poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Kubuś w podróży

Witam Wszystkich w ten piękny upalny dzień :) Byle by się pogoda nam nie zmieniła bo jest Bosko !!!!
Na szczęście nic nam nie stanęło już na drodze i w piątek w nocy ruszyliśmy w podróż, około 12 w nocy wyruszyliśmy a o 5 nad ranem byliśmy już w Wałbrzychu u teściów. Przespałam się około 3 godzin, zjadłam śniadanko herbatka i w drogę pod Wrocław do miejscowości za Wołowem. Jak dojechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy Kubusia miny nam zbledły. Jak my go przewieziemy jak on jest taki duży?? Trochę zajrzał nam strach w oczy bo nie spodziewałam się że będzie taki ogromny ;) No nic zebraliśmy się na odwagę i po zapakowaniu kozła ruszyliśmy. Podróż była ciężka, upał spływał na nas w nieklimatyzowanym samochodzie. Kubuś choć spokojny i grzeczny miał wypisane na pysku LITOŚCI!! A o to nasz Kubuś piękny i dumny już w nowym stadzie.

Rozpiera mnie duma że mam takie kozła, pięknie się reprezentuje na czele mojego ( jak na razie ) małego stada :) jest bardzo ułożony zna kilka komend i trzyma się pewnych zasad których ja musze przestrzegać by nie stracić nad nim kontroli.
Dodatkowo Mania szykuje się chyba do rui więc i będzie pierwszy raz mamusią ;)
Dodam  tak na koniec że druga kwoczka usiadła mi na jajach jest ich 14 sztuk więc w tym roku kurek kupować nie musze będę miała swoje :D
Pozdrawiam i dziękuje za takie wspaniałe i miłe komentarze, które na prawdę sprawiają mi przyjemność :D

środa, 25 kwietnia 2012

Zakwokała i swoje miejsce dostała

A kto ? a moja kurka, która z dnia na dzień stała się kwoką :) Uformowałam ładne gniazdo w starej budzie, gdzie co roku sadzam kwokę, do gniazda wsadziłam 10 pięknych okrągłych jaj i posadziłam ją na nich .
Dlaczego okrągłych ?? Bo jak to mówi moja babcia- okrągłe jaja to kurki a podłużne to kogutki :) A babcia zawsze racje ma, bo rok temu sprawdziło mi się to co mi doradziła. W połowie maja będą młode pisklęta, dokupię dodatkowo z 10 piskląt jednodniowych zabiorę jej wylęgnięte dołożę do kupionych na jakieś 15 min zapach się wymiesza i dołożę wszystkie razem.Dzięki temu będzie pewna, że są jej własne. Dodatkowe kurki są mi bardzo potrzebne bo na jaja chętnych coraz więcej a sąsiada pies niestety znów dziś zrobił mi rano spustoszenie i trzy kurki po prostu zabił. Co do psa sąsiada mam już na niego sprytny plan, ponieważ złapać go się nie da i udowodnić winne jego właściciela to zrobimy z Tomkiem żywo-łapkę sporą tak by się do niej złapał. Do środka damy jakąś padlinę by jej zapach go przywiódł łapka się zamknie zadzwonię na policje i rozwiążemy tą sprawę w ten sposób. Inaczej się nie da, niestety od 3 lat proszę, grożę, krzyczę a chłop nic sobie z tego nie robi. Jak się nie da po dobroci to trzeba.... no wiecie sami ;)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

W samotności

Wczoraj była moja chwila, tak z dala od obowiązków od hałasu i gwaru, tak- tylko ja i cisza. Skubiące kozule trawkę, w dali sarny patrzące na mnie z zaciekawieniem, śpiew ptaków i świsty delikatnego ciepłego wiatru.Będę niesprawiedliwa-kocham ten stan, kiedy jestem sama z naturą "za pan brat".

Ugotowałam obiad i zniknęłam za rogiem stodoły, poszłam na wypas z kozami tak jakby nic innego za mną już nie istniało. Kocham męża, dzieci,mój dom ale czasem muszę uciec, taki ze mnie samotnik - pustelnik. Usiadłam na pieńku patrząc na otaczające mnie pola i drzewa i wiedziałam że już mnie nie ma, wyciszyłam się, zatopiłam się w dźwiękach natury. Bez komórki bez aparatu - nie chciałam zaburzać swojej chwili. Pomyślałam sobie jaka jest ze mnie szczęściara już za mną te blokowiska cały gwar, dym spalin z samochodów teraz jestem tutaj w swoim świecie.
W czerwcu dzieci jadą z teściami dziadkami ;) nad morze, mam plan by zrobić wypas całodobowy, w nocy przy ognisku siedzieć i patrzeć na śpiące kozy na polanie, ranem cieszyć się wschodem słońca i budzącym się światem.

sobota, 21 kwietnia 2012

Prezent nr 2

Chciałabym jeszcze z Wami podzielić się następnym wspaniałym prezentem od mojego Mężusia, który nie tylko ładnie wygląda ale w upalne słoneczne dni będzie dla mnie wspaniałą ochronną przed słońcem w kuchni. Jak każda gospodyni wie, że najgorsze to bijące w okno słońce kiedy gotujemy!! A ja już od tego sezonu będę miała sielski spokój w kuchennej  bieganinie.Dodam, że roletę założył dzisiaj w trakcie kiedy ja gotowałam pyszne spaghetti bolognese :)


I znów chce się żyć !! :) cd2

Tomek zniknął mi z oczu gdzieś wyszedł, nie zdążyłam zapytać gdzie idzie..... Po nie całych dwóch godzinach zjawił się zdyszany z bukietem róż. Jechał po nie aż 6 km na rowerze do miejscowości obok gdzie była jedyna kwiaciarnia... Romantyczne prawda ?? :)


I znów chce się żyć !!! :)

Hmhmhm jak organizować prace ogrodowe tak by szły do przodu wraz z dziećmi ?? Urządzić im piknik !!
Melduje posłusznie że Ogród Kwietniowy posiany !! :)
Ale to oczywiście mała cząstka mojego ogrodu jest jeszcze druga większa- Majowa i od dziś będzie w moich rękach ehhe :D
Połowa ogrodzenia wykonana.....
Przebieg dla kóz na pastwisko
Kilka oznak wiosny ..... już pachnie... :)
Ku radości dzieci malinki i truskawki puściły listki :)
Agrest też nie próżnuje ....
 W tak pięknym tle jest wiele do przemyśleń a dziś w szczególności napawa mnie wspomnieniami.... dziś jest nasza 5 rocznica ślubu.... wspaniale przypomnieć sobie ten najszczęśliwszy  dla nas dzień..
Pozdrawiam WAS WIOSENNIE !!!

środa, 18 kwietnia 2012

Uparciuszek

Najtrudniejszy zawód świata ? Bycie matką .... To jak uderzanie głową w mur, nie ważne jak się staramy i tak jest źle, a bo to nie taka kanapka,a bo to nie taka bluzka, a jak tylko coś się zabroni to już... Zła mama jestem :D I tak w kółko.... Borysek zrobił "strajk głodowy" , a no tak nie chce jeść nic innego jak mięsko i pyszności w postaci słodyczy. Mama robi kanapki - beeeeeee ja ciuciu -  i tyle :) Postawiłam być stanowcza, być tą alfa haha ale niestety z charakterkiem upartym mojego synka nie jest tak prosto. Rano zrobiłam kanapki , córcia z apetytem zjadła a Borys siedział i oglądał jedzenie jakby coś się tam ruszało.....
"Borysku póki nie zjesz śniadanka nie odejdziesz od stołu". Start godzina 8.00 ..... 9.00......10...... i takie efekty moich starań i stanowczości ;)



Położyłam synka do łóżeczka i nadal śpi ;)

sobota, 14 kwietnia 2012

Kwiecień plecień , co przeplata......:)

Okres świąt Wielkanocnych przeszedł mi i moim dzieciom w chorobie ale już uporaliśmy się  z tym wirusem :) Pani doktor w przychodni zdziwiła się bardzo, pewnie nie wierzyła mi wcześniej na słowo :) Czemu mi nie wierzyła ?? hmhmhm rzadko się to zdarza w tych czasach by dzieci leczyć na ziołach i syropkach bez antybiotyku. Uważano mnie nie raz za dziwaczkę , szarlatankę , no jak, co z Pani za matka dzieci nie chce leczyć ? nie raz wypisane miały to na twarzy... Uparcie stałam na swoim i dzięki temu dzieci po około 5 dniowej chorobie poszły na sprawdzenie ... i jak ?... zdrowe :) Czym Pani leczyła ?- pyta mnie doktorka ... a syropkami ziołowymi - odpowiedziałam. Oczy wielkie, następnie uśmiech na twarzy i dobre słowo. Gratuluję tak upartej pracy nad ich odpornością ... spisała się Pani. I tak z zapalenia krtani przeszło na znów biegające radośnie po podwórku dzieciaki :) Wczoraj wyszłam z nimi po raz pierwszy, a że ładna pogoda była to popędziliśmy na ogród . Posiane buraczki, marchew na trzech grządkach .... wreszcie się wyżyłam :) Nie potrafię tkwić w domu i nic nie robić... Męczy mnie to tak bardzo że i gotowanie dla mnie to przymus, im więcej mam pracy tym bardziej czuję że żyję.


Kozy biegają żwawo po podwórzu a ja za nimi pilnując moich krzaczków i kwiatów, niestety na wypas na pastwisku muszę jeszcze poczekać trawka posiana z domieszką ziół. lucerny i konieczny. Będą miały bogactwo ale trzeba pozwolić by to ruszyło w górę. Jeszcze ten pastuch trzeba założyć ale działania są najpierw przed pastwiskiem czyli ogrodzenie całej posesji , ogrodu warzywnego i przejścia dla kóz. Zrzyny dotarły na miejsce czekamy jeszcze na następne paczki i do dzieła :) Oczywiście mała pomoc nadeszła :)

 Oczywiście to nie koniec.... tylko początek ale pierwsze koty przez płoty :D
Mimo, że dla wielu osób to zła pogoda ale nocne opady deszczu bardzo mnie cieszą :) Deszczyk i nocna temperatura na plusie to najlepsze warunki na to by rosła szybko trawka, bo przecież pewnie wiele osób nie wie, ale trawa rośnie w nocy :)

W stajni awantury... nie wiem jak to będzie później. Mania z rogami walczy z boksem by dobrać się do koźląt i im zrobić krzywdę. Mela za to  robi wszystko by dorwać do Mani i ją ukarać. Miałam dziś chwilę grozy w stajni jakimś cudem Mania otworzyła sobie boks, a że trzymam ją na łańcuchu w tym boksie bo małpa mi wyskakuje ( boks na 1,5 m !!) to Mela wykorzystała moment i spuściła jej lanie. Pogryziona, zbita z powyrywaną sierścią- biedna stała i brała na siebie kolejne ciosy. Jak wbiegłam do stajni zamurowało mnie.... Moja Mela się wkurzyła... no cóż... Mania zapracowała sobie na taką karę już od kilku miesięcy, zaczepki i bodnięcia. Może być tak, że będę musiała Manię sprzedać jeśli sytuacja się nie polepszy.....Stado musi ze sobą współgrać inaczej  ciężko nad nim zapanować. Pod koniec kwietnia przewóz kozła, mam nadzieje, że już nic nie stanie nam na drodze, to może po pokryciu Mani uspokoi się sytuacja...Mam szczerą nadzieję....
W na początku maja dołączą do moich kóz kozy koleżanki, która przez problemy zdrowotne nie będzie mogła przez jakiś czas się nimi zająć. Postanowiłam jej pomóc, szkoda by było kozy sprzedawać jak za jakiś czas dojdzie do siebie po leczeniu i będzie mogła je ode mnie zabrać. Kóz jest 19 sztuk, 8 dojnych i 11 koźląt ( dziewczynek). Jedyne co mam na głowie teraz to szukać zbytu na mleko sery i masło kozie. Jednak to około 30 litrów dziennie mleka a marnować go nie chce. Zacznie się moje szaleństwo na sery chce wypróbować się w żółtym serku i serach wędzonych. Jak długo kózki u mnie będą-nie wiem-ważne by koleżanka doszła do siebie i mogła wrócić do swojego normalnego życia z jej pasją czyli kozami :) Tego jej szczerze z całego serca życzę.
Pozdrawiam Wszystkich i życzę zdrówka bo przecież to najgorszy okres na wszelakie choróbska..... Pijcie sok z aloesu heheh taka moja dobra  rada :)

sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołego Alleluja !!!!!!!!!

Z dala słychać trzask gałęzi,
to zajączek przez las pędzi.
Chociaż Wielka jest sobota,
ciężka czeka go robota.

Z hukiem wpada do kurnika,
bierze jajka, szybko znika,
w drodze wszystkie je maluje,
z trudem tempo utrzymuje.

Z pisankami zdążyć musi
zanim z Rezurekcji wrócisz.
Potem trochę chłop odpocznie,
w ciepłym gniazdku sobie spocznie.

Miejsca długo nie zagrzeje,
coś mu się na głowę leje.
Głośno śmieje się baranek:
To już Lany Poniedziałek!

Wesołych Świąt Wszystkim Życzę :-)

środa, 4 kwietnia 2012

Paradoks

Ponad rok temu jak kupowałam moja kozulę Melę, facet powiedział mi "ehhh jak da litr dziennie to będzie super". Pomyślałam sobie no cóż zobaczymy ważne, że coś da byle by było dla dzieci. Po wykoceniu karmiła 3 miesiące swoje koźlaki po odstawieniu dawała tak miedzy 2-3 litry dziennie. Uśmiałam się w duchu "Facet się przeliczył". Dziś jest już po wykocie i maluchy nie nadążają z dojeniem mleka bo przybiera masowo a że upodobały sobie jeden strzyk a z drugiego popijają to wymię robi się twarde i codziennie musze ten jeden strzyk doić. Na początku był litr a dziś było 2 litry !!! Tylko w jednym strzyku :D Trafiłam na bombę mleczną, na zwykłą kozule mieszańca która dorównuje rasowym mlecznym kozom !!! Nie zawsze co się świeci jest takie wspaniałe jak nam się wydaje. Jestem dziś bardzo zadowolona z tego faktu ile daje mleka.
Piękna dziś pogoda słonko świeci i jest tak cieplutko a ja jestem uwiązana w domu , po wczorajszej wizycie sąsiadki z synem mój synek się rozchorował :( nie ma objawów żadnych prócz gorączki jaką przeszedł w nocy, sięgała nawet ponad 39 stopni. Cieszyć słońcem mogę się tylko przez okno :( Szkoda tyle mam pracy ale najbardziej szkoda mi Boryska  i córki bo zamiast bawić się na dworze musi leżeć w łóżku a córa się nudzi. Zdrowia wszystkim życzę.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Narodziny cz.2

W sobotę rano miałam jechać po Kubusia. Dzień wcześniej przygotowania do podróży odbywały się cały dzień. Trzeba było sianko do paśnika mu wrzucić, samochód był u mechanika na sprawdzeniu , koło naprawione, wszystko było gotowe na tip-top.
Pobudka przed 6 rano by nakarmić kozule i resztę zwierzaków. Wchodzę do koźlarni a Melka stoi rozkrokiem i drze się na całego!! Pomyślałam sobie " nie no kobito nie rób mi tego !!" Rozsądek dał górę nie mogłam jej zostawić i ryzykować, musiałam zostać.Dłużyło się i dłużyło, chodziłam co 15 min i nic, już myślałam że mnie w konia zrobiła ehhehe. O 14.30 wchodzę do koźlarni a ona rodzi już drugie , szybka pielęgnacja typu osuszenie, dostawienie do strzyków i dezynfekcja pępków. Szybko poleciałam do domu po pokrojoną wcześniej cebulę w kostkę wrzuciłam do letniej wody z glukozą i dałam Meli pić. Pomaga to na szybkie wydalenie łożyska, dodaje kozie siłę :) Po 15.00 wydaliła łożysko. Spokojnie i bez problemów się wykociła moja odważna kozula :) Umyłam jej nogi i wymię od krwi i zostało mi tylko patrzenie. Od soboty siedzę z nią  i patrzę na te słodkie maluszki jak szybko są zdolne do życia jak łatwo im idzie wstawanie i jedzenie. A człowiek taki ułomny zwierzak tyle miesięcy uzależnienia od matki i jej rąk i taka bezradność. Kubuś musi poczekać 2 tygodnie za nim po niego pojadę , smutno mi trochę bo tak na niego czekałam i na spotkanie z moja koleżanką Sabiną.
Pozdrawiam wszystkich a tym co mają kozy i inne zwierzaki życzę zdrowych narodzin :)
Dziś pogoda mnie zaskoczyła było wietrznie, zimno i padał śnieg .....:(