W takich sytuacjach wiadomo kto potrafi cieszyć się z naszych małych i dużych sukcesów. Wychodzą wtedy na jaw intencje ludzi i ich empatia do drugiej żyjącej istoty. Większość osób z mojego otoczenia cieszą się wraz ze mną z poczynań i każdego nowego kroku Mai ale są i tacy których absolutnie to nie interesuje. Szczerze aż dziw bierze, że nie robi to na nich wrażenia.Nie umiałabym tak podejść do cierpiącej istoty w tej kwestii kozuli i nie umieć cieszyć się z każdego nowego błysku w jej oku czy też nowych osiągnięć jakie poczyniła w trakcie leczenia.Od razu widać po człowieku któremu opowiadam, że jest to dla niego dość nudny temat, że z chęcią by skończył ale kulturalnie ze znudzonym wyrazem twarzy słucha co do niego mówię. Są i tacy którzy szczerze pytają czy nie można by było porozmawiać o czymś innym.Odczuwam wtedy dość spory żal, nie ze względu że ktoś nie chce mnie wysłuchać ale przede wszystkim z powodu jakie puste jest jego życie bez emocji.Na szczęście są i dobrzy ludzie którzy jak wy wspierają mnie w leczeniu Mai oraz na miejscu którzy wręcz pomagają i dobrym słowem. Jak np. mój znajomy który mimo niedzieli przywiózł mi z samego rana Velbazen 10% na odrobaczenie przeciw motylicy. Środek ten jest trudno dostać w jednej dawce jeśli chciałabym zakupić musiałabym duży pojemnik za 200 zł który by starczył na stado chyba 200 kóz. Także wdzięczna jestem za takie gesty pomocy i wparcia chociażby przez telefon pytając mnie jak się czuje kozula. Dla mnie leczenie Mai jest ogromny sukcesem, nie tylko że muszę działać sama ale i przede wszystkim wiem jak działać i z czym walczę. Dziś przełom ogromny, koza wstawała sama nie upadała na ziemie niczym kłoda, silnie stała na nogach i jadła zielonkę. Co chwilę jak nie ja to babcia z krzykiem : "-Patrz stoi !! - Patrz chodzi!!!"
Niesamowite tym bardziej, że polazła mi w róże i objadła kilka kiści zanim dobiegłam. Róże odrosną a ja przynajmniej jestem zadowolona że wraca jej typowe łobuzerskie kozie podchody :) Maja musiała iść na łańcuszek, długi ale jednak! Bo zjadłaby mi wszystko a tego bym nie przeżyła. Bądź co bądź ale nad ogrodem kwiatowym się trochę napracowałam ehhehe. Mimo łańcuszka ładnie chudziła i jadła. Jestem bardzo ale to bardzo zadowolona :) Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i dzięki wielkie za wsparcie!! :))))
|
Cynamona z ciekawości się przyglądła |
|
A Tola jak Tola jadła i jadła :) |
Uwielbiam tę Tolę :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że już jej lepiej, jak apetyt wrócił to znaczy że zdrowie też! U mnie młoda koza zaniemogła trochę, biegunkę miała, schudła i nie czuła się za dobrze ale winię za to opryski bo konie też byłu nieswoje i kury przestały się nieść. Nie mogę się doczekać kiedy wyjadę z tych pól na Podlasie...
OdpowiedzUsuńdobrze, że Maja wraca do siebie :)
OdpowiedzUsuńczułam, że TY sobie poradzisz z jej stanem!
a Tola to istna rewelacja!
Pozdrawiam Cię serdecznie
ps. a "gadaniem" albo zmianą tematu rozmówców się martw ;) teraz naprawdę trudno o rozmówce-słuchacza, który z uprzejmością i fascynacja podobną do Twojej by o CZYMŚ rozmawiał, to nie jest tylko kwestia rozmów o kozach ;) Ci którzy mają swoją pasję jeszcze chętnie z Tobą porozmawiają, bo sami mają jakiegoś swojego "konika" o którym by opowiadali ;) ale Ci którym brak jakiegoś konkretnego zainteresowania "spłycają" rozmowy do koniecznego minimum...takie moje zdanie ;) ehehe z obserwacji ;)
pa
I ja się bardzo cieszę bo już myślałam o zabiegach oczywiście tylko wtedy gdybyś wyraziła zgodę...Nie mogę patrzeć jak się zwierzak męczy...
OdpowiedzUsuńtrzymaj się...
OdpowiedzUsuńSuper, że światełko w tunelu zaświeciło pełnym blaskiem. Podziwiam Twoją wiedzę :) Też mam czasami takie odczucie, że ludzie są bez emocji....jak opowiadam o moich zwierzętach to mam wrażenie że się po cichu w głowę pukają. Ale mam to w nosie ;)
OdpowiedzUsuńNo dzięki Bogu, a przede wszystkim Tobie,że to biedne zwierzę wreszcie ma się dobrze :). Tak jak już pisałam...Jesteś dzielną i upartą Istotą i chwała Ci za to. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńA ja Cię kocham i wcale mnie nudzi Twoje pisanie :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Tobą, że Maja lepiej się czuje :-)
Pozdrawiam serdecznie.
o rany,dałaś radę:)przykro było oglądać kózkę w tak złym stanie.Jak ktoś mógł do czegoś takiego doprowadzić:/Dzisiejsze zdjęcia są takie jakie powinny być:)
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko więcej potrzeba jej siły i ciałka :))))
UsuńMaja na pewno wyzdrowieje
OdpowiedzUsuńNiech kozunia je i szybko wraca do zdrówka.Tola jest wspaniała.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że martwiłam się o Maję, choć wiedziałam, że zrobisz wszystko, żeby jej pomóc. Cieszę się więc z tego przełomu. Powtarzam z uporem maniaka - JESTEŚ WIELKA :)
OdpowiedzUsuńTaki przełom to sam w sobie sukcesem jest :)) Dani nie zawstydzaj mnie jestem zwykłym szarym człowiekiem mieszkającym na wsi co ubzdurała sobie by trzymać zwierzęta hehehehhe
UsuńFajnie że kózka już zdrowieje dzięki Tobie.Gratuluję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMonia jesteś super babeczką :)))), ja mam tylko tego bloga, żeby podzielić się wiadomościami o moim przybytku :))), reszta udaje, ze nie słyszy jak coś opowiadam, przypisz sobie ogromny sukces z tą Twoją Mają.!!!! :). A ja mam teraz problem z Reginą, zauważyłam, że "pykają" jej kolana, może to wiek, ma już około 6-7 lat, tak sobie pomyślałam żeby jej zapodać glukozaminę np. chondroitynę, co Ty o tym myślisz? Witaminy ogólne dostaje, nawet często vibowit do wody, magnez też jej rozpuszczam i wapń, a wcina też dobrze, staram się urozmaicać im dietę.
OdpowiedzUsuńMoniu u kóz to normalne, w pewnym wieku tak stukają im kolanka. U moich kóz też to słyszę :) Jeśli naprawdę byłby to stawy miałaby problemy ze wstawaniem i kładzeniem się. Nie masz czym się martwić :)
UsuńBo ludzie to egoiści ;) Chcą gadać o sobie lub na swoje tematy ;0
OdpowiedzUsuńa kozula głupia nie jest i wie czego jej aktualnie potrzeba :D
Tocia jak zwykle wspaniale pozuje :D
Cieszę się cholernie (sorry:P) Twoją radocha i tak sobie myślę, że gdyby nie to, że tak Cię to zawsze wysysa to możę powinnaś ratować takie niechciane rogate :P
Cieszę się razem z Tobą :) Lubię czytać Twoje posty, kiedy wyłania się z nich taka radość. Oby takie były jak najczęściej :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak ja chce miec koze!
OdpowiedzUsuńDla mnie Twoja postawa jest godna podziwu nie tylko dlatego że walczysz o zdrowie i życie swoich zwierząt ale tez dlatego że stale zgłębiasz wiedzę profesjonalną aby leczyć je jak najlepiej. Nawet jak weterynarz nie może przyjechać natychmiast zachowujesz zimna krew i robisz swoje!To dzięki Twojemu uporowi i sercu chora kozula wraca do zdrowia. Udowadniasz, że każde życie jest cenne i żadne stworzenie nie powinno cierpieć, bez opieki.
OdpowiedzUsuń