poniedziałek, 22 lipca 2013
Dwa kolory rzeczywistości
Jak to w jednej rodzinie tworzą się dwa światy. W jednym jest radość i zabawa w drugim szpitalne mury zastrzyki i pobieranie krwi. Borysek nadal w szpitalu, nadal mało wiemy. Dzisiejszy poranek był radosny , dowiedziałam się od Tomka że lekarz badał Boryska i guz się zamiesza....krótko trwała radość.... Po USG guza pod paszką wyszło, że coś jest niepokojącego w tym malejącym guzku. Nie wiem co ale lekarz się zaniepokoił. Dodatkowo z porannego poboru krwi wyszły nie najlepsze wyniki badań. Znów stres i pytanie CO DALEJ? Czego się spodziewać? Jak już wychodzimy na prostą znów zaraz dołek. Martwię się i czuje jak stres robi spustoszenia w moim organizmie. Czuje chęć pojechania do syna a nie mogę. Adrianek jest u mnie bo Weronika nadal w szpitalu, na szczęście okazało się że to tylko 3 dniowa wirusówka. Przynajmniej o jedno dziecko się nie martwię.Dzieci szaleją a ja mam zajęcie . Przynajmniej nie zamartwiam się cały czas. Nie dają mi odetchnąć ale to przynosi mi więcej ulgi niż nie jeden środek na nerwy. Spodziewam się w środę teściowej która ma mi trochę pomóc, tym bardziej że chce w czwartek jechać do synka. Tęsknię za nim strasznie. Na domiar Tomka rozebrało przeziębienie, jakby nam stresów i problemów nie brakowało. Szpikuje się lekami by się nie rozłożyć całkowicie.Mam w sobie dużo siły i będę brnąć przez te zarośla problemów tylko ile człowiek wypłacze i ile się wy martwi o to dziecko sam ten na górze tylko wie.A tu ten inny świat- radości , które mi tętni życiem na podwórku.
Tak dziś myślałam, że jak tylko wróci mój syn do domu skończy się to całe zamartwianie, po chwili jednak doszłam do wniosku że wtedy i tak będę się zamartwiać, że tego nie będzie łatwo się wyzbyć z siebie. Każdy jego krok będzie przeze mnie monitorowany z obawą by sobie czegoś nie zrobił. Każda rana będzie już dla mnie stresem. Nigdy nie przechodziłam z dziećmi takich sytuacji, jest to dla mnie nowość.Teraz czuje, że jestem osaczona tym wszystkim i czuję się całkowicie bezradna. Te czekanie na telefon mnie zabija!! Jestem dobrej myśli tak przynajmniej sobie mówię pod nosem. .
Dziękuje za wsparcie, będę to chyba przez długi czas powtarzać. Miło jest dostawać takie komentarze pełne empatii i troski mimo że znacie mnie tylko z blogowego świata. Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Będzie dobrze, to tylko chwilowe złe momenty, to minie! Ściskam Ciebie i małego, trzymajcie się i nie dawajcie!
OdpowiedzUsuńBorysek i Adrian podobni do siebie :)
OdpowiedzUsuńjak na kuzynów przystało...
trzymam kciuki za małego!!
spokoju życzę!
Moniko myśl pozytywnie...przez to, będziesz ściągać na wasze życie, same dobre rzeczy pozdrawiam i ściskam :)
OdpowiedzUsuńMąż ma przeziębienie bo się martwi. To jakoś tak działa. Ale wszystko rozumiem. Życzę wam i synkowi siły by pożegnać ten kryzys. Fajnie że są te blogi. Dzięki temu wiemy, że musimy się wspierać. Trochę mi się płakać che kiedy dziecko cierpi.......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dużo zdrowia dla synka życzę
OdpowiedzUsuńbardzo Wam współczuję tej niepewności
pozdrawiam
Cały dzień o Was myślę. Będzie dobrze. Musi być. A co Cię nie zabije, to wzmocni. Życzę dużo zdrowia dla Was wszystkich i siły.
OdpowiedzUsuńMoniko! Doskonale Cie rozumiem, najgorsze jest to czekanie i bezradnosc. Najwazniejsze, ze Twoj synek trafil w rece dobrych lekarzy - bedzie wszystko dobrze, i tego sie trzymaj!
OdpowiedzUsuńNie moze byc inaczej, dobre mysli przesylam.
Powtarzaj ciągle że będzie dobrze i dasz radę.Wszyscy wirtualni Twoi przyjaciele trzymają za Was kciuki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa jednak wierze,że wszystko będzie dobrze i to tylko krótkotrwałe kłopoty. Juz niedługo wszystko wróci do normy!
OdpowiedzUsuńTrudny masz teraz okres Moniko ale ja wierzę że wszystko będzie dobrze i całym sercem jestem z Tobą.Trzymaj się dzielnie.
OdpowiedzUsuńpo burzy nadchodzi słońce :)
OdpowiedzUsuńMoniko, pamietam jak moj brat jak byl malutki, zaczela mu rosnac gula pod broda, z boku. Lekarz stwierdzil, ze to od zeba i usunal. Jednak sie mylil. To byl gronkowiec. Najgorsza bakteria. Niepotrzebnie jednak usunal mu zdrowego zeba. Gula rosla. Pozniej szpital, operacja i zle prognozy lekarzy. Ale mama sie nie poddawala. Wiesz, opowiadala mi, ze zawijala wtedy Adriana ( tak ma na imie moj brat) w koc i schodzila z nim do szpitalnej kaplicy, modlic sie, chociaz lekarze nie pozwalali, bo tam zimno ... Pomagalo jej to. Jak mogla Bogu "wykrzyczec", ze jest zla na niego a jednoczesnie blagac, aby braciszek wyzdrowial. I wyzdrowial... Ku wielkiemu zdziwieniu lekarzy, ktorzy stwierdzili, ze to chyba jakis cud... bo nie dawali szans. Nie wiem, czy to cud czy przypadek, czy tak silna energia matki to spowodowala. Ale wierze, ze Twoja milosc i sila go uzdrowi. Organizm dzieci jest bardzo silny. Duzo silniejszy od doroslego. Napewno z tego wyjdzie. A Ty mimo cierpienia juz niedlugo tez zaczniesz sie usmiechac...
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie cieplo.
Dzieci mają młode ,silne organizmy,jest pod opieką dobrych lekarzy ,nie powiem,nie martw się,bo to niemozliwe,,ale wyjdzie z tego i dołączy do radosnych kuzynów ze zdjęcia.Trzymaj się
OdpowiedzUsuńobyś jak najszybciej otrzymała dobre wieści.... modlę się o to ....
OdpowiedzUsuńPamiętam o Was. Wspieram myślami. Dacie radę.
OdpowiedzUsuńdużo siły dla Ciebie! Jakże ja dobrze wiem co to strach o dziecko...
OdpowiedzUsuńGdy dziecko jest zdrowe - cały dom jest radosny; gdy choruje - chorują wszyscy. Obawa o własne dziecko towarzyszy matce przez całe życie.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się, musi być dobrze.
Trzymam kciuki i pamiętam o Was. Bądź dobrej myśli kochana - musi być dobrze.
OdpowiedzUsuńDzieci są silniejsze niż nam się wydaje. Trzymam kciuki, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuń