piątek, 15 czerwca 2012

Chwile prawdy

Od dawna zastanawiałam się czy napisać o tym. Ten temat raczej jest przeze mnie omijany. Nie myślę o tym, nie zastanawiam się nad tym jak kiedyś będzie, może jutro może za parę lat.
Ostatnio napływają do mnie wspaniałe komentarze i e-maile od cudownych ludzi którzy mówią mi jak podziwiają moja pracę. Bardzo mnie to cieszy i jestem niezmiernie zaskoczona tak pozytywnym patrzeniem na moją prace jak i pasję. Wczoraj nie mogłam zasnąć i tak sobie rozmyślałam. Jeśli każdy z Was czyta co piszę i śledzi moje życie to przecież musze być wobec WAS szczera. Jest jedna rzecz o której nigdy tutaj nie pisałam, nawet nie miałam zamiaru... bo taki ze mnie człowiek, że żalić się nie cierpię i moje słabości są dla mnie raczej wstydliwe ;)
No Monika dojdź do sedna sprawy bo robić mizerię !!!  :)
Po urodzeniu synka jak już mieszkałam tutaj na wsi  stan mojego zdrowia nie był zadowalający. Proste czynności były dla mnie udręką. Ból wszystkich stawów, kręgosłupa, mięśni i kości. Ot taki mały uszczerbek ;)
Zrobiłam sporo badań i wyszło na jaw że niestety jestem chora. Jest to Reumatoidalne Zapalenie Stawów czyli choroba autoimmunologiczna.
Wizyta u lekarza zakończyła się szybko, wyszłam z gabinetu i biegiem poszłam do samochodu. Siadłam ... zamknęłam drzwi i się rozpłakałam. Taki finał. Po chwili  pomyślałam ( przepraszam za wyrażenia ;) Ty głupia babo beczysz z takiej głupoty? Weź się w garść. Postanowiłam - żadnych leków!! kompletnie żadnego leczenia. Dlaczego?? Ponieważ jest to choroba nie uleczalna, sterydy którymi szpikują ludzi z tą przypadłością tylko osłabiają serce i spowalniają chorobę. Nie ma cudów.
Przemyślałam sobie wszystko i doszłam do wniosków, że musze o tym zapomnieć, nie myśleć o tym i żyć jak żyłam albo i lepiej !!! Dlatego może moja walka o spełnianiu marzeń jest dla mnie tak ważna. Lekarz stwierdził tylko rehabilitacja- no cóż nie oszukujmy się to drogi luksus więc pomyślałam KUPIĘ KOZĘ. Dlaczego ?? Bo będę miała mobilizację do ruszania się do pracy przy niej bo jej mleko ma wapno przez nas przyswajalne i dzięki temu zdrowiej dla mnie i dla dzieci. Każdy z rodziny patrzył na mnie ze zdziwieniem .... Zwariowałaś ledwie chodzisz, ręce cię bolą, ledwie zapinasz guziki a co dojenie, wywóz gnoju i ciągła praca ??
No tak lekarz stwierdził że za 1,5 roku będę jeździć na wózku lub co gorsza leżeć.
Ja???? Nigdy w życiu !!! Nie raz mówię, że nikt i nic nie jest w stanie mnie tak zdominować jak Ja sama siebie :) Mija już ponad 2 lata od diagnozy i co?? widzicie sami :) Czuję się wspaniale, czasem boli czasem ciężko wstać ale dzięki moim zwierzakom żyję godnie. Dają mi to wszystko co nie jeden lek lub szpital by mi nie dał. A lekarz??? hmhmhm powiedział że jeszcze takiego czegoś nie widział. To cud - choroba nie postępuję od 2 lat, przegrała ze mną :)

Napisałam Wam o tym bo myślę, że powinniście wiedzieć o mnie to co skrywałam. Może ta praca która wykonywałam nie raz była usłana bólem i łzami ale czy nie było warto zawalczyć o siebie i rodzinę ?? Bo przecież to ona by cierpiała razem ze mną.

Dziękuję Wam za tak miłe słowa skierowane do mnie, dziękuje Ci Doroto za twój post na swoim blogu o mnie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :)
Pozdrawiam.

24 komentarze:

  1. To już jesteś drugą moją znajomą z tą chorobą.
    U tej pierwszej czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale cieszę się, że Ty dajesz radę i nie załamałaś się.
    Teraz będę Ci jeszcze bardziej kibicować :)
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To współczuję. Jednak pokazałaś jak silny masz charakter, a w to drugie nie wątpiłam, bo nie każdy angażowałby się w hodowlę tylu zwierząt. Dobrze, że napisałaś, bo dajesz przykład innym ludziom, pokazujesz, że jak się chce, to można. A ja Ci życzę jak najbardziej możliwego doskonałego stanu zdrowia i pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  3. gratuluję samozaparcia! jestem tego samego zdania CO Ty! reasumując ;) co nas nie zabije to nas wzmocni!! :)
    trzymaj się Monia i pogłaszcz swoje zwierzaki ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam napisać. Pierwszy raz tutaj ale znasz mnie z innej stronki. U mnie lekarz stwierdził reumatoidalne zapalenie stawów. Nie męczy mnie to cały czas, raczej powraca co kilka miesięcy. Kiedy atakuje, każdy ruch sprawia ból, wiem co to za choroba. Poza tym mam również polineuropatię, to taka sobie nieuleczalna choróbka. Pani neurolog straszyła mnie kiedyś, że w wieku 40 lat mogę siedzieć na wózku. No cóż, skończyłam już 32... Nie myślę o tym, na pewno nie będzie tak zle. Nie raz i nie dwa zastanawiałam się, co z kozami? Jednak jestem pewna, że dopóki będę mogła ruszać choć małym palcem kozy u mnie będą. Po prostu nie ma innej opcji. :-) No a dojenie to wspaniałe ćwiczenie dla rąk. Tak więc głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znamy się ??? Z jakiej stronki?? :)

      Usuń
    2. Naprawdę nie wiesz? Kozolin.

      Usuń
    3. marta30 tak?? no to już wiem :) podejrzewałam ale nie byłam pewna :)

      Usuń
    4. Nie wolno się poddawać, załamywać rąk. Przeżywałam bardzo utratę kozła (nie wiem czy pamiętasz, opisywałam to na kozolinie) a jednocześnie ulżyło mi. Teraz wreszcie mogę się do tego przyznać, on wiedział, że jestem słabsza od niego. Starałam się tego nie pokazywać ale zwierzaki nie są głupie. Idąc po nierównej powierzchni jak łąka sama ledwo utrzymuję się na nogach a tu trzeba było panować i trzymać w ryzach 100 kg kozła. Postaraj się Moniu jak najdłużej być na chodzie, kózki ci pomogą, to kochane zwierzątka. :-)

      Usuń
    5. Dzięki właśnie Kozom jestem na chodzie :) Wierzę ze kontakt z natura i zwierzętami nam chorym bardziej lub mniej czy na ciele czy na duszy bardzo pomaga. dziękuje Ci Marto za słowa otuchy i że zaglądasz czasem :)

      Usuń
  5. wiesz swego czasu i ja ... odstawiłam lekarzy ... na dzień dzisiejszy wiem, że moja decyzja była słuszna... a to tylko kilogramami leki przypisywali i nic nie skutkowało ...
    trzymaj się zdrowo

    OdpowiedzUsuń
  6. Moniko, nie znam tej choroby ale zaraz o niej poczytam. Tak jak każda ciężka choroba to nic dobrego. Widac po Tobie, że umiesz walczyc i pewnie dlatego tez z takim zaparciem realizujesz swoje marzenia. Głowa do góry!!! Musi być dobrze. Musi!!! Masz teraz coraz wiecej znajomych - masz Nas :) Dziekuje że jestes. :)) Wiesz, że jestes teraz w naszym pokoju w pracy głownym tematem do rozmów? Podziwiamy Cię :)) I Moniko - ja tez mam na imie monika - na drugie imię:) Spokojnego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny Ja to Ja twarda babka jestem i nawet nie myślę kiedykolwiek się poddać... zbyt twardy charakter... zbyt dużo do stracenia ... Ten MÓJ świat wokół mnie jest zbyt piękny by dać się wciągnąć w wir rozmyślań nad chorobą jeśli myślę o sobie to tylko w kwestii "nad czym tu popracować " :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko, trzymam kciuki za mocny charakter. Wiem co to za choroba, niedawno lekarze zdiagnozowali ją u mojej córki. W sierpniu skończy 30 lat. Jednak ona się leczy, jest pod stałą kontrolą reumatologa i czeka na miejsce w szpitalu, na kompleksowe badania. Ją stawy zaatakowały znienacka, kilka dni nie była w stanie nawet utrzymać kubka z herbatą, nie wspomnę o banałach typu kilka kroków itp. Ona również się nie poddaje, tworzy cudeńka dla dzieciaków. Możesz zaglądnąć do niej w wolnej chwili- www.lamelka.com. Dominika na tych zdjęciach, to moja druga córka :) Pozdrawiam Cię serdecznie życząc siły.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takich dolegliwościach to dobrze wiem jak to jest, podobnie jak u twojej córki choroba przyszła nagle. Ważne jest pozytywne myślenie :) A ta twoja Dominisia to na prawdę śliczna dziewczynka :)

      Usuń
  9. Moniko, życzę Tobie i Twojej Rodzince wszystkiego, co najlepsze. Tobie dużo zdrowia, wytrwałości i siły!!
    Dzielna Dziewczyna Ciebie!! Naprawdę.
    Trzymaj się cieplutko!

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  10. Szacunek!
    Jeżeli Twoje serce i dusza nie są zatrute chorobą, poradzisz sobie! Ciało jest im posłuszne.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Życzę Ci Moniko dużo zdrowia i wiary...
    ..jesteśmy do siebie podobne;w walce z chorobą i innymi przeciwnościami losu pomagają nam marzenia....realizacja ich daje nam siłę..i o to chodzi;)nie damy się ......pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo usunięcia zdarzyłam przeczytać i jestem pod wrażeniem twojego zaparcia i wiary w życie !!! Trzymaj się ciepło, nie damy się :) nie warto się poddać :)

      Usuń
    2. ..usunęłam bo głupio mi się zrobiło...to w końcu wpis o Tobie.....ale masz racje nie damy się...pewna pani w szpitalu powiedziała mi:"..że Pan Bóg daje nam tyle krzyży ile jesteśmy wstanie udźwignąć.. więc każdy swój krzyż dźwiga...jeśli już nie mamy sił..to nas zabiera do siebie..."...więc jeszcze dźwigam ten swój krzyż....Ty Moniko masz męża.,więc Wam łatwiej ten krzyż razem ciągnąć.....i do póki razem ten krzyż ciągniecie....Wasza miłość trwa....bo to jest właśnie miłość..kiedy dwoje ludzi ramię w ramię idą razem przez życie..w zdrowiu i chorobie..w bogactwie i w nędzy... razem....

      Usuń
  13. Moniko, jestem pełna podziwu dla Ciebie i tego jaką drogę wybrałaś. Cieszę się, że ten wybór przynosi dobre rezultaty i ufam, ze dalej wszystko układać się dobrze, czego z całego serca Ci życzę. Coś na temat kłopotów ze zdrowiem wiem z własnego podwórka. Realizuj dalej swoje marzenia i pisz nam o tym. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moniko, ja spotykam sie z tą chorobą codziennie bo moja ciocia, którą sie opiekuję choruje na RZS od 30 lat. Zachorowała jak miała 38 lat.Brała leki, które zachamowały RSZ na ok. 10 lat. Radzi sobie całkiem dobrze więc głowa do góry. Tydzień temu dowiedziałam sie,ze u mojej kuzynki,która ma 43 lata tez stwierdzono RZS i podobno lekarz juz zauważył zmiany w stawach. Sporo ludzi na to choruje ale Ty radzisz sobie dzielnie więc myslę,że powstrzymasz tą chorobę. Przy gospodarstwie jest dużo pracy więc cały czas chcąc niechcąc ćwiczysz ręce;)) Głowa do góry, jesli bedziesz miała pytania to pisz-zapytam ciocię i chętnie odpowiem:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Moniczko, natknęłam się na Twojego bloga przypadkiem i wczoraj piekąc w nocy ciasto wczytywałam się pełna zachwytu Twoją osobowością. Prostota, humor, siła, determinacja, pracowitość- jakże cenię te wszystkie cechy.
    Choroba z Toba nie ma żadnych szans.
    Pozwolisz, że zostanę jako obserwator?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście zapraszam cie w moje skromne progi :) bardzo mi miło że zachcesz zostać i czasem zajrzeć do mnie :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.