sobota, 23 lutego 2013
Gwiżdżę na to wszystko
Za chciało mi się kombinowania, wiele przeszło mi przez głowę pomysłów. Przeczytałam dziesiątki stron na temat dotacji, dofinansowania i pomysłów na biznes. Nie w niosło mi to nic w życie. Przede wszystkim zapomniałam w tej gonitwie o swoich zasadach jakimi się kieruje. Czy muszę zarabiać duże pieniądze ?? Pewnie było by lżej ale czy lepiej? Z rana poleciałam do zwierząt nakarmiłam, napoiłam i zabrałam się za ubój królików. Ubiłam wszystkie cztery jakie mi zostały będzie co jeść do końca miesiąca, w trakcie obróbki mięsiwa spokojnie myślałam nad swoim życiem i stwierdziłam, że nie chce nic zmieniać, ani dodawać sobie upierdliwości dokumentów,opłat urzędowych i bieganiny po urzędach. Stwierdziłam że jeśli moje gospodarstwo daje mi co jeść niech tak zostanie. Przecież uciekałam od tych cywilizacyjnych problemów. Po co chcę znów w to wchodzić? Postanowiłam więc, że jeśli chce by gospodarstwo na siebie zarobiło, było co jeść i kilka gorszy wpadło do kieszeni zainwestuję w więcej zwierząt. Zakupię więcej gęsi, indyków, perlic. Nasadzę kaczki na jaja i kury nioski. Zakupie duże króliki do rozrodu a teraz gdy klatki są puste odnowie je. I kupie tą krowę, może rodzinka pomoże i dołoży, może uda mi się sprzedać Manię i Kubę i dołożę do całości. I nie zmienię swojego życia tylko dlatego, że życie jest szorstkie i twarde. Wiosną posieje więcej cebuli, buraków i marchwi, skupie się na konkretach by spiżarnia pękała w szwach. Na polu za rzeczką posieję pastewne warzywa.dla zwierząt. Kwestia strategii i organizacji i powinno być lepiej.Co do jałówki mam już pewien plan i pewne wsparcie u znajomego co hoduje krowy, może uda mi się od niego kupić za jakieś trzy miesiące jałóweczkę. Czas pokarze czy ma być u mnie krowa w gospodarstwie czy nie. Bo los nie idzie sobie gdzieś obok ale idzie na przodzie i kieruje nasze ścieżki a ja będę podążać zgodnie z jego rytmem. Nic na siłę nie da się zrobić ale można sobie pomóc otaczając się dobrymi i życzliwymi ludźmi. Od początku kierowałam się stylem życia jakie prowadziły nasze babcie, własny wyrób chleba , masła, śmietany, mleka i mięsa-przy tym zostanę, przy zdrowym spokojnym życiu.Muszę bronić się nad ogarniającą nas chęcią pogoni pieniądza.Tak!! jest ciężko ale nie fatalnie dajemy sobie radę i tak ma być. Nowe nie znaczy lepsze. Nie dam się zwariować nie na tym polega życie. Życie to rodzina, zdrowy tryb życia, smaczne jedzenie i miłość. Pieniądz to rzecz nabyta, raz jest raz go nie ma a w pogoni za nim można zbyt wiele po drodze strącić czy zagubić się nie mogąc odnaleźć drogi do domu. Patrząc na życie przodków zima zawsze była trudniejszym czasem do przetrwania, zapasy trzeba było ostrożnie dzielić i radzić sobie z trudnym żywiołem zimy. Nie znaczy to że żyli gorzej ?? Matki z dziećmi siedziały przy piecu czytały, haftowały i gotowały. Mężczyźni rąbali drewno i polowali. Zima była czasem przetrwania a lato pracy. Nie dajmy się zwariować. Życie jest jedno i warto żyć zgodnie samemu ze sobą. Koniec z szukaniem i planowaniem bo to nie jest moje życie, to nie jestem ja. Nadejdzie maj zacznie się mleko, zaczną się sery, wezmę się za pierwsze próby zrobienia mydła z koziego mleka dobierając do niego wartościowe zioła,cynamon czy nawet czarny bez i może mi się uda ten eksperyment. Pojadę do gminy zapytam o dzierżawienie lub użytkowanie lasu obok który do nich należy, zakupie dwie owce i puszcze je w lasek by jadły, rosły i się rozmnażały. Nauczę się ubijać jagnięta, nauczę się wszystkiego by żyć. Miedzy czasie ulepie pierogi i upiekę sernik z koziego sera i będę doglądać jałówkę i chuchać i dmuchać na nią by za dwa lata obdarzyła nas swoim mlekiem i cielęciem. Zatrzymam się w pracy, rozejrzę i nie będę żałować swojej decyzji.... bo będę sobą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Choćbyś się miała karmić ziemniakami, to na wsi nigdy nie umrzesz z głodu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się to co napisałaś o byciu sobą. Mądra z Ciebie dziewczyna :-))) Chociaz czasy się zmieniły, można życ w zgodzie z sobą. Mozna i trzeba. Ale...oj, nie będzie Ci łatwo. Co do Mani, to może się dołożę do tej jałóweczki ;-) Wiesz o czym mówię. Koziołka tez chcesz sprzedać? Napiszesz mi coś na maila o nim?
OdpowiedzUsuńAha! Jeszcze wracając do sprzedaży. U nas na wsi jest pani, która sprzedaje jaja, kaczki i kury, robi pyszne jedzonko, na pzryjęcia, wesela, urodziny itd. i jakoś żyje, choć kroci nie zarabia.
Nigdy nie było mi łatwo w życiu czy to w mieście czy w Niemczech czy na wsi ale przynajmniej teraz wiem kim jestem i praca która wykonuje mnie cieszy. Dzieci coraz starsze wychodzą z pieluch to ja mogę więcej zdziałać.
UsuńPodziwiam Cię i masz całkowitą rację:) Nie zawsze pogoń za pieniądzem i grubszy portfel oznacza lepsze życie. Ja nie pracuję, utrzymujemy się z mężem z jego pensji, czasem coś dorobię na rękodziele i w zupełności nam to wystarcza. Nie marzą mi się zagraniczne wczasy, drogie kosmetyki, itd. dobrze jest jak jest, bo zawsze mogłoby być gorzej. Najważniejsze, że mamy siebie, że jesteśmy sobą, a wyścig szczurów zostawiamy innym;)
OdpowiedzUsuńCAŁA Ty w tym wpisie :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że "wróciłaś"...
a jak Cię odwiedzę to ulepimy razem pierogi ;p
Pozdrawiam Moniko :) :) :)
Wróciłam :) Głupoty z głowy wyleciały :)
UsuńEch no po prostu aż się radość szerzy po przeczytaniu takiego wpisu :) To się nazywa rozsądek, wiara w siebie i OPTYMIZM. Tak trzymaj :)A co do sposobów zarabiania może jakieś kwiaty? Roślinki do ogródków? I takie tam różności co to można zimą podpędzić na parapecie wiosną wrzucić w doniczki a potem odsprzedać?
OdpowiedzUsuńEch jak bym zjadła krolika w śmietanie, u mnie pomimo miejsca na króliki zgody nie ma.. a szkoda.
Pozdrawiam
A któż się zgodzić nie chce ?
UsuńAno domownicy ;) ale cóż, może kiedyś kto to wie :) Problem rozbija się o ubój oczywiście.
UsuńA no tak to nie prosta sprawa i nie łatwa.Możesz poszukać kogoś kto się tym zajmuje na za małą opłata poprosić by ubił i tobie :) ja na początku tak robiłam aż sama nie zostałam zmuszona do nauki jak pies wtargnął mi na podwórko i zagryzł mi królice z młodymi i cześć musiałam dobić. To była najtrudniejsza lekcja życia dla mnie.
UsuńNo niby teoria prosta. Łapiesz za łapki i załatwiasz sprawę obuchem. Niby ojciec to zawsze robił ale to matka bardziej przeciwna, że to niby by na nią spadło. A kogoś kto zabiłby przy okazji uboju swoich? U nas praktycznie nie ma osób hodujących króliki, u nas praktycznie mało kto ma nawet kury... Tak się ludzie do chemicznego żarcia z marketów przyzwyczaili...
UsuńMądra z Ciebie dziewczyna, ale tytuł tego postu wcale tu nie pasuje, bo Ty przecież nie gwiżdżesz na wszystko tylko na tą trochę biurokrację i nowoczesny sposób gospodarowania, na specjalizację. Jeśli chcesz żyć zgodnie z tym co cenisz, to się tego trzymaj i pamiętaj los tak nas prowadzi żeby było dla nas dobrze, to my nie dostrzegamy tego i czasami zbaczamy, bo inna droga wydaje się łatwiejsza, a tak nie zawsze musi być. Bierz z życia to co jest na Twojej drodze a będzie dobrze. Radzisz Sobie dobrze i myślę, ze takie właśnie życie jest Twoim przeznaczeniem. Jesteś trochę czarownicą, więc na pewno zdajesz sobie z tego sprawę i to czujesz. Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za powodzenie.:)
OdpowiedzUsuńŚwietny post,prwdziwy i szczery.
OdpowiedzUsuńCały czas trzymam kciuki za Ciebie,żeby spełniło się Twoje marzenie o krówce i owcach:)
pozdrawiam serdecznie
Mogę się podpisać pod Twoim postem- no, może poza tym ubijaniem królików.
OdpowiedzUsuńMusiałby głód nastać, żebym mogła to zrobić. Ale...;)
Ja cały czas myśle co by tu zrobić, żeby być u siebie, a mieć jakieś (pieniężne) dochody. Niestety, nie mam takiego zaplecza; budynki- i owszem, ale ziemi brak....
I właśnie dlatego mój dzisiejszy post jest dla Ciebie;))))
OdpowiedzUsuńDzięki Kretowata bo trafiłaś w sedno sprawy a jeszcze zrobiłaś mi ogromną przyjemność :))
UsuńOd razu pomyślałam o Tobie, czytając tę książkę;)
UsuńAle jeszcze Ci napiszę historię mojego znajomego z Ukrainy. Osiedlił się w Polsce już dawno temu, szukał zajęcia - założył małą pieczarkarnię, wszyscy u niego kupowali, dawał pracę kilku osobom, po pewnym czasie postawił kolejny tunel i tak by pewnie radził sobie świetnie/mniej świetnie ale po swojemu po dziś dzień, gdyby nie zachciało mu się unijnych dotacji... Wziął gigantyczny kredyt na pieczarkarnię giganta, z wielkim wysiłkiem ją postawił i wyposażył, jednocześnie prowadząc starą, prawie nie sypiał, jego małżeństwo się rozpadło, a jego dziecko wychowywali mu praktycznie teściowie. W końcu, Unia nie odebrała tej inwestycji, bo miał zbyt dużo rzeczy do poprawki (niezgodnie z planami), np. linię energetyczną o metr wyżej niż była na planie i takie tam "szczegóły"... Musiał oddać całość. Sprzedał wszystko. Brakło, do dziś płaci szalone sumy miesięcznie, stopniowo wyprzedając swoją ukraińską ziemię... Wpadł w alkoholizm i wrócił do rodziców na Ukrainę jako wrak człowieka. Bardzo mi go żal. Nie zawsze więcej znaczy lepiej;))
Dobry przykład by trzymać się swoich zamierzeń :))) Szkoda jest mi takich ludzi bo właśnie ta gonitwa za lepszym często kończy się takim złym finałem
UsuńJesteś niesamowita :-)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki za Ciebie, za Was i niezmiernie cieszę się, że tu trafiłam :-)
Tez się ciesze że trafiłaś do mnie :) Czy niesamowita?? raczej nie prędzej prostolinijna i szczera kobita ze wsi co ciężkiej i brudnej pracy się nie boi. :)))
UsuńI tak trzymaj... nie zawsze jest łatwo... ale warto żyć w zgodzie ze sobą!
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to mi chodziło w moim komentarzu do wczorajszego posta.Tak trzymać! Dzięki za,,Sielskie życie" bo nie wiedziałem że taka gazeta istnieje. Teraz zacznę ją kupować. Może ktoś chciałby odsprzedać archiwalne numery?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mi pożyczyła koleżanka i też w ten sposób się od niej o tej ciekawej gazecie dowiedziałam :)
UsuńMonia tak trzymaj. Mówiłam, że to ta pogoda. Ja niestety nie umiem zabijać. I nie chcę się nauczyć. Nie mogę. Tylko tego brakuje mi do wystarczalności.
OdpowiedzUsuńMarta
Wiesz mi to chyba ten chleb tak przecedził myśli :D
Usuńo... ! i tak trzymaj Monika !
OdpowiedzUsuńO to właśnie chodzi. Trafiłas w sedno!
OdpowiedzUsuńByle do przodu !!! :)
UsuńTak czytam ,czytam i podziwiam z tym, że ja nie dała bym sobie rady ani z ubijaniem królików/za nic/ani z pracą.
OdpowiedzUsuńNie ta kondycja,nie ta wytrzymałość.Całe życie marzyłam sobie o zamieszkaniu na wsi,o niezależności i samowystarczalności. Trochę miałam z tym styczność bo moi rodzice mieli w górach dom no i sama w centrum miasta nie mieszkam.I dopiero gdy zaczęłam czytać blogi zdałam sobie sprawę,że ja na wsi bym przepadła...
Jak to mój mąż mówi z tobą to nawet wojnę przetrwamy :))) Tej samowystarczalności nauczyłam się w trudny sposób walcząc sama ze sobą, nie jedną noc przepłakałam po takich naukach ale stwierdziłam że jeśli chcę hodować i mieć coś z tego to albo się nauczę albo uprawiać będę angielską trawkę . Musiałam bo chciałam realizować plany i tak nauczyłam się z tym żyć choć nie raz uronię łzę nad zwierzem
UsuńTen post wydał mi się taki pełen energii! Rób jak Ci rozum i serce dyktują, dasz sobie radę :))) Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńniby to takie oczywiste, ale to święte słowa,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam bloga od deski do deski. Bardzo mi się u Ciebie podoba, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo. Trzymam kciuki za te postanowienia. Bądź sobą. Uściski.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu!! Z całego serca życzę powodzenia we wszystkim, o czym marzysz i do czego dążysz, bo na takich ludziach jak Ty świat się trzyma :)
OdpowiedzUsuń