wrzucałam i ugniatałam aż powstał porządek i ład a ja ledwie żyje. O to efekt, aż lepiej nieprawdaż ?
Prócz ciężkich prac robię córce domek, rok temu na życzenie na szybko jej sklepałam ale całą zimę stał pod plandeką. Teraz zaczyna powoli wyglądać. Tylko czasu za mało na wszystko.
I cóż mogę więcej opowiedzieć? Chyba już nic więcej się nie działo, ogrody kwiatowe zrobione ale nie będę się chwalić teraz bo nie kwitnie i co tu podziwiać. Jednak w naszym ogrodzie będzie w tym roku burza kolorów :) Pozdrawiam wszystkich i za każdy komentarz dziękuję. Pa :)
Rękawy zakasane ale i efekty widać. Młodość i moc robi swoje. Kózki piękne!
OdpowiedzUsuńMłodość koźląt chyba bo mi do młodości już daleko :D
Usuńcięzko pracujesz ale widać efekty, nie powinnam ci zazdrościć ale jednak troche, pomimo pracy masz przy sobie kochajacego człowieka , a ja po 7 latach związku mam nienawiśc, 7 lat picia, szpitale odwykowe itd....a to wszystko " z mojej winy" :( w poprzednim jego związku było tak samo... a ja naiwna uwierzyłam, mam żal do samej siebie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Moniko
Przechodziłam przez to samo, wiem o czym mówisz. Osiem lat w związku w tym najgorsze ostatnie 4 lata gdzie właśnie alkohol i pretensje były na co dzień. ŻYłam w tym związku, egzystowałam tak jak potrafiłam. Pogubiłam się w tym wszystkim, szantaże emocjonalne mnie wykończyły. Chciałam żyć, po swojemu. Miałam dosyć poczucia bezradności. Czułam że jestem kompletnie sama więc po co miałam nosić bagaż w postaci chłopa który nie daje sobie rady w życiu? Musiałam się wyrwać wiedziałam (czułam ) że czeka mnie coś lepszego. Poczucie bycia kochanym i wspieranym to bardzo ważna sprawa w związku. Jednak rozwód to bardzo trudna decyzja, nosząca ze sobą ogromne konsekwecje. Kiedyś znajoma zapytała mnie po tym jak mówiłam jej że muszę się rozwieźć. "Najpierw odpowiedz sobie ile jesteś wstanie poświęcić a dopiero decyduj czy chcesz się rozwieźć". To były bardzo mądre słowa. Poświęciłam wszystko, wszystko straciłam ale podniosłam się z dołka i doszłam na nowo do tego by robić to co lubię. Nie sama, bo sama nie dałabym rady do tego wrócić. Pewnie mieszkałabym dalej w bloku i się męczyła. Tylko że ja spotkałam człowieka na swojej drodze na którego czekałam całe życie. Kogoś kto nie jest moim partnerem czy mężem jest częścią mnie i moją duszą. I dzięki sobie nawzajem robimy to co lubimy. Pomyśl nad sobą i zdecyduj. Ja nie będę cię przekonywać co dla ciebie dobre bo nie jestem obok ciebie. Jednak życie jest jedno i naprawdę nie warto męczyć się na własne życzenie. Trzymaj się
UsuńJeśli jest taka możliwość prosiłabym o zaproszenie na Twojego bloga. Jeśli nie to nie musisz nic mi odpisywać. Każdy ma prawo do swojej prywatności.
UsuńMoniko podaj mi swój adres, a moja poczta to largetto@wp.pl
OdpowiedzUsuńwłaśnie do ciebie napisałam bo wiem co przechodziłaś , napisze więcej w mailu do ciebie... dziękuje za te słowa
Napisałam. Czekam
Usuńwysłałam zaproszenie
OdpowiedzUsuńwidzę, że ostro wzięłaś się do pracy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Monia
kózki urocze :)
Thanks for all your efforts that you have put in this, It's very interesting Blog...
OdpowiedzUsuńI believe there are many who feel the same satisfaction as I read this article!
I hope you will continue to have such articles to share with everyone!
ดูหนังออนไลน์
UsuńHello and thank you for your words.
Visit me often because I will write. Regards
Ileż pracy, jednak efekty widoczne gołym okiem. :) Bardzo przyjemny post, taki swojski. :) Uwielbiam zamki, wydaje mi się, że ten pierwszy jest dość blisko mojej mieściny. Oczywiście zapomniałam nazwy. hehe Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę, by popadało. U mnie wczoraj lało i oby i dziś popadało, no bo wszystko suche, także życzę nam obu deszczyku. :)))
OdpowiedzUsuńPierwszy zamek jest w Mirowie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiosna wybuchła taką piękną pogodą, że pracy full, na razie wpadłam pomachać i uściski zostawić, zajrzę i poczytam później :D
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że Ty na to wszystko czas znajdujesz i doby Ci starcza :D Same kozy to już kupe pracy i czasu przede wszystkim, a tu jeszcze rabaty, warzywnik, domek dla córci... Kosmitka, normalnie Kosmitka :D Uwielbiam czytać o twojej codzienności i gdybym tylko mogła to wybrałabym się do Ciebie w ramach wolontariatu ale bądź spokojna - nie uda się :)
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana :D
U nas tak samo sucho. Wysiane warzywka nie wzeszły bo ziemiach pod warzywnik w pył się zamieniła, dałam tam truskawki i podlewamy. Nie mam już siły na to wszystko.
Ależ ja zapraszam :) Kosmitka ? eeeee swoje za pracę płacę w postaci " O Jezu jak boli...." hahhahaha ale staram się i tak to nie te areały ogrodowe co miałam kiedyś. Jednak zawsze cieszy efekt pracy. U nas trzy dni popadało, trochę deszczyk trochę burzy ( naszczęście gradobicie nas ominęło). Pozdrawiam !
UsuńU nas też co jakiś czas pada i dobrze. W tym roku ograniczyliśmy warzywnik przez suszę. Nie podlewaliśmy i nic nam nie wzeszło.
UsuńWszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer +2348104102662
OdpowiedzUsuń