czwartek, 25 kwietnia 2013

Proszę Państwa Sezon Na SERY OTWARTY !!!

Wreszcie nadszedł ten wspaniały okres mlekiem płynący!! W tym roku nowością będzie ser z Czosnkiem Niedźwiedzim :)


Na sery dojrzewające przyjedzie czas od czerwca :) Pozdrawiam

środa, 24 kwietnia 2013

Mam to za sobą...

Wygrałam z tych całym obornikiem i dezynfekcją stajni. Mam wreszcie z tym spokój, na jakiś czas heheheh. Dziś działałam cały dzień i nic tak nie cieszy jak skończona praca. Wokoło już tak kolorowo się robi, oczy chwytają kolory, promienie słoneczne i ciepłe powiewy wiatru. Jutro kolejny dzień ciężkiej pracy a na koniec dnia znów te uczucie spełnienia i radości z tego co się zrobiło. Chwytać te chwile dłońmi bo czas ucieka ....ucieka :)


Nowy boks dla kóz na okres letni w stodole

Oh te truskawki!!! czekam na nie :) za truskawkami poletko już posiane :)

Jupiii rzodkiewka wychodzi !!!!! :)







Poletko na warzywa pastewne już skopane tylko oczyścić od korzeni i siać :)


Maluchy odsadzone w nowej i czystej stajni.Nie są zadowolone, drą się na całego. I niesamowicie zdziczały od czasu bycia z matkami w stodole.Trzeba ich na nowo uczyć obycia z ludźmi. Na podeście zrobiliśmy gęsiom boks podświetlany lampą grzewczą. Nie będą się bały też koźlęta w nocy w nowym miejscu.

Chwycić głęboki wdech i łapać energię na kolejny dzień ciężkiej ale jak wspaniałej pracy!!
Pozdrawiam!!!!
Ps. zbierajcie podbiał bo kwitnie, same kwiaty i zasypcie cukrem. W słońcu puszczą sok a ten syrop jest dobry na kaszel zimą :) Przechowujcie w lodówce szczelnie zamknięte :) 

wtorek, 23 kwietnia 2013

Czas mnie goni.....

Goni mnie goni aż tak szybko się nigdy nie uwijałam jak w tym roku. Połowa ogródka już posiana, wszystkie nowe rabaty kwiatowe zrobione na podwórku a te stare oczyszczone z chwastów i posiane nowe kwiaty.. Krzaki wsadzone przed domem i wszędzie gdzie było miejsce, obornik w 3/4 wywieziony został mi tylko w boksach po Kubie ale tym zajmie się Tomek na szczęście. Goni mnie czas goni a jeszcze działka pod pastewne warzywa nie do końca skopana bo ów Pan jak poszedł tak do dziś nie wrócił i muszę skopać sama resztę ale za to ogrodziłam sobie pastuchem wokoło by już się kozy uczyły, że tam nie wolno.Kozule pasa się już na łące całymi dniami i widać nawet im nie w głowie wracać :) Lato już czuć, upały nastały a ja dostałam alergii od słońca bo za bardzo się opaliłam ;) Więc wszystko swędzi i boli jednoczesne ale czasu nie ma na myślenie, smaruje tylko filtrem i lecę dalej kopać. Gąski już w ciągu dnia pasą się na trawce grzejąc w słoneczku. O to dowód ;)


Otrzymałam wyróżnienie od LEPTIR za co bardzo dziękuję, niestety z braku czasu i ogólnego zmęczenia nie wyznaczę wyróżnień blogom. Każdy jest wspaniały i interesujący ale za to odpowiem na pytania z chęcią :)

1. ..... największe twoje marzenie ?.....Mieć krowę na swoim gospodarstwie
2.  .... twoje credo życiowe ?.....Nie oglądaj się za siebie,idź na przód
3.  .....czy masz coś do ukrycia ?....Od dziecka jestem kopana przez życie ale jak to już moja tajemnica ;)
4........co według ciebie jest podstawą poczucia szczęścia ?......rodzina i życiowe plany
5. ......najlepsze lekarstwo na dołek ?.........praca ze zwierzętami
6........gdzie szukasz źródeł inspiracji życiowej ?....w sobie
7........kluczem do szczęścia jest ....?....realizowanie swoich marzeń, nawet tych które nie zawsze mogą się spełnić.
8........czy egoizm to zła cecha ?Absolutnie nie w tych czasach to zaleta.Sama uważam się za egoistkę.
9....... czego nigdy nie wyznałbyś partnerowi ?że mnie coś boli bo by wezwał pogotowie hehehhe
10......czym jest dla ciebie pasja ?całym życiem!!! bez niej by mnie nie było, nie była bym sobą i wątpię czy dałabym radę psychicznie unieść rzeczywistość
11......czy wierzysz w Wielką Jedyną Miłość?TAK!!!! sama ją doświadczyłam i odnalazłam gdy dzieliły nas setki kilometrów !!!
12...... dokończ zdanie: jeśli człowiek prawdziwie kocha to......nie zgubi się w ciemnym lesie!!!
Dziękuję za to wyróżnienie jeszcze raz i za wasze wsparcie !!! Pozdrawiam

sobota, 20 kwietnia 2013

Dla takich chwil warto żyć na wsi!!!!

Jak każdy kto mieszka na wsi lub przynajmniej czyta jak to jest u nas wie, że życie na wsi nie jest łatwym. Czasem ciężkie prace,wysiłek, pot to tylko cześć z tej szarej wiejskiej rzeczywistości. Za to jest więcej tych chwil które dają tyle radości, że błoto czy wały śniegu które trzeba było odśnieżać całą zimę, rąbać drewno i palić w piecu  znikają gdzieś tam za mgłą. Dziś od rana działałam w obejściu niestety zauważyłam, że Mela znów ma stan zapalny jednej połówki. I to tej którą 2 lata temu zraniła. Niestety zapalenie lubi wracać właśnie w tej połówce. Na szczęście szybko wychwyciłam u niej te "niby" objawy bo jak co roku nic nie widać i w życiu osoba która by jej nie znała tak dobrze jak ja, nie powiedziałaby że ma to zapalenie. Pojechałam więc do weterynarza po zastrzyki by szybko i skutecznie zaleczyć to co dopiero się zaczyna.Przed południem pojechałam po 20 gęsi do Jakuba o którym wspominałam wcześniej w poście. Zabrałam dzieciaki bo Tomek pojechał zakładać u kogoś roletę.Ucieszyłam się  jak zobaczyłam go zapracowanego bo pogodny z niego człowiek i lubię popatrzeć jak ktoś pracuje z miłością tak przy zwierzakach jak Jakub. Dzieciaki oczywiście też radochę miały i zdominowały całe podwórko, jak Jakub to dobrze ujął "mają to po mamie" ;) Odwiedziliśmy więc  owieczki i muła gryzącego rękawy i oczywiście przywitać się z Kubą który nawet nie okazał krzty radości, że mnie zobaczył ehheheh. A niech się gwizdnie !!! :D
 Mamy wiec 20 gąsek :) Jak dla mnie super!! co roku czekam na te żółte mięciutkie maluszki by się nimi zając pieczołowicie :)
Z Tomkiem szybko zrobiliśmy większy boks bo we wcześniejszym jak się okazało miałby by za mało miejsca. Gdy już skończyliśmy Tomek pospawał mi taczkę która dwa dni temu rozpadła się w drobny  mak a ja zabrałam się do wywożenia obornika ze stajni u kóz. W czasie tej pracy doszłam do wniosku, że już za późno by robić obiad w domu więc rozpaliłam ognisko. Były kiełbaski a na końcu to co najlepsze ziemniaczki w popiele z masełkiem i solą.Po całym  dniu  ciężkiej pracy spędziliśmy na rozmowach przy ognisku. Mimo, że już robiło się zimno nas grzał żar ogniska i rozmowy :) Kozy biegały wokoło co chwile zaglądając nam do talerzy a i psy nie były dłużne :) W takich momentach przepełnia nas radość życia na wsi i wolności jaką mamy.

Pozdrawiam!!!

czwartek, 18 kwietnia 2013

To był dzień....

Po porannych poszukiwaniach zainteresowanych obornikiem cierpliwośc do ludzi i ich wygodnicctwa mineła. Byłam tak zła, że około 11 zabrałam się za pamietną góre obornika. Skonczyłam o 18 pracując bez przerwy i zawzięcie i pozbyłam się tej całej sterty!!! Ciężko szło bo ubite i mokre ale dałam radę. Cała ja!! jak się uprę i wkurzę to góry przenoszę!!


 Obiecuję, że jutro zrobię trochę zdjęć bo dziś dosłownie o wszystkim zapomniałam przy tych porządkach. Jak się czuję? Nie czuje się wcale, nic mnie nie boli, jestem zdrętwiała jak kłoda hehhehe jedynie pali mnie opalenizna heheh ;) Oczywiście jak idzie coś nie pomyśli to w nie w tym momencie co trzeba, moja taczka całkowicie się rozpadła a dokładnie jej nogi już zardzewiałe rozpadły się pod ciężarem. Na szczęście miła sąsiadka pożyczyła mi swoją do jutra to i jutro opróżnię boksy w stodole po Kubie by móc koźlęta odstawiać na noc od matek.Dałam jej w podzięce kilka słoiczków różnych dżemów.
W trakcie jak wywalałam obornik do zagrodzonego kompostownika ujrzałam na polanie łanię z jeleniem ,aż mi łezka się zakręciła w oku. Kurcze z całego stada zostawili tylko parę, już na tym świecie brakuje mięsa ? Nie mogą podarować małemu stadu!!! muszą powybijać do cna wszystko??
Co do koźląt obraza dziś była całkowita na mnie, nawet wieczorem nie dały się dotknąć. Niestety było dziś kolczykowanie uszu a co za tym idzie chwila bólu, ehhh to nasze ludzkie  prawo durne jest żeby robić krzywdę zwierzakom. Jaki wybór ?-żaden, jak trzeba to trzeba. Wieczorem po oporządku zwierząt i ich wyczesaniu pozamykałam szelmy, dobranocka musiała być jak nic ;) Ostatnio zapomniałam Wam się pochwalić, że ściągnęłam 7 litrów soku z brzozy co dziś wypiłam z dziećmi na tym upale prawie 5 litrów :) To będzie oczyszczanie z toksyn na całego :) Żeby było słodkie dodałam miodu z akacji to i odporność wzmocni :)

Jutro przychodzi pewien pan z naszej wsi by skopać mi kawałek pola na pastewne , szerokości 5 metrów i długości 20 metrów. Niestety nikt wjechać do nas nie chce, bo traktorem musiałby jechać przez podwórko sąsiada na co on się delikatnie mówiąc nie zgadza. No więc ów pan który dość biedy jest i wypić sobie lubi z chęcią jutro za pieniążki przyjdzie skopać. Tak myślę, że po niedzieli pastewniki trzeba będzie już siać. To mnie najbardziej raduje, że warzywa na zimę dla zwierząt będę miała już swoje :) Oczywiście wystąpił problem z 20 arami za rzeczką które chciałam skosić i zaorać, jak zawsze robią ludzie problem. Za dużo tam pracy i pomóc nie chcą za opłatą. Muszę więc w sobotę tam wejśc grubo ubrana i kosić sama kosą ręczną, zgrabić i spalić w kopcu. Może wtedy ktoś chętny będzie by to zaorać. Ludzie ludzie tak niby szukają pracy a tak bardzo od niej uciekają, przecież tylu ludzi tutaj mają traktory i brak pracy. A ci co mają i traktory i pracę krzyczą sobie 200zł za godzinę pracy!!! Absurd kompletny!!!! Ja na pieniądzach nie leże więc za co zapłacić nie mogę muszę swoimi rękami wykonać. Taka rzeczywistość i tak myślę o przyszłości jak już sił braknie kto wtedy będzie chciał mi pomóc? Pozdrawiam Was i dziękuję za wsparcie, dużo mi wasze komentarze dają siły !!!!!!!!!! Witam nowych użytkowników :)

środa, 17 kwietnia 2013

Ślepy zaułek- czyli jak zdążyć na czas???

Do tej pory byłam absolutnie w tyle za prawdziwym gospodarstwem, myślałam że jak mam dwie-trzy  kozy i kilka królików, parę tam jakiegoś drobiu to ze mnie gospodyni na całego. Tym razem powiem wam szczerze, że to co mam teraz to jest jeden wielki galimatias na kółkach. Hmmm kwadratowych!! Pod górkę jak nic!!! bo czego nie zacznę zaraz muszę wracać do poprzedniego. Chyba coś idzie mi po omacku bo sama siebie pisząc nie rozumiem ;) Mając teraz na obecną chwilę stadko kóz 10 sztuk plus resztę tam małego ptactwa osobiście popłynęłam z tym obornikiem. Góry góry gównianej słomy która dosłownie mnie zawaliła swoją objętością. Gdy tak był mały spychaczyk którym bym powoziła a on by za mną wyciągnął to dziadostwo z boksów aaa gdzie tam widły i taczka, i w tą i z powrotem. Nie mając pomocy tak co chwilę odkładam tą sprawę, kozy przeniosłam do stodoły na czystą ściółkę a mury dalej jak niezrobione były tak nadal są w stanie nienaruszonym. Wpierw muszę wynieść tą hałdę niby pozimowa co w marcu wywaliłam bo przecież nic na tym okólniku nie porośnie. Tym bardziej, że kury świetnie dają sobie radę z moim tuszowaniem dziur w siatce ( które zrobiły kozy) i wyłażą wpierw goniąc właśnie na ta hałdę rozgrzebując ją do woli. Zbieram po trochu bo przeciecz teraz gonić muszę z ogrodem i wysiewem warzyw. Na dzień dzisiejszy 5 grządek skopanych i posianych, flance selera, pietruchy i pory wsadzone do ziemi, maliny przesadzone- obcięte i ściółkowane słomą, truskawki uporządkowane- okopane i odchwaszczone ( kurcze że te chwaściory tak szybko rosną!!!), drzewka owocowe okopane i dobrym gnojem zasilone, trawa zgrabiona i nowa posiana, kwiaty posiane na podwórzu, nowe grządki skopane i posiałam na nich (grządki koło ogrodzenia) -Łubin który kocham !!!, tuje wykopane i wsadzone w inne miejsca :) Tak więc przez ostatnie trzy dni zrobiłam tyle co przez cały marzec!!! Padam a przecież to początek pracy ale niestety czasu mało.Goni mnie cykanie zegara biologicznego natury, muszę wszystko ogarnąć co trzeba do końca kwietnia bo późnej utonę jak przyjdą obowiązki majowe. Nie wiem jak znajdę czas na ten obornik a muszę bo koźlęta trzeba odsadzić na noc od matek a miejsca brak .... Mówię wam przeliczyłam się z własnymi siłami, dwie ręce na takie obowiązki to za mało. Tym bardziej kobiece.... W sobotę zakupie 20 gąsek tygodniowych które na mnie będą czekać, jeszcze pod lampą będą musiały być na noc ale w dzień już na trawkę puszczę, ale by puścić trzeba zrobić spory boks i tu znów działania.... Kury noszą się teraz jak szalone dziennie zbieram około 17 jaj :D To się nazywa być hojnym :) Zazieleniło się pięknie, drzewa puszczają pączki a ja siadam na krótki odpoczynek i słucham i wącham i żyję !!!!!!!Pozdrawiam 

Ps. większe litery musiałam dać bo z tego zmęczenia ślepa jak kura w nocy jestem heheheh :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Strachu się najadłam!!!!

Pamiętacie moją Łatkę ?? co zostaje u mnie, córa Kubusia i Meli....tak tak o niej mowa, moja mała wybranka. Dziś mnie doprowadziła do zawału..... W sumie od wczoraj się zaczęło.Zastanowiło mnie, że jak Mela wołała swoje dzieci do cyka przybiegał tylko koziołek, Łatka stała z boku... ale pomyślałam:"może się najadała siana i nie ma apetytu??" Ogólnie biegała sobie po okólniku, nie widziałam nic niepokojącego....Do dziś...
Łatka dziś była osowiała, leżała, nie bawiła się...tak jakoś za spokojnie jak na 5 tygodniowe koźle.Jeszcze to wymię Meli mnie zastanowiło:"Takie pełnie ??" Pomyślałam trzeba będzie zdoić, bo obijało się na boki i ocierało o nogi kozuli. Już miałam podejść do Łatki jak Tomek mnie zawołał i musiałam lecieć do domu. Miedzy czasie jak szykowałam obiad synek coś zaczął marudzić i kaszleć. Położył się spać, Tomek  zajęty pracą na ogrodzie przy obudowaniu obornika nie miał czasu mnie zastąpić. I tak minęły dwie godziny. Wyrwałam się z domu i poszłam na ogród, przechodząc koło okólnika nic mnie nie zaniepokoiło, kozule jadły sianko a maluchy wojowały na stertach opon z traktorów które im poukładałam do wyskoków w dal ;) Przy truskawkach  zaczęłam więc robić a tu Melka wychyliła łeb za ogrodzenie i drze się  wniebogłosy!!! Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak, jak mnie woła znaczy COŚ SIĘ STAŁO-POMÓŻ. Od razu pobiegłam na okólnik. Rozejrzałam się, zauważyłam że Łatki nie ma ... Biegałam wszędzie wołając i szukając szkraba. W małym ciemnym kąciku schowała się leżąc dziwnie jakoś tak jakby jej nie było tam wcale. Podniosłam ułożyłam na kolanach i położyłam dłonie w dołach głodowych. Nasłuchiwałam i czekałam na jakiś ruch żwacza. Minęło z 10 min -NIC!. Nie zastanawiając się zaczęłam masować żwacz.NIC !! Pobiegłam do domu rozpuściłam trochę drożdży w letniej wodzie zalałam drobiną wrzątku by zabić nadmiar baterii i wlałam do butelki z dużą dziurką i poleciałam do niej. Uniosłam główkę i wykonałam wlew. Była oszołomiona że jej coś robię. Mela stała nade mną i patrzyła wiernie. Minęło 30 min Łatka wstała, wyciągnęła się, przeżuła cofkę i galopem do matki wyciągnąć z niej te wspaniałe soki które tam tylko na nią czekały....Ufffff


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Jest!!!Jest!!!Jest!!!!

Dziś właśnie przed chwilą poszłam dołożyć do pieca i usłyszałam znajome piski i drapanie do drzwi. Nie mogłam uwierzyć jak go zobaczyłam!!!! Ogromnie się cieszę!!!! Wiem już, że Klusek nie wrócił bo był trzymany przez kogoś na łańcuchu, widać po szyi i jest bardzo otyły jakby ktoś go dobrze karmił. Nie ważne , ważne że wrócił cały i zdrowy !!!!!!Po oczach widać tylko, że coś przeżył niby się cieszył ale ten smutek ....
Witamy przyjacielu.... !!!!!!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wędzę się !!! :)

Żeby nie było, że się nad sobą rozczulam czy beczę do poduszki ;) Zawsze mam twarde podejście do życia ale chwilami staje się tą dawną Moniką która rozmyśla, rozczula się czy po prostu marzy. Czasem są chwile zwątpienia i to najczęściej gdy moja praca nie przynosi rezultatu czy po prostu umęczona własna bezsilnością macham ręką na wszystko. Jak to człowiek mam i swoje słabości. Najgorsze momenty są gdy zbierasz pieczołowicie grosz do grosza na coś o czym marzysz a tu wyskakuje natychmiastowy i bezkonkurencyjny remont czy po prostu zwykły problem finansowy bo znów np. Tomek siedzi na bezpłatnym urlopie bo pracy nie ma... I wtedy ruszasz te pieczołowicie zbierane grosze i wydajesz w 5 min na zwykłe przyziemne sprawy w sklepie czy na rachunki. I fakt mojego rozczulenia się- mam usprawiedliwiony. No ale takie jest życie i trzeba iść dalej do przodu. Dlatego też  siedzę przy wędzarni i w ciszy obliczam, kalkuluje na przód choć pewności nie mam czy do tej kalkulacji i pieniądze się znajdą. Jak już napomknęłam o wędzarni, dziś od rana wędzą się w beczce boczki i słoninka.Cała już zalatuję dymem więc to ja chodzę i kontroluję. Na zimnym dymie zajmie to kilka dobrych jeszcze godzin.Kiedyś Tomek wędził ale szczerze nie wychodziło mu to za dobrze, zbyt wysoka temperatura i w kilka godzin przynosił mi czarne przewędzone sztuki. Gdy zaczęłam wędzić sama sery trzymałam się pewnych zasad i dobrze mi to wychodziło więc i teraz za duże wędzenie ja odpowiadam.


 Gdy rozpalało się palenisko moje oczy skierowane były na Sikorki, które cały dzień objadają słoninkę :) Słoneczko świeci dziś cały dzień i obdarowuje nas ciepłymi wiosennymi promieniami aż ptaki zaczęły śpiewać i wreszcie topnieje ten śnieg!!

Wczoraj ścięliśmy kilka dzikich drzew owocowych więc nie tylko my mamy z nich pożytek bo i gałązki z apetytem jedzą kozy. Jak to natura pięknie ze sobą współgra,  jak nie ma nadmiaru to i jest dobre rozłożenie i wykorzystanie :)



Pozdrawiam niedzielnie !!! :)

sobota, 6 kwietnia 2013

W tej chwili

Dzień smętny, pochmurny. Siedzę na przeciw komputera opierając plecy o grzejnik. Miłe to uczucie, że jest ciepło w domu. Starałam się dziś coś zrobić u zwierząt ale fałdy mokrego i ciężkiego śniegu mnie pokonały... nie tylko mnie- taczkę też. Odpuściłam więc prace, poszłam do domu usiadłam i zaczytałam się w książce "Brudna robota". Czytałam właśnie wers w którym pisarka opowiada jakie znaczenie ma na gospodarce krowa. Łzy napłynęły mi do oczu..... Im bardziej o niej marzę tym bardziej się ode mnie to marzenie oddala....Raczej jego realizacja......


Idę tropem Kretowatej

Coś tam się ruszyło... coś "zapiskało" , na trawniku wielki kopiec a w nim wielkie oczy i słowa dziękuje!!! No więc i ja chcę iść tym tropem i trochę wybebeszyć się pozytywnie i podziękować za kilka normalnych rzeczy w moim życiu. Dziękuję za ten śnieg co urwał mi rurę wydechową bo gdyby nie on nie dowiedziałabym się, że moje auto to strup na kołach i mogę uniknąć wypadku:) Dziękuje znów za śnieg bo dzięki niemu tak tęsknie za wiosną a jak nadejdzie każdy dzień będzie dla mnie cudem. Dziękuje, że rano wstaję i mogę o własnych nogach dojść do łóżeczek moich dzieci. Dziękuje, że na podwórku moje kaczki robią błoto bo jak się przewrócę moje kozy liżą mnie po policzkach. Dziękuję, że mam kochającego męża który wciąż realizuje moje plany nie skarżąc się na brak snu. Dziękuje, że moje krzykliwe dzieci umieją już wyrazić słowami o co im chodzi. Dziękuje, że istnieje przedszkole bo wtedy mam spokój. Dziękuje, że umiem czytać bo dzięki temu mogę się dowiedzieć, że brudna robota nie tylko w moich rekach. Dziękuje,że kładę się w ciepłej pościeli w czystości bo inni muszą spać na dworze i im serdecznie współczuję!!! Dziękuję, że mogę jeść zdrowo i smacznie . Dziękuję, że moje dłonie współpracują z wypiekami. Dziękuje, że mogę mieszkać na swojej wsi i żyć tak jak chcę i nie muszę słuchać jak  "glyndoli" mi nad uchem jakiś dorobkiewicz. Dziękuję, że mam to szczęście żyć w spokoju. Dziękuje, że hydraulicy spierdzieli robotę i mogę razem z mężem śmiać się przy wkręceniu sprężyny w odpływy. Dzięki za post Kretowatej że mogłam i ja z humorem podziękować za zwykłe rzeczy w moim życiu które mają większy sens niż te niezwykłe!!!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Pojechał Kuba do Jakuba

I tak po kilku miesiącach wiernej posługi dla moich pań Kuba odnalazł teraz swoje nowe miejsce na ziemi. Kilka kilometrów ode mnie w nowym gospodarstwie Pana Jakuba. Około godziny 11.00 zapakowaliśmy Kubę do mojego mini busa ;) i ruszyliśmy w stronę nowych perspektyw. Kuba dość niezadowolony postękiwał jakby oczekiwał, że coś się ciekawego szykuje. Oczywiście ani be ani me ani kukuryku polazł wyżerać smakołyki z karmideł i nawet się nie pożegnał. No cóż MĘŻCZYZNA NIE ? hehehe Będąc już na miejscu nie mogłam się powstrzymać by nie przejść się po gospodarstwie, rozejrzeć tu i tam i zachwycić moje oczy. Otóż to cudowne piękne miejsce, lekkie wzniesienia lekkie dołeczki, ślicznie rozłożone miejsca i wybiegi dla zwierząt, las i stawik..Oczywiście od razu zauważyłam całe stado ptactwa hodowlanego- różnorakiego i zachwycić się nie mogłam ich urodą:) Gęsi i te garbonose i te ozdobne mniejsze i kaczki i piękne indyki niebieskie, czarne i białe!! Wszystkie gatunki łapały mnie wzorkiem jak złotko  srokę :)Przejdźmy więc dalej do zwierzyny wielkiej, otóż kózki były śliczne, zadbane i czyste takie jak powinny być, kilka w osobnych kojcach ( w izolatkach) chorują i niestety prawdo podobnie na zapalenie płuc więc od razu poradziłam dobrego weterynarza .Obejrzałam kózki, wygłaskałam i oczy powędrowały na owieczki :) Ah wyjść nie mogłam z tego miejsca i pewnie bym pobyła tam dłużnej gdyby nie moje dobre wychowanie :) Po drodze zatrzymałam się koło pięknego muła który swoim zadziornym wzrokiem przywołał mnie do siebie :) Oczywiście także wygłaskany, wychuchany i obdarowany przeze mnie komplementami :) By zakończyć opowieść dobrze i jak się należy ponieważ obiecałam coś Jakubowi, że wspomnę o jego mule który ma iść na sprzedaż. Otóż jeśli ktokolwiek byłby zainteresowany proszę pisać :) Gdyby były potrzebne zdjęcia dla zainteresowanych mogę znów pojechać w odwiedziny do pana Jakuba i zrobić kilka fotek co było by dla mnie oczywiście dobrą wymówką bo zwierzyniec ma piękny :) Jak już się wstępnie i słownie umówiliśmy kupię od niego pisklęta indyczki tylko czas pokarze kiedy na jajach zasiądą Szanowne Panie :) Do tego oczywiście owieczki które  są niebiańsko śliczne, połączenie dwóch ras wrzosówki i kameruńskiej istne cudo :) No więc całkowicie pod zachwytem tej Jakubowej hodowli dziś cały dzień chodzę i myślę :) Kuba trafił w fajne miejsce i to najważniejsze a tak na koniec kilka zdjęć moich małych skoczków :) No wybaczcie powstrzymać się nie mogłam :)




Mój struś hihi ;)
 Pozdrawiam :)

środa, 3 kwietnia 2013

Listy.....

Od kilku miesięcy otrzymuję e-mailowe listy. Osoby czytające mojego bloga(anonimowo) piszą do mnie doradzać się w niektórych kwestiach, porozmawiać o mojej drodze i zmianie życia i tak ogólnie wyrazić swoją aprobatę co do mojego bloga. Zawsze jestem bardzo szczęśliwa jak mogę doradzić czy wesprzeć kogoś. Jedyne co mnie nie dziwi gdy ludzie pytają czy osoby z mojego otoczenia nie wyrażają swojego negatywnego nastawienia na mój sposób życia? I tu temat studnia!!! Tak!! oczywiście !! nie mówiąc o znajomych , przyjaciołach którzy nimi się nie okazali jednak, bo cała moja metamorfoza życia nie podeszła im do gustu. Co innego bardziej bolące jest zachowanie rodziny która odseparowała się od nas, a leci biegiem gdy tylko coś potrzebują. Bo przecież my istniejemy ( żyjemy) tylko w okresie grillowania, taplania się w basenie i byczeniu się na słońcu. Okres zimowy my umieramy, nasz dom znika z powierzchni ziemi a świat zatrzymuje się na czubku ich nosa. Był okres gdy przyjeżdżali latem i wyjeżdżali z całymi koszami warzyw, przetworów, mleka i jaj. Gdy moja hojność się skończyła skończyło się odwiedzanie. Taki paradoks..... za to wiele osób nowo poznanych czasem wykazują więcej współczucia, radości z moich działań niż najbliżsi. Z kobiety współczesnej (miejskiej pełną parą) stałam się wieśniarą i jak dla mnie ok pasuje!! ale dla nich... no cóż sami wiecie. Bo o czym gadać z takim zacofańcem ??? Temat zwierzaki - nuda!!!Temat remontów- nuda!!!! Temat ziemia,ogród- nuda!!! O czym więc rozmawiać ? hmmmm Tak więc zostaliśmy  na odludnej wyspie (wykluczając dwie osoby nam bliskie z rodziny które żyją tym czym my żyjemy, radują się z tego z czego my się radujemy) a reszta ?...... Setki mil z stąd gdzieś tam gdzie nas nie ma. Dlatego kochani nie ważne co o Was kto myśli , jak patrzy na Was i na Wasze plany, najważniejsze byście Wy byli szczęśliwi w swoich wyborach. Wasze marzenia są Wasze nie innych, nie szukajcie potwierdzenia czy robicie dobrze !!! Szkoda życia! kto okaże się wam bliski to okaże, lepiej mieć jednego przyjaciela wiernego niż setki fałszywych !!! Pozdrawiam

wtorek, 2 kwietnia 2013

Dzięki ;)

Bardzo miło mi odbierać takie wyróżnienia i czasem zastanawiam się za co? Bo przecież taki ten mój  blog ZWYKŁY i PROSTY, bez idealnych zdjęć, bez pięknych wnętrz.Jeśli jednak się komuś tu u mnie podoba i mówi o tym tak głośno jak Wyróżnienie bardzo mnie to raduje :) Wyróżnienie otrzymałam od



1. Praca rano czy wieczorem? - Zdecydowanie wieczorem mam spokój i mogę się skoncentrować. Od dziecka wszystko robiłam wieczorami nawet w nocy uczyłam się zamiast spać :)
2. Słodkie czy słone?- Zdecydowanie słodkie !!!!!!!
3. Porządek czy artystyczny nieład?-Porządek choć nie zawsze mam na to siłę ale i tak drażni mnie strasznie bałagan.
4. Prysznic czy wanna?-Tylko prysznic od lat nie leżę w wannie, źle to znoszę- słabnę
5. Jajko czy kura :P ?- hmmmmm Jajko hehhehehe choć nie wiem w jakim kontakcie ja odbieram to po swojemu ;)
6. Na czasie czyli Boże Narodzenie czy Wielkanoc?- Boże Narodzenie !!!!!!!!!!!!!
7. Dom czy mieszkanie?- wypróbowałam oba i TYLKO DOM!!!
8. Wieś czy miasto?- Litości byle nie miasto ;)
9. Ładne czy brzydkie?- Ładne choć brzydkim nie gardzę
10. Wiosna czy jesień?-Wiosna byle nie taka jak teraz
11. Czarne czy białe?- CZARNE


Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny :) Aaaaa i chciałam serdecznie podziękować osobą które piszą do mnie tak wspaniałe e maile !!! Buźka :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Sypany Poniedziałek

Można powiedzieć, że dostaliśmy kubłem zimnej wody na głowę w ten Lany Poniedziałek. Nasypało u nas po kolana śniegu od wczoraj. Ciągła zamieć i silny wiatr sypał wczoraj prosto w oczy mokry śnieg. No ale taka natura i trzeba się z tym godzić dlatego też dziś zamiast lania się wodą była bitwa na śnieżki i wałkowanie się w śniegu z Luną :) Nie obyło się niestety od odśnieżania ale taka kolej rzeczy i nie ma co lamentować :) Zacznę od tych dobrych nowin i radości niestety zakończę post smutnym podsumowaniem ostatnich dni. A więc te dobre :) Maluchy mają już 3 tygodnie a byczki z nich niesamowite !!!!!
Tak nas zasypało od wczoraj!!!


Byczuś chluba Kubusia





Wcinam śnieg :)

Wracając do świat w biegu nocą z piątku na sobotę udało mi się coś takiego skromnego spłodzić :) Sake wiernie pomagał hihi :) Nie mówiąc że łodygi z oskubał mi z basiek i takie już zostały heheheh

A o to mój POMAGIER ;)
I na sam koniec najsmutniejsza wiadomość....zaginął nasz ukochany Klusek....Wspaniały kompan i przyjaciel. Prawdopodobnie zagryzły go psy przed którymi Klusek wytrwale chciał bronić Luny. Jest to dla nas ogromna strata.Szukałam go po polach, wołałam jeździłam tam gdzie nawet nie dało się wjechać samochodem. Niestety takie maleństwo nie jest łatwo znaleźć. Wciąż tkwi w nas nadzieja....Choć nigdy nie opuszczał nas i zawsze wiernie tkwił przy domu.

Będziemy za tobą strasznie tęsknić przyjacielu............................................