poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zapachniało Cynamonem.....

Czuć ten zapach w całym domu od porannej kawy gdy parzę sobie ze szczyptą cynamonu po wieczorne pieczenie pierników na święta.Czuć ten zapach gdy wychodzę na dwór gdy wdycham poranny wiatr i wchodzę do stajni. W stajni zapach uderza w oczy tak bardzo że można powiedzieć że jeszcze nigdy tak zakochana w nim nie byłam :) Powiem jedno one podbiły moje serce te klapnięte uszka ten ich wzrok i łatwość nawiązywania kontaktu z człowiekiem. To dopiero początek myślę, że z każdym dniem będą mi coraz bliższe a ja im. Kozy mają coś takiego w sobie , każdy kto je posiada mając w sercu choć trochę normalności wie o czym mówię.


 





Zbliżając się do świąt szykuję wszystko powoli w pełnej radości atmosferze ( omijając nerwowe potyczki jak to w każdym domu przed świętami heheh ), uwielbiam ten czas przygotowań. Dziś ubraliśmy choinkę ale to dopiero początek szaleństw przedświątecznych ale tym podzielę się jak już wszystko będzie gotowe :) Pozdrawiam w zapachu cynamonu.

5 komentarzy:

  1. zapach cynamonu uwielbiam...
    kóz nie mam...ale chyba wiem o czym mówisz, bo te ślepka kózek tych maleństw sa takie słodkie...i ten ich kolorek ;) hehe
    ja uwielbiam przygotowania przedświąteczne...tez omijam "nerwy" związane z przygotowaniami jakie towarzyszyły kiedyś w rodzinnym domu ;)
    przecież takie przygotowania to sama przyjemność :)
    POZDRAWIAM Moniś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ja też cynamonowa jestem :)
    A te Twoje maluchy są tak cudne, że nie dziwię się, żeś tak zakochana w nich :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Są piękne, mam nadzieję, że moje kozy też mnie tak poruszą :) Ach ta niepowtarzalna atmosfera świąt. Pomimo tego, ze ich nie obchodzę zawsze jestem poruszona w tym czasie. Pozdrawiam i życzę spokojnych przygotowań. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie, można się zakochać w tych maluchach. Aż żal, że urosną...
    A ,mnie jakoś w tym roku nie idą przygotowania. Może to wina temperatury i pogody? - zupełnie nie czuję świątecznej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na narodziny koźląt zawsze czekam z pewnym niepokojem o los matek i maluchów. No ale kiedy okazuje się, że pojawiają się na świecie zdrowe i rozbrykane to już tylko sama radość.
    Monia kolejnych pomyślnych wykotów życzę, jak najwięcej kózek i tej jednej łaciatej :)
    Ps. Faktycznie śliczny jest. Jak znajdziesz jeszcze wolną chwilkę to więcej zdjęć poproszę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.