środa, 6 lutego 2013

Negatywnie i Pozytywnie

Męczy mnie pewna myśl, tak chodzi mi po głowie od soboty. Jestem dziwna..... szczerze tak o sobie myślę, chyba coś ze mną jest nie tak. Jeszcze parę lat temu otaczałam się wśród ludzi pełna wariackich pomysłów, roześmiana, wciąż dowcipkująca tonęłam wśród znanych mi osób. Wtopiona byłam w życie towarzyskie. Teraz NIC. Znajomych straciłam, pewnie na swoje życzenie ale nie było w spólnych tematów, narastała gęsta atmosfera milczenia i jakoś rozeszło się miedzy palcami. Pochłonęłam się w macierzyństwie, w byciu żoną a po jakimś czasie w realizacje marzeń w nowym domu. I tak jakoś zaprzestałam być wśród ludzi. W sobotę byłam na urodzinach chrześniaka, sporo ludzi małe mieszkanko i JA. Co uciekałam do kuchni na chwilę oddechu zaraz ktoś przychodził, tak dużo osób-  nie umiałam scalić własnych myśli.Co chwilę zapominałam się mówiąc znów o swoim życiu co jak widać i rodzinę i znajomych nudziło lub było powodem do żartów. I tak w sumie ich rozumiem bo przecież to moje życie, moje realizacje, moja pasja nie Ich, więc czemu mieliby rozumieć ONI MIASTOWI PEŁNĄ PARĄ co ja widzę w swoim życiu wiejskim. Wracając samochodem myślałam już nad tym, że ja przestałam i pasować i należeć do tej społeczności. Tak jakby ktoś wytarł moje imię gumką z ewidencji. Tęsknie za tym by mieć przyjaciółkę obok która żyje podobnie i marzy podobnie lub chociaż mnie rozumie. Kilka znajomych i to dobrych (takich podobnych do mnie) mam ale niestety odległość nas dzieli i zostają tylko e-maile i telefony. A czasem tak posiedzieć przy kawie i poplotkować o byle czym, pomyśleć jakie będą wykoty w tym roku i szukać nowych przepisów na przetwory bym chciała. Zebrało mnie na sentymenty i zwierzenia ale komu mogę to powiedzieć ? Kto na tyle mnie słucha by moje słowa do niego lub niej dotarły ?? No właśnie,,, więc na barki blogu zrzucam swoje samotności i radości. W sumie od zawsze kocham samotność ale czy to nie powinno być naszą chwilą która wybieramy ? O tak, wychodzę i chce pobyć sama a nie, że jesteśmy na to skazani bo nikt wokoło  do nas nie pasuje ? 



Rozjechało mi nogi, but ugrzęzł w błocie a ja lecąc do przodu jak kłoda łapałam się ogrodzenia. To mój początek dnia gdy wyszłam nakarmić zwierzęta. Kozy uradowane ze mnie były widząc jak bezwładnie staczam się w stronę błota. Nieuniknione takie przygody ale jakie zabawne!, bo sama się z siebie nie raz śmieję. Tym razem na zimę dostałam od taty  super buty robocze w których mogę chodzić ale rok temu w swoich gumowcach "wywijałam orła" na lodowych taflach. Jak nie nogi w górę to na boku i tak latałam, raz to prawię pękłam ze śmiechu jak  szłam z wiadrami wody poślizgnęłam się i starając uratować sytuację  machałam rękami ( z tymi wiadrami oczywiście) i oblałam się cała wodą. heheheh.... Tak jakoś mnie wzięło na wspomnienia z upadków.

Pozdrawiam was serdecznie ......

27 komentarzy:

  1. Masz w sobie Tyle energii i siły życiowej, że chyba nie powinnaś się martwić brakiem towarzystwa. Zresztą - nic na siłę. Poczekaj, a zobaczysz, że i towarzystwo na miejscu się znajdzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tak samo ale najbardziej wkurza mnie to, że ONI oczekują zachwytów nad sobą i swoimi planami. Wszyscy lubią opowiadać o sobie i swoich planach ale oczywiście nasze kwitowane są dziwnymi uśmieszkami bo przecież to takie nieważne. Brat przyjedzie pochwalić się nowym autem, oczekuje, że go obejrzę, pochwalę, popodziwiam ale mojego nowego nabytku z którego jestem dumna nikt nie chce zobaczyć bo przecież to tylko koza. Dlaczego o moim życiu i o tym co jest dla mnie ważne nikt nie chce słuchać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie że piszesz o mnie ;) Widać mamy podobnie nie jest łatwo czuć się niesłyszanym i niewidzialnym. Jakby myśleli: "ona nie ma i tak nic do roboty, jej życie jest nudne to poopowiadamy jej o naszych planach i realizacjach". hhehehe Moje kozy to główny element drwin, szkoda że ludzie tak wykształceni, obyci nadal myślą przesądami.

      Usuń
    2. Wybaczcie dziewczyny, że tak się wtrącam ale powiem tylko, że w życiu należy postępować według własnych pomysłów i iść swoją drogą. Ważne jest żeby przy tym nie krzywdzić innych ludzi.

      A to, że komuś wmówiono, że nowy samochód, modny ciuch, plastikowy telewizor albo jakiś inny durny produkt wielkiej korporacji ma być ważny to czysta głupota. To tylko dowód na to, że taki ktoś daje się bezmyślnie zagonić niczym owca w stadzie w dowolnie obranym przez pastucha kierunku.
      Przedmioty trzeba kupować w miarę potrzeb i możliwości - to są narzędzia. Nie warto nimi żyć, trzeba się nimi posługiwać.
      Dla mnie kupno kozy lub kucyka, uprawa klombu w ogrodzie, radość z wiosny, radość z rodziny to są najważniejsze rzeczy. Myślę, że dla was też :)

      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  3. Nie martw się Moniko czasami tak bywa.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. masz wspaniałą rodzinę, wspaniały dom, swoją pasję.. więc nie przejmuj się.. to ich strata..

    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem to. Czasami czuję się podobnie i w gronie znajomych staram się za dużo nie mówić o swoim życiu, zwierzętach, bo widzę, że to ich nie interesuje. Czasem jest powodem do złośliwych uśmieszków. Wydaje się, że traktują nas trochę jak nieszkodliwych dziwaków ;-) Ja się tym nie przejmuję i po prostu robię swoje. Co prawda mam kilka osób w swoim otoczeniu, które dokładnie wiedzą, co robię i dopingują, pomagają, a nawet podziwiają. A pozostali? ?Nimi nie ma się co przejmować. Czy lepsi są przez to, że mieszkaja w mieście, mają lepsze samochody, a wieczorem zamiast (jak my do kóz i pracy) biegaja po marketach itd.? Uogólniam, bo przeciez sa rózni ludzie, ale myślę, że wiesz, o co mi chodzi. I nie martw się, uszy do góry! I jeśli Ci z tym jak żyjesz dobrze, kochana Moniko, to czym się martwić?
    Ściskam mocno Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nieszkodliwi dziwacy" idealnie dopasowany opis w jaki sposób na mnie spoglądają. Może to powód tej aury na dworze, braku ciepła i możliwości pracy. Brak zadań większych niż te które można robić zimą wykańczają mnie, "uszy do góry"jak radzisz i czekać na wiosnę. Praca wróci to i myśli uciekną wraz z meczącą samotnością a wróci ta cudowna wśród natury która zawsze mi koi umysł gdy hartuje mięśnie :)

      Usuń
  6. ... Monia... nie żałuję, że nie ma mnie wśród ludzi ... mam swój świat i jest mi z tym dobrze ... owszem mam i przyjaciółkę ale też częściej na telefonie niż się spotykamy ...
    a jeżeli się śmieją z tego co mówisz to znaczy, że to z nimi coś jest nie tak !
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. ah jak ja cie rozumiem .mam to samo.ucieklam w swoje hobby zeby nie czuc sie samotna .

    OdpowiedzUsuń
  8. Nasze przyjaźnie z miasta też się trochę " rozjechały", chociaż najwierniejsi z wiernych Przyjaciele przyjeżdżają do nas chętnie pooddychać świezym powietrzem. Ja miałam to szczęście, że znalazłam bratnie dusze wśród sąsiadek. Jedna i druga spokojnie mogłyby mi matkować - dzieli nas spora róznica wieku, ale mamy te same psaje i zainteresowania. Spotykamy się przynajmniej raz w tygodniu, wymieniamy przepisami i smakołykami. Jak piekę chleb, czy robię ser - robię też dla Nich. Jak Cela coś pichci - czy to pasztety, czy serniki - robi tez dla nas. Jadzie specjalizuje się w dziczyźnie. I wiemy, że zawsze możemy na siebie liczyć. Może koło Ciebie też są fajne sąsiadki?
    Uściski ślę!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarb tacy znajomi więc gratuluję bo w tych czasach o takich nie łatwo.

      Usuń
  9. Chyba wszystkie które wyprowadziły się z miasta na wieś
    dopadają mniejsze lub większe rozterki i tęsknoty.
    Ale czy naprawdę umiałabyś się odnależć w bloku ,ciasnych klitkach, gdzie słychać jak sąsiad kicha lub mości się w wannie,okno otworzysz a tu same spaliny a samochodu nie ma gdzie zaparkować?
    A i jeszcze ciągłe podwyżki czynszu, jesienią czekasz kiedy w końcu kaloryfery będą ciepłe.
    Też czasami dopada mnie chandra, na spacer idę w kaloszkach do lasu, a kiedyś - wiadomo , nawet kaloszy nie miałam.
    Myślę że zarówno dla tubylców jak i znajomych mieszczuchów my jesteśmy po trosze "cudakami- dziwakami"
    ale w weekend za to pełno tych nie-cudaków mieszczuchów
    mamy u siebie.
    Monika , chyba nie ma czego żałować, teraz jesteś
    " panią na swoich włościach" a w bloku nawet jak masz własnościowe to różnie bywa.
    Głowa do góry będzie dobrze,koleżanka na kawusie i pogaduchy też się z czasem znajdzie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to jak dla mnie teraz gdybym miała wrócić do bloku było by jednoznaczne z wyrokiem śmierci. Pękło by mi serce lub psychicznie bym się załamała. Zmienić życia nie chcę fajnie by było mieć kogoś na wsi z kim można było by pogadać przy kawie o czymś sensownym i życiowym a nie o lakierach i pomadkach. heheheh pasuje to do mnie jak kula do nogi heheheh Sąsiadek tu nie ma takich, tu na wsi rewia mody i popularności heheh plotkary lub ciche szare myszki co noska z domu nie wystawią. Szkoda że kozy głosu nie mają :D

      Usuń
    2. spokojnie, nasze "kawusiowe sąsiadki" jeszcze się
      nie przyprowadziły, to tylko kwestia czasu; ja też
      takiej nie mam ale coś we wsi słychować że na wiosnę będzie się budował nowy dom i też "cudaki-dziwaki" z miasta .
      Chyba musimy założyć jakiś wirtualny klub np.
      "Babki wiejsko-miejskie" i nawzajem się wspierać

      Usuń
  10. Jakbym o sobie czytała...
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze moje marzenia na razie nie są w stanie się ziścić, bo..kasa. A właściwie jej brak. Ciągle też ostatnio wysłuchuję, jaka to byłam niedojrzała, z tym zakupem rudery, wyprowadzka na wieś, że lepiej, żebym wróciła do miasta, do bloku, bo ja, bo dzieci, bo będzie łatwiej...Pomijam fakt, że w takiej sytuacji- sytuacji całkowitej kapitulacji z seppuku włącznie, musiałabym oddać Garipa, to nie wyobrażam sobie tego. Chyba...bym się załamała totalnie.Znajomi też mi głównie współczują. Poza tym "nie czują" klimatu...Na miejscu niestety nie mamy znajomych więc po stokroć ciężko.
    pozdrawiam i wiele dobrego życzę!

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja chętnie wypiła bym z Tobą kawę i popodziwiała Twoje kozy,niestety odległość,ech.
    U mnie na wsi też nie jest lekko,większość posiada po 10 i więcej ha to my ze swoim 1 ha to dziwaki i jeszcze ja z tymi swoimi szmatkami ,kwiatkami i spacerkami,wygrzebująca jakieś stare graty,które ustawiam w domu-kosmita po prostu.Ostatnio jak przy bratu M wspomniałam ,że marzą mi się kury,a może nawet jakaś koza to tak dziwnie na mnie popatrzył:)
    Ale co tam nie żyję dla sąsiadów,czy znajomych tylko dla siebie i swojej rodziny ,w końcu to Moje Życie:)))
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha , też coraz częściej o kurach myślimy, mąż chce kupić sobie pawia- mówi że będzie atrakcja na wsi a ładniej i ciekawiej na podwórku; brat teraz się śmieje ,jeszcze trochę to po świeże jajka do Ciebie będzie przyjeżdżał ;
      u mnie też tak szmatki,kwiatki ,spacery z psem - bo tak nauczony ,stare graty i też patrzą jak na kosmitkę

      Usuń
    2. Jak kupiłam gęsi pukali się w głowę hehehhe jedynie jest tu taka starsza pani około 80 lat co o lasce jak przechodzi koło mojego domu zawsze się pogodnie uśmiecha. Czasem porozmawiam z nią to mówi ze jak patrzy na mnie jakby widziała siebie sprzed 50 laty i nadziwić się nie może że jeszcze jest taka młodzież :) Ja oczywiście się uśmiecham bo młodzieży ze mnie tyle co nic hehehhe ale słowo lubię zamienić z modrym człowiekiem nie ważne ile ma lat :) A kurki bardzo pożyteczne swoje jaja zdrowe i pyszne nie jak te sklepowe na paszach i nie ma nic przyjemniejszego jak piejący kogut o świcie i wieczorem na płocie :)

      Usuń
  12. Jak widać - jest nas więcej w podobnej sytuacji. Moje przyjaciółki też zostały w miastach, kontaktujemy się telefonicznie, czasem przyjadą. A tu na wsi trudno znaleźć dobrą koleżankę, z ktorą można od czasu do czasu wypić kawę, czy podzielić się przepisem, a najtrudniej taką z którą można pogadać o ostatnio przeczytanej książce. I w mieście i na wsi ludzie postrzegają mnie pewno jako nieszkodliwego dziwoląga, przyzwyczaiłam się. Powinnyśmy wszystkie przeprowadzić się do jednej wsi. Pozrowienia - niedługo wiosna to nastroje też nam się poprawią.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to dopisuję się do chóru :)
    Znajomi pozostali w mieście, choć, gdyby mogli to też by z niego uciekli. Na wsi też już inaczej niż kiedyś. Mało kto chodzi, wszyscy pędzą autami, nie ma szans zapoznać, pogadać przy płocie. Jak maszeruję do sklepu, to proponują podwiezienie...
    Szczęściem zaprzyjaźniłam się z kobitką z wioski obok. Latem jadę do nich na rowerze a zimą szusuję na biegówkach - przyjemne i pożyteczne zarazem:)
    Ale ogólnie, to wszyscy raczej siedzą w czterech ścianach, takie czasy... :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutno mi się zrobiło, bo Twoje słow potwierdzaja tylko że cywilizacja i konsumpcjonizm zabijają warościowe życie towarzyskie. Cóż, ja przecież "jestem z miasta" uciekłam zaledwie 30 km od Warszawy ale często na spotkaniach towarzyskich uciekam w kąt ale nie dlatego że nie lubie ludzi. Dlatego że rozmowy o pieniądzach, nowych samochodach, wakacjach w 5 gwiazdkowych hotelach mnie męczą. Po takich spotkaniach mam wrażenie że wszyscy chcą "mieć" a nikt naprawdę "być" A przecież jest tak wiele innych interesujących tematów... Moniko nie jesteś dziwolągiem! Jeszcze nie znalazłaś blisko ludzi, którzy cenią takie życie jak Ty. Ja swoje ponownie przewartościowałam w ostatnich miesiącach.
    Uściski
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie tutaj jest problem, ludzie za bardzo otaczają się rzeczami wokoło siebie a coraz mniej ludźmi.

      Usuń
  15. Do tej wsi, którą proponuje Miko, to i ja się chętnie przeprowadzę.
    Podobnie jak Ty miałam koło siebie mnóstwo ludzi, których uważałam za przyjaciół, a którzy z czasem powykruszali się goniąc za nowym samochodem, telewizorem, nartami w Austrii... Ze swoją wsiową pasją i zamiarem wyprowadzenia się z miasta, od zawsze byłam dziwakiem - no bo jak to - zrezygnować z supermarketu, kina pod bokiem, kawiarni do wyboru i koloru? Kury albo gęsi nie daj Bóg chować, kozy doić? Już jestem dość dziwna z tym swoim pieczeniem chleba, kupowaniem warzyw na targu (ale nie tym w mieście) i mąki we młynie. Z wszystkich ludzi tylko jedna osoba przetrwała próbę czasu, akceptując mój brak zainteresowania kolejnymi wakacjami w Egipcie i nowym modelem tabletu. Szkoda, że do ciebie tak daleko - chętnie gościłabym Cię u siebie na babskich pogaduchach.
    Nie dajmy się zwariować - nie jesteśmy takimi dziwadłami za jakie nas inni mają - my po prostu dążymy do normalności. Nie pozwalamy sobie i dzieciom zapomnieć jaka jest prawdziwa istota i piękno tego świata.
    Trzymajmy się razem! A komu się nie podoba, to - miotłą go! Miotłą! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem typowa miejska dziewczyna i nie rozumiem Twoich znajomych. Kazda osoba z pazja jest, jak dla mnie, bardzo ciekawym rozmowca. Chlone wiedze od takich ludzi niczym gabka.
    Wydaje mi sie, ze z wiekiem jest nam ciezej utrzymac i zdobyc nowe przyjaznie. Moje przyjaznie tez sie rozkruszyly i juz nawet nie wysylamy sobie zyczen na swieta. Kazdy pozakladal swoje rodziny, ma prace i chyba brak czasu tez swoje robi.
    Nie przejmuj sie innymi ludzmi i rob to co kochasz :).

    OdpowiedzUsuń
  17. Znajdziesz , na pewno znajdziesz kogoś z kim będziesz mogła sobie pogawędzić...tego Ci życzę
    Świat jest wszak taką małą "kulą"
    Udanych Walentynek!!!!
    niech miłość rozsiewa się ile się tylko da...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.