sobota, 17 sierpnia 2013

Przygotowania

 
Czas się przygotować do wszystkiego: do życia, do zbliżającej się jesieni, do operacji synka , do ich pierwszego dnia w przedszkolu. Do wszystkiego. Czas minął nieubłagalnie szybko, mało człowiek nacieszył się słońcem tego roku, mało zebrał plonów i mało nacieszył wakacjami. Poranki są chłodne, ostry jesienny wiatr czuć już na plecach, liście opadają na ziemię niczym wrześniowy deszcz. Najtrudniejsze przygotowania ma Tomek, który od wczoraj przechodzi nauki dojenia i oporzadku przy zwierzętach.

 Opornie mu idzie mimo jego zaangażowania, ciężko mu wyczuć wymiona i swoje ciężkie dłonie a ze strzyków zamiast strumieni mleka kapią małe krople. Mam czas do niedzieli nauczyć go na tyle by dał sobie sam radę, w sobotę wywiozę córkę do siostry a w niedzielę ruszam z synem do Chorzowa do kliniki. Czeka go w poniedziałek operacja, mam nadzieje, że ostatnia. Zdjęcie drutów i kolejny raz czyszczenie kości paluszka z ropy która niestety od dwóch  dni znów zgromadziła się pod skórą. Dwa dni temu znów była panika gdy syn obudził się z opuchniętym palcem wskazującym a pod skórą było widać ropę. Zbladłam na samą myśl, że po kuracji antybiotykowej wróciła infekcja. Dwie godziny później byłam już w mieście jeżdżąc po lekarzach i dzwoniąc gdzie się tylko dało. Kolejny raz dr.Pilecki przyjął nas między pacjentami i zbadał Boryska. Na szczęście nie ma powrotu na węzły chłonne ale w trakcie operacji zdjęcia drutów palec muszą oczyścić i wymaz zbadać. Mocze paluszek w czystym spirytusie i wczoraj ropień pękł. Jestem dobrej myśli i wiem że to już koniec szpitalnych przejść. W niedzielę wyruszymy po wolność dla rączki, po beztroskie kąpiele w wannie i obejmowanie mojej szyi dwoma rączkami. By Tomek nie stracił pracy ja muszę jechać a że mamy trochę czasu to nadszedł czas na nauki w dojeniu. Komicznie to wygląda jak kawał chłopa dyszy nad wymieniem i poradzić sobie nie może hehehhe :D To taki mój ironizm bo przecież ja mam lajtową pracę heheheh ;)
Szczerze to nigdy w swoim życiu nie czekałam tak na zimę, pierwszy raz mam takie ogromne pragnienie by ten straszny rok się już skończył. Ta trzynastka jest w tym roku dość męcząca choć nie nalezę do przesadnych ludzi ale w tą właśnie bardzo wierzę. Utrudnił ten rok nam życie , bardzo zmęczył nas swoim pobytem. Dość uciążliwy z niego gość. Przywitałam go chlebem, solą i wódką a on napluł mi w twarz. Choć przeżyć było tak wiele negatywnych jakoś obronną ręką i cudem wyszliśmy na prostą. Dziecko zdrowieje, kozy bezpieczne a i budynki w tym roku omijały burze i wichury. Dla mnie już praktycznie wrzesień, tym miesiącem żyję. Przygotowaniami do zimy, bezpieczeństwem dla nas i zwierząt przed mrozem, zakupieniem zapasów bo przecież nic nie zbiorę z ogrodu. Biedna zima nas czeka, bardzo skromna i licha (za to z tego co już widzę po tylu latach obserwacji na wsi) wiem, że mróz nam nie odpuści. Ciężka i mroźna będzie biała dama. Nie żebyście myśleli że popadam w negatywizm hehehhe po prostu wiele potrafię już zauważyć, zaobserwować by wiedzieć jak będzie. Teraz jednak chcę się skupić na synu i przejść przez to co mnie czeka. Trzeba wierzyć że będzie dobrze i ja to właśnie robię. Na koniec tak trochę bardziej pozytywnie, czyż ona nie jest słodka??
 

Pastwiska wciąż sycącą zielenią pachną.
 


 
W tym roku rozpieszczają nas pomidory, pachnące i słodkie w smaku. Obfitość ich jest ogromna.
 
Tolcia rośnie jak na drożdżach, wspaniale się chowa. I straszny z niej pieściuch :)
Pozdrawiam serdecznie :)

16 komentarzy:

  1. Moniko, trzymam kciuki aby wszystko się ułożyło... po trudach zawsze przychodzi dobry czas ... pamiętaj o tym.
    A przy okazji będziesz miała wyrękę zawsze - jak mąz nauczy się obrządku... nie ma tego złego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nauczy się i spokojnie będziesz mogła wyjechać z synem.Będzie wszystko dobrze.Bardzo serdecznie pozdrawiam.Tola jest urocza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tola w tej biżuterii, wygląda jak prawdziwa dama ;)
    Ps.Czytam, w ukryciu,Twego bloga od dawna ale to zdjęcie mnie rozwaliło! :)) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniko!Dużo szczęcia Wam życzę:)Tola jest bossska:)Pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze.Piękne zdjęcia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki z całych sił - niech już będzie dobrze :*
    a co do zimy masz rację, też widzę po oznakach przyrody że będzie ciężka i długa .
    buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. mąż się uczy :) brawo!!
    może i ja na przyuczenie przyjadę ;) hehe
    mam nadzieję, że z synkiem będzie wszystko ok...
    a lato faktycznie śmiga jak błyskawica ;)
    POZDRAWIAM
    ps. ten zwierzyniec Twój cały SŁODKI jest po prostu...od najmniejszych do największych zwierzaczków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie dobrze, już powoli się wszystko prostuje a zwierzaki cudne...Tylko mroźną zimą nie strasz bo moje rury od wody mogą jej nie wytrzymać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zobacz, powoli wszystko się prostuje, mąż zdobywa nowy fach, zwierzyniec Ci się powolutku rozrasta, na szczęście w nieszczęściu trafiłaś na dobrego lekarza (ja i Królik też miałyśmy przyjemność kontaktu z dr. Pileckim, choć ciężko w takiej sytuacji o przyjemności mówić i zaskoczył mnie pozytywnie niesamowicie, zarówno fachowością jaki podejściem do pacjentów) który specjalizuje się w urazach sportowych... rok się kończy powoli i zobaczysz że nastepny będzie lepszy i spokojniejszy :)
    myślisz o rehabilitacji pourazowej Szymka? wydaje mi się że warto, podpytaj doktora może podpowie ci jakiegoś dobrego rehabilitanta?
    serdeczne pozdrowienia z drugiej strony klasztoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ..jeszcze będzie dobrze...musi...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymam kciuki za Boryska, żeby wszystko było ok, za Tomka, żeby sobie poradził i za Ciebie, żebyś wszystko ogarnęła :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Życzę, żeby wszystko poszło bez problemów - będzie dobrze!
    I ja nie przywitam zimy radośnie. Wszystko coraz droższe, trudno robić zapasy.
    Cóż - znów trzeba będzie 'jakoś" sobie dawać radę, a dzieci rosną i ich potrzeby też.
    Powodzenia! Oby skończyły się złe dni.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam w tym roku też niestety sielanki nie mam. Ale wierzę, że po woli kończąc się, zacznie się lepiej dziać i u Was i u nas. Niech Syn zdrowieje, chłop doi a Ty jak najwięcej spokoju i jak najmniej zmartwień obyć miała. pozdrowienia najserdeczniejsze

    OdpowiedzUsuń
  14. aj tam trzynastka. przeciez w roku jest jeszcze dwójka a to daje razem 6 a jeśli mnie pamięć nie myli 6 to jest rodzina ;) mnóstwo dziania się w tej kwestii.
    Co do zwierzaków to fajnie, że przynajmniej z nimi spokój a dojenie? proste nie jest ja się nigdy doić nie nauczyłam ale byłam w sumie smarkulą jak u nas kozy poszły w historię.
    Trzymam kciuki za syna i za powodzenie operacji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niech się chłopak trzyma! Będzie dobrze!
    A mąż się nauczy chyba...w końcu musi ;)
    Mnie do zimy nieśpieszno...Węgiel nie kupiony jeszcze...;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.