Pobudka przed 6 rano by nakarmić kozule i resztę zwierzaków. Wchodzę do koźlarni a Melka stoi rozkrokiem i drze się na całego!! Pomyślałam sobie " nie no kobito nie rób mi tego !!" Rozsądek dał górę nie mogłam jej zostawić i ryzykować, musiałam zostać.Dłużyło się i dłużyło, chodziłam co 15 min i nic, już myślałam że mnie w konia zrobiła ehhehe. O 14.30 wchodzę do koźlarni a ona rodzi już drugie , szybka pielęgnacja typu osuszenie, dostawienie do strzyków i dezynfekcja pępków. Szybko poleciałam do domu po pokrojoną wcześniej cebulę w kostkę wrzuciłam do letniej wody z glukozą i dałam Meli pić. Pomaga to na szybkie wydalenie łożyska, dodaje kozie siłę :) Po 15.00 wydaliła łożysko. Spokojnie i bez problemów się wykociła moja odważna kozula :) Umyłam jej nogi i wymię od krwi i zostało mi tylko patrzenie. Od soboty siedzę z nią i patrzę na te słodkie maluszki jak szybko są zdolne do życia jak łatwo im idzie wstawanie i jedzenie. A człowiek taki ułomny zwierzak tyle miesięcy uzależnienia od matki i jej rąk i taka bezradność. Kubuś musi poczekać 2 tygodnie za nim po niego pojadę , smutno mi trochę bo tak na niego czekałam i na spotkanie z moja koleżanką Sabiną.
Pozdrawiam wszystkich a tym co mają kozy i inne zwierzaki życzę zdrowych narodzin :)
Dziś pogoda mnie zaskoczyła było wietrznie, zimno i padał śnieg .....:(
podziwiam Cię ... mnie nerwy by zjadły ...
OdpowiedzUsuńu mnie dzisiaj bielusieńko i mocno zimno !
pozdrowionka cieplutkie
ŻYCZĘ CI WSPANIAŁEGO PONIEDZIAŁKU,
OdpowiedzUsuńORAZ
CUDOWNEGO STARTU W PRZEDŚWIĄTECZNY TYDZIEŃ