Uśmialiśmy się z Tomkiem do łez, strugi leciały nam po policzkach. No!! nerwy opadły nam i przyszła głupawka, szkoda tylko, że taki niesmak pozostał. Opowiem Wam od początku...... Wczoraj pod wieczór miałam telefon, a że dodałam ogłoszenie do gazety lokalnej to każde "dryn... dryn" na biegu było odebrane. Ogłoszenie tyczyło Kuby, naszego reproduktora. Zadzwonił więc pewien człowiek zainteresowany zakupem kozła rejestrowanego, co bardzo mnie oczywiście ucieszyło. Umówiłam się wiec ów człowiekiem na godzinę 7-8 rano po odbiór. Godzina rozmowy była dość późna więc wyobraźcie sobie nasze zaangażowanie o 22 w sprawy Kuby. Biegiem poszliśmy do stajni założyć Kubie koczyk ( stary zgubił, nowego nie odważyliśmy się dotychczas mu założyć), po założeniu pomyślałam że podetnę mu racice by nowy właściciel nie musiał tego robić przed okresem pastwiskowym lub c gorsza nie wywarł presji obniżenia ceny. A więc, razem z kozłem i Tomkiem po maszerowaliśmy do garażu by przy dobrym świetle zająć się jego pedikiur-em ;) Po całym zabiegu wyczesałam Kubę by zachwycił nowego właściciela urodą. Kuba poszedł spać, my też . Rano pobudka kozy osobny okólnik Kuba osobny, by nie było bieganiny za nim i innych ekscesów. Mija godzina 8.30 dzwonię więc do chłopa a ten spokojnie, że będzie po kozła w godzinach popołudniowych. Hmmm... no ok, więc czekamy.Wybiła godzina 17-sta.......Zaczęła się cała ta dowcipna szopka. Odebrałam telefon a w słuchawce:
- Dzień dobry ja jestem na trasie przy samolocie ( jakby ktoś nie wiedział niedaleko nas jest restauracja która mieści się w prawdziwym samolocie) .
- No dobrze proszę Pana niech Pan jedzie teraz w kierunku Warszawa trasą i pierwsza w prawo na Łochynię, później Borowno i ja już pana pokieruję.
-Wie Pani co? no ja nie wiem jak, niech Pani wyjedzie po mnie na tym skręcie żebym wiedział gdzie.....
- No dobrze już jadę... Stałam tam dobre 20 min , telefonowałam z trzy razy nikt nie odbierał...wróciłam do domu, stwierdziłam że żarty więc zabrałam się do pracy przy wieczornym oporządku zwierząt. TELEFON.
-No i gdzie Pani jest?? Ja pojechałem na Częstochowę a tam nie ma skrętu na Łochynie , pani chyba sobie ze mnie żarty robi.....
-Jak na Częstochowę? mówiłam trasa A1 na Warszawę ! Niech pan poczeka ja jadę a Pan ma zawrócić. ....Pojechałam więc znowu a dla wyjaśnienia to jakieś 4 km w jedną stronę..... Czekam dobre 25 min ...... dzwonię :
- I gdzie Pan jest ???
-Mijam samolot - odpowiedział....
Więc czekam ...5 min mija, 10 min mija, 20 min mija...... Zaczęłam się już tak wkurzać, że w tym aucie do siebie sama wyzywałam. Ciśnienie to skoczyło mi w stan wylewowy i miałam ochotę ..... ok nie skończę tego wątku ;)
Wróciłam do domu..... Potrzaskałam drzwiami - emocje trochę opadły. Tomek zadzwonił od siebie i już wiedział o co chodzi. Po krótkiej dyskusji ów niby "Pan" powiedział:
-Jadę trasą F1 na Mykanów....
-Trasa F1 ??? pyta Tomek. Żarty sobie pan stroisz ????
W głębi rozległ się śmiech grupy imprezowiczów.....No nic.... taka zabawa naszej polskiej młodzieży..... Doszło do dość ostrej wymiany zdań i na tym koniec.... Teraz mogę się z siebie śmiać ale wcześniej lepiej nie mówić!!!!