Wokół mnie wszystko kwitnie, ptaki śpiewają, drzewa się zazieleniły, zapach roznosi się wokoło. Można powiedzieć żyjesz w bajce, otacza cię natura, znów zaczęłaś przygodę z wsią i jej urokami. Jednak życie nie jest takie kolorowe, czasem jedna decyzja może zaważyć na całym życiu. Podjęta decyzja kilka miesięcy temu o przeprowadzce do Ściborza była mimo wszystko dobrą decyzją. Wyrwałam się z miasta, przestałam się dusić. Nasz związek z Kamilem zacieśnił się mocniej, facet który spędził parę lat w małym pokoju przed komputerem ( bo zawód informatyka zamyka ich w czterech ścianach) otworzył go na świat i zaczął żyć naprawdę. Jego zdrowie jest coraz lepsze, samopoczucie i nie można powiedzieć pokochał życie na wsi. Poczuł smak swojskich smaków. Dlatego też nie mogę absolutnie żałować tej decyzji, pewnie w mieście wszystko by poszło w złą stronę. Tylko zawsze w takich decyzjach jest jakieś ALE. Zawsze! Bo nic nie może być w tym cholernym życiu normalne. Jak mam zdrowe dzieci, kochającego partnera który wspiera mnie psychicznie i fizycznie w moim sposobie życia, to musi coś wyjść na przekór. Wiele osób nie rozumie naszej tutaj współpracy z właścicielem posesji. Nazywają go moim pracodawcą. Jednak tak nie jest, umowa była prosta w zamian za prowadzenie Agroturystyki mieszkamy tu i dbamy o swoją cześć, my zarabiamy na zwierzętach i na gościach z wyżywienia a on za noclegi. Tylko niestety gości z noclegami jest więcej niż tych co też chcą posiłki. Doszli pracownicy od samego początku którzy pracują w Dolinie Ulgi wzmacniając wały. Mieli także jeść i tak było przez tydzień, następnie zrezygnowali. Podsumowując pracujemy za nic, musimy jeszcze się utrzymać płacić tu makabrycznie wysokie rachunki, płacić makabrycznie wysokie kwoty za ogrzanie ( ponieważ ponad 200m2 domu ogrzewa jedynie kominek z płaszczem wodnym tylko na drewno) a ogrzanie to kosztowało mnie od października do końca kwietnia prawie 6000 zł ! Niestety więcej inwestujemy tu niż zarabiamy, my tu praktycznie w ogóle nie zarabiamy. Doszedł od jakiegoś czasu problem z porozumieniem z właścicielem. Niestety wyobraził to on sobie kompletnie inaczej, na tyle inaczej że zaczynam czuć się jak jego sługa i czuję bat na plecach. Usiądź choć na chwilę przed domem , zrób sobie choć jeden dzień wolnego poczujesz od razu jakie to dla niego nie wygodne. Stres w jakim jestem od jakiegoś czasu i wilgoć w domu ( bo zanim go ogrzaliśmy minęło dużo czasu) doprowadziła do bardzo drastycznego powrotu choroby która tak dobrze spała sobie przez ostatnie 3-4 lata. Mimo, że na dawnej gospodarce pracowałam dwukrotnie więcej teraz praca wraz ze stresem doprowadziła, że mój organizm porostu nie wytrzymał. Nie tak miało to wszystko wyglądać, nie taka była umowa. Niestety sumy jakie daje ta agroturystyka jest tylko właściciela zarobkiem. Z czego więc tu żyć ? Zapachem kwiatów, szumem drzew i kolorem zieleni się żywić ? Kamil znów wrócił do ciągłej pracy przed komputerem bo co innego można robić gdy potrzebne są takie sumy na utrzymanie ? Tak więc skończyło się sielskie życie, moja radość też się skończyła dawno temu. Ja nie śpię nocami, chodzę ból momentami jest nie do wytrzymania, jestem teraz na 3 miesięcznej terapii Methotrexat-Ebewe. Niestety lek jest z najsilniejszych na RZS, podaje się go też ludziom chorym na nowotwory złośliwe tylko w większej dawce. Biorę tylko 2 tabletki tygodniowo by mnie nie wykończył a pomógł na stawy. Badania krwi mam co 2 tygodnie bo niszczy leukocyty i wątrobę. Ciągle jestem u lekarzy, rezonanse za rezonansami. Jestem już zmęczona, wracam do domu chciałabym odpocząć psychicznie a czuje jak zawsze ktoś stoi za mną z batem i mnie pogania. To nie kwestia tylko tego, że trzeba czasem dla gości ugotować ( jak już przyjadą bo tłumów nie ma) ale przy zwierzętach zrobić, mleko przetworzyć ( 40 litrów dziennie ) to jeszcze dbać o 3,.5 hektara parku, trawy, rabat kwiatowych i oczywiście remonty! Ciągłe remonty jak nie salon to pokój to zaraz wymyślą coś innego. Oczywiście naszymi rękoma i jakby po części z naszej kieszeni. Starałam się, długo się starałam to ogarnąć. tak! jest Łukasz jest ale on nie jest niewolnikiem nie będzie robił wszystkiego. To że ktoś stoi za mną z batem nie znaczy że ja będę nad nim tak stać. Starałam się to sobie tłumaczyć ale chyba mi się już wszystko przelało. Nie jestem leniem ale jak człowiek żyje cały czas w stresie to jaki ma to sens ? Inaczej się pracuje na swoim jak robisz coś wedle twojego uznania a co innego jak musisz dosłownie musisz o wszystko pytać, prosić i robić tak jak ktoś chce. Praca przy ziemi , kwiatach i reszcie zawsze dawała mi radość ale to było moje a nie robione pod okiem i nie daj Boże coś się popsuje zaraz jest problem i nerwy. Przecież nie tego chcieliśmy, prawda ? Czas chyba podjąć radykalne decyzje o zmianach. Tak by już cokolwiek się robiło to tylko pod własne dyktando i dla siebie. Czas chyba ruszyć do przodu. Czas by znów praca dawała zyski i radość a nie z bolączką oddawać komuś pieniądze które się samemu zarobiło.
Mam też prośbę do Was kochani, bo zawsze mogłam liczyć na Was i wspieraliście mnie tyle lat odkąd ten blog powstał.Nigdy się na Was nie zawiodłam i proszę Was roznieście wieści o moich serach, ich ilość mi rośnie w dojrzewalni. Klientów nie mam wielu bo przecież dopiero (znów) zaczynam a chciałabym choć na tym zarobić. Nie będę Wam słodzić jak to świetnie idzie biznes bo idzie ale bardzo wolno a nie oszukujmy się życie jest ciężkie i trzeba się utrzymać. Wierzę że moja prośba coś wskóra.
Gorąco Was pozdrawiam.
Mam też prośbę do Was kochani, bo zawsze mogłam liczyć na Was i wspieraliście mnie tyle lat odkąd ten blog powstał.Nigdy się na Was nie zawiodłam i proszę Was roznieście wieści o moich serach, ich ilość mi rośnie w dojrzewalni. Klientów nie mam wielu bo przecież dopiero (znów) zaczynam a chciałabym choć na tym zarobić. Nie będę Wam słodzić jak to świetnie idzie biznes bo idzie ale bardzo wolno a nie oszukujmy się życie jest ciężkie i trzeba się utrzymać. Wierzę że moja prośba coś wskóra.
Gorąco Was pozdrawiam.