czwartek, 31 maja 2012

Teraz WIEM

Obdzwoniłam dziś wszystkich wetów w całym powiecie, znalazłam Panią doktor weterynarz dwie miejscowości dalej która widać wie co mówi. Po 30 min rozmowie gdy opowiadałam jej wszystko z detalami powiedziała mi tak: " takie leczenie to dupa nie leczenie". Okazało się, że weterynarze miejscowi popełniali błąd z błędem!!! Gdy Mela tak zachorowała powinna dostać przez 3 dni antybiotyk do mięśniowo plus przez 3 dni antybiotyk do wymiennie a nie jak mój wet dał raz i myślał że to pomoże . To doprowadziło do nawrotów ponieważ po prostu było za każdym razem nie doleczone. Teraz wiem na czym stoję i wiem że będzie dobrze. Przede wszystkim jutro jadę zbadać mleko kozy i krowy wyniki będą na poniedziałek - wtorek i z wynikiem mam do niej zadzwonić a ona przyjedzie z konkretnym lekiem.
Kilka razy szukałam wielu rad u innych weterynarzy ale ją zawsze omijałam ponieważ w ogłoszeniu pisze Lecznica małych zwierząt , kiedyś leczyła krowy , kozy , konie i inne ale teraz że wiele gospodarstw nie ma takich zwierząt prócz jorków biegających po podwórku zaprzestała leczenia i skoncentrowała się na małych.
Mojego byłego weta odwołałam Koniec z tym.

środa, 30 maja 2012

Wciąż mam nadzieje

Taak to miał być post o masełku o twarogu a nie ma nic. Dziś chyba dzień mnie nie lubi.... Mela znów ma zapalenie już sił mi brakuje walczę o te kozę i jej mleczność Wszystkim czym się da, antybiotykami i naturalnymi sposobami. Wszystko zawodzi... :( Już się cieszyłam bo przecież jutro mija karencja na mleko a dziś wieczorne dojenie mnie złamało. Znów kłaczki w mleku, znów gorące wymię, znów problem. Dzwoniłam do weta i znów trzeba dać inne leki i znów będzie biedna cierpieć :(
No... ale to nie koniec mleko Babiny się nie zsiadło a co to znaczy ?? Zapalenie wymienia....tak tak ona też a ja rozkładam ręce .... Znów tel do weta i prośba o pomoc. Trzeba podać antybiotyki. W poniedziałek jadę z mlekiem do badania, nie ma mowy o szczelaniu weta w ślepo bo 'może ten lek pomorze". Nie!! nie!! nie!!! teraz trzeba zacząć od podstaw zobaczyć na co leczyć !!! Ale mam wciąż nadzieje, trzymam się jej nie poddam się, nie zwątpię i nie oddam mojej Meli na ubój NIGDY w Życiu !!!!  Niech mi ktoś coś doradzi, może ktoś się na czymś zna?? jakieś zioła jakieś smarowidła cokolwiek ???? :(

Mimo, że wciąż pod górkę to Wasze wspaniałe e-maile do mnie podnoszą mnie na duchu i dają siły niewyobrażalnej. To tak jakby ktoś od tyłu mnie popychał gdy nie mam dalej sił już iść. Dziękuje Wam za to i możecie być pewni NIE PODDAM SIĘ......NIGDY

wtorek, 29 maja 2012

Małymi krokami do przodu

Tego bym się nie spodziewała... tyle trudu, tyle miłego spokojnego gadania do niej..... Nic nie dawało rady.... Dwa dni nie dojona.... No ładnie szykuje się zapalenie... kolejne w stadzie, chyba zwariuję. A tu takie zaskoczenie!!! Tomek dziś dokończył boks udojowy dla Balbinki, spokojnie ją tam wprowadziłam uwiązałam, od tyłu zablokowałam belkami. Pomyślałam sobie - uff dobra wreszcie cię wydoję. A tu taki ZONG bo rozstaw belek za szeroki i ciężko sięgnąć mi było do tych cycków. Nie no już wymiękłam, myślałam że się poryczę. Zaczęłam ją głaskać by zadem się w moją stronę przechyliła , no jeszcze kawałeczek tylko maleńki by chwycić i zdoić. Wpierw wstawiłam tam głowę i ręce by sięgnąć do wymienia ze ścierką, bo higiena udoju u mnie jest przede wszystkim . Ok wymyte, teraz za miskę i do doju rusz. A ta tyłek w tą w tamtą i szarpanina. To ja do niej delikatnie - Balbinko kochanie spokojnie no stój nie denerwuj się - a jak!!! ta jeszcze bardziej.
Ze zmęczenia już zaczęłam sobie głośno gadać po góralsku aaaa zaciągałam i głupoty opowiadałam ( dobrze że mnie nikt nie słyszał ;)) Ja patrze a ta stoi jak zamurowana , no to chaps za cycki i doję i gadam jak najęta.
Ufff udało się do samego końca :) Mleczko zdojone, masełko zrobione.. reszta na ser ..... Matko Boska ile z nią parady heheh ale mimo wszystko jest coraz lepiej :) dziś mija dopiero 3 doba a są takie małe kroki ku temu byśmy się polubiły :) Ale kto by pomyślał że uspokaja ją góralskie gadanie ??? Bo ja na pewno nie :)

Małe co nie co

Małe sukcesy zawsze smakują najlepiej !! Mimo, że z udojem problem bo Balbinka chce mnie zabić -  dosłownie :) ale widać już pierwsze owoce. Narobię Wam "smaczka" bo wyszło idealne: śmietankowe, puszyste i delikatne. Krzyczeć się chce "NIGDY WIĘCEJ KUPNEGO!!!" Wyszło wręcz pomarańczowe a mleko ma kolor żółty jak siara. Taka zaleta Jerseyek - tłuste mleko .... :)


poniedziałek, 28 maja 2012

Naleśniki z kwiatami bzu

Ostatni dzwonek na te pyszne i aromatyczne naleśniki mojej babci :) Przepis bardzo prosty a zapach i smak tych placuszków jest oszałamiający i oczywiście są bardzo zdrowe. Zaczynamy od spaceru do pierwszego krzaka bzu kwitnącego daleko od drogi.Ja na szczęście mam ich pod dostatkiem na pastwisku. Krzak nie może mieć mszyc. Zrywamy baldachimy kwiatów wraz ze spora łodygą. W domku już płuczemy bardzo delikatnie pod wodą. Szykujemy ciasto naleśnikowe tylko z większą dokładką cukru by były słodkie. Trzymając za ogonki maczamy baldachimy w cieście i wkładamy do rozgrzanego głębokiego oleju na patelni. Smażymy :) Można posypać cukrem  pudrem lub konfiturą, jak kto woli,  ja  jednak wole je same :)


niedziela, 27 maja 2012

A biegaj babo za krową !!!

No! pierwszy dzień za nami. Balbina dała mi dziś powód do strachu i.....hmhm biegania ;) Poranny udój nie był łatwy, dostało mi się zadem, ogonem kilka razy plus kopniakiem.... No cóż przewidywałam, że tak będzie. Krowa nigdy do dojenia nie przyzwyczajona i takie są skutki. Trzeba pracy. Tylko jak to zrobić ?? Wymyśliłam że Tomek jutro zrobi jej taki wąski boks do dojenia, coś w stylu "Tunelu" z obu stron będą belki z tyłu zamykanie a na wprost się ją uwiąże. Będę mogła spokojnie doić nie bojąc się o to, że mnie staranuje. Musi się przyzwyczaić. Wyboru nie ma. Po dojeniu wzięłam ją na pastwisko a że miała do kantaru doczepiony gruby sznur chciałam ją przestawić na łańcuch, niestety wyrwała mi się ( jak utrzymać krowę??- dobre pytanie ) i zwiała. Poleciała sobie w pole sąsiadów. Pomyślałam- Była krowa , nie ma krowy.... No nic lecę po Tomka jakoś się ją zagoni. Starania marne, ja w tą krowa w tamtą... Po chwili poleciała w stronę pastwiska ale zamiast skręcić w do stodoły wolała odwiedzić podwórko sąsiada. Zamieszanie było co nie miara, wyobraźcie sobie biegająca krowę po angielskiej trawce :). Mimo starań wkroczyła na kolejne podwórko ale jakoś udało się ją zagonić do stajni. Zdyszani.. spoceni.. zmęczeni.. - nasz początek dnia. Mimo, że nie jest łatwo jakoś cieszy mnie jej ryk gdy upomina się o jedzenie :) To takie sielskie i kojarzy mi się z cudownymi chwilami w dzieciństwie na wsi.... :)

sobota, 26 maja 2012

Nowy mleczny członek rodziny :)

Dziś dotarła do nas, przestraszona ale jakże piękna Balbinka bo tak ją nazwaliśmy. Radość u nas niezmierna :)
Została przeze mnie cała umyta, kilka ranek zdezynfekowanych, dojenie było na dwa razy, pierwsze trochę na "wariata" drugie zaś spokojnie stała i wydoiłam ją do końca. Wymię wymyte wysmarowane maścią teraz tylko czekać do jutrzejszego dojenia!! :) Trochę czasu trzeba by ją rozdoić ale to kwestia kilku dni i już będę wiedzieć ile da rady nam dać tego pysznego tłustego mleka. Krówka to Jerseya tak jak mówiłam marzyłam o tej rasie krów. Nie chodzi mi tu tylko o ilość białka w mleku i suchej masy bo świetnie nadaje się na masło i sery ale i o ich wspaniałym, spokojnym i dumnym charakterze :)  W trakcie dojenia podałam jej śrutę ze zboża z witaminami i kreda pastewną . teraz odpoczywa sobie na trawce a za chwilkę zaprowadzę ją na spokojnie na pastwisko niech sobie zje świeżej zielonki trochę poczuje, że u nas jej będzie dobrze :)
A co ja Wam będę gadać zobaczcie sami !!!!



Tomek od świtu pracował nad boksem dla niej, właśnie skończył teraz ściela jej słoma i daję sianko :) Coś cudownego spełniać marzenia a po tak ciężkim okresie przyszło do mnie wreszcie "słońce nadziei"  :) na lepsze oczywiście ;) Pozdrawiam

piątek, 25 maja 2012

Wprowadźmy trochę zieleni

Moje pastwisko oczekuje na pierwszy pokos, czekam tylko jak dojdę do siebie przez kilka dni i ruszam do prac polowych :)

Jest kilka chwastów na moim polu których nazw nie znam może jest ktos z czytających bardziej oczytany w tym temacie i mi podpowie :) Z góry dzięki :)
Niżej chwast którego nie znoszę do wszystkiego się przyczepia jest jak rzep do psiego ogona ;)

W tym roku pięknie rozsiała się koniczynka, całe kępy rosną na pastwisku . Ojjj kozule i nasz nowy gość o którym opowiem jutro będą miały co podjadać. :)
Luna już w swoim żywiole, odżyła przy nas i pewnie nigdzie by jej tak nie było dobrze. teraz dopiero wiem ile pokładów ufności i radości ma w sobie ta psina. Kozy czuja przed nią respekt ale nie boja się jej, czasem się powąchają czasem chodzą za sobą ale kłótni nie ma :)
Na koniec moja mała ulubienica (oczywiście po Meli) Cynamona duma mojego małego stadka :)

Może tym razem się uda !!!!

Ojjj co ja mam z tą moją Melunią!!!! kolejne zastrzyki nie dały rady, musi więc to być bakteria a nie zwykłe zaniedbane zapalenie. Wet także trochę nawalił zamiast leczyć poważnymi lekami to przebierał w tych delikatniejszych. Poszukałam w necie, popytałam ludzi hodujących kozy i wybrałam lek w zastrzykach do wymiennych o nazwie Masti Jest Forte i od wczoraj ma podawane, jaki będzie wynik ?? Mam nadzieje, że koniec problemów. Po wyleczeniu oddam dla pewności mleko do badania. A później cieszyć się będę serami, mleczkiem, masełkiem :D Wspaniała z niej koza, daje mi dziennie na 3 udoje miedzy 4.5 litra a 5,20 !!! rekordzistka :) Nie no co ja mówię raczej niesamowita, rzadko spotykana, wspaniała :D a tak poważnie byle by już wszystko było dobrze z tym wymieniem........
Dziś idę do lekarza niestety ale samoleczenie zbytnio mi nie pomaga chyba zaprawiłam się na Amen. No cóż, takie uroki zmieniającej się pogody. Teraz u nas susza wszystko wysycha na kamień. Podlewanie ogródka stało się normalnością a woda jakby parowała od razu jak tylko uderza o grządki bo po 2 minutach jakby jej nie było.
Może poprosim o krople deszczu ??? :) Zobaczymy co ma  być to będzie choć górale mówią, że jak pierwsza burza gdy jeszcze liści nie ma na drzewach lato ma być suche !! A górol wie co gada .......
Mam dla was niesamowita historię do opowiedzenia ale to dopiero w następnym poście, trzeba poczekać do jutra gdy historia zapisze swój koniec bym, mogła o niej coś powiedzieć . Pozdrawiam was !!! Życzę Wam wspaniałego weekendu !!!!!

wtorek, 22 maja 2012

Jak to życie idzie pod górkę.....

Był wczoraj weterynarz, zbadał Melę. Zostawił dwa zastrzyki do wymienne które miałam zaaplikować . Jeden wczoraj na wieczór po udoju drugi dziś też na wieczór. Przekonywał mnie, że to pomoże, nie wiem już od ponad tygodnia mnie tak przekonuję  a ja wciąż sprawiam jej ból.Problem w tym, że na Polskim rynku nie ma niestety zastrzyków dla kóz są tylko dla krów więc igła jest za gruba , wchodząc w strzyk po prostu ją to boli. Nie mam wyboru i teraz tylko czekam jaki przyniesie skutek to leczenie. Ogólnie Melcia czuję się dobrze trochę nieszczęśliwa bo w oborze ale póki zapalenie nie zejdzie nie mogę jej wypuszczać. Dziś w mleku było już mnie grudek więc temperatura spada.Mimo leków dużego postępu nie ma.....
Kwoczka została na etapie 2 piskląt wyciągnęłam wczoraj martwe pisklęta które się wykluły i padły. No nic trzeba jakoś iść do przodu trzecia kwoka siedzi więc jest szansa że będzie ponad 10 nowych kurek.
Na domiar kłopotów dziś się rozchorowałam i wszystko wskazuje na zapalenie oskrzeli. Będzie mi teraz bardzo trudno ogarnąć wszystko będąc chora z gorączką plus dzieci. W sumie zawsze jak zachoruję musze radzić sobie sama..... No to mam teraz wyzwanie że hohho .....
Tęsknie już za moimi postami pełnymi radości i wiary..... 

poniedziałek, 21 maja 2012

Przymrozkowe żniwa

Chciałabym zacząć swój post od wspaniałych wieści ale niestety rozczaruję Was....Mela ma nawrót zapalenia wymion , jedyna rzecz jest pocieszająca że jej stan zdrowia jest dobry nie ma takich objawów jak wcześniej. Przez cały Weekend doję ją co2-3 godziny przez całą dobę tak by zapalenie nie miało możliwości rozwoju. Oczywiście weterynarze znów nawalili na całego jeden nie osiągalny, drugi zaś nie miał zastrzyków do wymiennych bo mu się skończyły i oczywiście przeszkodziłam mu w pakowaniu się na wycieczkę. Cóż jaki kraj tacy specjaliści. W sobotę na dodatek Melka dostała rui i jej niespełna 2 miesięczna córka . Szło oszaleć dosłownie wariacje na całego. Darły się jakby je ktoś obdzierał ze skóry a ja grzecznie i posłusznie biegałam z młotkiem by dobijać dechy które rozwalał nasz kochany Kubuś w boksie. No nic pomyślałam - "zew natury" co się dziwić ;) Wczoraj pod drugą kwoka zaczęły wykluwać się pisklęta, niby radosna wieść ale coś mi nie pasowało. Wyjęłam więc kwokę i jej 3 małe pisklaki w 3 jajach już skorupki popękały ale zapach uderzył we mnie, jeszcze takiego czegoś ani nie czułam ani nie widziałam. Jedno pisklę wykluło się wcześniej i zostało zgniecione jajami. Pozostałości po nim było okropne. Plus robactwa i larw much było od ch....y. Szkoda gadać, zostało mi to wysprzątać, zasypać wapnem, zrobić nowe gniazdo, wsadzić maluchy, jaja i posadzić kwokę. Od wczoraj postępu tych innych jaj nie ma chyba robactwo dostało się (niestety) do środka jaj. Pewnie zostaną tylko te trzy jak na razie nic tam już nie ruszam, czekam cierpliwie do wieczora co będzie się działo. Przymrozek u nas spustoszył kilka roślin  ale najtrudniej było mi przeżyć padające jeden po drugim indyki. Zrobiłam okropny błąd kupując indyczki przed ogrodnikami. No cóż człowiek uczy się na błędach szkoda tylko, że na swoich inaczej bym postąpiła już teraz. Na początku czerwca będę musiała podkupić kolejne indyki ale tym razem zapłacę więcej i kupie starsze. Od wczoraj u nas słoneczko świeci i są upały 30 stopniowe co mnie bardzo cieszy. Gęsi i kaczuszki taplają się w wodzie grzejąc w wysokiej trawce. Myślę, że ciepły wiatr przyniesie już tylko mi lepszą passę. Wczoraj siadła kolejna kwoka na jajach, radość odczuwam wielką ponieważ jak to mówią "Trzeba być bardzo dobrym gospodarzem by kwoka wysiedziała jaja " :) No więc staram się i biegam wokół piskląt i ich mamuś bym na grudzień miała jajeczka od swoich gospodarskich kurek :)
Czekam na weterynarza który przyjedzie zbadać Melę i zacząć nowe leczenie, przyda się trzymanie kciuków by już zadziałało. Przez ostatnie kilka dni wylałam już ponad 20 litrów mleka, w chwilach dużej gorączki wymienia zakładałam jej rajstopy na wymiona z liśćmi kapusty by zbić gorączkę. Okoliczny lasek został oberwany przeze mnie z gałęzi dębu i kory. Wszystko by zbić goryczkę wymienia i zatrzymać rozwój bakterii. Myślę że gdyby nie robiła tego co robiłam dziś było by już fatalnie.
Jak się nie hoduję to się nie traci.... Tak już w życiu jest  nie ma nic za darmo.....
Pozdrawiam serdecznie czytających :)

środa, 16 maja 2012

Dobre nowiny!!!!!!!!

Witajcie!!! Jak wspaniale napisać o pozytywnych wiadomościach :) Mela ma się dobrze!!! od dziś skubie sobie trawkę, ma ładny apetyt i zachowuje się tak jakby nic się nie stało. Może nie rozrabia tak jak wcześniej ale widać ostrożnie sobie stąpa i wcina :) Najbardziej cierpią teraz maluchy które widza mamę a nie mogą possać sobie mleczka. No cóż tak musi być, wymię musi dojść do siebie one by narobiły podbijaniem i gryzieniem strzyków nowe problemy. Nic nie wskazywało żeby laktacja miała szanse na powrót po takim spustoszeniu jednak mylił się weterynarz :) Dziś Mela miała 0.5 litra mleka, oczywiści póki nie zbadam mleka w laboratorium mleko jest wylewane, tym bardziej że teraz tester mleka pokazuje stan zapalny. Skonsultuje się z weterynarzem po południu co robić dalej...
U nas od piątku padało czasem z przerwa ale drobny deszczyk nas nie opuszczał, zimno było i pochmurno na co dzieci reagowały szaleństwem domowym i okropną upierdliwością hahah :D
Dziś już słoneczko czasem wychodzi za chmur i temperatura wzrasta, powoli bo powoli ale dobre znaki nas nie opuszczają. Kurka kwoczka chodzi ze sowimi 7 pisklętami po podwórzu, wspaniale tak usiąść i popatrzyć :)

 Kaczuszki, indyczki,gąski i perliczka ( jedna niestety uciekła mi i trafiła do brzucha kota sąsiada buuu) mają się dobrze wcinają tak dużo, że nie nadążam im szykować. Jestem przeciwniczką sztucznych pasz ze sklepu więc sama im robię pyszności jak krojona zielonka z gotowanym jajkiem śrutą i witaminami.
Dziś były prace przy ogrodzeniu okólnika dla kóz, no niestety ale rogi Kubusia i ich racice powyginały siatkę na dobre ale tego już nie zniszczą. O to prace wstępne :


Koniec prac jak na dziś :) a o to efekty ciężkiej pracy męża i mojego taty :)Jutro będziemy kończyć ;)
Wzdłuż płotu mam zamiar posadzić pnące róże tak by dodały uroku :)
Za pomocą Kubusia narwałam młode pędy sosny. Kubusiowi zaczepiłam o rogi gałązkę poprosiłam by trzymał i narwałam koniuszki. Nie, nie, nie wymyślam :) Kubuś pomaga w wielu sytuacjach nawet do wyciągania słupków, kieruje jego rogi i mówię pchaj :) Kubuś jak się nie nudzi i może w czymś pomóc to mniej szkudzi :)
narwane pędy trafiły do słoiczka a teraz robi się syrop dla dzieci na zimę :)
Pozdrawiam wszytkach serdecznie i dziękuje z całego serca za wsparcie w trudnych momentach.:)

poniedziałek, 14 maja 2012

Światełko w tunelu

Jest już lepiej, Mela czuje się lepiej. Zaczęła dziś jeść  i pić. A to bardzo dobry znak.Ja osobiście jestem wykończona psychicznie wczorajszy dzień cały przepłakałam nad nią. Może dla kogoś to dziwne ale dla mnie Mela jest wyjątkowa, to moja pupilka.Wczoraj dostała na dodatek wzdęcia musiałam wprowadzić jej sondę do żołądka by uszły gazy, po całym zabiegu zaczeła przeżuwać. Była bardzo słaba zachowywała się jakby uchodziło z niej życie.......:(
Dziś z  samego rana przyjechał wreszcie wet, dla czego nie mógł inny? Po prostu nie znają się na kozach w moim rejonie bałam się,że poda jej  dawkę dla krowy i koza mi zwyczajnie padnie. Wet dojechał zbadał ją dokładnie i dał diagnozę. Mela miała ostry stan zapalny wymienia i poszło na cały organizm ta infekcja.
Mela skaleczyła wymię 20 dni temu i ja i w konsultacji z wetem myśleliśmy, że problemy ze strzykiem jest przez zranienie, mój  błąd, weta błąd ...... Jestem na siebie wściekła ale wymię było czyste, nie gorące, bez zaczerwień, rana pięknie się zagoiła a tester mleka nie pokazywał zapalenia...... Mimo wszystko wewnątrz bakterie robiły swoje :( Nie chce już nad tym myśleć, kogo to wina jaki był mój błąd chce teraz wyleczyć moją Melę do końca i wziąć poprawkę na przyszłość. Jak jest rana na wymieniu od razu brać pod uwagę ze może być zapalenie .
Weterynarz powiedział że są bakterie które ciężko wykryć, jedynie specjalistyczne laboratoryjne badania dadzą wynik. Mela dostała antybiotyki, przeciwzapalne leki w zastrzyku i teraz oczekiwanie 72 godzin ale już widać poprawę. To mnie cieszy najbardziej.

niedziela, 13 maja 2012

Choroba Meli

Dziś nie jest dobrze z kozulą, puściły mi nerwy stałam i płakałam patrząc na Melę. Mela ma gorączką jest osowiała, smutna, głowę skierowaną ma ku dole, ziewa, brak apetytu. Jeszcze ten ch...y wet nie odbiera telefonu, nie wiem co robić jak zbić jej naturalnie gorączkę jak jej pomóc?? Jestem tym wszystkim bardzo przybita :(

sobota, 12 maja 2012

Chwile zwątpienia cd2

Dziękuje kochani za słowa otuchy. Co z Melą ?? Dziś wieczorem ją zdoiłam do końca , musiałam ja powalić na ziemię bo nie dała sobie nic zrobić przy wymieniu. Podałam lek do wymienia. Ciężko było, ponieważ pierwszy raz to robiłam po drogie widać było sprawiało jej to spory ból. Strzykawka z gumowa igłą wprowadza się do strzyka i wpuszcza płyn. Biedna Mela starłam się to zrobić jak najdelikatniej ale mimo wsyztsko bardzo ja bolało. Wydaje mi się, że to wina tego zatoru który nawet utrudniał mi dojenie. Mam nadzieje, ze jutro będzie lepiej bo dziś mleko było różowe co znaczy że już jest krew.Mam do siebie żal, że nic nie zauważyłam, badałam mleko sprawdzałam codziennie wymię nie było żadnych objawów zapalenia.....

Jakie są straty na ogrodzie?? spore :( Bób doszczętnie objedzony, szpinak została połowa, trochę wyjadły buraczki ale czerwonej kapusty sadzonki zjadły wszystkie !!! Dzieci ubolewają nad poziomkami, truskawkami i czerwona porzeczką bo już zaczęły pokazywać się owoce. A ja najbardziej ubolewam na krzakami jagód które opędzlowały w połowie a tak o nie dbałam :( Ale jakie można mieć pretensje do zwierząt ?? Żadne!! idą tam gdzie jest coś dobrego to my nie skończyliśmy na czas ogrodzenia i to ja pojechałam do miasta..... taki już trochę mój los, że wyrwać się nie mogę bo nikt mi nie upilnuje gospodarstwa jak należy.
Jedyne dobre wiadomości to że wylęgły się kurczęta pod kwoką z 10 jaj wylęgło się 7 piskląt. Dzieci maja radość patrząc jak kwoczka chodzi po podwórku i uczy je skubać i grzebać w ziemi :) Dodatkowa radość dla mnie to że Mania miała ruję i została pokryta przez Kubusia więc na październik mam wykot :) jedni mogą twierdzić że to nie jest dobry czas na wykot koźląt bo trawka się kończy i idzie zima ale mi zależy na tym by mieć mleko cały rok a maluchy podkarmię witaminami i dobrym siankiem :)
Trzymajcie kciuki za Melę ta koza jest dla mnie bardzo ważna i tak za nim do mnie się dostała sporo wycierpiała. Pozdrawiam Was i życzę Wam spokojnej i słoneczniej niedzieli.

Chwile zwątpienia

Czasem przychodzą takie dni ale wczoraj ja osobiście miałam wszystkiego dosyć. Chciałam usiąść płakać i zostawić wszystko za sobą.
Pojechałam do miasta sprzedać jaja, ser, mleko i mięso królika. Miałam to zamówione więc pojechałam. To co zastałam jak wróciłam doprowadziło mnie do rozpaczy. Mania miała ruję więc Kubuś wariował i zerwał się z uwięzi, za nim galopem poleciały kozy wprost do mojego ogródka. Cała kilku tygodniowa praca, cały wysiłek poszedł do ich żołądków. Wyjadły mi doszczętnie wszystko, dodatkowo nie oszczędziły poziomek, truskawek, czerwonej porzeczki i malin. Przegoniłam towarzystwo na okólnik, usiadłam na pieńku i się dosłownie rozpłakałam. Myślałam, że nic więcej już mi nie dojdzie ale się myliłam, Mela dostała zapalenia wymion. Na domiar wszystkiego mąż wrócił z pracy bez pieniędzy bo oczywiście jak zawsze musi być problem. Miałam ochotę wczoraj usiąść i dosłownie się upić z żal;u i bezsilności. No ale praca gnała prace, trzeba było ugotować na biegu dzieciom obiad, nakarmić zwierzaki i na koniec iść i obejrzeć już na spokojnie straty na ogródku. Wczoraj już nic nie chciałam pisać o tym bo pewnie by leciały niecenzuralne słowa, tak byłam wściekła. Myślałam no pójdę spać i odeśpię te problemy a jutro już będzie lepiej. Niestety nie pomogło wciąż widzę te straty na ogrodzie i wokoło ciągłe problemy. Mela ma takie zastoje w wymieniu, że dziś nie mogłam ją zdoić, rano aż stękała z bólu jak próbował wyjść jej przez mały kanał spory skrzep krwi i mleka. Od wczoraj jest pogorszenie a zaczęło się od małych skrzepów. Mimo, że badałam mleko czy nie ma zapalenia nic nie wychodziło. Smarowałam maścią przeciw zapaleniom ale dziś pojechałam już po zamówiony wczoraj lek do wymienia. Dziś ją zdoję wieczorem, maluchy wstawię do boksu a rano zdoję i wyleje mleko. Mam nadzieje, że jej pomoże. Lek na szczęście nie ma karencji na mleko tylko jutro rano wyleje a cały dzień maluchy będą mogły pić mleko od mamy. Byle by jej się polepszyło. Kocham te moje kozule jak im się coś dzieje złego okropnie to przeżywam.
 Na domiar wszystkiego dziś Tomek miał montować pastucha na polu a leje cały dzień. Dziś nie jest mój Dzień. Niech się skończy bo ja już wysiadam.

piątek, 11 maja 2012

Wyróżnienia :)

Wyróżnienia dla blogów, oczywiście było ciężko wybrać naprawdę. każdy blog ma coś w sobie, ale trzeba było wybrać.O to one :)

1.http://arabeskawaniliowa.blogspot.com/

2.http://przepisy-aleksandry.blogspot.com/

3.http://naszapolana.blogspot.com/

4.http://wzaciszupodlasia.blogspot.com/

5.http://mojaprzystan-ila.blogspot.com/


6.http://domna-koza.blogspot.com/

7.http://mglistysen.blogspot.com/

8.http://twojemoje.blogspot.com/

9.http://przezkrotkachwile.blogspot.com/

10.http://podmoimniebem.blogspot.com/


Pozdrawiam wszystkich serdecznie.:)

czwartek, 10 maja 2012

Małe sprostowanie i walka o przywództwo

Na samym początku posta chciałam sprostować sprawę z kozami, które miały w maju do mnie dojechać. Sprawa odwołana , koleżanka jak na razie nie wybiera się na leczenie. Wynikły u niej bardziej skomplikowane problemy rodzinne. Życzę jej by już skończyła się zła pasa.

Kilka dni temu nastąpił odwrót sprawy z Kubusiem. Pokroiłam każdej kozie no i oczywiście Kubusiowi także po równo marchewki. U mnie każda koza wie, które jest jej wiadro. Przystąpiły więc do pałaszowania marchewki. Kubuś oczywiście skończył pierwszy i zachciało mu się marchewki Mani. Stałam przy nich z bacikiem w postaci rózgi z drzewa wiśniowego pilnując porządku.Czasem trzeba kozom pokazać, że ma się bacik by czuły respekt w razie nie posłuszeństwa. Nie zrozumcie tylko mnie źle nie biję ich ;) Muszą tylko wiedzieć, że go mam ;) Tym bardziej, że Kubuś jest ode mnie o wiele silniejszy i jego determinacja do przejęcia nade mną władzy czasem prowokuje do korzystania (bez przesady) z bacika.Tego dnia byłam wdzięczna mojej znajomej od której zakupiłam kozła za rady, że przez pierwsze 2-3 tygodnie bez bata mam nie podchodzić do niego. Kozioł się rozzłościł tak bardzo, że nie dam mu pojeść marchwi od Mani, że zaczął mnie atakować. Sąsiad stał za płotem i zbladł jak ściana. Kubuś stawał przede mną na tylnych nogach , wydawał się ogromny ale nie czułam strachu wiedziałam, że w sten sposób może  ze mną wygrać i będzie po mnie. Takie uderzenie rogami może połamać i nieźle poturbować.Jak tylko stawał na tylnych nogach i kierował na mnie swoje rogi by z góry uderzyć, ja w sekundzie kucałam i od dołu uderzałam bacikiem mu po nogach dodatkowo krzycząc KUBA NIE. Trwało to dobre kilka minut, z nerwów zaczął biegać wokół mnie jak dziki koń wierzgając, wściekając się i  znienacka chciał zaatakować mnie, a to z boku a to z tyłu ale moja szybka reakcja, brak cofania się spowodował że odpuścił. Porażka dużo go kosztowała bo z nerwów gryzł kozy które w szoku uciekały na wszystkie strony przed nim. Na drugi dzień próbował znów ale po drugim razie odpuścił. Kuba jest pięknym kozłem ale jak to samiec chce mieć władze absolutną na którą ja sobie nie mogę pozwolić. Mimo wszystko, ja jestem szefową na tym podwórku i nie lubię przegrywać i ponosić porażek na sowim terenie;) Z góry bardzo chce podziękować Sabinie za wszelkie rady o funkcjonowaniu i zasad w stadzie kóz. Mimo wszystko widzę różnice, kiedyś miałam tylko kozy teraz mam stado a w nim są zasady których i ja trzymać się muszę.Po tym wszystkim wiem, że jestem wstanie nad nim panować i nie polega to na znęcaniu się ale na pewnych wytycznych których on musi  przestrzegać.
Na ogrodzie dalej działam mimo posiania wszystkiego cały czas trzeba wracać do początku na plewienie,zruszanie ziemi która tutaj u nas jest bardzo ciężka. Dziś zacznie się montowanie pastucha, który właśnie do nas dotarł kurierem :)
Dziękuje wszystkim za tak miłe komentarze i wspaniałe emaile. Pogodnego dnia wszystkim życzę :) I uśmiechu oczywiście :)

poniedziałek, 7 maja 2012

Zwariowany dzień

Witam Was serdecznie!!! Dziś jest mój szczęśliwy dzień, znalazłam nianię do moich dzieciaków w postaci mojego taty ;) O 6.30 rano przybyła niania i mogłam spokojnie pojechać na targ do Mstowa po zwierzyniec. W drodze czekało mnie dmuchanie do alkomatu, policyjna obława na pijanych kierowców. A dobrze , a jak!! niech ich wyłapują od razu zabierać prawko ;) Z uśmiechem do przystojnego policjanta dmuchnęłam w alkomacik i pojechałam dalej. Po targu się najpierw porozglądałam powkładałam dłonie w pudełka pełnych żółciutkich kaczuszek i gąsek. Jak dzióbią znaczy Zdrowe, zawsze wybieram te bardziej zadziorne. Zakupiłam po kilka sztuk gęsi, indyków, perliczek i kaczek. Dokupiłam jeszcze 30 flancy kapusty czerwonej i kilka paczuszek nasion kwiatów do ogrodu. Hmhm zaszalałam :)
No i oczywiście byłabym chora gdybym nie dodała kilka zdjęć, może Was nie zanudzę ;) :)

Kubuś na posterunku
                                                       Wysyłam Wam uśmiech :)

czwartek, 3 maja 2012

Miks miksem

Kto by się spodziewał ?? Rozmawiam sobie przez telefon z teściową i zastanawiamy się kiedy moja kotka się okoci.... Kończę rozmowę i idę w stronę domu a tu słyszę pisk małych kotków , szukam po krzakach i są maleńkie piszczące ślepe potworki ;) Okociła się pod tują. Przeniosłam kotkę  z maluchami do pudełeczka w cichej i ciepłej kotłowni by miały spokój :) O to one :)

,Dodatkowo kolejna kurka postanowiła stać się kwoką , po kwokała i siadła na jajach :) Podłożyłam jej 14 jestem ciekawa ile się wylegnie ;) W tym roku dzięki tym dwóm kurkom nie będę miała dodatkowych kosztów z  zakupem kur :) Taka mała rzecz a jak cieszy :D


Pomidorki czekają jak wsadzę je do foliowca, tym zajmie się w sobotę...

3/4 czasu w ciągu dnia spędzam na ogrodzie , kopie kolejne grządki wsadzam majowe nasiona a w chwili zmęczenia wyleguje się w hamaku. Dzieci całe dnie spędzają w swoim małym baseniku, dzieciństwo jednak jest cudowne. :)


Mój widok z hamaka :) Cudny wynalazek ehhe :)
Wybaczcie że ostatnio robię miks różnych nowin z mojego życia ale jak to w okresie wiosenno-letnim u mnie dużo spraw się dzieje :) Pozdrawiam wszystkich i dziękuje za tak miłe komentarze :)