Całą noc przesiedziałam w stajni, w sumie tę drzemkę trzy godziną pomijam bo czuję się jakby mnie przez maszynkę do mielenia ktoś przeciągnął. Dziś doczekałam się wykotu Meli jak zawsze zuch dziewczyna dała radę sama bez żadnych akcji i mojego zaangażowania. Okociła piękną dużą kózkę o umaszczeniu Kuby, no cud miód :))) I koziołka do nikogo podobnego chyba po sąsiedzie heheheh :D Ważne, że zdrowe i już najedzone :))) Wykoty Meli zawsze mają dla mnie ogromne znaczenie emocjonalne, radość przeżywania narodzin dzielimy razem. Mela zawsze potrafi okazać mi uczucie za wsparcie, że jej nie zostawiam. Liże mnie po twarzy gdy maluszkom pomagam na pierwsze chwytanie strzyków gdy wycieram je do sucha po tym jak wyliże je mama. Z Melą mamy więź którą nikt nie jest wstanie przerwać aż do końca naszych dni.Gdy zobaczyłam Łaciatkę od razu wiedziałam że z nami zostanie.
Łaciatka
Koziołek
Nie nadamy mu imienia.
Śliczne maluchy, kozia rodzinka się powiększa:)
OdpowiedzUsuńPatrzenie na zdjęcia mnie rozczula, a będąc naocznym obserwatorem pewnie bym ryczała jak bóbr .
pozdrawiam
Uwierz mi że ja zawsze uronię łzy szczęścia przy każdych narodzinach :))
UsuńDzielna jesteś. Nieustająco podziwiam twoją siłę i zaangażowanie.
OdpowiedzUsuńAle bobasek. Udusiłabym ze szczęścia. A maść cudowna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudne maleństwa.Gratulacje dla Meli no i oczywiście dla Ciebie Moniko.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Strasznie miłe chwile są teraz Twoim udziałem! A za parę tygodni rzeczka mleka do przerobu, gratulacje!
OdpowiedzUsuńTrochę to straszne, że koziołki od początku traktowane są...jako przyszłe mięso raczej, a kózki- przyszłościowo. Ale... po moich ostatnich przebojach z samcem Homo sapiens, nietrudno mi się dziwić ;)
OdpowiedzUsuńNiestety taki ich los, jeden kozioł na kilkanaście kóz da radę a jak rodzą się nowe których nikt kupić nie chce na reproduktora to wolę ubić u siebie w szacunku i dobroci a nie brutalnie bo to tylko mięso. Może uda się znaleźć im nowy dom ale i tak ich życie trwa krótko.
Usuńto dopiero narodziny !
OdpowiedzUsuńTakich narodzin życzę sobie i wszystkim innym hodowcom :) Dzięki za miłe słowa i możliwość dzielenia się z Wami radością :)
OdpowiedzUsuńPiękne maluchy ;)
OdpowiedzUsuńAż miło popatrzeć.
OdpowiedzUsuńZdrowia mamie, dzieciom i TOBIE!
Odpocznij, zanim padniesz na twarz.
Pozdrawiam.
Ja też jakoś nie mogę się przemóc żeby nazwać nasze koziołki...
OdpowiedzUsuńŚliczne maluchy!
I nie rób tego bo sama skarzesz siebie na cierpienie a nie łatwo przetrawić pewnych spraw.
UsuńMaluchy śliczne. Łaciatka ma bardzo ładne umaszczenie. Tez bym ją sobie zostawiła:-)))
OdpowiedzUsuńBuziaki
jakie piękne...
OdpowiedzUsuńŁaciatka śśliczna, koziołek też...ale co tam, takie życie, a miało nic nie zostawać z tych wykotów u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńA ja miałam szczęście je widziec na żywo!!
OdpowiedzUsuńi to wszystkie :)
niesamowite, że kilka godzin od narodzin one już są takie samodzielne, ładniutkie...a słodziaki takie do zagłaskania tylko!!!
Pozdrawiam i dziękuję za miłe spotkanie :)
Twoje zwierzaki DOBRZE z Tobą mają!! :)
Przesłodkie te Twoje kózki.Zdrówka dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńMoniko, właśnie dostałam prezencik od Ciebie - DZIĘKUJĘ:):):) Później pochwalę się na blogu. Buziaczki:):):)
OdpowiedzUsuńJakie wspaniałe koźlątka! Gratuluję i życzę Wam wszystkiego najlepszego :-)
OdpowiedzUsuńJak Twoje oko?
Pozdrowienia
TheBestThing.blogspot.com