wtorek, 17 listopada 2015

W mgnieniu oka...

Czas tak szybko biegnie, dnie uciekają nam między palcami. Budzisz się rano i zdajesz sobie sprawę, że dwa tygodnie minęły jak jeden dzień a nie mówiąc o trzech dniach. Trzy dni w Ściborzu mignęły nam przed oczyma. Wieczorne wielogodzinne spotkanie z Krzysztofem opierające się na rozmowach o życiu i naszych wspólnych planach z  kieliszkiem nalewki przy kominku wydawały się kilku minutową rozmową. Czas .... jaki on pośpieszny jaki nieprzewidywanie energiczny. Gdy spędzasz go miło jeszcze bardziej złośliwy bawi się zegarem. Trzy dni na zwiedzaniu okolicy, rozmowach, planach i ich realizacji szybko nam upłynął ale jakże miło. Nie powiem, że nie było momentów zwątpienia czy też strachu czy to się wszystko uda ale kto ich nie ma gdy bierze los w swoje ręce i działa? Każdy z nas ma obawy, każdy czasem powątpiewa i każdy się zastanawia co robi. Bo jakże mogło by być inaczej ? Jednakże za każdym razem kończymy rozmowę z uśmiechem na twarzy i pozytywnym spojrzeniem na naszą wspólną przyszłość. Bo jest wspólną , ściśle związana. Jednym słowem dwie rodziny całkowicie sobie obce staną się jednością i będą ze sobą ściśle związane. To nie jest proste jakby się wydawało. Czasem tak sobie myślę, że to jak skok w przepaść jakby wir powietrza miałby mnie wchłonąć i nie dać możliwości odwrotu przed głębią wody. Czasem i takie mam wizje ale żyjemy tylko raz. Czasem mamy szansę tylko raz w życiu na realizację. Ja miałam już swoją i z niej musiałam zrezygnować dla dobra dzieci i dla siebie samej, stałam nad przepaścią i skoczyłam. Czułam jak nurt wody mnie pochłania i już byłam bliska rezygnacji, czułam jak płuca wypełniają się słoną wodą goryczy. Czułam jak niknę. Dostałam szansę by ujrzeć promień słońca wychylającego się spośród chmur. Mój zryw gwałtownie szarpiących się rąk z głębią pozwoliły mi wypłynąć na powierzchnię. Tym słońcem był Kamil, człowiek dzięki któremu znów uwierzyłam w siebie. Dał mi ciepło swym blaskiem dobroci i jakże rzadko spotykanego dobra które ma w sobie. Dzięki niemu chciałam dopłynąć na brzeg by móc znów iść drogą która jest mi pisana.By móc się realizować. By móc czuć się szczęśliwym trzeba nam jednej jedynej rzeczy w życiu - wsparcia!
Ktoś mógłby powiedzieć : "Przecież to Twoja droga, twoja decyzja i sama osiągniesz cel.Nie potrzebujesz wsparcia".
 - Ależ oczywiście!- odpowiedziała bym ale ja już sama szłam tą drogą i nic dobrego z tego nie wyszło, sama ciężko pracowałam ocierając pot z czoła. Sama realizowałam się i dobrze mi szło. Jednakże płaciłam słono za moją pasję. Samotnością i bólem - nie tylko psychicznym ale i fizycznym. Mało kto wie ile mnie to nieraz kosztowało zdrowia. Teraz jest inaczej, teraz czuję wreszcie, że idę w parze. Ten wspaniały człowiek trzyma mnie za rękę i idzie ze mną a wokoło nas biegają dzieci. Wspólnie - jak pięknie to słowo brzmi.

Z całą odpowiedzialnością mogę wreszcie powiedzieć, że jestem szczęśliwa i spełniona. I wiecie co? Nawet jak pisze teraz te słowa mam łzy w oczach bo nigdy od życia tyle nie wymagałam. Nie prosiłam Boga o dary, jedyna prośba jaka wyszła z moich ust " Daj mi znak w którą stronę mam iść bo nie wiem którą ścieżkę wybrać". Zmieniłam się, bardzo się zmieniłam. Kiedyś jedynym celem w moim życiu była pasja i gorycz która zjadała mnie od środka której nie pozwoliłam wyjść na zewnątrz by nikt nie zobaczył mojego cierpienia. Teraz wypełnia mnie radość, wizja na przyszłość i miłość. Prosta , normalna , pełna zrozumienia miłość.

Trzy dni w Ściborzu były dla mnie dużą rewolucją, jakby doszło do mnie co nastąpi 28 listopada. Doszło do mnie gdy meldowałam się w urzędzie gdy zapisywałam dzieci do szkoły i przedszkola. Doszło do mnie, że ja idę tą drogą już , że nie zastanawiam się czy nią iść. Trzy dni które zmieniły moją drogę życia. I te góry wokoło które oczyściły moją duszę od toksyn miejskich bloków i ulic. Ten oddech świeżego powietrza, śpiewy ptaków i kolory opadających liści z drzew nasyciły moje zmysły pozytywnym myśleniem. Nas oczyściły i dały kolejne partie siły do działania. Teraz tylko pakować się, robić ozdoby do pokojów i czekać na wyjazd.



Pozdrawiam pozytywnie wszystkich czytelników :)

13 komentarzy:











  1. :) oby to uczucie spełnienia i miłości już na zawsze Ci towarzyszyło :)
    Pozdrawiam Moniś!


    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne i bardzo krzepiące słowa, (paradoksalnie ) dzięki że nie jesteś już rozżalona bo czytanie o takich prostych i pięknych uczuciach, jest i dla mnie wielką nadzieją i przyjemnością. Serdecznie Cie pozdrawiam. Ala

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie Wam się zaczyna układać życie!
    Trzymam kciuki aby zawsze było już dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz już zawsze będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mocno trzymam kciuki za powodzenie Waszego przedsięwzięcia ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Monika! Tam jest cuuudnie! To się musi udać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.