Do tej pory byłam absolutnie w tyle za prawdziwym gospodarstwem, myślałam że jak mam dwie-trzy kozy i kilka królików, parę tam jakiegoś drobiu to ze mnie gospodyni na całego. Tym razem powiem wam szczerze, że to co mam teraz to jest jeden wielki galimatias na kółkach. Hmmm kwadratowych!! Pod górkę jak nic!!! bo czego nie zacznę zaraz muszę wracać do poprzedniego. Chyba coś idzie mi po omacku bo sama siebie pisząc nie rozumiem ;) Mając teraz na obecną chwilę stadko kóz 10 sztuk plus resztę tam małego ptactwa osobiście popłynęłam z tym obornikiem. Góry góry gównianej słomy która dosłownie mnie zawaliła swoją objętością. Gdy tak był mały spychaczyk którym bym powoziła a on by za mną wyciągnął to dziadostwo z boksów aaa gdzie tam widły i taczka, i w tą i z powrotem. Nie mając pomocy tak co chwilę odkładam tą sprawę, kozy przeniosłam do stodoły na czystą ściółkę a mury dalej jak niezrobione były tak nadal są w stanie nienaruszonym. Wpierw muszę wynieść tą hałdę niby pozimowa co w marcu wywaliłam bo przecież nic na tym okólniku nie porośnie. Tym bardziej, że kury świetnie dają sobie radę z moim tuszowaniem dziur w siatce ( które zrobiły kozy) i wyłażą wpierw goniąc właśnie na ta hałdę rozgrzebując ją do woli. Zbieram po trochu bo przeciecz teraz gonić muszę z ogrodem i wysiewem warzyw. Na dzień dzisiejszy 5 grządek skopanych i posianych, flance selera, pietruchy i pory wsadzone do ziemi, maliny przesadzone- obcięte i ściółkowane słomą, truskawki uporządkowane- okopane i odchwaszczone ( kurcze że te chwaściory tak szybko rosną!!!), drzewka owocowe okopane i dobrym gnojem zasilone, trawa zgrabiona i nowa posiana, kwiaty posiane na podwórzu, nowe grządki skopane i posiałam na nich (grządki koło ogrodzenia) -Łubin który kocham !!!, tuje wykopane i wsadzone w inne miejsca :) Tak więc przez ostatnie trzy dni zrobiłam tyle co przez cały marzec!!! Padam a przecież to początek pracy ale niestety czasu mało.Goni mnie cykanie zegara biologicznego natury, muszę wszystko ogarnąć co trzeba do końca kwietnia bo późnej utonę jak przyjdą obowiązki majowe. Nie wiem jak znajdę czas na ten obornik a muszę bo koźlęta trzeba odsadzić na noc od matek a miejsca brak .... Mówię wam przeliczyłam się z własnymi siłami, dwie ręce na takie obowiązki to za mało. Tym bardziej kobiece.... W sobotę zakupie 20 gąsek tygodniowych które na mnie będą czekać, jeszcze pod lampą będą musiały być na noc ale w dzień już na trawkę puszczę, ale by puścić trzeba zrobić spory boks i tu znów działania.... Kury noszą się teraz jak szalone dziennie zbieram około 17 jaj :D To się nazywa być hojnym :) Zazieleniło się pięknie, drzewa puszczają pączki a ja siadam na krótki odpoczynek i słucham i wącham i żyję !!!!!!!Pozdrawiam
Ps. większe litery musiałam dać bo z tego zmęczenia ślepa jak kura w nocy jestem heheheh :)
Witaj! Zaglądam tu do Ciebie, podziwiam i chętnie bym pomogła w tych pracach, ale za daleko....Zasuwasz jak mały motorek, a na podlasiu jeszcze za mokro by siać. Zazdroszczę. Pozdrawiam serdecznie. Monika S.
OdpowiedzUsuńWooo matko to ty będziesz miała do nadrobienia w krótszy czas !!! nie zazdroszczę, ja motorek mam i idę w przody ale jak siądę pod koniec maja to do pierwszych sianokosów się nie ruszę hahahhahah- by się chciało ;)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpodziwiam wytrwałość przy zwierzątkach. Ja też powróciłam do natury z miasta na wieś, ale nie wiem czy znajdę czas i siły na taki wyczyn co Ty. Kózki popieram bo kupuję mleko od tutejszego rolnika i wczoraj zrobiłam trochę serka koziego. Palce lizać. Zapraszam do siebie www.staralada.blogspot.com pozdrawiam kasia
Oj, widzę, że jestem trochę podobna do Ciebie. Z tym, że nie mam zwierzów tyle do ogarnięcia. Za to sama sobie biorę dużo na głowę ( i barki). Nie wiem co to za cecha...(piszę o sobie), ale dużo na głowie,ale jak się z tym wszystkim pouwijam to taka satysfakcja :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Masz jakąś maszynę do rozciągania czasu?
OdpowiedzUsuńOby Ci sił wystarczyło, tego życzę z całego serca.
Pozdrawiam.
tak chowam ją w piwnicy, jak tzreba wyciągam i nakręcam ciągnie się jak śledź w oleju , stara jest i do du..y :D
Usuńno co Ty Kobieto?Ty jesteś jak torpeda,dasz radę...choć dobrze by było gdybyś się choć ciut oszczędzała..bo nadwyrężysz zdrowie...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA nie da się jakichś chłopaków ze wsi wynająć do wywiezienia obornika? Mogliby od razu ładować na przyczepę od ciągnika i wywieźć. Wiem, że bardzo trudno jest znaleźć młodych ludzi chętnych do takich prac, ale jednak parę razy nam się udało i obie strony były baaardzo zadowolone.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Och, jak żeż ja Cie rozumiem! Też myślałam, że sama wszystko potrafię i zdążę. A jednak... Potrafić to potrafię, ale zdążyć... Niestety, doba ma tylko 24 godziny, a my nie jesteśmy spychami na 200KM :( Ja to jeszcze i tego nie mogę zrobić, co Ty zrobiłaś, bo miejscami jeszcze woda stoi. Pół pola w ogóle zalane i nie wiadomo, kiedy ta woda zejdzie, bo melioracja od ponad trzech lat nie może udrożnić swoich komunikacji :( Ot i borykamy się... No ale to, co Ty zrobiłaś to nawet na mnie sprawiło wrażenie :D
OdpowiedzUsuńJak ja lubię wozić obornik taczusią! Nie zazdroszczę. Ale faktycznie, może jaki wiejski sąsiad pomógł za parę groszy? I tak roboty masz po pachy. Podziwiam osiągnięcia, ja zrobiłąm może 1/3 tego co Ty, więc bądź dumna z siebie. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWielki PODZIW dla Twojej pracowitości! A może nie przesadzaj,tylko niech Ci ktos pomoże,bo takie wywożenie obornika,to chyba trochę za dużo na barki kobiece.
OdpowiedzUsuńW sumie nie pomyślałam by kogoś zaciągnąć do pracy przy oborniku popytam sąsiadów może by się ktoś chętny znalazł ale czasem jak taks ie człowiek rozejrzy to do tej gospodarki mało kogo ciągnie.
OdpowiedzUsuńObornik na pewno nie zachęca, ale troszkę kasy na paliwo do autka, dla starszych chłopaków - przyciąga! Oczywiście nie mam na myśli tych z gospodarstw z setkami tysięcy dopłat, bo oni nie mają motywacji.
OdpowiedzUsuńByłam właśnie pod sklepem a zainteresowanie żadne. Pierwsze co powiedzieli "e tam kobito za marne grosze się namęczyć , a po co mi gnój jak ja kupić chemie mogę" ehhhh no nic popytam dalej, najgorsze że tutaj u nas sami wygodniccy....
OdpowiedzUsuńMonika, rozkładaj ta prace jakoś bo nie wydolisz z siłami.
OdpowiedzUsuńJa też jestem w czarnej du.. z robotą, ale z trochę innego powodu.
Kocham łubin - wczoraj właśnie porozsadzałam karpy.
Buziole słoneczne:*
WITAJ
OdpowiedzUsuńPodziwiam jak Ty wyrabiasz z tym wszystkim.Jak pisałam w poprzednim komentarzu naszą hodowlę zakończyliśmy na 10 kózkach.Ściółka zużyta jest bardzo ciężka i mój mąż ją wywoził a że jest po operacji kręgosłupa więc daliśmy sobie spokój z dalszą hodowlą.Zostawiliśmy tylko parkę od której się zaczęło ale i potem również sprzedaliśmy.Stwierdziliśmy że mając tyle zwierząt jesteśmy skazani na prowadzenie stacjonarnego trybu życia a więc decyzja zapadła.Teraz mamy tylko psa i kota i możemy wszędzie wyjechać bez obaw.Życzę powodzenia i radzę się tak bardzo nie forsować ale będę dopingować dalej.Popieram Anastazję rozglądnij się za kimś do pomocy. Pozdrawiam gorąco.
och jakże ja się cieszę, że u nas jeszcze zielono nie jest czyli zielone chwaściory jeszcze z ziemi nie wylazły. Na razie wyłażą tylko kwiaty i z tego się cieszę.
OdpowiedzUsuńI w sumie też się ciesze, że bydlątek nie mam jeno duuuuże stado kur w różnych rasach (których podzielić nie mogę bo mi kurnika nie chce nikt wybudować mimo, że wszystko nań już jest) no i bociany ;)
A co do tego obornika to nie da się go komuś oddać pod warunkiem samodzielnego wybrania z obórki? Kozi przecież też się pod jakieś tam różne uprawy nadaje :D (czy się mylę? u nas szedł normalnie w orankę albo pod drzewa)
Przeczytałam! Podziwiam Twoje siły i brak moich sił! Jak Ty to wszystko ogarniasz???
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kozy nie można nauczyć, coby sama po sobie sprzątała :)
Znaczy, chciałam napisać, że ubolewam nad brakiem moich sił do takiego ogromu prac. Może sanatorium pomoże. Na razie sieję sobie co sie da i planuję..Najpierw zdrowie - tak mi teraz kazali :)
OdpowiedzUsuń