piątek, 31 maja 2013

Czyja to wina ?

Dziś miałam dość nieprzyjemną sytuacje z sąsiadem. Cały dzień robiłam na podwórku przy kwiatach więc powinnam być naocznym świadkiem.Jednak nie widziałam tego zdarzenia choć mogę się mylić i w tym pechowym czasie byłam chwilowo na pastwisku. Sypałam w tym czasie wióry drzewne pod tujami gdy z rozmachem na podwórko wkroczył mi sąsiad mieszkający kilka domów dalej. Fakt faktem to dobry znajomy Tomka więc zdziwiona nie byłam. Ku zaskoczeniu ruszył w moją stronę gdy Luna stanąwszy mu na drodze zaczęła szczekać i warczeć.Krzyknął, że jeśli nie uwiąże tego psa na łańcuchu to on zadzwoni na policję. Spokojnie bez emocji zamknęłam pasa w kotłowni i podeszłam by porozmawiać.
- Czy możemy porozmawiać spokojnie jak ludzie ?-zapytałam.
Od razu przedstawił w nerwowy sposób sytuacje gdzie ponoć moja Luna ugryzła jego dziecko dotkliwie w udo.
- Ale w jaki sposób to się stało? przecież brama jest zamknięta a ona i jej duży łeb nie były wstanie przecisnąć się przez te minimalne szpary?
Sąsiad nie był wstanie odpowiedzieć mi na to pytanie i zaskoczony zamilkł.
-Panie Andrzeju z całym szacunkiem ale nie raz upominałam pana syna by nie szczuł i drażnił mi psa. Notorycznie co przechodzi szczuje go i dosłownie prowokuje agresję. Jeśli rzeczywiście to mój pies ugryzł pana dziecko to bardzo przepraszam ale musiał wejść mi na posesję lub posesje sąsiada ! Spokojnie starałam się mu przedstawić poprzez argumenty, że coś chłopak kręci. Tym bardziej, że nie ma takiej możliwości !! W sumie się Lunie nie dziwię od kilku miesięcy jest prowokowana i wydaje mi się, że chłopak chciał się zabawić jej kosztem tylko nie pomyślał, że pies może być szybszy. Dziwne, że czy to listonosz czy ktokolwiek jest obszczekany ale nigdy nie zaatakowany. To bardzo spokojna rasa i wątpię, że był to efekt agresji raczej obrony lub ze strachu. Osobiście ugryzienia na owym udzie nie widziałam ale z opowieści sąsiada jest to tylko uszczypnięcie. Przeprosiłam sąsiada a on mnie , sprawa wyjaśniona ale mam jakiś niesmak. Jeśli ktokolwiek wejdzie mi na posesję i zostałby teoretycznie zaatakowany czy ja poniosę za to odpowiedzialność? Czy mogę odpowiadać za zachowanie stróża dom,u na swoim terenie ? czy zawsze tak musi być że ludzie zamiast spokojnie porozmawiać muszą od razu krzyczeć? Mam nadzieje, że sytuacja eis nie powtórzy a owa sytuacja nauczy młodego łobuza, że psa się nie drażni dla zabawy.

czwartek, 30 maja 2013

Pielęgniarz

Ładnie się u nas zrobiło, zakwitły kwiaty, trawa soczysta zielenią tryska.No cóż a czemu bez zdjęć??/ Bo cały czas pada!!! Jak nie deszcz to zaraz szaleje burza.Dziś zerwała nam daszek na kominie , wisi teraz i dynda obijając się o boki. W sobotę Tomek będzie musiał wspiąć się na dach i naprawić. Jeśli już jestem w temacie Tomka hehehe kobitki ten mój facet to dopiero robi zastrzyki!!! I nigdy w życiu nie pozwolę by jakaś pielęgniarka kuła mnie igłą czy nasze dzieci, bo niestety zawsze boli i zrosty ogromne. Tutaj na miejscu mam speca!!! No luksus mam doskonały :) Na razie czekam jak coś zacznie działać, bo rano to się siebie w lustrze przestraszyłam!!! Sińce pod oczami jakby mnie ktoś stłukł na kwaśne jabłko, spać nie mogę ból mnie budzi co 30 min czasem da pospać godzinę ale co to za spanie?? Tragedia wykańcza mnie już, jak ja już mówię że boli to znaczy że boli jak cholera. No to sobie pomarudziłam, a co ??!! ;) Opanowałam swoje chęci i jednak nie biorę się za sianokosy w tym miesiącu, zamówiłam sobie za parę groszy P.Ryśka ( co ostatnio u mnie dużo robi) bo wiem i czuję że nie dam rady. Wpierw poczekam na efekt rehabilitacji później mogę brać się za cięższą pracę. No fakt trochę zmądrzałam ostatnio, wydoroślałam?? hihi.Raczej to obawa przed najgorszym.Ręce to złoto! Dziś padało z rana później się rozpogodziło, słonko pogrzało z godzinkę i nadeszła burza. Jeśli w Boże Ciało pada to będzie padać 7 dni lub 7 tygodni.Teraz się okaże ile... Pozdrawiam :)

wtorek, 28 maja 2013

U lekarza

Byłam wreszcie u tego lekarza, pewnie myśleliście że machnę ręką i nie pójdę co? ;) Poszłam, zostałam zbadana i stwierdzono przeciążenie stawów i efekt moich bóli to RZDS. Nic nowego ale z tym dodatkiem, że znów mój kręgosłup swoje też dołożył - ucisk na nerwy. Leczenie będzie polegało na 10 zastrzykach , które oczywiście będę robić sobie sama bo jak usłyszałam ile pielęgniarka bierze za ta przyjemność 1 sekundową zbladłam. Zastrzyki , żadna mi nowość hehhehe. Po tych 10 dniach mam spotkanie z rehabilitantem i i rehabilitacje laserową( płatna jak zwykle w naszym kraju!) przez 2 tygodnie po 3 miesiacach powtórka. Lekarz przepisał mi zastrzyki niesterydowe ponieważ nie wyrażam na nie zgody absolutnie! Śmiał się ze mnie jak powiedziałam, że dla mnie przymus brania leków jest równoznaczny jak dla kota kąpanie heheheh :) Obiecał, że całe te zabiegi dadzą mi ulgę :) tak więc zaczynamy :) Pozdrawiam !!!

poniedziałek, 27 maja 2013

Niewiarygodne

Niewiarygodne jak nasz kocurek zaopiekował się małą Zosią. Już nie jedna osoba będąca u mnie mówiła mi, że w naszym gospodarstwie jakoś tak bez agresji i realizacji gatunkowej się odbywa.Koty śpią z psami, psy śpią z kurami i tak dalej :) No ale takiego zachowania się nie spodziewałam. Sake myje Zosię jakby był jej matką a ona jego dzieckiem, opiekuje się nią,pokazuje gdzie jest jedzenie, nawet nauczył ją do kuwety się załatwiać! Niesamowite patrzeć na jego delikatność przy zabawie. Ani razu Zosia nie zamiauczała z bólu czy też nie została przez niego skarcona. Tylu ludzi powinno brać przykład od tych naszych czworonożnych przyjaciół.



Za oknem pada, nie! raczej leje jak z cebra. Mam nadzieje, że rano mimo wszystko obudzi mnie blask słońca. Brakuje mi ciepła, prawdziwego maja. Pogoda nas nie rozpieszcza. Pozdrawiam

niedziela, 26 maja 2013

Dzień Matki po mojemu!

Gdy wróciłam do domu było już ciemno, czyli wychodzi na to że jakieś 40 minut temu dopiero zasiadłam na tronie przed okienkiem :) Tylko nie zgrzytać mi zębami  , wiem wiem miałam się oszczędzać i uwierzcie mi dziś trochę zeszłam z tonu. Jak się pewnie domyślacie przez ograniczenia bólowe w rękach. No ale jak siedzieć w domu na kanapie jak tyle pracy czeka ? Tik Tak! Tik Tak! mam w głowie, czas mi ucieka i wciąż mnie informuje więc gonię. Czasem szybciej czasem wolniej . Dziś było zdecydowanie wolniej hehehhe.Zanim się ściągnęłam z łózka minęło 30 min ( a co tam niedziela można trochę poleżeć ;) Z samego ranka jak tylko obudziły się moje KRZYKACZE dostałam takie oto prezenty

I nikt mi nie powie, żaden najpiękniejszy bukiet z kwiaciarni czy ciasto z piekarni nie odda tego co ja dziś dostałam :) aaa no była i jeszcze czekolada ale niespełna kilkanaście  minut później tak o nią proszono
hehehhe
Dzień minął pracowicie miałam też swoich małych pomagierów :)


Tomek zajął się koszeniem w sadzie byle by nie pomagać w kopaniu hehehheh ;)
Ktoś się chciał nam wkraść na przekąskę

Połowa ogrodu :) a tam z tyłu widać mój nieszczęsny obornik :)
A załoga jak zawsze, życie to one mają ;)
Kolejny tydzień już za chwilę , życzę wam by minął rodzinnie i spokojnie :) Pozdrawiam

sobota, 25 maja 2013

Mam za swoje

Wiedziałam, że za taki fizyczny wysiłek trzeba będzie zapłacić. Od około miesiąca to już trwa, rano budzi mnie ból rąk od ramion po same palce.Drętwienie, rwanie, pieczenie, czasem mam wrażenie jakby mi ktoś żyły wyrywał. Od kilku dni to już nie do wytrzymania, ból stał się już tak silny, że o 4 rano budzę się z płaczem. No tak!, ja ta twarda babka płaczę jak dziecko. W poniedziałek idę do lekarza, nie wiem czy to od górnych kręgów ( mam dyskopatię górnych kręgów) czy zapalenie żył.Wiem tylko, że nie mogę już czekać bo nie da się tego wytrzymać.Tym bardziej jak pracuję czy prowadzę samochód odczuwam to wszystko ale takie jakie mam poranki to absolutna porażka.Pewnie jak każdy napiszecie mi bym zwolniła, odpoczęła, ale jeśli wybrałam taki sposób życia jak mogę zwolnic jeśli każda praca , każdy dzień są ze sobą tak powiązane, że jeśli jedno zawalę runie mi powoli jak domino reszta? Za swój kawałek raju muszę też słono płacić, na zdrowiu.Wczoraj rozmawiałam z kuzynką która mieszka wraz z całą liczną moją rodziną w woj. lubelskim a dokładnie za Włodawą około 80 km za Lublinem.Jej mama zwana Stryjenką ( ponieważ jest stryjenką mojej mamy) ma grubo ponad 80 lat, całe życie pracowała ciężko na gospodarce. Mając na wychowaniu sześcioro dzieci, mąż za wiele to jej nie pomagał, ot co tylko na polu czy przy zwierzynie. Miała wszystko na swojej głowie, rano przynajmniej 3 krowy do wydojenia, kilka świń i dób. Mieli od zawsze też konie które pomagały przy ciężkiej pracy. Tak więc kobieta dawała sobie radę, chorowała oczywiście bo przy tak ciężkich pracach kto by nie zachorował czasem? Dziś ma grubo ponad 80 lat a siłą nikt ją nie jest wstanie z ogrodu wyciągnąć. Bardzo sobie ciocię cenię jako kobietę, czasem patrząc na nią widzę siebie za kilkanaście lat! Tak więc, nawet gdybym pracowała na etacie gdzieś na taśmie produkcyjnej czy gdziekolwiek ( bo w tych czasach wykształcenie czy doświadczenie mija się z pracą zawodową) to wątpię czy byłabym zdrowsza, szczęśliwsza i spełniona. Kilka groszy więcej w portfelu kosztem zdrowia , opieki na dziećmi . Nie wiem jaka jest rzeczywistość w innych częściach Polski ale nasze miasto Częstochowa dosłownie umiera. Upadają firmy jak muchy pod łapką, za to remontują za ciężkie pieniądze aleje w centrum miasta wykładając za miliony złotych kostkę brukową. A zasiłku na dzieci w Ośrodku Pomocy dają 183 zł miesięcznie!!! Taki nasz kraj, gdzie szarego człowieka traktuje się jak śmiecia który zawadza a dla bogaczy wykłada się drogą kostkę brukową w alejach by spokojnie w miłej scenerii mógł dojść do butiku gdzie bluzeczkę kupi za 1000 zł! To co ostatnio czytam przeraża mnie, nie doszło do Was może, że Unia chce zrobić z Polski Zielony Rezerwat Europy? Zlikwidować całą gospodarkę i przemysł by wypięknić nasz kraj dla siebie na wakacje? Ja ostatnio tak to widzę, zabiera nam się wszystko i utrudnia jakakolwiek realizację. Sprzedajemy jak świeże bułeczki to co budowli nasi dziadkowie i ojcowie. Oddajemy nasze miejsca pracy i patrzymy na to jak powoli przekształcają z dobrze działającej firmy na ruinę. I tak z  moich rąk przeszłam na problemy ogólnokrajowe. hehhehe! Tylko pytanie czy ma to coś ze sobą wspólnego?

Ja i nasza Zuzia :)

piątek, 24 maja 2013

Zośka

Zimno nadeszło, od rana robię na ogrodzie i na 14 wracam zmarznięta do szpiku kości. Strasznie wieje a jak wieje to chłód bardziej jest odczuwalny. Ogród pochłania mi 3/4 dnia i mam wrażenie że się nie skończy,bo przecież jak kończę na jednej grządce to wracam znów do pierwszej. Ta praca łamie się trochę na granicy Musieć a Chcieć. Niby chcę ale czuję, że muszę bo przecież takiego opóźnienia to ja jeszcze nigdy nie miałam. Z jednej strony długa zima i częste deszcze a z drugiej strony moja strasznie ciężka gleba. Tam gdzie sieję już od 4 lat jest znośna i w miarę ładnie ją spulchniłam ale tam gdzie rok temu czy dwa lata temu dopiero skopałam to mówię wam noszę kamienie zamiast kopać. Bryły twarde, zbite i ciężkie co jeszcze bardziej utrudnia mi pracę. No mówię wam jak ja przez 2 lata w ustach nic przeciwbólowego nie miałam a teraz lecę na tych dragach to wiadomo , że już moje ciało mówi zdecydowanie NIE!!! Praktyczne wszystko mam posadzone i posiane, zostały tylko "dubly" hehhe czyli to co najważniejsze na zimę: marchew,, buraki i cebula. Tego sieje ile wejdzie by mieć jak największe zbiory.Powiedziałam Tomkowi, że jak mi na przyszły rok nie kupi czy nie załatwi glebogryzarki to ja ograniczę się do 4 grządek. W sumie mam tych grządek szerokich na 1 metr i długich na 10 metrów tak 24 dodatkowo 100 m2 na burki pastewne plus truskawki i maliny z osobna no i oczywiście foliowiec. Chwilami mam ochotę walnąć szpadlem i olać sprawę ale dość durna jestem w ambicjach hehhehe. Tak schodząc z tego ogródka chce przedstawić Wam nowych mieszkańców Tradycji :)
 Ma na imię Zośka i od dziś jest kompanką do zabaw Sakiego :) Chłopak bardzo zadowolony bo wreszcie ma kogoś do zabawy w domu :)
Szara także okociła maluszki które po długich poszukiwaniach znalazłam w garażu za styropianem. przeniosłam je w raz z mamą do cieplej kotłowni :)
Mi zawsze najlpiej mysli się na ogrodzie wtedy mam całe posty w głowie o czym bym chciała napisac a gdy siadam przed okienkiem zapominam ;) Pozdrawiam Was!!
Ps. Tola znów na nowym antybiotyku, zapalenie wróciło ale ma apetyt i jest w miarę dobrej formie. Byle by ten lek pomógł do końca!!

poniedziałek, 20 maja 2013

Gąski! Gąski do domu!!!

Powiem Wam, że dziś się rano uśmiałam jak zobaczyłam za ogrodzeniem wlepione w deski gąski które chciały się na siłę przedrzeć przez szczeliny. Uśmiałam się z siebie i z losu który ze mną gra :) Szczęście, że się znalazły szlemy!!! Gdzieś pod linką się przedarły do lasu. No ni!c na szczęście, że są a ja tylko mogę się z siebie śmiać i ze swoich wczorajszych nerwów. Tak na szybciutko pisze bo znów lecę na gród a że wpadłam po kawę pomyślałam, że się pochwalę ! No to ci los przewrotny :D

niedziela, 19 maja 2013

Spokojna niedziela??

Miało być miło, bez nerwów, na spokojnie.... rano ubraliśmy się ładnie i marszem do kościółka ( żeby nie było, że ja taka chętna ale ze względu na córkę która chętnie do kościoła chce chodzić). Co do mszy wypowiadać się nie będę bo 3/4 to ględzenie, że pieniędzy brak na remont kościoła,.na remont czy na nowy samochód? Ok! nie będę wchodzić w trudny i ciężki temat. Spacerkiem po kościele wróciliśmy do domu się przebrać i na rowerki, po drodze na lody i nad stawy by dzieci mogły poćwiczyć rowerkowanie. Było przyjemnie, choć upał doskwierał. Po powrocie chcieliśmy zrobić grilla, po prostu odpocząć po całym tygodniu ciężkiej pracy. Niestety jak wieje piachem w oczy to wieje już na całego, poszłam sprawdzić zwierzynę a tu 5 gęsi zaginęło. Nerwy miałam straszne i już spokój się skończył. Jak zniknęły ?? Nie mam pojęcia, na pewno czego jestem pewna nie był to żaden pies, on zostawił by spore ślady i wszystkich by nie zjadł. Pewnie dla zabawy by pozabijał i uciekł. Wszystko ogrodzone linką pod napięciem więc albo ktoś sobie wszedł i zabrał albo jastrząb po prostu miał ucztę i wyżywienie swoich piskląt bez wysiłku. Taka ot moja sielanka, że z miejsca ruszyć nawet na 2 godziny się nie mogę bo zaraz jakieś straty. Grill był ale w milczeniu bo jakoś darować sobie tego nie mogłam, co chwilę chodziłam nawoływałam, miałam nadzieje że się znajdą. Ehhh
A to już ta przyjemniejsza strona dnia...
Miłego tygodnia życzę Wam wszystkim . Pozdrawiam

piątek, 17 maja 2013

Gdy wschodzi słońce....

Ostatnim tytułem kilka osób nastraszyłam dlatego też by dać dobry nastrój podążmy oczyma do wschodu słońca :) Zwierzaki mają się dobrze, całymi dniami wypasają się na pastwisku. Tola za to na okólniku chodzi sobie i dziś biegała jak szalona po podwórku, a ja za nią by mi kwiatów nie zeżarła heheheh :) Wreszcie ten trudny czas za mną, ja za to skupiłam się na robieniu serów które są przez was rozchwytywane :) Oraz całymi dniami siedzę na ogrodzie kopiąc ziemie i siejąc majowe warzywa. Mam trochę opóźnienie ale myślę, że ze zbiorami nie będzie tak źle. Co do Myszki wracając , na szczęście jej wymię pięknie się zagoiło , fakt że wet zszył je profesjonalnie bo gdyby się z bliska nie przyjrzeć nie widać nic a nic! Wraca częściej z pastwiska by poleżeć w spokoju w stajni bo jednak lepiej by muszyska teraz nie gryzły ją po wymionku. Karencja na jej mleczko się skończyła więc i 4 litry więcej do wyrobów sera :) Tolunia jeszcze trochę kaszle ale weterynarz (czyli Pan Dariusz) kazał do mleka podawać jej Flegaminę bo kolejnym antybiotykiem nie ma sensu ją faszerować , no chyba że do poniedziałku kaszel nie zniknie to znów zaczniemy leczyć. Ważne, że je i to dużo i że biega szczęśliwa. Jak dla mnie ulga, że zastrzyki się skończyły, bo dość bolesne dla niej były i musiałam co dzień nowe miejsce znaleźć by nie kluć ją w tym samym. No ale ten czas już za mną i widzę, że idziemy do przodu.




Ku mojej radości dwie kwoczki siadły na jajach zieolonożek więc 30 jaj do wyklucia :)

Gąski też korzystają z zieleni :) I tak jak widzicie spokój zapanował w moim raju a ja pochłonęłam się w pracy!! :) Trochę obolała od tempa ale cóż się nie robi z miłości prawda??? :) Pozdrawiam i dzięki że jesteście!!!

wtorek, 14 maja 2013

W stronę zachodzącego słońca

Moja Tola dziś cały dzień stała , mało leżała. Stojąc tak patrzyłam jak jej oczy skierowane są wprost na zachodzące słońce. Coś wtedy poczułam , jakby życie do niej wracało. Jej oczy dziś już nie są zobojętniałe, języczkiem memla i dziś doczekałam się jej zawołania MUUUUUUUUUU!!!! :) był czas karmienia, prawie klapki pogubiłam lecąc do stajni ją nakarmić. Nie pomyślałam jaką radość może dać jej głód. Tola wróciła :) A ja jestem niesamowicie szczęśliwa, że wygrałyśmy!!! teraz bardzo ważne jest leczenie, przez 4 kolejne dni podaję jej zastrzyk do mięśniowy z antybiotykiem. Po kuracji antybiotykowej przejdę na pojenie EMY -mi które odbudują nie tylko jej florę ale i nie pozwolą na nawrót choroby. Dziewczyny z całego serducha dzięki Wam za wsparcie nawet nie wiecie jak dużo siły mi dałyście. Jak miałam chwilę w dołku czytałam Wasze komentarze by poczuć, że jest szansa. Nie wiem czy antybiotyk czy moje drapanie jej za uszkiem kiedy się dusiła , kaszlała dało jej siłę ale sądzę że my wszyscy daliśmy coś od siebie dobrą myślą dla jej wyzdrowienia. Nie jest jeszcze zdrowa ale jak sam weterynarz powiedział, że kryzys minął. Wiem, że wiele osób się może dziwić, że ja tak emocjonalnie podchodzę do zwierząt ale ja po prostu nie umiem inaczej. Jaka jest ta szara rzeczywistość w gospodarstwach każdy wie ale czy to źle, że zanim trafią na tamten świat nie można obdarzyć ich uczuciem ? Wykonywać każdą czynność przy nich z miłością i troską tak by czuły się dobrze u nas? Choć moje ulubione mlecznice dożyją sędziwego wieku w moim gospodarstwie bo mówię wam dziwoląg jestem bo kocham te moje zwierzaki. I jak dzieje im się krzywda zawsze cierpię razem z nimi. Kiedyś ktoś mi powiedział, że ja nie podchodzę jak hodowca tylko jak członek stada. Nawet mój weterynarz potwierdza, że zwierzęta maja więcej przemyśleń i uczuć niż człowiek tylko inaczej je wrażają. Tylko my jesteśmy tak próżni żeby sądzić,że mamy prawo do uczuć.

Nadzieja

Przeżyła noc!!!! je a to już jest jakaś Nadzieja :) jeszcze tylko by dalej dała radę!Dziękuje za wasze myśli!! dalej ich potrzebuję, dzięki że jesteście ze mną w trudnym momencie.

poniedziałek, 13 maja 2013

Potrzebuję Waszych dobrych myśli!!!

Ważą się godziny, pierwsze dwie doby zdecydują czy Tola przeżyje.....Ma jednostronne zapalenie płuc. Jestem załamana, teraz walczę o nią. Potrzebuje waszych myśli, dobrych myśli.........

niedziela, 12 maja 2013

Czy te problemy mnie wreszcie opuszczą?

Ostatnio mimo wielu radości gdzieś przeplata się to z problemami. Raz uderzające szczęście a za chwilę przygnębiający smutek czy po prostu strach. Myszka się wylizała i wymię pięknie się goi, już się tak cieszyłam do dziś gdy wchodząc do stajni usłyszałam kaszlącą Tolę. Miała gorączkę, wyciek z nosa i kaszel przez cały dzień. Już wczoraj kilka razy zakaszlała i mnie to zaniepokoiło ale dziś już stan był dość poważniejszy. Myślę, że (mam nadzieje) się tylko przeziębiała a nie ma to nic wspólnego z wirusowym zapaleniem płuc jakie ostatnio krąży wśród hodowców. Podałam jej do mleka Polopirynę S i chodziłam co chwilę monitorować jak się czuje. Od razu ją odizolowałam od reszty stada musi wyzdrowieć a reszta nie może się zarazić. Jutro ma przyjechać weterynarz i zacznie się leczenie, że człowiek ledwie ciągnie finansowo w tym kraju to jak na psa urok co chwilę weterynarz pobiera płatności.Niczym windykator.ehhhh niech ta zła passa z chorobami zwierzaków minie bo wyjdzie na to, że w tym roku więcej włożę w nie niż otrzymam w zamian. Tak to już jest z nami hodowcami ciągle trzeba inwestować zanim coś się zarobi. Nie mówię tu o dużych hodowlach krów czy kóz mlecznych, one nawet pastwiska w życiu nie widziały. trzymane w halach ukrywane przed zagrożeniami zarażeń.Mela oczywiście nadal leczona na zapalenie ale wcale się nie dziwię bo wet nie trafił z podaniem antybiotyków.Jak miało pomóc jak nie było na to co trzeba!! No ale nie winię go bo któż mógł by wiedzieć. Próbki analizowane i teraz wiadomo na co leczyć.
Dziś pogoda była wstrętna a ja zamiast leżeć w domu musiałam ogarnąć stajnie, czyścić i dezynfekować by zapalenie nie przeszło na inne kozy. Oczywiście ściółkę trzeba było spalić i tak do tej pory się tli.Później poleciałam na pastwisko przerobić pastuch bo linki były zbyt szeroko rozstawione i owce by zwiały. W deszczu i wietrze wykręcałam izolatory i zmieniałam ustawienie. Na dziś mam dosyć dosłownie padam na twarz. Cieszę się, że złą pogodę wykorzystałam na taką pracę jutro ma być cieplej to będę mogła na spokojnie pracować na ogrodzie. Panny Kuleczki wyszły wreszcie na dwór bardzo są płochliwe i reagują na mnie jak na drapieżnika hahhahah :)


Byle do jutra! może przyniesie chwilę bez zmartwień, będzie można ze spokojem na nie popatrzeć jak się pasą.Pozdrawiam

sobota, 11 maja 2013

Kuleczki

Dziś dotarły do mnie dwie Szanowne panny Kuleczki :) Od razu schowały się pod paletą w stajni. Niech spokojnie przyzwyczajają się do nowego otoczenia :) Śliczne puchate i mięciutkie :) Ok! spełniło się ostatnie marzenie, o czym będę teraz marzyć? Na pewno coś wymyśle :)



:) Pozdrawiam !!!!!

piątek, 10 maja 2013

Wreszcie spokojny dzień

 Tola na wypasie ....


To zdjęcie zrobił mój synek :)

Nasza polana na harce :)

Koźlęta na osobnej kwaterze
Kaczunia siedzi na jajach :)

Uwielbiam zapach kwitnących wiśni!!!


Moja mała modelka na tle pięknych widoków kwitnącego rzepaku

Rok temu był taki słabiutki a w tym jak pięknie się rozrasta :) 
Miałam swoje 5 minut na chwilę rozejrzenia się wokoło. Dziś bez przygód prosta praca w ogrodzie w promieniach żarzącego się słońca. Od jutra ma znów padać ja chyba nie skończę na tym ogrodzie do czerwca!!dziś siadła na 15 jajach zielononóżek  kwoka. Czas rozmnażania ruszył :)  Pozdrawiam

czwartek, 9 maja 2013

chwila wytchnienia

Od kilku dni wracam do domu o 22, całuję dzieci na dobranoc które albo już zasypiają albo śpią.Czuję, że nie wyrabiam na zakrętach. Wchodzę i siadam bo aż mnie zarzuca na boki ze zmęczenia. Chwilę wytchnienia przy okienku ( czyli kompie) , mycie i spać by od rana znów w biegu... Dobrze, że kocham to co robię inaczej bym się wypaliła. Co do mojej Myszki miała dziś gorączkę wymienia ale po udoju obmyłam jej naparem z jaskółczego ziela i chyba pomogło. Wymię jest idealnie zszyte jak się ktoś nie przyjrzy dokładnie nic by nie zauważył. Mysza ma apetyt i jest w dobrej formie jak po takich przejściach.Dojenie jest straszne, ona stoi spokojnie ale mnie aż żołądek boli,  że muszę to robić. Dobrze, że dochodzi do siebie. W komentarzach pod ostatnim postem pisaliście o uwiązywaniu kóz na noc ale standardy unijne tego zabraniają i jest to raczej mało komfortowe dla kóz. Dlatego też podzieliłam stado, na trzy miejsca. W jednym są rogate w drugim są bezrożne z Tolą a w trzecim koźlęta. Jest spokój i pełne zrozumienie między osobnikami więc i ja jestem spokojna. Szczerze powiedziawszy wczoraj już chciałam sprzedać rogate, dosłownie miałam ich dosyć.Bądź co bądź ale ostatnio koszty leczenia moich kóz mnie zabijają. Wciąż dokładam zamiast zarabiać, ale takie jest życie hodowcy małego czy dużego na koszty liczyć się trzeba. Rok temu było podobnie w szczycie laktacji zamiast korzystać mleko służyło dla kur czy psów bo wychodził problem. No cóż mam nadzieje, że już nie długo będzie zły czas za mną i coś się ruszy. Tolka za to ma kobita apetyt i nauczyła się muczeć jak nadchodzi pora karmienia, wrzeszczy na całą wieś wołając mnie i butelkę rzecz jasna ;) Je 4 razy dziennie po 2 litry mleka koziego z siemieniem lnianym.Oczywiście wychodzę ze stajni cała umorusana mlekiem bo aż z pyszczka jej kapie i gdy podbija butle trafia mi na nogi :) Te chwile karmienia bardzo lubię i patrzeć na nią i widzieć jej reakcje po karmieniu na mnie. Biega wokoło moich nóg, liżąc mnie wszędzie i śliniąc się jak mały prosiaczek :) Daje mi dużo radości :) Od dwóch dni hasa po pastwisku i tu radochę ma niezmierna ganiąc po 30 arowej łące kozy ,ptak,i gęsi i swój cień heheheh :) Niech łapie witaminę D i ruch, dla niej to samo zdrowie. Skubie trawkę i muczy jak mnie widzi :) "Wieś hula i tańczy"- jak w moich myślach obrazy z dziecięcych wspomnień :) Trochę smutku, trochę radości jak to w naszym życiu. dziś wyjechały 140 km dalej moje koźlęta : Byczek i Pończoszka :) Trafiły w fajne miejsce i do fajnych ludzi :) Pozdrawiam

środa, 8 maja 2013

:(

Jeśli mam podsumować dzisiejszy dzień mogę powiedzieć tylko FATALNY!!! Rano wstałam i poszłam do kóz na dojenie, nie spodziewałam się tego co zobaczyłam. Mysza miała rozerwaną jedną połówkę wymienia, sprawczynią była Cynamona która miała krew na rogach. Prawie godzinne tamowałam jej krew by nie kapała z rany, będąc już bezsilna bojąc się, że się wykrwawi zalałam ranę jodyną. Krzyk i zgrzytanie zębów Myszy mówił sam za siebie ile bólu ją to kosztowało. Niestety wyboru nie miałam a jodyna zasuszyła szybko ranę i krwawienie ustąpiło. Automatycznie zostawiłam ją w stajni z daleka od innych zwierząt i zadzwoniłam po weta. Niestety nie mógł być od razu ale dopiero późny popołudniem. Czekałam więc, pod wieczór odbył się zabieg ratowania wymienia. Myszce podano narkozę, zszył jej wymię wcześniej oczyszczając  z martwej tkanki.Gdy ja uśpił i położyliśmy ja na stole okazało się że ma pęknięte żebra i ropień na jednym wielkości pomarańczy. Dam sobie rękę uciąć wcześniej jak ja głaskałam nic nie czułam :( Za kilka dni znów narkoza i czyszczenie ropnia teraz dostała antybiotyk by go zasuszył. Fatalny dzień :(

piątek, 3 maja 2013

Więź

Nie ma nic cudowniejszego jak chwile w których tworzy się więź ze zwierzęciem, której nic i nikt nie może przerwać. Kiedy widzisz, że ufa ci i traktuje jak matkę i łasi się wdzięcznie. Tola otrzymała moje uczucia, całkowicie oddana jestem jej i ta więź jest niesamowita. Cieszy się jak mnie widzi od razu szuka butli jakby wiedziała, że butla jest nie rozłączna ze mną :) Jak to się śmieje teść: "kup sobie cyckonosz"  hhaah :) Ma apetyt, jest ciekawa ale jednocześnie tak spokojna i różni się od kóz całkowicie. Kozy szkudne, wszędzie wejdą gdzie im nie wolno a Tola po prostu się mnie pilnuje chodząc za mną, między czasie pomachując swoim ogonkiem i tuląc łebek do moich nóg :) Dziś była na spacerku i z wielką ciekawością obserwowała koźlęta :)


czwartek, 2 maja 2013

Uwielbiam ją!!!!

Tola jest kochana, od wczoraj zrobiła u mnie ogromne postępy. Cieszy się jak mnie widzi macha tym swoim małym ogonkiem :) Do tego apetyt dostała ogromny, muszę jej dzielić mleko :) U byłego właściciela jadła dwa razy dziennie po litrze i w sumie wręcz przymusem a u mnie leci jak mnie widzi i ssie bez namawiania. Daję jej 3 razy dziennie co 6 godzin , wypija całe 1,5 litra :) Dojdę do 2 ale stopniowo. Wczoraj ja wyczesałam, wysmyram  za uszkiem i nauczyłam skubać sianko. Hmmmm jak nauczyć cielątko by przeżuwało sianko? Nie polecam próbować hahhahahaha Oczywiście siano w usta i na przeciwko jej pyszczka żułam to zielsko hahahhahaha patrzyła z zaciekawieniem jak tam mamlałam tym sianem :) Po chili podłożyłam jej pod pyszczek a ona zaczęła robić to co ja !!! Rano już kupka była na tyle zwięzła, że wiem że skubała sianko :) Chodzę do niej co chwile by ją podrapać za uszkiem , pogadać z nią o tym co będziemy razem robić na pastwisku hahahahah... Oszalałam na jej punkcie do granic możliwości :) jest niesamowita :)Po 20 latach marzenia o jałówce wreszcie się doczekałam, nigdy nie warto tracić nadziei!!!!

środa, 1 maja 2013

Epicentrum szczęścia

Tak to jest ten czas, gdy wstając rano wiem, że żyje. Świat stoi u mych stóp, ziemia współpracuje, kwiaty się czarują  wzajemnie a ja wśród swych ukochanych zwierząt wiem, że nic w moim życiu nie da mi tyle radości jak to co teraz mam. Kochany piękny maj, czas budzenia się, zapachu kwitnących drzew.Dziś jest dzień gdy szczęście rozpiera mi umysł, twarz aż boli od uśmiechu ehhehehe :) dziś rano siadła kaczka na jajach a po południu ....................................................................... :) Dotarła do nas Nasza Tola!!!!!!!!!!!


Tola ma 2 tygodnie karmiona preparatem mlekozastępczym, po porodzie dostała tylko siarę. Jest silna i zdrowa i ma apetyt :) Jest nasza i już mnie wylizała :D Pierwsze okazanie mi miłości - pocieranie czołem i łebkiem o moją twarz :) Uwielbiamy ją i już kochamy :) jestem tak szczęśliwa, że wreszcie ją mam. To, że ją już mam jest tylko dzięki wspaniałym ludziom którymi się otaczam, jest ich tak mało ale wypełniają całą moją przestrzeń!!! Jeśli na tym świecie jest dobro to tylko można je poznać-poczuć  głaszcząc taka kruszynę !!!! Połówka Jersejki po matce. Kochani euforia aż mnie ściska!!! No nie umiem wam opisać co czuję!!!!!!!!!!!