Ostatnio mimo wielu radości gdzieś przeplata się to z problemami. Raz uderzające szczęście a za chwilę przygnębiający smutek czy po prostu strach. Myszka się wylizała i wymię pięknie się goi, już się tak cieszyłam do dziś gdy wchodząc do stajni usłyszałam kaszlącą Tolę. Miała gorączkę, wyciek z nosa i kaszel przez cały dzień. Już wczoraj kilka razy zakaszlała i mnie to zaniepokoiło ale dziś już stan był dość poważniejszy. Myślę, że (mam nadzieje) się tylko przeziębiała a nie ma to nic wspólnego z wirusowym zapaleniem płuc jakie ostatnio krąży wśród hodowców. Podałam jej do mleka Polopirynę S i chodziłam co chwilę monitorować jak się czuje. Od razu ją odizolowałam od reszty stada musi wyzdrowieć a reszta nie może się zarazić. Jutro ma przyjechać weterynarz i zacznie się leczenie, że człowiek ledwie ciągnie finansowo w tym kraju to jak na psa urok co chwilę weterynarz pobiera płatności.Niczym windykator.ehhhh niech ta zła passa z chorobami zwierzaków minie bo wyjdzie na to, że w tym roku więcej włożę w nie niż otrzymam w zamian. Tak to już jest z nami hodowcami ciągle trzeba inwestować zanim coś się zarobi. Nie mówię tu o dużych hodowlach krów czy kóz mlecznych, one nawet pastwiska w życiu nie widziały. trzymane w halach ukrywane przed zagrożeniami zarażeń.Mela oczywiście nadal leczona na zapalenie ale wcale się nie dziwię bo wet nie trafił z podaniem antybiotyków.Jak miało pomóc jak nie było na to co trzeba!! No ale nie winię go bo któż mógł by wiedzieć. Próbki analizowane i teraz wiadomo na co leczyć.
Dziś pogoda była wstrętna a ja zamiast leżeć w domu musiałam ogarnąć stajnie, czyścić i dezynfekować by zapalenie nie przeszło na inne kozy. Oczywiście ściółkę trzeba było spalić i tak do tej pory się tli.Później poleciałam na pastwisko przerobić pastuch bo linki były zbyt szeroko rozstawione i owce by zwiały. W deszczu i wietrze wykręcałam izolatory i zmieniałam ustawienie. Na dziś mam dosyć dosłownie padam na twarz. Cieszę się, że złą pogodę wykorzystałam na taką pracę jutro ma być cieplej to będę mogła na spokojnie pracować na ogrodzie. Panny Kuleczki wyszły wreszcie na dwór bardzo są płochliwe i reagują na mnie jak na drapieżnika hahhahah :)
Byle do jutra! może przyniesie chwilę bez zmartwień, będzie można ze spokojem na nie popatrzeć jak się pasą.Pozdrawiam
Trzymam kciuki za Tolę,będzie dobrze-musi być dobrze!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
W życiu już tak jest ,że zawsze musi być pod górkę.Znam to bardzo dobrze ale dasz sobie radę Moniko.Pogoda też nie sprzyja naszym podopiecznym a weterynarze to potrafią kasować i nie zawsze ich leczenie przynosi efekt.Mam nadzieję że z Tolką będzie wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Często tak jest że jak dostaniemy to o czym bardzo marzyliśmy to potem jest coś nie tak ale ja myślę że wszystko będzie dobrze dalej z Twoją krówką .Bardzo ładnie ją nazwałaś.Trzymaj się dzielnie i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZwykle po burzy przychodzi piękna, słoneczna pogoda. Mam nadzieję, że i w Twoim życiu tak właśnie będzie, a kłopoty, które masz obecnie za niedługi czas się skończą i znikną zupełnie. Trzymam kciuki za Ciebie, Twoją rodzinę i wszystkie zwierzaki. Zdrówka dużo życzę :)
OdpowiedzUsuńech no jak to na wsi mówią jak nie urok to ... przemarsz wojsk. Może urok ktoś rzucił tak zazdrosnym ślepięciem? Popowieszałaś czerwone? ;)
OdpowiedzUsuńCo do panienek to owieczki tak zdaje się mają, że tchórze są. Pamiętam, ze nasze też takie były, nie dość, że płochliwe to i uparte :D
Trzymam kciuki za smarkatka, żeby nie było nic powaznego. A z tym czerwony to serio zadziałaj ;) wstążki, pompony, byle czerwone i na widoku ;)
szkoda mi zwierzaków jak choruja a ty sie starasz ze wszystkich sił aby było dobrze, mam nadzieje że ta zła passa w końcu sie skończy, życze ci tego bo jestes bardzo dzielna kobietą, którą podziwiam :)
OdpowiedzUsuńJakie ładne te panny kuleczki. A dlaczego one takie płochliwe? Wszystkie owieczki takie są?
OdpowiedzUsuńSzkoda, jak zwierzaczki chorują, oby nic poważnego...
Wyliżą się, ale żebyś Ty nie zapadła na zdrowiu;)
OdpowiedzUsuń