sobota, 31 marca 2018

Wesołych Świąt!







Pięknych pisanek, na stole pyszności, 
mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, 
oby czas był to udany, uroczy, życzę cudownych Świąt Wielkiej Nocy!
 Niech Wam jajeczko dobrze smakuje, bogaty zajączek uśmiechem czaruje. 
Mały kurczaczek spełni marzenia - wiary, radości, miłości, spełnienia! 
Żeby śmiały się pisanki, uśmiechały się baranki, mokry śmigus zraszał skronie, dużo szczęścia sypiąc w dłonie.
 Życzy Wam Monika z rodziną 

poniedziałek, 26 marca 2018

W jednym słowie

Miłość.
Miłość i szacunek do zwierząt którego nie muszę wpajać dzieciom. To przyszło naturalnie, wychowały się wśród zwierząt. Nigdy nie było zakazu na pieska czy kotka. Zawsze na podwórku biegały kozy, kury, kaczki i nawet krówki. Dlatego duma mnie rozpiera gdy patrzę z jaką miłością i troską opiekują się koźlętami.







Pozdrawiam

sobota, 24 marca 2018

Sezon na sery rozpoczęty :)

Witajcie!
Śnieg powoli , bardzo powoli topnieje. Nie podziałałabym że jest ciepło ale nie na tyle zimno by mi to utrudniało życie.Najważniejsze że słoneczko świeci, ptaki śpiewają i już człowiek czuje się lepiej. W stajni wszystko się diametralnie zmieniło. Było trochę wrzasku, było trochę płaczu. Jednak z dnia na dzień dochodzimy do pewnych poczynań. Maluszki od trzech dni są na butelce, zakupiłam mleko zastępcze i karmię je co 3 godziny,w nocy przerwa. Matki pierwszego dnia troszkę rozpaczały a teraz chyba mają już wszystko w nosie. Maluchy już reagują tylko na mnie. Mleko-mama :)
Maluszki po karmieniu układają się do snu przy moich nogach i zasypiają. Głaszcze je, cmokam i mówię do nich. Uwielbiam ten moment. Bliski kontakt z nimi.

Wcześniej tylko w ekstremalnych sytuacjach karmiłam maluchy z butelki teraz podjęłam decyzję, że nie będę się męczyć z odstawianiem maluchów od matek w wieku 3 miesięcy. To zawsze jest męczące , hałaśliwe i bardzo uciążliwe. Tym bardziej, że prawdopodobnie wszystkie dziewczynki zostają w stadzie. Wolę mieć kontrolę nad tym ile jedzą. Na razie mleko zastępcze mieszam z kozim by nie dostały biegunki a resztę mleka już przetwarzam. Pierwsze dwa serki już za mną, następny z wieczornego udoju właśnie robię. Tak więc uroczyście otwieram sezon na sery !! :)


Dojenie ojj daje nam popalić, część pierwiastek a druga część kóz które u byłego właściciela nie były dojone więc nienauczone wcale. Tupanie, kopanie nawet tańcowanie przy udoju. Jest trochę zabawy i dość długo to trwa ale powoli zaczną się przyzwyczajać. Cierpliwość i wciąż ten sam schemat powtarzany nauczy ich dyscypliny przy udoju.
Jutro wielki dzień przycinania racic. Za tydzień święta a ja nawet palcem nie ruszyłam w tym temacie. Pewnie jak znam życie nawet okien nie umyję, w takim chłodzie nawet mi to nie w głowie. Jajka zdobić będę przed wyjściem na święconkę hehehhe. Kiedyś byłam bardziej zorganizowana niż teraz. Może jak zrobi się cieplej rozruszam kości i wpadnę w pęd pracy bo jak na razie nadal jestem w zimowej śpiączce. Pozdrawiam czytających i dziękuję za każdy komentarz. Miło wiedzieć, że po tylu latach pisania bloga nadal ktoś czyta. W sumie myślałam, że blog umrze śmiercią naturalną. A jednak jest szansa że tak się nie stanie ! Pozdrawiam :)

środa, 21 marca 2018

Pierwszy Dzień Wiosny

Ja nie wiem co astronomiczny początek wiosny ma wspólnego z aurą za oknem. Jedynie dziś trochę radości ze słońca ale termometr dalej pokazuje temperaturę na minusie a biały puch nie chce zniknąć. Jak tak dalej pójdzie w maju będę siać warzywa ehhhh... Kozy też nieszczęśliwe już by chciały pobiegać po łąkach i sadzie. Maluszki rosną i zaczynają szaleć po stajni. Jak tylko wejdę do nich zaraz wszytskie do mnie podbiegają by się przywitać. Dorosłe kozy opierają się o mnie wymagając drapania za uszkiem. Chyba to lubię najbardziej, gdy z samego rana okazują ci zadowolenie że jesteś. Ok ja wiem że czekają na smakołyki ale tak trzeba sobie tłumaczyć :) Koty nie lepsze od rana miauk straszny bo jeść a ja jedyne o czym marzę to szklanka kawy hehhe.

 Anubis od wczoraj chodzi w smokingu :) Taki szykowny chłopak! Choć wczoraj nie był zachwycony ale dziś już nie zwraca na ubiór uwagi.
Oby do prawdziwej wiosny ! Pozdrawiam 

piątek, 16 marca 2018

Kochane malutkie kłębuszki

Ostatni tydzień dał nam w kość, codziennie wykoty. Dziś ostatni dzień tygodnia uhonorowany został dwoma wykotami. Kinga urodziła dwie śliczne dziewczynki a Mela (moja ukochana ) trojaczki : dwóch chłopców i dziewczynkę. Mela miała bardzo trudny poród, dwa maleństwa rodziły się jednocześnie. Jednak udało mi się zrobić tak by żadne nie ucierpiało. Poród zakończył się sukcesem. Jednak to jej ostatni wykot, dziewczyna ma 12 lat - i mimo że jest w świetnej kondycji i nie ma braków w uzębieniu - to już nie będzie rodzić mi potomstwa. Jak wiecie ta koza jest dla mnie szczególna więc przechodzi na zasłużoną emeryturę i będzie spokojnie sobie żyć do końca swych dni ze mną. Zbyt cenna jest dla mnie by ryzykować jej zdrowiem. Karinka urodziła parkę a Klara dwie śliczne dziewczynki. Bilans na dzień dzisiejszy 7 koziołków na 6 kózek. Jeszcze dwa wykoty ale to za miesiąc. Przez ostatnie kilka dni było w miarę przyjemnie na dworze więc ogarnęliśmy prawie do końca sad, pościnane gałęzie pocięte i poukładane w drewutni na kolejny sezon wędzenia. Zakupiłam drut i nowy elektryzator o naprawdę sporej mocy by już mi nie uciekały. Paliki porozstawiałam, jednak pogoda się zepsuła i prace stanęły w miejscu. Dziś pogoda "przeszła sama siebie" od południa sypie śnieg. Dramat!! Odśnieżamy a za godzinę nie widać różnicy. Chyba trzeba się nastawić po prostu, że zima nadchodzi od marca a nie tradycyjnie jak kiedyś od grudnia. W tej śnieżycy - zamieci szczerze powiedziawszy pojechałam do weta po zastrzyki dla koźląt witaminki i selen. Niestety u mnie spory niedobór selenu, mimo że mają lizawki i witaminy ewidentnie widać po koźlętach po porodzie że potrzebują selenu w zastrzyku. W styczniowych wykotach było identycznie, po zastrzyku na drugi dzień maluszki dochodziły do siebie i nabierały siły. Ewidentnym objawem jest słabość mięśniowa więc problem z utrzymaniem się na nóżkach. Muszę wykonać badanie gleby na zawartość makroelementów oraz poziomu ph. Ewidentnie są małe ilości lub  brak selenu w mojej glebie. Mimo witamin i lizawek maluchy muszą dostać po porodzie selen z witaminami. Do tej pory problemu takiego nie miałam więc by wiedzieć jak przeciwdziałać muszę zrobić badanie gleby. Na koniec pochwalę się maluszkami :






Maluszki są 50%, 75%  Anglonubijskie. W następnym poście postaram się o lepsze zdjęcia. Nie chcę denerwować nadopiekuńczych mam ani stresować maluszków po porodzie.

Na sprzedaż mam koziołka 87,5% Anglonubijskiego o imieniu Notos. Mama jego 75% An a tata to Anubis ( kozioł ze słowackiej hodowli od Państwa Medeków z linii Luzifer). Dziadkiem malucha jest Elite's Boston a babcią Claidia vd Karre. Notos ma obecnie półtora miesiąca na początku kwietnia będzie gotów do sprzedaży. Koziołek jest rogaty.


Ostatnio pisałam że chcę oddać kozła kastrata - informuję że poszedł w bardzo dobre ręce. Ma bardzo dobre warunki i dożywotnie bieganie po łące z owieczkami. Dwa koziołki z wykotu styczniowego są już wykastrowane i za tydzień jadą do Mini Zoo na Agroturystykę do pewnego miłośnika zwierząt. Niech im się żyje tam dobrze. Pozdrawiam

czwartek, 1 marca 2018

Dziwna - mało powiedziane !

Dziękuję Wszystkim za życzenia i za wsparcie które mi dajcie. Nie znamy się, nigdy się nie widzieliśmy, większość nie pisze komentarzy. Niektórzy piszą tylko e-maile. A jednak każdy siebie zna w jakim sensie, w głębszym lub prostszym. Pisząc coś na blogu staje się bardziej widoczna niż na co dzień. Ile razy przechodzi się koło ludzi maszerując ulicą nie zdając sobie sprawy kim jest ta osoba lub co przeżywa. Każdy ma swoją maskę, ja ją też mam. Choć nie raz staram się by ktoś spojrzał na mnie patrząc mi w twarz nie w oblicze maski którą chciałabym ukryć siebie jaka jestem w rzeczywistości. Ostatnio córka zapytała mnie w związku z jej problemami w kontaktach z rówieśnikami : " Mamo czy ty nie czujesz się samotna? Nie masz przyjaciółki, jak sobie z tym radzisz ?" To pytanie było bardzo głębokie, bo dało mi do myślenia przez kilka dni. Rzeczywiście mam sporo znajomych ale nie mam przyjaciółki, koleżanki z którą mogłabym tak na prawdę , naprawdę pogadać od serca. Chyba nikogo takiego nie mam. Nie dlatego, że nie mogę ale dlatego, że nie potrafię. Nie umiem otworzyć się całkowicie do drugiej osoby. Aż nie raz w środku mnie ściska bo chcę ale nie potrafię. Samotność to kwestia wyboru, samotność wewnętrzna to już piętno. Mimo, że na co dzień mam bliskie mi osoby wewnątrz zawsze byłam sama. Wybaczcie czasem wirują mi w głowie przemyślenia które tylko potrafię napisać. Czy wy też tak macie ? Czy tylko ja jestem taka dziwna ?

Zimna daje mi w kość, emocjonalnie szlak mnie trafia. Chcę ciepła wiosennego, ciepła które pozwoli mi cieszyć się życiem na wsi. Czuje jak wewnątrz aż zbiera się we mnie lawa, która tylko czeka na moment by wybuchnąć i wylać się ze mnie poprzez pracę. Przemyślanie strategii już mi wychodzi bokiem. Chcę działać! Niech sobie ta zima już idzie !! Na co dzień jestem przede wszystkim mamą, problemy z dziećmi i ciągła walka o dobre ich wychowanie zabiera mi większość czasu. Resztę czasu poświęcam kozom, porządkom i mężowi. No niestety, kiedyś miłość w latach młodości zajmowała pierwsze miejsce. Człowiek zawalał kartkówki, sprawdziany i nie raz z nadmiaru emocji zamiast do szkoły wychodził z ukochanym na "wagarowy" spacer. Teraz na miłość jest czas gdy się go znajdzie między obowiązkami. Czasem wybiera się chwilę samotności zamiast spędzić czas z ukochanym. By odetchnąć.Praca, obowiązki i tak dalej... Tylko że ja przez wiele lat odmawiałam sobie przyjemności na poczet dzieci, domu i życia rodzinnego. Czułam że jestem nie zastąpiona i nie mogę ruszyć się z miejsca póki dziecku nie pomogę lub kozom nie wysprzątam. Twierdziłam, że nikt nie zrobi tego lepiej, nie raz doprowadzało mnie to skrajnego zmęczenia i zapominając o sobie kładłam się spać by znów rano wstać i robić ten sam schemat. Jednak z czasem i hmmmm (cholera!) z wiekiem zauważamy że inni świetnie dają sobie radę ze sprawami które kiedyś były tylko moją rolą. Widzę jak sobie radzą i idzie im świetnie, dlatego postanowiłam że..... od września zaczynam studium weterynaryjne. Na początek technik a później zobaczymy. Tyle razy planowałam ( pewnie pamiętacie) zawsze bałam się , że sobie beze mnie te kilkanaście godzin w tygodniu nie poradzą. Może to była wymówka na brak chęci? Nie wiem, szczerze już to nie jest ważne , ważne jest to że jestem na liście i spokojnie czekam na wrzesień. Hmmm niespokojnie....? Raczej nie ! Bo już magluję wirtualnie tematy :) Obawiam się tylko jednego, że będę tam najstarsza i będę się czuła jak stare próchno wśród młodych i świeżych umysłów  :P Pozdrawiam !