czwartek, 7 marca 2013

W pewnej chwili

Pogoda dziś nie rozpieszczała, wiało, padało i okropnie pochmurno było. Dzień się już skończył, zmrok wygonił mnie od kóz do domu. Siedziałam dobrą godzinę z nimi trzymając koźlęta na kolanach głaszcząc je i słuchając jak w błogości zasypiając stękają cichutko. Nerwowe kozy co chwilę przeganiały się od paśnika do paśnika a ja między nimi w spokoju i zadumie siedziałam tuląc maluszki. Jak dla mnie zwykłego ludzia obraz przeganiających się na wzajem kóz może dziwnie wyglądać, czasem wręcz aż serce podskakuje gdy widzę w jakie zatargi wchodzą. Nerwowe dziś, ani pobiegać na dworze ani w słoneczku się pogrzać tylko cały dzień uwięzione w stajni.Całą zimę biegały po dworze i jak dla mnie trzymanie i przegrzewanie zwierzów zimą jest bez sensu. Zero odporności... zero wolności. Moje tam biegały w śniegu po pas w duże mrozy i nawet nie śniło im się wracać do stajni choć otwarcie i ciepło ich zapraszała. W moim małym gospodarstwie staramy się by przybliżyć naszym zwierzakom naturalne środowisko, starać się o profilaktykę i ich wygodę. W sumie ja bo przecież tylko ja zajmuje się moimi zwierzakami, nie ma komu wywieść gnoju po zimie trzeba zakasać rękawy i brać się do tej żmudnej i ciężkiej pracy. Tylko czasem dochodzi do mnie, mimo że mogłabym mieć tą pomoc wcale jej nie chcę bo ja już taki ludź, że jak ja nie zrobię to nikt lepiej ode mnie zrobić tego nie może. I tak siedziałam wśród walczących o rewir  kóz i chwilami chciałam ich powiązać każda w każdym kącie za karę by sobie krzywdy nie robiły. Doszło do mnie jednak, że to stado i działa według pewnych hierarchii a nie społeczność co jak wyjdzie na ulice krzyczeć przeciw czemuś zaraz się do nich strzela gumowymi kulkami czy wodnymi armatkami. Przestań Monia cudować!!! - mówię do siebie to już chyba ze mną nie dobrze.Pamiętaj nadgorliwość gorsza od faszyzmu...
By maluszki nie ucierpiały gdy któreś podejdzie pod nogi ustawiłam skrzyneczki nieduże po kącikach gdzie ich matki częściej leżą, maluch leży, śpi i ma spokój a gdy do mamy cyca chce iść spokojnie wyskakuje i trafia gdzie potrzeba. U mnie nie ma lamp w stajni nie grzeje ich dla zasady, trzymam w ciepłej stajni przy matkach i to im wystarczy. Wciąż z Kubą mam problem mimo, że daję ogłoszenia nikt chętny nie chce go kupić. Czytam na blogach czy forum że ludzie jedzą kozły bez problemu po jesiennych rujach ale obawiam się że mięso 4 letniego może dosłownie śmierdzieć i prędzej się zmarnuje niż to cokolwiek warte będzie.By gospodarstwo strat nie przynosiło tylko pewien zysk postanowiłam, że do końca marca poczekam z takim rozwiązaniem, pisze zatem po gospodarstwach agroturystycznych a może chętny się znajdzie tym bardziej, że zaznaczam iż mogę wykastrować na swój koszt i tanio sprzedać by pożył w spokoju jeszcze trochę. Jeśli nie sprzedam to przerobie chłopinę na kiełbasy. Słonina i podgardle wieprzowe jest to i flaki zakupię i zacznę prace kiełbasiane. W garnku glinianym w lodówce peklują się boczki a osobno na sucho słonina w soli z przyprawami. Będzie wielkie wędzenie przed świętami, już czuję zapach dymu z owocowych drzew, doglądania przez dobrych kilka godzin i na końcu zapachu wędzonych mięsiw które będę w wielkim garze zaparzać. Te wszystkie smaki i zapachy wciągają mnie w taki nastrój melancholii patrząc na dymiący komin wędzarni można usiąść, pomyśleć i na chwile tkwić bezruchu czasem odrywając się by podpatrzeć na wędzonki.
Kolejny chleb w piecu rośnie, po domu rozchodzi się zapach a ja utkwię na chwilkę może dłużej oczy w książce......

3 komentarze:

  1. Widzę, że zrobił się jakiś sezon na przedwiosenne zadumy i melancholie. I mnie jakoś ostatnio rozważania egzystencjalne dopadły i smuteczki.
    Oj, niech już to słońce na dłużej się pokaże i solidnie zaświeci - przynajmniej radośniejszy duch w człowieka wtedy wstępuje.
    Kóz nigdy nie miałam, ale kiedyś potrafiłam spędzać dłuuugie chwile z kurami i królikami i po prostu zwierzątka obserwować. Jeżeli mnie inne zajęcia nie goniły, był to doskonały sposób na odstresowanie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie ubijany był kozioł w wieku ponad rok, trafił do mielonki w słoikach, nic nie było czuć. Co najwyżej czosnek. :-) Może dobrze byłoby go wykastrować ale jak on to zniesie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nad tym myślę a mam speca co robi to szybko i sprawnie

      Usuń

Dziękuję za komentarz.