sobota, 14 kwietnia 2012

Kwiecień plecień , co przeplata......:)

Okres świąt Wielkanocnych przeszedł mi i moim dzieciom w chorobie ale już uporaliśmy się  z tym wirusem :) Pani doktor w przychodni zdziwiła się bardzo, pewnie nie wierzyła mi wcześniej na słowo :) Czemu mi nie wierzyła ?? hmhmhm rzadko się to zdarza w tych czasach by dzieci leczyć na ziołach i syropkach bez antybiotyku. Uważano mnie nie raz za dziwaczkę , szarlatankę , no jak, co z Pani za matka dzieci nie chce leczyć ? nie raz wypisane miały to na twarzy... Uparcie stałam na swoim i dzięki temu dzieci po około 5 dniowej chorobie poszły na sprawdzenie ... i jak ?... zdrowe :) Czym Pani leczyła ?- pyta mnie doktorka ... a syropkami ziołowymi - odpowiedziałam. Oczy wielkie, następnie uśmiech na twarzy i dobre słowo. Gratuluję tak upartej pracy nad ich odpornością ... spisała się Pani. I tak z zapalenia krtani przeszło na znów biegające radośnie po podwórku dzieciaki :) Wczoraj wyszłam z nimi po raz pierwszy, a że ładna pogoda była to popędziliśmy na ogród . Posiane buraczki, marchew na trzech grządkach .... wreszcie się wyżyłam :) Nie potrafię tkwić w domu i nic nie robić... Męczy mnie to tak bardzo że i gotowanie dla mnie to przymus, im więcej mam pracy tym bardziej czuję że żyję.


Kozy biegają żwawo po podwórzu a ja za nimi pilnując moich krzaczków i kwiatów, niestety na wypas na pastwisku muszę jeszcze poczekać trawka posiana z domieszką ziół. lucerny i konieczny. Będą miały bogactwo ale trzeba pozwolić by to ruszyło w górę. Jeszcze ten pastuch trzeba założyć ale działania są najpierw przed pastwiskiem czyli ogrodzenie całej posesji , ogrodu warzywnego i przejścia dla kóz. Zrzyny dotarły na miejsce czekamy jeszcze na następne paczki i do dzieła :) Oczywiście mała pomoc nadeszła :)

 Oczywiście to nie koniec.... tylko początek ale pierwsze koty przez płoty :D
Mimo, że dla wielu osób to zła pogoda ale nocne opady deszczu bardzo mnie cieszą :) Deszczyk i nocna temperatura na plusie to najlepsze warunki na to by rosła szybko trawka, bo przecież pewnie wiele osób nie wie, ale trawa rośnie w nocy :)

W stajni awantury... nie wiem jak to będzie później. Mania z rogami walczy z boksem by dobrać się do koźląt i im zrobić krzywdę. Mela za to  robi wszystko by dorwać do Mani i ją ukarać. Miałam dziś chwilę grozy w stajni jakimś cudem Mania otworzyła sobie boks, a że trzymam ją na łańcuchu w tym boksie bo małpa mi wyskakuje ( boks na 1,5 m !!) to Mela wykorzystała moment i spuściła jej lanie. Pogryziona, zbita z powyrywaną sierścią- biedna stała i brała na siebie kolejne ciosy. Jak wbiegłam do stajni zamurowało mnie.... Moja Mela się wkurzyła... no cóż... Mania zapracowała sobie na taką karę już od kilku miesięcy, zaczepki i bodnięcia. Może być tak, że będę musiała Manię sprzedać jeśli sytuacja się nie polepszy.....Stado musi ze sobą współgrać inaczej  ciężko nad nim zapanować. Pod koniec kwietnia przewóz kozła, mam nadzieje, że już nic nie stanie nam na drodze, to może po pokryciu Mani uspokoi się sytuacja...Mam szczerą nadzieję....
W na początku maja dołączą do moich kóz kozy koleżanki, która przez problemy zdrowotne nie będzie mogła przez jakiś czas się nimi zająć. Postanowiłam jej pomóc, szkoda by było kozy sprzedawać jak za jakiś czas dojdzie do siebie po leczeniu i będzie mogła je ode mnie zabrać. Kóz jest 19 sztuk, 8 dojnych i 11 koźląt ( dziewczynek). Jedyne co mam na głowie teraz to szukać zbytu na mleko sery i masło kozie. Jednak to około 30 litrów dziennie mleka a marnować go nie chce. Zacznie się moje szaleństwo na sery chce wypróbować się w żółtym serku i serach wędzonych. Jak długo kózki u mnie będą-nie wiem-ważne by koleżanka doszła do siebie i mogła wrócić do swojego normalnego życia z jej pasją czyli kozami :) Tego jej szczerze z całego serca życzę.
Pozdrawiam Wszystkich i życzę zdrówka bo przecież to najgorszy okres na wszelakie choróbska..... Pijcie sok z aloesu heheh taka moja dobra  rada :)

7 komentarzy:

  1. Oj, rozrabiają te Twoje kozy, rozrabiają :)
    Nie nudzisz się.
    Fajnie, że dzieci wyleczyłaś sama. Dzielna jesteś.
    A Twoja koleżanka, to ma fajną koleżankę, wiesz....;)
    Taką, na której można polegać.Zdrowia życzę Tobie, Twojej rodzinie i koleżance, oczywiście..

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja po prostu chylę czoła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje Wam za dobre słowo :) Jeśli chcemy zmienić ten świat i ludzi musimy zacząć wpierw od siebie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nic jeszcze nie posiałam oprócz posadzonego dzisiaj szczypioru ale w przysłym tygodniu jak najbardziej posadzę !

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracowita z Ciebie dziewczyna no i super koleżanka.Chciało by się taka mieć przy sobie.Ja na warzywniku to nawet jeszcze łopatą nie ruszyłam.Zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja warzywniaka nie mam...podziwiam te grządeczki..pracowita z Ciebie dziewczyna i oddana kolezanka.Życzę wytrwałości z kózkami i bardzo dziękuję za głosik:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To dopiero początek te grządki to 1/4 mojego ogrodu :)dziś skusiłam się w deszczyku na kolejne 3 grządki plus zielnik lecz jego już nie zdarzyłam posiać ziółkami bo lać zaczęło bardzo. Czekam jak będzie pogodniej :) dla mnie ogród to już forma uzależnienia :D Pozdrawiam was wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.