wtorek, 24 maja 2016

A miało być kolorowo

Wokół mnie wszystko kwitnie, ptaki śpiewają, drzewa się zazieleniły, zapach roznosi się wokoło. Można powiedzieć żyjesz w bajce, otacza cię natura, znów zaczęłaś przygodę z wsią i jej urokami. Jednak życie nie jest takie kolorowe, czasem jedna decyzja może zaważyć na całym życiu. Podjęta decyzja kilka miesięcy temu o przeprowadzce do Ściborza była mimo wszystko dobrą decyzją. Wyrwałam się z miasta, przestałam się dusić. Nasz związek z Kamilem zacieśnił się mocniej, facet który spędził parę lat w małym pokoju przed komputerem ( bo zawód informatyka zamyka ich w czterech ścianach) otworzył go na świat i zaczął żyć naprawdę. Jego zdrowie jest coraz lepsze, samopoczucie i nie można powiedzieć pokochał życie na wsi. Poczuł smak swojskich smaków. Dlatego też nie mogę absolutnie żałować tej decyzji, pewnie w mieście wszystko by poszło w złą stronę. Tylko zawsze w takich decyzjach jest jakieś ALE. Zawsze! Bo nic nie może być w tym cholernym życiu normalne. Jak mam zdrowe dzieci, kochającego partnera który wspiera mnie psychicznie i fizycznie w moim sposobie życia, to musi coś wyjść na przekór. Wiele osób nie rozumie naszej tutaj współpracy z właścicielem posesji. Nazywają go moim pracodawcą. Jednak tak nie jest, umowa była prosta w zamian za prowadzenie Agroturystyki mieszkamy tu i dbamy o swoją cześć, my zarabiamy na zwierzętach i na gościach z wyżywienia a on za noclegi. Tylko niestety gości z noclegami jest więcej niż tych co też chcą posiłki. Doszli pracownicy od samego początku którzy pracują w Dolinie Ulgi wzmacniając wały. Mieli także jeść i tak było przez tydzień, następnie zrezygnowali. Podsumowując pracujemy za nic, musimy jeszcze się utrzymać płacić tu makabrycznie wysokie rachunki, płacić makabrycznie wysokie kwoty za ogrzanie ( ponieważ ponad 200m2 domu ogrzewa jedynie kominek z płaszczem wodnym tylko na drewno) a ogrzanie to kosztowało mnie od października do końca kwietnia prawie 6000 zł ! Niestety więcej inwestujemy tu niż zarabiamy, my tu praktycznie w ogóle nie zarabiamy. Doszedł od jakiegoś czasu problem z porozumieniem z właścicielem. Niestety wyobraził to on sobie kompletnie inaczej, na tyle inaczej że zaczynam czuć się jak jego sługa i czuję bat na plecach. Usiądź choć na chwilę przed domem , zrób sobie choć jeden dzień wolnego poczujesz od razu jakie to dla niego nie wygodne. Stres w jakim jestem od jakiegoś czasu i wilgoć w domu ( bo zanim go ogrzaliśmy minęło dużo czasu) doprowadziła do bardzo drastycznego powrotu choroby która tak dobrze spała sobie przez ostatnie  3-4 lata. Mimo, że na dawnej gospodarce pracowałam dwukrotnie więcej teraz praca wraz ze stresem doprowadziła, że mój organizm porostu nie wytrzymał. Nie tak miało to wszystko wyglądać, nie taka była umowa. Niestety sumy jakie daje ta agroturystyka jest tylko właściciela zarobkiem. Z czego więc tu żyć ? Zapachem kwiatów, szumem drzew i kolorem zieleni się żywić ? Kamil znów wrócił do ciągłej pracy przed komputerem bo co innego można robić gdy potrzebne są takie sumy na utrzymanie ? Tak więc skończyło się sielskie życie, moja radość też się skończyła dawno temu. Ja nie śpię nocami, chodzę ból momentami jest nie do wytrzymania, jestem teraz na 3 miesięcznej terapii Methotrexat-Ebewe. Niestety lek  jest z najsilniejszych na RZS, podaje się go też ludziom chorym na nowotwory złośliwe tylko w większej dawce. Biorę tylko 2 tabletki tygodniowo by mnie nie wykończył a pomógł na stawy. Badania krwi mam co 2 tygodnie bo niszczy leukocyty i wątrobę. Ciągle jestem u lekarzy, rezonanse za rezonansami. Jestem już zmęczona, wracam do domu chciałabym odpocząć psychicznie a czuje jak zawsze ktoś stoi za mną z batem i mnie pogania. To nie kwestia tylko tego, że trzeba czasem dla gości ugotować ( jak już przyjadą bo tłumów nie ma) ale przy zwierzętach zrobić, mleko przetworzyć  ( 40 litrów dziennie ) to jeszcze dbać o 3,.5 hektara parku, trawy, rabat kwiatowych i oczywiście remonty! Ciągłe remonty jak nie salon to pokój to zaraz wymyślą coś innego. Oczywiście naszymi rękoma i jakby po części z naszej kieszeni. Starałam się, długo się starałam to ogarnąć. tak! jest Łukasz jest ale on nie jest niewolnikiem nie będzie robił wszystkiego. To że ktoś stoi za mną z batem nie znaczy że ja będę nad nim tak stać. Starałam się to sobie tłumaczyć ale chyba mi się już wszystko przelało. Nie jestem leniem ale jak człowiek żyje cały czas w stresie to jaki ma to sens ? Inaczej się pracuje na swoim jak robisz coś wedle twojego uznania a co innego jak musisz dosłownie musisz o wszystko pytać, prosić i robić tak jak ktoś chce. Praca przy ziemi , kwiatach i reszcie zawsze dawała mi radość ale to było moje a nie robione pod okiem i nie daj Boże coś się popsuje zaraz jest problem i nerwy. Przecież nie tego chcieliśmy, prawda ? Czas chyba podjąć radykalne decyzje o zmianach. Tak by już cokolwiek się robiło to tylko pod własne dyktando i dla siebie. Czas chyba ruszyć do przodu. Czas by znów praca dawała zyski i radość a nie z bolączką oddawać komuś pieniądze które się samemu zarobiło.
Mam też prośbę do Was kochani, bo zawsze mogłam liczyć na Was i wspieraliście mnie tyle lat odkąd ten blog powstał.Nigdy się na Was nie zawiodłam i proszę Was roznieście wieści o moich serach, ich ilość mi rośnie w dojrzewalni. Klientów nie mam wielu bo przecież dopiero (znów) zaczynam a chciałabym choć na tym zarobić. Nie będę Wam słodzić jak to świetnie idzie biznes bo idzie ale bardzo wolno a nie oszukujmy się życie jest ciężkie i trzeba się utrzymać. Wierzę że moja prośba coś wskóra.
 Gorąco Was pozdrawiam.

piątek, 13 maja 2016

Smakowitości

Takie właśnie powstają u nas codziennie. Mała realizacja zamówienia. Oby smakowało :) I kwitnące za oknem bzy które powalają zapachem :)




Pozdrawiam

środa, 11 maja 2016

Piotruś

Ostatnie dni to było szaleństwo. W niedzielę rano odebrałam telefon od zainteresowanego kupnem naszej Basi z ogłoszenia. W sumie dałam to ogłoszenie dość szybko tylko dlatego, że wiedziałam iż sprzedać cieliczkę to nie jest łatwa sprawa i może długo to potrwać. Postanowiłam jednak że ją sprzedam, szkoda mi było nie powiem ale nie mogłam sobie pozwolić by czekać dwa lata jak  zaczęłaby dawać mleczko. Nie stać mnie teraz na takie inwestowanie. Tym bardziej że pozamawiałam koźlęta i pieniążki też były mi potrzebne. Oczywiście Basia mając miesiąc nie nadawała się do sprzedaży bo to za wcześnie dla niej by przeszła już tylko na paszowe i trawiaste jedzonko. Jednak ten telefon był na tyle rozsądny że podjęłam decyzję o sprzedaży. Basia ma teraz zastępczą mamę która ją karmi a po upewnieniu się wiem że szybko się zaakceptowała z nową mamą. Została sprzedana w niedzielę po 12 a po 14 byliśmy już w drodze do Muszyny po koziołka. Reszta kózek przyjedzie transportem ale za jakieś 2 tygodnie. My za to w niedzielę wyjeżdżając o 14 dojechaliśmy do Magdy Reszelskiej po 21. Wreszcie po sześciu latach przyjaźni przez internet i telefon mogłyśmy się spotkać oko w oko. Bardzo się ucieszyłyśmy że wreszcie nadszedł ten moment. Madzia ma u siebie pięknie, w domku przytulnie i z jakim smakiem a wokoło takie widoki. Koziołek zaś skradł nasze serducha, bo kontaktowy jest niebywale i jakże postawny :)




Rufi to pies którego mogłabym jej skraść :D


I tak moje ówczesne i przyszłe panny będą miały towarzysza :) Pozdrawiam 

czwartek, 5 maja 2016

Majówkowy gwar

Majówka Majówka i po Majówce. Pracy było w brut! Z 6 osób które u nas miały ten weekend zarezerwowane pokoje zrobiło się 19! Tak więc wraz z noclegiem doszły nam posiłki. I powiem Wam szczerze mimo że dużo było pracy jest to sprawa do ogarnięcia :) Długi weekend był pracowity. Nawet ognisko zorganizowaliśmy :) Naprawdę fajnych ludzi poznaliśmy, ten czas był mile spędzony.




Sporo hałasu narobiły harleye naszych gości ale wrażenie robią naprawdę niezwykłe.


Dużo radości dał mi fakt że moje wyroby wszystkim smakowały a nasza kuchnia była zachwalana. Wysprzedałam cały zapas serów które zrobiłam a nie było ich mało :) Przyjemność i zarobek to para idealna.
Co do mojego zdrówka to niestety wynik badań tomografii kręgosłupa mnie podłamał, nie bym się miała zamiar poddać. Jednak wizja operacji i to nie jednej mnie lekko przeraża. Niestety mam dwie poważne przepukliny kręgowe w odcinkach między łopatkowych i wiele wiele zmian zwyrodnieniowych w tym też kręgosłup jest zaatakowany osteofitami czyli naroślami przez RZS. Czas chyba jednak iść pod nóż a konsultacja z lekarzem dziś nie dała mi złudzeń. Pytanie tylko kiedy ? Chyba dopiero na jesień gdy uspokoi się najazd turystów. Ja jednak jestem dobrej myśli i nawet nie mam zamiaru rezygnować z zamierzonych celów, mam w życiu człowieka który mnie wspiera i wiem że mogę na niego zawsze liczyć. I tym razem damy radę i zwalczymy te przeciwności losu. Bo co w życiu może być ważniejsze niż miłość, bezpieczeństwo i pasja ? Teraz trzeba tylko się cieszyć że jest jak jest bo zawsze może być gorzej :P
 Pozdrawiam i zapraszam !!!