Z całego tego przejęcia się z przybycia do mojego stada nowych kóz i wspaniałego Anubisa narobiłam sobie poważne obrażenia. Tego dnia co przyjechały nowe kozy wieczorem nie zeszły z pastwiska więc nie myśląc wcale poszłam po nie by sprowadzić je na noc do stajni. Niestety zapomniałam, że ślepa jestem jak kura w nocy i o nowym miejscu na ognisko które wykopaliśmy z moim przed pastwiskiem. Upadek niestety był bardzo bolesny, uderzając o kant wykopaliska wyskoczyła mi ręka ze stawu łokciowego. Nie myśląc szybko przygniotłam ją ciałem ( a mam tego sporo więc i ciężko heheheh) i wskoczyła na miejsce. Jednak uszkodzenie prawej ręki unieruchomiło mnie dość znacznie. Ręka sina, boląca, opuchnięta i na mój pech prawa więc wiele zrobić nie mogę. Tyle z mojej głupoty bo niestety upadki dla mnie to dość częste zjawisko. Stawy chore to i niestabilnie u mnie a jeszcze przez głupotę prowokuję ciągle dość niebezpieczne sytuacje. No cóż człowiek uczy się całe życie a i tak umiera głupim. Tak więc 100% prac w gospodarstwie wykonuje mój chłop :D Może to wydarzyło się bym sobie odpoczęła hahha. Ostatnio spędzam więcej i tak czasu u lekarzy niż wśród kóz. Na szczęście tętniaka aorty brzusznej wykluczono u mnie co dało mi wiele ulgi. Niestety okazało się, że mam dużo zrostów po operacyjnych i niestety sala operacyjna na mnie czeka bo zakleszczają jelita i narządy wewnętrzne. Tak czy siak czeka mnie zima w łóżku i latanie po szpitalach. Jednak staram się o tym nie myśleć. Wolę myśleć o przyjemnych sprawach. Teraz jeszcze uraz ręki spowalnia moje prace przygotowawcze do zimy, na złość ! Nosi mnie strasznie. Poszłam więc rano na pastwisko by porobić moim pociechom kilka zdjęć.
Fajtłapa pozdrawia :D
Fajtłapa pozdrawia :D