czwartek, 25 lipca 2013
Głębia
Czy można nazwać to zbiegiem okoliczności? Tak wiele dochodzi do człowieka po fakcie, jak emocje opadają. Czy na prawdę można nazwać to fartem kiedy dzieje się coś raz za razem ? Jak opadł stres i te wszystkie złe emocje i przy kawie w tęsknocie za synem rozpamiętywałam całą tą historie, doszło do mnie że w tym wszystkim coś mi nie gra. Przecież nic nie dzieje się na tym świecie bez powodu, nie ma ot tak czegoś po to by było, musi to mieć wyraz czegoś głębszego.Przynajmniej ja mam takie nastawienie do życia. No dobrze stało się jak się stało - złamana rączka, zdjęty gips i przemieszczenie- ale właśnie tego dnia musiał ten lekarz przyjmować w Częstochowie .Właśnie tego dnia musiałam trafić na miłą recepcjonistkę przez telefon która powiedziała mi gdzie ten lekarz przyjmuje. Właśnie tego dnia ( co jest rzadkością) nie było tłumów i mogłam syna dać w ręce specjalisty.Właśnie tego dnia zostaliśmy przyjęci do najlepszego szpitala w Polsce. Drugi namacalny moim zdaniem cud to, że jak zauważyliśmy guzek właśnie tego dnia przyjmował doktor w częstochowskiej prywatnej klinice co uratowano mu zdrowie a nawet życie gdyż po dwóch dniach rozprzestrzeniło by się to zakażenie po całym organizmie. Można by nazwać to zbiegiem okoliczności? Następny przypadek, że właśnie w tym samym czasie gdy moje dziecko było po drugim zabiegu wysłałam sery do pewnej pani która miała w gościnie żonę lekarza właśnie z tej kliniki.Za co dziękuje, że okazali serce i chęć pomocy ( czy to zrobili czy nie, ważne że chcieli). I teraz najważniejszy moim zdaniem cud to że jednego dnia są złe wyniki a za dwa dni wyniki krwi idealne, a guz wchłonął się w takim tempie, że można już zapomnieć jak wyglądał sprzed dwóch dni!! I tak jutro jadę do syna by w piątek wrócić z nim do domu. Lekarze od dziś rana robili wszystkie możliwe badania-od prześwietleń płuc do USG brzucha itp.By mieć pewność, że wyjdzie zdrowy z kliniki. Mój synek będzie w domu, skończą się jego koszmary nocne i płacz za mamą a ja znów odetchnę z ulgą i będę mogła patrzeć na jego uśmiechniętą buzię. Radość jest we mnie ogromna i taka wdzięczność do losu do ludzi do opieki kogoś tam na górze nad moim synem. Wdzięczność mnie ogarnia i pokora za daną nam szansę i możliwość radości a nie smutku. Dziękuję każdą cząstką siebie wszystkim dobrym duszom i ludziom,stróżom i opiekunom. Dziękuje !!!! Świat zaczyna być lepszym gdy zmieniamy go wpierw od siebie samych, dajemy po cząstce tej dobroci choć kilku osobom.Tylko wtedy nasze życie jest coś warte.Ma sens.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najważniejsza wiadomośc w dniu dzisiejszym. Super...trzymajcie się :)
OdpowiedzUsuńJejkuuu, ale sie ciesze!!!
OdpowiedzUsuńto cudowna wiadomość :))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Cieszę się że wszystko powoli wraca do normy.Pozdrowienia dla synka i dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńTo wspaniała wiadomość,że Twoje dziecko wraca do zdrowia:))
OdpowiedzUsuńPowodzenia
cuda zdarzają się również nam zwykłym ludziom :))))pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńAleż się cieszę. Wzruszyłam się. Masz rację Moniko, nic się nie dzieje bez przyczyny i nie ma przypadków. Ja wierzę, że to Opatrzność Boża.
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko :) tak pięknie napisałas o "Cudzie". Pamiętasz - kiedyś pisałyśmy, że pracujesz w niedziele a Ty mi odpisałas, że ejstes niewierząca.... Popatrz a może to wszystko jest po to abyś własnie uwierzyła... że jest KTOŚ kto nad nami czuwa?.....
OdpowiedzUsuńDorotko ktoś jest na pewno i nigdy się tego nie wypierałam.Nie wierzę w Kościół w całą tą instancję a to wielka różnica.By nie być hipokrytką prosiłam o pomoc Jana Pawła II bo jest mi bliski no i oczywiście nie chciałam być z tych "co trwoga to do Boga".
UsuńBuziaki :)
UsuńCieszę się razem z Tobą!:-))) Ja też wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasami coś, co w tej chwili wydaje się nam złe, potworne, niesprawiedliwe - potem okazuje się ważne, potrzebne. Wierzę, że Ktoś nad nami czuwa. Anioł Stróż, Duch Opiekuńczy - różnie Go nazywają. Ale ja wiem, że jest. Bo jakby Go nie było to nie wiem..Ściskam mocno i idę pochlipać ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńAsia
Bardzo się cieszę :-)
OdpowiedzUsuńSpokojnej reszty wakacji życzę Tobie i Twojej rodzinie.
Pozdrawiam serdecznie.
kiedy przeczytałam tytuł to serce mi stanęło.Głębia.Aż bałam się czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę,że już wszystko jest dobrze:)
Wiedziałam :)))))))))!!!!!! Każda trauma nas czegoś uczy... myślimy, wyciągamy wnioski i jesteśmy coraz silniejsi :), bardzo się cieszę Monia :)pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo super, że wszystko wraca do normy. Nawet nie wiesz jak bliskie są mi Twoje przemyślenia i podejście do życia.
OdpowiedzUsuńAle się cieszę :)
OdpowiedzUsuńMoniko,wspaniałe wieści.Czekałam na nie.Ja już dawno się przekonałam,że nic nie dzieje się bez przyczyny,każde zdarzenie jest po ,to ,aby otworzyć drogę następnemu.Wierzę od pewnego czasu w przeznaczenie,bo wiele rzeczy sie dzieje,które są tak niezwykłym zbiegiem okoliczności,ze aż niewiarygodne.
OdpowiedzUsuńDobrze,że Twoj synek juz będzie w domu ,nakochasz się go,naprzytulasz i nacieszysz.
A dobro,ktore dajemy -wraca do nas-to nie tylko moje doswiadczenie.
Kochana, wreszcie dobre wieści! Tak się Cieszę. Znam to uczucie, kiedy to co nas potyka jest nie przypadkowe, jest po coś. A dobrzy ludzie na naszej drodze w takim przypadku, to prawdziwe błogosławieństwo!
OdpowiedzUsuńUściski dla całej rodzinki. Juz niebawem będziecie razem.
Moniko bardzo się cieszę.... taka dobra wiadomośc....
OdpowiedzUsuńa przypadki ? ....pewnie i ciebie i Boryska prowadził Anioł Stróż.... bo w życiu nie ma przypadków...
„Anioł zawsze nas ochrania, jest darem boskim — nie trzeba go wzywać. Oblicze twojego anioła ukazuje się zawsze, gdy ze szlachetnością odnosisz sie do świata. Jest strumieniem, polem, błękitem nieba.”
Takie dobre wieści, aż się sama do siebie usmiechnęłam :)
OdpowiedzUsuńJa też wierzę, że Ktoś nad nami czuwa i wszystko ma sens. Tylko czasami tak trudno się pogodzić z tym co nam ten los niesie.
Ucałuj synka i do piątku :)
Pozdrawiam
Wypatrywałam wieści od Ciebie;) Bardzo dobre rozwiązanie;)))
OdpowiedzUsuńNic nie dzieje się bez przyczyny, NIC. I nic tez nie jest po NIC.
Nie pouczam, ale jeśli jesteś wierząca musisz zaakceptować też i Kościół, i ludzi, którzy go tworzą. Jasne, niektórzy nie zasługują na szacunek, ale to dlatego, że są TYLKO ludźmi. Bierz Boga z dobrodziejstwem inwentarza, co tam - jeden czy drugi klecha, szkoda się na nich nawet wkurzać, bo są wśród nich i "perełki", do których przecież sama się zwracasz, gdy trzeba;))) Znajdziesz takich więcej, tylko trzeba poszukać;) Mój znajomy dominikanin mówi, że można olać jednego czy drugiego proboszcza, ale trzeba poszukać sobie takiego, u którego wszystko ci się podoba, nawet kolor ścian jego plebanii - i tego się trzymać, do niego w niedzielę na msze jeździć...
Masz układy w niebie, nie ma co;) Przemyśl to jeszcze;)))
A Boryska ucałuj, już widzę, jaki będzie szczęśliwy po powrocie do domu;)
Kretowata, pięknie to ujęłaś.
Usuń... tak Kretowata podpisuję się pod tym co napisałaś rękami i nogami!!! nie wyraziłabym lepiej tego co sama myślę :)
UsuńPS. Gorące pozdrowienia dla Boryska :)))
Kretowata rzeczywiście ładnie to ujęłaś ale w moim przypadku ciężko mnie namówić na nawrócenie. I tu na prawdę nie chodzi o księdza o proboszcza ale ogólnie o Kościół. Jestem totalnie przeciwna tej instancji, ich wzbogacaniu się na wiernych zamiast pomocy dla ludzi.Całej procedury (jakbym to ujęła) mszy kościelnej. Absolutnie nikt mnie nie namówi na niedzielne msze. Dziękuje mimo wszystko wszystkim za modlitwę i dobre prądy wysłane myślami.
UsuńZawsze warto próbować;))) I nigdy nie mów nigdy;) I raczej zamiast słowa "procedura" powiedziałbym inaczej, ale nie oceniam, nie namawiam, i dla mnie Ciebie nie trzeba nawracać, Ty jesteś nawrócona, Ty musisz tylko sama wrócić;)))
UsuńUściskaj Małego, całuje Cię gorąco i trzymam za Was kciuki!!! Do zobaczenia;)
I o to chodzi :) Mnie tez nie podobają się niektórzy księża.... ale się nimi nie przejmuje, bo przecież w każdej "dziedzinie": policji, służbie zdrowia, Gminie sa xli i dobrze ludzie. Musielibysmy w nikogo nie wierzyć. Mnie człowiek z którym chciałam się zestarzeć potraktował tak podle... a ja mimo wszystko wierze że Miłosc jest.....
UsuńMyślę że następny swój blog możesz z powodzeniem nazwać " Pomimo wszystko", bo tak się jawi Twoje życie i pełen uporu i samozaparcia świat. Jestem bardzo zbudowana Twoją siłą i mądrością. Serdecznie pozdrawiam. Ala
OdpowiedzUsuńAle fajnie :)
OdpowiedzUsuńJa nauczyłam się w życiu jednego: nie ma przypadków a życie i wydarzenia to jest system naczyń połączonych. Coś, co w dzieciństwie podczas nauki mogło Ci się wydawać debilizmem może Ci się przydać nagle przez przypadek w starości.
Albo dajmy na to słyszysz jakąś informację, która normalnie by Cię nawet nie zainteresowała a ktoś za kilka dni zadaje Ci o to pytanie. A Ty masz dla niego odpowiedź. To nie jest przypadek. Tak to po prostu działa, niestety w chaosie codzienności bardzo rzadko takie rzeczy dostrzegamy.
Słyszysz, że ktoś jest dobry np w usuwaniu tatuaży a następnego dnia zupełnie przypadkowa osoba zaczyna zwierzać Ci się na przystanku pks, że ma tatuaż i była to jej głupota ale nie wie jak to zrobić. Ale Ty wiesz, bo Ty dostałaś dla niej odpowiedź ;)
Fajne prawda? :D
Pozdrawiam cieplutko i cieszę się bardzo, że tak się fajnie mimo wszystko to życie plecie. Że to co nas nie zabije to nas tylko wzmocni.
Pozwolę sobie też na kilka słów. Miałam to zrobić wcześniej, ale u mnie źle działa internet ( pod lasem ) Gdy przeczytałam o początku choroby Twego Maleńkiego, bardzo się zmartwiłam, a że 21 lipca w naszej parafii a dokładniej w kościele filialnym była uroczystość przeniesienia relikwii Jana Pawła II ( krwi ) ze względu na kogoś spokrewnionego z rodziną Papieża, pomyślałam sobie jak bardzo Papież kochał dzieci, jak je przytulał, jaki byłby zmartwiony gdyby słyszał o Waszym zmartwieniu. Postanowiłam więc powiedzieć Jemu o tym. Nie twierdzę, że to moja modlitwa została wysłuchana, ale cieszę się ogólną tu radością. Toteż dalej polecam Waszego Chłopca Jego opiece i oczywiście Aniołom. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za tyle pozytywnej refleksji :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Oby Borysek szybko zapomniał o tych wszystkich złych chwilach. U nas było podobnie, nagłe zbiegi okoliczności, nie dające się ogarnąć w kaegoriach racjonalnch i pojawiajacy się nagle wspaniali lekarze, których gdyby wszystko było "z planem" bysmy nie poznali i nie mogliby nam pomóc. A dzieci są cudowne, silne i mają niesamowitą umiejętność regeneracji (ale to już i pisałam).
OdpowiedzUsuńMoniko,wreszcie wspaniałe wieści..a jeszcze wspanialsze przemyślenia...tak ,tak..jedna chwila z życiu i przewraca się nam świat do góry nogami..ale to jest nam potrzebne abyśmy się zatrzymali..pomyśleli..
OdpowiedzUsuńMoniko, mam nadzieję, ze już jesteście razem w domu i cieszycie się sobą na wzajem, a Anioł Stróż nadal nad wami rozpościera swe opiekuńcze skrzydła. Tego Wam życzę z całego serca:) Pozdrawiam cieplutko. Ania
OdpowiedzUsuńPłakałam, czytając. Jak ja Cie rozumiem!!!
OdpowiedzUsuń