czwartek, 19 stycznia 2012

Początki hodowli



Pierwsze próby ze zwierzakami były dla nie dużym rozczarowaniem. Zakupiłam zwierzaki pasze jak ziarno, śruta itp. dla nich. Patrzyłam jak rosną aż serce kwitło tuż przed ubojem niestety dzikie psy zawitały mi na podwórku i podusiły wszystkie :( Nie było mnie wtedy w domu. Czułam do siebie taki żal i pretensje że nawet opisać się tego nie da, ponieważ w tym momencie byłam w mieście z dziećmi. Było to trzy lata temu, Rok temu powtórka z życiorysu z dodatkiem  że mieszkańcy wsi weszli mi na posesje i ukradli zwierzaki. Poddałam się i już zrezygnowałam z hodowli ptactwa. Po zimowym zastanawianiu się czy dalej w to brnąć, pomyślałam co zrobić by już się takie sytuacje nie powtórzyły. Ogrodziłam wybieg zwierzakom, zabezpieczyłam kurniki i oborę zamykając na noc na kłódkę, i zakupiłam zwierzaki. Rok temu udało mi się wszystkie zwierzaki wyhodować do uboju. Co do uboju ojj ciężka sprawa dla mnie mieszczucha nauczyć się ubijać zwierzaki, maskara kompletna. Trzęsłam się jak galareta i płakać mi się chciało, musiałam się przełamać.Wiecie jakie to uczucie kiedy jesteście w roli kata? Okropne, ale po jakimś czasie się przyzwyczaiłam.Zamrażalnik pełen zdrowego mięsa dla moich dzieci to cel osiągnięty. Po sukcesach wzięłam się za króliki, najpierw zaprzęgłam mojego ojca do pracy :) Zbudował klatki i już dziś mam ich 16 sztuk. Czegoś mi brakowało, no przecież jak może istnieć gospodarstwo bez przeżuwacza :) Krówka ? hmhm ciężko będzie bo droga w zakupie no i dużo je a moje pastwisko to kompletny ugór..... Może koza? Czemu nie, chyba nie będzie ciężko....Mąż pierwsze co do mnie powiedział: "Ja rozumiem ptactwo, króliki ale kozy? Chyba zwariowałaś?". No tak chyba zwariowałam-pomyślałam. Tylko raz się żyje trzeba spróbować. Nadrabiałam miną, gdy pytał się mnie czy ja wiem jak się z nimi postępuje co jedzą, jak się doi. No cóż wszystkiego musiałam szukać na forach bo pojęcia nie miałam heheheh.
Przygotowałam obore pod kozę, znaczy mój szlachetny małżonek zakupiłam sianko owies i takie tam potrzebne drobiazgi. Oczekiwałam na kozę która miała przyjechać w sobotę a ja od środy doczekać się nie mogłam. Przyjechała, była już z nami :) trochę w fatalnym stanie, biedna nieszczęśliwa kózka ...... Tak zaczeła sie moja przygoda z kozami, a teraz to kompletna obsesja :)




5 komentarzy:

  1. Ale podobne jesteśmy! Też mam królików, i teraz akurat 16. A nie, łżę, w gniazdku są ileś tam maluchów, nie grzebałam się jeszcze. I kurki mam, i indyki w sezonie. Miałam kiedyś gąski, ale zrezygnowałam Tak mi gagotały przeraźliwie całe lato, że mało nie ogłuchłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. One nie gęgają one się drą jak szalone heheh ale mięsko uwielbiam dlatego znoszę jakoś te ich krzyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tu przypadkiem i pewnie zostanę na dłużej. Pochłaniam każdą literkę wpisów z całego roku, ale zdecydowałam się na własny wpis w tej opowieści. Jestem w tej chwili mieszczuchem, ale wychowałam się w domu z wielkim ogrodem, kurami (w porywach do 200), gęśmi, królikami. Te prace są mi bliskie, i teraz bardzo mi brakuje ogrodu i zwierząt. Jestem mamą 3 dzieci i oboje z mężem dążymy do wyniesienia się na wieś. Kupiliśmy gospodarstwo (na wschód od Częstochowy). Niestety dom wymaga ooogromnego remontu, jednak wierzymy, że nasza idea-fix się ziści i damy radę się wyprowadzić. Moje pytanie dotyczy zwierząt: czy to takie powszechne, że ludzie na wsi wykradają innym zwierzęta? Co robić, by się przed tym uchronić? Nigdy nie mieliśmy kóz - czy trudno jest nauczyć się ich "obsługi"? Czy osoba, która nigdy z tymi zwierzątkami nie miała do czynienia - da radę? Bo to nie pies, czy kot, no i coroczne porody - bać się, czy spróbować? Pozdrawiam. Gabriela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ciesze się że trafiłaś na mój blog a ja postaram się pomóc i odpowiedzieć na twoje pytania :) Oczywiście czasem się tak zdarza że ktoś ukradnie lub po prostu pies sąsiada zabije nasze zwierzęta. Ja po prostu pierwsze 2 lata nie miałam ogrodzonego terenu i nie mając świadomości jakie są zagrożenia nie spodziewałam się takiego zakończenia. Po ogrodzeniu terenu na wysokość 2 metry zakończyła się ta zła passa. Poza tym mam także pastwisko ogrodzone pastuchem co automatycznie sprzyja bo żadne zwierze nie ma dostępu do moich kóz i drobiu. Kozy to temat szeroki ja wszystkiego nauczyłam się na forum Kozolin tam znalazłam odpowiedzi na moje tematy i tam mogłam pytać o wszystko :) W razie pytań pisz na e maila :)

      Usuń
  4. Chylę czoła, od czasu do czasu ptaka zabije mąż. Ale to od wielkiego dzwonu, wiem... hodować i nie jeść... jeszcze daleka droga przede mną. Hodujemy kury dla jaj i dla obcowania z nimi, kaczki hodujemy tylko do obcowania z nimi :)))))))))))))) - głupota,wiem... ale ni umiem inaczej... A kozy... ach!!! Aż jestem ciekawa kolejnego posta...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.