niedziela, 4 sierpnia 2013
Dwa oblicza
Czasem tak bywa, że nad naszym domem nachodzą burzowe chmury, głębią się i samym wyglądem straszą. W panice zabezpieczamy wtedy wszystkie budynki, ściągamy z pastwisk zwierzęta i ukrywamy je pod dachem by je ochronić. Sprzątamy wszystko co może porwać wiatr czy zmoczyć deszcz. Tak bywa, że nadchodzi ta burza a po niej trzeba liczyć straty, nie raz się rozpacza nad zerwanym dachem czy też zatopionym ogrodzie. Czasem wiatr kładzie swą silą na ziemie wszystko nad czym pracujemy kilka miesięcy czy lata. Czasem bywa i tak że straszące nas chmury rozwiewa wiatr i ku naszemu zdziwieniu wychodzi słońce. Teraz ja jestem tak zdziwiona gdy widzę powoli wychodzące słońce za chmur i dziwie się sama sobie pytając: "po co człowiek się tak martwił i ganiał zdziwioną zwierzynę do stajni, kurników i obory?". Świat patrzy wtedy swoimi wielkimi oczami ze zdumieniem i zaśmiewa się nam w twarz, że zrobił nas w "konia". Może słońce jeszcze całkiem się nie ukazało w rozwianym wiatrem niebie ale widzę jakieś delikatne promyki co dają mi nadzieje, że będzie tylko lepiej. Po rozmowie z głównym weterynarzem powiatowym z IW i moim prywatnym weterynarzem trochę się uspokoiłam. Nie żebym potrzebowała zapewnienia, że zwierzęta są zdrowe - bo to wiem na pewno. Wystarczy dobrze poczytać o Scrapie u kóz i wiadomo że moje żadnych objawów nie miały ani mają, ale przede wszystkim obawa o wybicie w bezsensowy sposób mojej trzódki gdzieś rozwiała się w całym tym lęku. Cieszę się, że na trzeźwo zdziałałam, że posłuchałam rad znajomych i podjęłam działania. Teraz jestem informowana jak osoba chętna do współpracy a nie jako przestępca winny swego czynu. Nikomu nie łatwo jest tłumaczyć się i udowadniać że nie jest się garbatym aniołkiem , łatwiej jest jeśli sami umiemy powiedzieć głośno co się dzieje. Bo przecież gdyby oni pierwsi do mnie dotarli jaką miałabym szanse by wysłuchali to co do nich mówię? Szczerze jak na razie nie wiem co robić, zostało mi czekanie. I z tego co wiem nic nam już nie grozi, tylko życie czasem zaskakuje nas tak nieprzyjemnie, że nie przestaje być czujna.Dziękuje Wam za wsparcie, ciesze się że mi ufacie i tak dużo od siebie wsparcia ofiarowujecie. Byle by Was omijały takie złe przeżycia i doświadczenia. Ja chyba już przywykłam i po każdym takim upadku czuję się silniejsza.Bo przecież mam o co walczyć, prawda? Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
masz, masz o CO walczyc :)
OdpowiedzUsuńsilną kobietą jesteś!
i mądrą!
:)
... co nas nie zabije - wzmocni !!!
OdpowiedzUsuńa ja czekam na post radosny:) po tylu nieprzyjemnościach będzie miło kiedy wszystko wroci na swoje tory.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bo to co nas nie zabije, to nas wzmocni - ja już jestem jak stuletni dąb ;-)) Los się odwraca, a potem można powiedzieć że nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło! Najważniejsze to się nie poddawać.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że u Ciebie wszystko wraca na dobre tory!
Ściskam mocno!
Cieszę się, że powoli wraca wszystko do normy :)
OdpowiedzUsuń:) Zuch dziewczyna :)
OdpowiedzUsuńUf!!! odetchnęłam. Buziaki
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, ze wyszlo sloneczko i przegonilo te czarne chmury. Przeczytalam historie w jaka wmanewrowali cie twoi znajomi i wlos mi sie na glowie jezy. Ludzie, to swinie sa i nie maja zadnych skrupulow.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie i zycze ci abys takich ludzi nie spotykala w swoim zyciu.
Wciąż mnie zadziwia ludzka podłość (?), bezmyślność (?), egoizm (?). No, ale dobrze, że najgorsze masz z głowy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wiesz... strasznie smutno mi się robi, kiedy czytam takie wpisy. Nie raz już doświadczyłam ludzkiej podłości i miałam przez to niemałe kłopoty, bo uwierzyłam, bo pomogłam, bo poręczyłam i... nadal nie umiem pozbyć się naiwności i nieustępliwej chęci pomocy wszystkiemu i wszystkim :/
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, by wszystko się wyrównało, a kłopoty najdalej wiązały się z całkowicie zwykłymi, codziennymi sprawami, nie powodujących nerwicy.
Pozdrawiam :)
Ludzie potrafią wkurzyc. Ale od czego są zwierzęta? ;))) brawo i buziaki!!!
OdpowiedzUsuń