środa, 3 kwietnia 2013

Listy.....

Od kilku miesięcy otrzymuję e-mailowe listy. Osoby czytające mojego bloga(anonimowo) piszą do mnie doradzać się w niektórych kwestiach, porozmawiać o mojej drodze i zmianie życia i tak ogólnie wyrazić swoją aprobatę co do mojego bloga. Zawsze jestem bardzo szczęśliwa jak mogę doradzić czy wesprzeć kogoś. Jedyne co mnie nie dziwi gdy ludzie pytają czy osoby z mojego otoczenia nie wyrażają swojego negatywnego nastawienia na mój sposób życia? I tu temat studnia!!! Tak!! oczywiście !! nie mówiąc o znajomych , przyjaciołach którzy nimi się nie okazali jednak, bo cała moja metamorfoza życia nie podeszła im do gustu. Co innego bardziej bolące jest zachowanie rodziny która odseparowała się od nas, a leci biegiem gdy tylko coś potrzebują. Bo przecież my istniejemy ( żyjemy) tylko w okresie grillowania, taplania się w basenie i byczeniu się na słońcu. Okres zimowy my umieramy, nasz dom znika z powierzchni ziemi a świat zatrzymuje się na czubku ich nosa. Był okres gdy przyjeżdżali latem i wyjeżdżali z całymi koszami warzyw, przetworów, mleka i jaj. Gdy moja hojność się skończyła skończyło się odwiedzanie. Taki paradoks..... za to wiele osób nowo poznanych czasem wykazują więcej współczucia, radości z moich działań niż najbliżsi. Z kobiety współczesnej (miejskiej pełną parą) stałam się wieśniarą i jak dla mnie ok pasuje!! ale dla nich... no cóż sami wiecie. Bo o czym gadać z takim zacofańcem ??? Temat zwierzaki - nuda!!!Temat remontów- nuda!!!! Temat ziemia,ogród- nuda!!! O czym więc rozmawiać ? hmmmm Tak więc zostaliśmy  na odludnej wyspie (wykluczając dwie osoby nam bliskie z rodziny które żyją tym czym my żyjemy, radują się z tego z czego my się radujemy) a reszta ?...... Setki mil z stąd gdzieś tam gdzie nas nie ma. Dlatego kochani nie ważne co o Was kto myśli , jak patrzy na Was i na Wasze plany, najważniejsze byście Wy byli szczęśliwi w swoich wyborach. Wasze marzenia są Wasze nie innych, nie szukajcie potwierdzenia czy robicie dobrze !!! Szkoda życia! kto okaże się wam bliski to okaże, lepiej mieć jednego przyjaciela wiernego niż setki fałszywych !!! Pozdrawiam

29 komentarzy:

  1. Bardzo mądry tekst, dziękuję. Dobrego dnia :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzielna mądra z ciebie kobieta. serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bogactwo Alladyna dała bym za to co masz TY koło siebie, dom, zwierzęta , ogród rodzinę. tak trzeba żyć w zgodzie ze sobą, Bezcenne jak sąsiadki siedzące na ławce omawiają co masz dzisiaj na obiad, nie mieszkasz gdzieś w pobliżu, chętna jestem na odwiedziny hihihhi nie w okresie grilowania. Pozdrawiam serdecznie! i to wiejskie powietrze, na zakończenie nie widzę i nie czytam tu o żadnych wieśniarach tylko normalnej rodzinie żyjącej według swoich własnych zasad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam :) Nauczę cię doić kozy hahahahha :D

      Usuń
    2. oj chętnie, moje dziewczyny to by były wniebowzięte;)

      Usuń
    3. Jak tylko zacznie się sezon serowy co dam znać na blogu to zapraszam na dojenie jako atrakcja dnia :D A tak serio zapraszam serdecznie :)

      Usuń
  4. o widzisz Moniko... u mnie jest to samo mimo, iż miasto praktycznie mam pod nosem... ale najwięcej gości... latem !!!!!!!!!!!!!!!!!!
    i też niby wieśniara się zrobiłam i ... dobrze mi z tym !!!!!! jak nigdy dotąd... hehe
    buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie zjawisko, że masz gości i "przyjaciół" wtedy, gdy coś dajesz, a znikają, gdy przestajesz, zachodzi nie tylko na wsi. Sporo znajomych zniknęło z mojego pola widzenia, gdy potrzebowałam więcej czasu dla siebie i rodziny, bo dziecko wymagało mojego czasu i pracy z racji swoich schorzeń. Potem zniknęły koleżanki, którym pomagałam materialnie w różnych ich sytuacjach życiowych - stało się to zaraz po tym, gdy przestałam dobrze zarabiać i raz, czy drugi odmówiłam. A ponieważ jestem wielbicielką ziemi i zwierząt domowych i gospodarskich - interesuje mnie wszystko, co z nimi związane (to nieustanne marzenie o wsi) stałam się kłopotliwą partnerka do rozmów. Znajomi takich tematów nie podejmują, mnie zaś denerwują tematy ich rozmów. Ile można rozmawiać o ostatnim wypadzie do supermarketu, promocjach ciuchów, zakupie markowych butów, czy kolejnym tablecie. To w ogóle nie są tematy do rozmów.
    Zostali na placu boju tylko ci, którzy tolerują nasze "dziwactwo" - sami gotowi się przyłączyć, lub tacy o podobnych poglądach i zainteresowaniach. Tacy, z którymi można i o życiu codziennym, kuchni i dzieciach porozmawiać, ale także historii, polityce, filmach, książkach...
    Sitko było gęste - niewielu ich zostało - tym są cenniejsi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie przez sitko nikt nie przelazł hehhehe nie mówiąc o pokruszonej rodzince co gdzieś tam znikła za polem widzenia ;)Oczywiście jestem szczęśliwa na swoim kawałku ziemi, skromnie ale po swojemu tylko czasem przypomina się człowiekowi że gdzieś tam w mieście rodzina się spotyka,śmieje i rozmawia i nikt nawet nie wspomni o nas....To boli najbardziej bo z biegiem czasu trudno coś zmienić.

      Usuń
    2. U mnie z rodziną stało się to samo, z różnych przyczyn, mimo że jeszcze na wieś nie uciekłam. Był czas, że było mi przykro, a potem pomyślałam sobie, że przecież doskonale sobie bez nich radzę, nic od nich nie zależy i że mam własną rodzinę - męża i dzieci i to z nimi muszę budować swoją przyszłość. Zostało mi dosłownie kilka osób (2 -3), które pamiętają o moim istnieniu. Ich strata.

      Usuń
  6. To bardzo smutne co piszesz, szczególnie brak akceptacji przez rodzinę,może ja też z tych dziwolągów ale kocham wieś,jakbym mogła cofnąć czas to byłaby mała chałupka,gęsi,kury,kaczki,działkę mam(całe rodzeństwo,cała piątka też ma)jest i trawa na działce ale tam gdzie rosną drzewa ale z warzywnika starcza i na przetwory,i zamrozić i jeszcze oddam jak za dużo.A prawdziwe"wieśniary" to mają wokół domu tylko trawę ,iglaki oraz grila bo z resztą zbyt dużo roboty.Ach,róbta co chceta,oby było Wam dobrze,mnie się podobacie i podziwiam zamiłowanie do kóz bo ja bardziej kocham drób.

    OdpowiedzUsuń
  7. skąd ja to znam... wszyscy się zjawiają jak można coś dostać za darmola albo jak czegoś potrzebują. A co było ostatnio? Nawet na życzenia świąteczne niełaska było odpowiedzieć. Powiedziałam sobie, że basta już po BN ale nadal było mi głupio i wysłałam życzenia i ja jestem ok bo ja pamiętam a oni to banda chamska która nawet prostego "dziękuję wzajemnie" nie napisze :D
    Ot jak to mówią u nas "swołocz" i tyle.
    Najlepiej jest tak jak piszesz czerpać samozadowolenie i pamiętać o podstawowej zasadzie matematyki życia "Jeśli umiesz liczyć i musisz liczyć to licz tylko na siebie"
    :) pozdrawiam przed wiosennie, bo niby śniegu 30 cm ale cały czas jest odwilż pomimo ciąglego od soboty padania.
    D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, tak wszystko to prawda. Ja na własnej skórze to przeszłam. Pochodzę z miasta, ale wyszłam za chłopa i też zostałam chłopką i zawsze tym się szczycę. A moja rodzina to mąż i troje dzieci, przyjaciół nie mam i nigdy nie miałam, bo byli tylko wtedy gdy mogli czerpać z nas, a nie odwrotnie. Nikt nas nie odwiedza i my też nikogo, był czas, że jeździliśmy do rodziny, ale oni nie robili rewizyt, więc w końcu pomyśleliśmy, że oni wcale nie życzą sobie naszych wizyt i się skończyło. Tak jest w wielu rodzinach i to jest przykre, ale trudno widocznie tak musi być. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moniu, byłam raz na spotkaniu z koleżankami z klasy, ze szkoły średniej, rozmawiałyśmy zupełnie innymi językami, nie było ani jednego wspólnego punktu, oprócz wspominania, kto, gdzie, z kim, co ma ... to było tylko raz; ja mam swój świat, cieszę się, tym co mam, swoją rodziną, zwierzakami, jestem zupełnie niemedialna, z czym jest mi bardzo dobrze; a najważniejsze, że mąż, zwierzę na wskroś miejskie, świetnie odnalazł się w tej pogórzańskiej głuszy; żyj swoim życiem, nie oglądaj się na innych, nie spełniaj ich oczekiwań, to jest TWOJE życie i przeżyj je podług siebie; pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak. Kazdy kto wyemigrował na wieś ma chyba podobne doświadczenia. Wszyscy podążaja w swoja stronę i gdybyśmy mieli tylko szukać aprobaty dla naszych zachowań w oczach innych (tych wszystkich "innych"), to stalibysmy w miejscu i żylibysmy nie swoim życiem, tylko życiem innych. Róbmy to, co uważamy za słuszne, żyjmy tak jak chcemy i możemy...i już:-))

    OdpowiedzUsuń
  11. Odwaga w dzisiejszych czasach wyprowadzać się na wieś, podziwiam. Jak sobie radzicie z awariami prądu, macie jakieś alternatywne zasilanie? Przy hodowli zwierząt to na pewno ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez ponad 4 lata nigdy nie mieliśmy awarii prądu :) Dlatego też nie byliśmy zmuszeni do kupna :)

      Usuń
    2. Szczęściara... koło mnie stoją 30-metrowe wieże wysokiego napięcia i jest jakaś konserwacja wiec ostatnio całymi tygodniami nie mamy prądu w dzień. Teraz kolejna tura jest w piątek sobotę i niedzielę. Wyłączają o 7 a włączają jak jest ciemno :(

      Usuń
  12. Nie szokuje mnie to, co piszesz, bo choć sama jeszcze nie mam "swojego" domku, to wiem jak jest. Jeśli robi się coś innego niż "większość" i ma się coś swojego, zawsze znajdą się krytycy. Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeśli ktoś ma mnie w....(wiemy gdzie;)), to ja jego też:) Ja tam zazdroszczę Ci takiego życia, może i mnie uda się kiedyś osiągnąć to, co założyłam. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Monia, u mnie to samo - zimą nie mamy znajomych;) Ale za to latem - w każdy weekend;) Na grilla, na ryby, na słoneczko, na spacerek, na koniki, na kurna - wieś;) Moja rodzina do mnie przyjeżdża regularnie, ta najbliższa, dalsza - nie była ANI RAZU!!!! - i dobrze;) Skoro niektórym za daleko, nam na pewno jeszcze dalej;) I te głupie pytania: "A o czym rozmawiasz z sąsiadami?" - "No o wszystkim, w przeciwieństwie do rozmów z tobą" - chciałoby się powiedzieć, ale człowiek gryzie się w język i tyle;) Rób swoje, masz moje pełne poparcie;), a jak Ci się będzie kiedyś przypadkiem nudzić, w co nie wierzę;), to zawsze przyjadę, nawet zimą;)))
    U nas awaria prądu jest zawsze wtedy, jak mamy gości;) to ich utwierdza w przekonaniu, że żyjemy naprawdę na końcu świata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahha już widzę ich miny jak gaśnie światło :D Spoko Kretowata wpadaj do mnie kiedy chcesz ponudzimy się razem w ogrodzie na polu a nawet przy kawie w upalny dzionek na tarasie :D

      Usuń
  14. I tak trzymaj!! dlatego tu zaglądamy, dlatego lubimy czytać Twój prawdziwy blog. Bo jest o dokonywaniu wyborów, o realizacji pasji, o pójściu pod prąd. Nie jest o mieć ale o być!

    uściski
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. pozdrawiam serdecznie
    ja jestem uznawana za dziwadło wśród znajomych.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pięknie napisane...a co do "wieśniaków" to dla mnie najwięcej jest ich w mieście :) Twoje życie jest moim i mojego już niedługo męża marzeniem..Zazdroszczę, ale przyjaźnie :)A przyjaciela jest lepiej mieć jednego szczerego niż tłum fałszywych znajomych.Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  17. O dokładnie tak,nie ilość a jakość naszych przyjaciół jest ważna :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. oj znam ten problem i ja.....choć nie mam gospodarstwa
    "odważyłam się " wyjśc ponownie za mąz w wieku 62 lat i zamieszkac na wsi....
    córka mi wykrzyczała jakim prawem ja chcę być w tym wieku szczęśliwa...[ma 40 lat] i nie załozyła rodziny....
    i ja podobnie do ciebie mam kilka sprawdzonych przyjaciół, niestety większośc to ludzie obcy a nie rodzina....
    ale zyje własnym zyciem ....
    pozdrawiam cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.