niedziela, 4 listopada 2018

Co będzie za parę lat ?

Pomyślałam ostatnio nad pewną sprawą, o tak nagle mnie naszło- o przemijającym czasie. Pogonią za wszystkim, za każdą chwilą choć  minutą. Przemyślałam swoje życie, wszystko co do joty przeanalizowałam. Po co? - można zapytać. Otóż czasem warto się nad sobą zastanowić. Znam swoje wady, niektórych się wstydzę z niektórymi walczę a przed pewnymi wadami jestem bezsilna. Jednak to nie o tym myślałam, nie nad sobą lecz nad tym co robiłam, robię i robić bym chciała. Zastanawiałam się dlaczego ja wciąż gonię, czemu wciąż chce sobie - o nie nie - chce wszystkim coś udowodnić. Możliwe, że ma to podłoże z dzieciństwa jednak nie wszystko tak łatwo sobie wytłumaczyć, czy też kryć się za złymi lub dobrymi przeżyciami. Zającem nie chcę być, nie chcę czuć strach przed nowym lub innym, jednak czasem sama siebie przerażam. Przemija mi czas, lata uciekają a ja im starsza jestem tym mniej potrafię cieszyć się z życia. Nie, nie jestem w depresji wręcz przeciwnie czuję jak rozkwitam, jak się rozwijam lecz wciąż czuję niedosyt. Ciężko to opisać, po prostu odczuwam wciąż że za mało robię, za mało się rozwijam , za mało pracuję, za mało się uczę. Chwila słabości, chwila odpoczynku - ja czuję wyrzuty sumienia. Jestem zła na siebie, że sobie pozwalam przysiąść. Każdy kto mnie zna twierdzi, że robię tak dużo. Zadają mi pytanie skąd bierzesz czas na to wszystko? A ja czuję zdziwienie na te słowa i wewnątrz czuję niedosyt, bo za mało. Zastanawiam się czy to już nie jakieś skrzywienie :p Serio ! Może ja nie jestem w stanie zaakceptować, że się starzeję, bo wszystko co roku robię wolniej. Nie potrafię już się tak zmobilizować czy być tak szybką w swoich działaniach. Mamy listopad a ja dalej w remoncie! Dalej w piwnicy stoi wór buraków których nie mam czasu lub czasem po prostu mi się nie chce przerobić je na weki. Na podwórku dalej stoją grille które proszą się by je oczyścić i schować. Dalej mam nie pocięte do końca drewno itd.... Przeraża mnie fakt co będzie za np. 5 lat ....

Chaotyczne myśli, jak i działania. No cóż.....

8 komentarzy:

  1. Ale z drugiej strony....Warto czasami się zatrzymać,odpocząć, pocieszyć życiem. Nie samą pracą się żyje. Nie zrobisz dzisiaj?I co z tego . Zrobisz za tydzień albo i wcale. Życie tak szybko ucieka. Tyle tragedii,zła,chorób wokół. Ciesz się z tego co masz i żyj kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebym ja umiała odpoczywać to było by super. Problem w tym, że jak przysiądę zaraz sama się krytykuję. Nawet gdy fizycznie luzuję psychika wciąż pracuje.

      Usuń
  2. Kochana moja :D Doskonale Cię rozumiem, też przechodziłam przez ten stan - zapierniczania i niedosytu, za przez takie i podobne myśli... Nie wiem czy Ci to w jakiś sposób pomoże, ale przed Tobą jeszcze etap buntu kiedy ,,głowa" nadal będzie chciała robić wiele a ciało coraz gorzej będzie wykonywać te polecenia a Ty będziesz sobie coraz wyraźniej zdawała sprawę, że chcesz ale jestem ograniczona niemocą ciała. To prawa wieku, prawa zdrowia, prawa możliwości naszego ciała. Tak to już jest.
    Ja zaczynam odczuwać to uczucie zadowolenia tego spełnienia w życiu odkąd zaczęłam więcej odpoczywać i mniej tyrać. To przed Tobą :)
    I życzę Ci abyś nie podupadła na zdrowiu nim dojdziesz do tego etapu co ja. Obecnie dzielę prace na poszczególne etapy a niektóre prace robię rzadziej na zasadzie i tak się ubrudzi, kurz usiądzie. Skupiam się na tych co trzeba- zwierzęta itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jest gdy nie mam nic do zrobienia wtedy zaczynam wymyślać nowe cele a później ciężko podołać wymaganiom. Chyba jestem dla siebie najgorszym szefem "ever" :)

      Usuń
  3. Witam. Mam ten sam problem i jedyny sposób jaki znalazłem ,to ciągłe roztłmaczanie,ciągła rozmowa ze sobą ,żeby zwolnić,aby spokojnie popatrzeć na szybko umykające życie. Na krótko pomaga. Pozdrawiam. Piotr. Ps.Jest nas więcej PRACOCHOLIKÓW.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem, że nie raz usłyszałam to stwierdzenie : Monika jesteś pracoholikiem. CHyba to prawda :P

      Usuń
  4. Ja też jestem pracoholikiem. Nauczyłam rodzinę że robię wszystko sama i robię to najlepiej, a moja praca poza domem jest bardzo wymagająca, przynoszę ją do domu (jestem nauczycielem), więc w domu narastają zaległości i pracuję non stop- od 6 jak wstanę do 23-24 jak się kładę spać. Nie mam już tyle sił, co kiedyś. Też mam myśli, że mogłabym w wielu sprawach odpuścić, ale ja wtedy nie umiem funkcjonować, jak coś jest niezrobione, a ciało już się buntuje. Jestem w impasie często, nie wiem co robić. Proszę rodzinę o pomoc, ale oni się buntują najczęściej. Mąż ma podejście, że nie trzeba koniecznie teraz czegoś zrobić, można później, a ja wpadam wtedy w szał. Też tak mam jak usiądę, że od razu sama siebie ganię, bo wiem, że nie zrobię tego czy tego i narosną zaległości i potem będzie jeszcze więcej roboty. Wiem, bo przerabiałam to nieraz. To błędne koło- nie umiem z tego znaleźć wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie , jakbym widziała siebie a najgorsze że ciężko mi samej ze sobą wytrzymać.

      Usuń

Dziękuję za komentarz.