sobota, 31 marca 2012

Narodziny

Jestem dziś bardzo zmęczona jeszcze internet mi szwankuje i co chwile mnie wyrzuca więc jeśli zdarzę wrzucę kilka zdjęć.
 Sweterki po córce się przydały bo zimno na dworze a one takie kruche są jeszcze :) Dziewczynka ma na imię Cynamonka :) a chłopiec ten na ostatnim zdjęciu Ciapek i coś nie podoba się mu kolor różowy :)

czwartek, 29 marca 2012

Pyszne śniadanie, dobrym początkiem dnia......


















Kozie masełko i ser na pysznym ciepłym chlebie, o to wspaniały początek dnia.Rozpisywać się nie będę zdjęcie mówi samo za siebie :D



środa, 28 marca 2012

Wiosna, wiosna,wiosna :D

No a Luna warowała pod drzwiami i bała się pobiegać :) Bidula ale i na jej szaleństwo przyjdzie czas

Pasterz dla moich kóz

Dla każdego hodowcy kóz, owiec najlepszym pomocnikiem jest pies pasterski. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad zakupem ale że szczenięta kosztują po 1500 zł to brak funduszy mnie ograniczał. Marzenia są po to by się spełniały a ja nalezę do takich szczęściar że jeśli na prawdę o czymś marzę szybko realizuję. Nie wiem może jest to dla mnie jakaś nagroda z Góry :) Trzymam się swoich marzeń kurczowo wierząc, że kiedyś nadejdzie mój czas na ich spełnienie. Kto by pomyślał dziewczyna z miasta od dzieciństwa marząca o mieszkaniu na wsi hodująca zwierzęta, że spełni to marzenie ...... czasem myślę, że to wszystko jest tylko piękny sen a ja się obudzę w blokowej klatce w której się tak dusiłam.
Wracając do tematu bo się rozmarzyłam :) Cóż to za pasterz hmhm to Berneńczyk pies pasterski obecnie jest hodowany jako pies rodzinny, pełni też rolę stróża. Sprawdza się w terapii chorych, pracuje z osobami niepełnoprawnymi. Nadaje się do szkolenia na psa towarzyszącego, tropiącego i ratowniczego-lawinowego oraz gruzowego. Psy tej rasy są łagodne i przyjazne w stosunku do ludzi. Tolerują dzieci i są wobec nich ostrożne, cierpliwe i opiekuńcze. Nie są agresywne w stosunku do gości, przechodniów czy innych zwierząt. Mimo to posiadają instynkt stróża – zaniepokojone alarmują. Wymagają bliskiego kontaktu z człowiekiem, a pozbawione otoczenia ludzi stają się lękliwe. Potrzebują sporo ruchu.
Dwa dni temu dostałam cynk od kolegi męża że jego znajoma ma takiego psa i chce go oddać komuś. Zastanawialiśmy się całą niedziele czy podjąć takie ryzyko bo przecież nie znamy psa nie wiemy jaki ma charakter, czy damy radę z jego tresura, czy nadajemy się jako ludzie do psa który potrzebuje tak specyficznej nauki. Po przemyśleniach, po poradach u kilku osób które maja te psy zostaliśmy przekonani że warto podjąć ryzyko.Niestety spóźniliśmy się ponieważ psa oddała do schroniska.Nie zostało mi nic innego jak podjąć walkę o psa, ponieważ musiała by tam zostać 2 tygodnie na kwarantannie gdyż właścicielka nie przyznała się ze to jej pies nie dała karty szczepień , po prostu niby go znalazła. Hmhmhm okrucieństwo ...... Pojechaliśmy do Częstochowy po pieska wypełniłam dokument adopcyjny i trzeba czekać odpowiedziała pani kierownik schroniska. Musiałam go zobaczyć. Okazało się że to 1 roczna sunia o imieniu Luna, siedziała w koncie klatki zalękniona i przeraźliwie przestraszona. Nie mogłam czekać bałam się, że za 2 tygodnie będzie już za późno na resocjalizację psa. zadzwoniłam do właścicielki suni i rozkazałam by natychmiast przyjechała z karta szczepień, babka była w Kłobucku więc spory kawałek do nas miała pojechałam po nią na PKS. Okazało się że są inni właściciele do których trzeba było jechać po książeczkę szczepień. Ze wszystkim pojechaliśmy do schroniska i znowu problem. Trzeba było dostarczyć dowód osobisty pierwszego właściciela na którego była książeczka. Telefon od razu wykonałam że ma przyjechać z tym dowodem. Tak tak to był rozkaz innego wyjścia nie widziałam jeśli coś się robi to do końca i dobrze nie mogłam zrezygnować, popuścić. To nie byłabym  ja.  Po 30 minutach dojechali książęta , super samochodem w super ciuchach. Śmiać mi się chciało bo przecież wystarczyło by dać ogłoszenie w gazecie i ktoś by się zgłosił po sunie a nie skazywać ją na taką tułaczkę od właściciela do właściciela kończąc w schronisku. Papiery zostały skompletowane i pies zabrany. jest z nami od wczoraj, trochę się boi ale jest spokojna i nie agresywna. Teraz moja kolej na dobre wychowanie i pokazaniu psu że nam warto zaufać!! Przez okres wakacji będę uczyła ją komend i zaganiania kóz na pastwisku ale na to wszystko musi przyjść czas. Na początek musi nam zaufać. Nie podchodzę do niej nie głaszcze ją nie przymilam się po prostu leży w przedpokoju. To ja jestem alfa w tym stadzie to ona musi do mnie podejść pierwsza do mnie się przymilać. Czas by wiedziała co to znaczy hierarchia :) Będzie dobrze widzę po niej że dobra z niej psina tylko po prostu się boi bo jak inaczej komu miała dotychczas ufać ?

O to Luna



Już widzę zdziwienie moich teściów, biedni oni przy mnie mają co chwilę zaskoczenia. Mam nadzieje, że zawału nie dostaną jak do nas przyjadą :D Pozdrawiam serdecznie wszystkich i życzę Wam spełnienia marzeń, bo o to właśnie chodzi w życiu.


sobota, 24 marca 2012

Tort Pepa pig

Wedle zamówienia Natalii tort został wykonany. Oceńcie go sami. Ja zawsze jestem wobec swoich prac bardzo krytyczna.
Mam nadzieje, że będzie smakował małej solenizantce ;) Tort jagodowy z bitą śmietaną i galaretką.


czwartek, 22 marca 2012

Oczekiwanie

Musze się wygadać, za dużo ostatnio mam na głowie, za mało możliwości wypowiedzenia na głos komuś o tych wszystkich sprawach które wokół mnie się dzieją. Czwartek dzień spokoju przed burzą, może nie aż taką straszną ale na pewno będzie sporo pracy.
Jutro ruszam z tortem na zamówienie dla pewnej malej dziewczynki Natalii, która jest ogromna fanką Świnki Pepa- Pig , trzeba przygotować dziś spore podłoże pod ten tort ponieważ nie będzie mały :) W sobotę rano pędem, trzeba zawieść torcik do solenizantki po drodze zabrać moją mamę i szturmem pędzić do domu. Tomek będzie już na mnie czekał, "wyrzucimy";) mamę z samochodu kierując ją do dzieci a my myk do samochodu i jedziemy po nasiona trawy pastewnej z domieszką konieczny i lucerny plus trawa boiskowa na podwórko przed domem. Szybko wracamy do domu i siejemy na polu na podwórku ponieważ po godzinie 14 ma wjechać walec który ubije trawkę i wygładzi teren.
Jak widzicie sobota będzie na wariackich papierach ale później będę patrzeć jak pięknie rośnie trawa i ziółka.
Od soboty będzie oczekiwanie na wykot u Meli, hmhmhm powiem to tak : przeżywam bardziej niż jak ja miałam rodzić :D.To nie mój pierwszy wykot ale mimo wszystko przeżywam. Już taki ze mnie człowiek, martwię się na zaś a w sytuacji gdzie już potrzeba działań jestem zimnokrwista i nic nie jest wstanie mnie wyprowadzić z równowagi. Opanowanie i działanie tak bym to ujęła.Kozy zawsze nas zaskakują ale Melka przechodzi sama siebie, około tygodnia temu z zasuszonej kozy zrobiła się dojna i tylko po jednej stronie wymienia. Co było powodem, hmhmhm nie pytajcie bo nie mam pojęcia. Oczywiście zdarza się tak, że koza nabiera mleka wcześniej przed porodem ale dlaczego tylko z jednej strony wymienia? Pewnie to zostanie moją zagadką do końca,. zaczęłam ją doić, wymię zbyt gorące było plus napuchnięte- trzeba był działać.
Na dzień dzisiejszy trochę wymię wyrównałam, dojąc pełną część ciągnęłam za pustą by pobudzić laktacje, wymię nie równe nie wygląda za ładnie plus może powodować jakieś dolegliwości lub choroby później a tego bym nie chciała. Melka daje już 2 litry, wzrasta codziennie po około 200 ml czyli wykot tuż tuż. Widać po niej że biedna ma dosyć, jest ociężała ledwie chodzi i taka markotna. Mania za to szaleje, ruje powtarza co 3 tygodnie już od jesieni przy okazji demolując wszystko po drodze. Wyskakuje z boksu wysokiego na 1,5 metra i dzięki tym figlom skaleczyła nogę. Trzeba było zdezynfekować i opatrzyć ranę zawijając bandażem i taśmą antybakteryjną przy okazji. Dziś już nóżka ładnie się goi ale kózka w boksie poszła na łańcuszek by nie robiła sobie więcej takich krzywd. Pod koniec marca przewożę Kubusia od znajomej , to kozula będzie miała już kawalera i mam nadzieje że się trochę uspokoi.

niedziela, 18 marca 2012

Wiosenne prace rozpoczęte

Wiosenne prace rozpoczęte - tak!!! zaczął się ten cudowny czas, gdy wszystko na nowo się budzi a słońce rozpieszcza nas pierwszymi gorącymi promieniami :) hmhmh uwielbiam te pierwsze podrygi wiosny. Co za tym idzie i pracy nie brakuje. Grabienie trawy , sprzątanie w ogrodzie i rozruszanie ziemi w warzywniaku to pierwsze za co się biorę w marcu. W tym roku dodatkowo odmładzam pastwisko a Tomek przygotowuje ogrodzenie. Plan pierwotny był - siatka i stemple jako słupki, po przemyśleniu jednak będzie pastuch elektryczny. Oj nie było łatwo, chłopaki wymiękali po 30 wbitym słupku na ponad 0,5 metra w ziemie ale mimo zmęczenia dokończyli swą prace. W sobotę był ostatni dzwonek na wypalanie pastwiska, troszkę ograniczy to chwastom pole manewru na zdominowanie ziemi , całkowicie nie wytępimy ale przecież ktoś kto ma kozy to wie, że chwasty to ich przysmak :) Dzień 24 marca będzie sianiem trawy i walcowaniem by ubić nasiona jak i wyrównać powierzchnię. W ogrodzie posiane pierwsze nowalijki i tylko czekam by schrupać swoją rzodkiewkę lub sałatę :) Piękna pogoda, słoneczko, ciepły powiew wiatru i ta radość dzieci biegających po podwórku :)  

To będzie przejście dla kóz prosto na pastwisko, odzieli to mój ogród warzywny na który rok temu pierwsze co biegły obgryzając co tylko im się udało :) Miedzy stemplami będą w poziomie zrzyny przybite :)
Słupki zostaną wyrównane jak tylko przybijemy do nich zrzyny, dla mnie spokojne wyprowadzanie kóz dla nich komfort i brak stresu ze biegam za nimi jak rozjuszony kogut :D

Melka ma dziś objawy kocenia choć do terminu wykotu jest jeszcze tydzień, mam nadzieje że robi sobie ze mnie tylko żarty...... Była pięknie zasuszona a od kilku dni muszę ją doić bo wymię pęka w szwach ale tak to bywa nie które kozy po prostu ciężko zasuszyć. Rok temu nie wyszło w tym roku przy najmniej 2 miesiące wymię odpoczęło.
 Kozy są dla mnie jak mój najlepszy przyjaciel tylko z tym wyjątkiem że one mnie nie zawiodą :D Dzięki kozom poznałam kilku wspaniały ludzi i wiem że wprowadziły w moje życie duży spokój wewnętrzny. Świat się zmienia idzie na przód a ja stoję w miejscu i przyglądam się jak się pasą, bawią i wiem że jak dla mnie ten nasz Świat może sobie pędzić ja już dawno wysiadłam na swoim przystanku :)