środa, 26 lutego 2014
Zaczeło się
Końcówka lutego, niedługo marzec i rozpoczęcie sezonu ogródkowego. Ja zanim zacznę myśleć o rozsadach mam wystarczająco dużo do działań wśród zwierząt. Zaczęty sezon więc i mnóstwo pracy. Maluchy rosną, fikają i skaczą a ja obserwuję je, nie tylko by się pouśmiechać pod nosem ale i obserwuję ich rozwój. Tego się nauczyłam przez ostatnie lata- ciągłej obserwacji. I to już chyba weszło mi w krew głęboko. Wczoraj z samego rana coś mi nie grało, maluchy postękiwały ( Od Mai) i jakieś takie ospałe były , sprawdziłam wymię a tu pusto. Maluchom palec do pyszczka a tu ściągnie aż paznokieć by urwało. Oczywiście zabezpieczona z zamrożoną siarą ( Mela i Mysza jak zawsze mają nadprodukcję) dokarmiłam maluchy. Uff jaka radość że nie było to gehenną, niestety nauczyć maluchy już ssące matkę pojenia z butelki to nie lada wyczyn. Te musiałby być głodne i ssały jak szalone. Maja nie za dobrze się ma, ale idziemy do przodu, ten poród ją wykończył. Dużo krwi straciła przez popękane naczynia w drogach rodnych ( jak to stwierdził wet). I tak biegam z buteleczkami pełnymi mleka do maluchów, kontroluję wymiona matek co urodziły po jednym koźlęciu. Co chwilę zdajając nadmiary mleka, ku radości dzieci Mai. Od kilku dni także zauważyłam dziwną narośl u indyczki, niestety okazało się, że jest to nowotwór i to złośliwy! Jutro będę musiała ją ubić by nie cierpiała dalej. Mimo iż ma apetyt jest mocno osowiała i najeżone ma pióra. Wykonałam nakłucie by upewnić się czy to nie ropień- na szczęście nie - więc nie mam co się martwić o resztę stada drobiu. Kogucik zgnębiony i poraniony przez kury także będzie musiał skończyć w rosole. Kaczki noszą jaja , gąska od kilku dobrych dni nie schodzi z gniazda więc cierpliwie czekam na wylęgi. Od dziś zaczęła się harówka wywozu zimowej ściółki. Zaczęłam od 25 taczek skończę na około 200. Będzie się działo. Już dziś odczuwałam zmęczenie po całym dniu w biegu. Bo przecież nie tylko mam zwierzęta ale i dzieci oraz dom, wszystko trzeba ogarnąć. Dzieci wysłać do przedszkola i odebrać, lekcje odrobić z córką. Obiad ugotować, poprać, posprzątać itd. Można by pisać i pisać. Muszę znów przestawić się na ciężką pracę, nie oszukujmy się zimą jest jej dużo ale wiosną to ciężki głaz na plecach :) I tak do końca sezonu :) Od poniedziałku w naszym stadzie pojawi się młodziutki czarny tryczek , będę go karmić butelką ( mały odrzucony przez matkę po porodzie) a prawdo podobnie już w niedzielę pożegnamy się z Cynamonem który odjedzie do nowego właściciela :) Dziewczynki od Basi zostaną oddzielone od matki, zacznie się więc i dój rano i wieczorem dwóch matek. Zacznie się ( choć jeszcze nie w tak dużych ilościach) serek kozi. Mleczkiem trzeba będzie dzielić by trójka maluchów miała co jeść i by choć mały serek co jakiś czas zrobić. Ostatnie noce mroźne, poranki mgliste a wieczory słoneczne, widać walczy ta wiosna z zimą i oby wygrała bo najlepiej się pracuje w promieniach słonecznych. Kozule wychodzą na dwór by grzać się w słoneczku a maluszki fikają jakby miały już kilka tygodni :) Jutro wkleję zdjęcia :) Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trochę Ci zazdroszczę tej pracy przy zwierzętach i samych zwierząt, choć ciężka ona jest (znam to, bo mieszkałam trochę jako nastolatka w stajni i robiłam to wszystko codziennie, w zamian za jazdę konną). Nie zazdroszczę, a współczuję Ci za to jednego. Zabijania zwierząt. Nigdy, przenigdy nie zjadłabym swojego zwierzęcia.
OdpowiedzUsuńNatalio nie ma czego współczuć, naturalna kolej rzeczy. Jesz drób hodujesz drób ubijasz drób. Dlatego jeśli ktoś nie umie nie potrafi polecam hodowle drobiu ozdobnego. Coś ładnego cieszy oko a jeść nie trzeba. Ja hoduje pod mięso i korzystam z tego. Dlatego dla mnie to normlana kolej rzeczy.
UsuńRozumiem to, jednak mam już tak, że traktuje każde swoje zwierze jak przyjaciela (łącznie z kurą), dlatego nie mogłabym jej zabić i zjeść. To byłaby dla mnie trauma.
UsuńCóż Monisiu... Dobrze znam, o czym piszesz. Chociaż w tym roku musiałam zmniejszyć swoje stadko o króliki :( Mięsa nikt nie kupuje, trzymać tylko dla siebie kilka sztuk nie opłaca się ze względu na brak czasu, dużo zabiera robota :( Życzę, by u Ciebie wszystko szło jak najlepiej!
OdpowiedzUsuńCo do królików to robią się coraz modniejsze. Sporo tego po marketach, niestety hodowane na różnych świństwach, na fermach. A szkoda. Smaczne zwierzaki :D
OdpowiedzUsuńO tak jeszcze w sosie śmietanowym :) mniam :) Ja hoduje tyle na ile mam zbyt i ile ja potrzebuję dla swojej rodziny. Nauczona już smaku naturalnego wybrzydzam kupnym. Czuć rybą i tyla!!! Piersi rybne nogi rybne słonina rybna ochyda! Wszystko karmione mączka rybną.
Usuńżeby jeszcze ryba, a to odpady rybne...
OdpowiedzUsuńPracowicie, jak to u Ciebie :)
Zazdroszczę. Po ciuchu marzę, że u mnie choc jakieś pierzaste się pojawią...
Pozdrawiam!