piątek, 3 maja 2013

Więź

Nie ma nic cudowniejszego jak chwile w których tworzy się więź ze zwierzęciem, której nic i nikt nie może przerwać. Kiedy widzisz, że ufa ci i traktuje jak matkę i łasi się wdzięcznie. Tola otrzymała moje uczucia, całkowicie oddana jestem jej i ta więź jest niesamowita. Cieszy się jak mnie widzi od razu szuka butli jakby wiedziała, że butla jest nie rozłączna ze mną :) Jak to się śmieje teść: "kup sobie cyckonosz"  hhaah :) Ma apetyt, jest ciekawa ale jednocześnie tak spokojna i różni się od kóz całkowicie. Kozy szkudne, wszędzie wejdą gdzie im nie wolno a Tola po prostu się mnie pilnuje chodząc za mną, między czasie pomachując swoim ogonkiem i tuląc łebek do moich nóg :) Dziś była na spacerku i z wielką ciekawością obserwowała koźlęta :)


24 komentarze:

  1. Jaka ładna :) kurcze a ona nie ma ochoty z koźlętami podokazywać? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz ona jest jeszcze malutka a koźlęta szybkie i zwariowane.Na razie nie chcę jej stresować i narażać na atak małolatów :D

      Usuń
  2. z tego co piszesz krówki są sympatyczne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak widać na załączonym obrazku ,kozy też z zainteresowaniem oglądają nową lokatorkę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kozuchy to normalnie dziwują się niesamowicie i chyba między sobą dyskusje prowadzą co to za stwór hihihi

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna panienka :-) Ależ będą pyszne serki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna, tylko szkoda, że tak krótko trwało dzieciństwo z mamą...
    pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w takich stadach większych matki idą na pastwisko i zostawać cielęta w stajniach. Przychodzą do nich tylko rano i wieczorem na kamienienie, na gospodarstwach młode są od razu odsadzane od matek i pojone butelka czy z wiadra. U krów trzymanie cieląt z nimi jest niebezpieczne, wyobraź sobie dosadzanie czy nadmiar mleka które matka wstrzymuje dla cielaka. Zapalenie wymion i kontuzje krów które biegają za odsadzonym 3 miesięcznym cielęciem.

      Usuń
  7. Piszesz tak czule, jak gdyby to było Twoje nowe dziecko. Ale tek trochę jest, prawda? Cudowna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja taki emocjonalny człowiek bardzo się wiąże ze swoimi zwierzętami. :) traktuje je jak członków rodziny :)

      Usuń
  8. Zastanawiam się czy członków rodziny się zjada?Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zastanawiam się czy ktoś myśli jak żyją te zwierzęta które kupujecie w sklepach jako niby tylko mięso porcjowane na obiad? W gospodarstwie są zwierzęta które dają mleko, są i takie co idą na ubój, naturalny przebieg sprawy. Jem koziołki i ptactwo, nie posiadam gospodarstwa tylko po to by ładnie wyglądało, nie mam Fundacji która inwestuje w ich utrzymanie. Bez sensu było by trzymać np 5 koziołków kastratów tylko dla wyglądu. Bądźmy realistami jestem mięsożercom a moje gospodarstwo ma wyżywić rodzinę i dać taki zarobek by się utrzymywało. Nie potępiam wegetarian czy weganów ale nie znaczy że mam stosować się do ich zasad życia. Gdybym nie żywiła rodziny z gospodarstwa nie stać było by mnie na fanaberie trzymania zwierząt dla ozdoby podwórka.

      Usuń
    2. Zwierze, nawet przyjaciel nie jest członkiem rodziny na Boga ;) Bez przesady. Żaba i pajęczak to też rodzina?
      U mnie też się zwierzęta hoduje i też już nie mam sentymentów.
      Patrząc w sposób, że przyjaciół się nie zjada, to i roślin jeść się nie powinno, w końcu to ponoć ta sama energia tylko w innym stanie skupienia. Nie idźmy w skrajności bo się zrobi z tego jakaś sekta.

      Usuń
    3. Masz rację ale np. ja do moich kóz mlecznych zawsze mam jakiś sentyment, coś tak nie umiałabym je zjeść ale koziołki...- Bez problemu :)

      Usuń
  9. Takie przekleństwo naszych czasów, że zapomina się o łańcuchu pokarmowym. Wszystko pochodzi ze sklepów i nikt nie zastanawia się nad tym co było wcześniej. Brawa dla tych co właśnie "wracają do naturalności" i rozumieją znaczenie zwierząt użytkowych :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ciekawe jest to, że zdecydowana większość ludzi jest mięsożerna ;). A lepsze mięsko wiejskie niż z masowych mordowni, które kupuje się w sklepach. To właśnie mieszczuchy (nikogo nie obrażając), powinni mieć skrupuły ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mieszkam w mieście moje drogie,tylko na wsi i raca nie jest mi obca,kiedy mówię że kocham i uwielbiam to tak jest.Człowiek nie układu trawiennego przystosowanego do mięsa.Zaznaczam nie jestem wegetarianką lecz omijam pewne stworzenia z daleka.Proszę więc nie napadać tak na mnie,bo jestem w tematach zwierząt od bardzo dawna.Mam świadomość jak są hodowane zwierzęta i jak się je traktuje.Zwierzęta to nie rzeczy które kiedy się zużyją to trzeba je zabić no cóż chyba tego nie potraficie zrozumieć przykro mi.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu nie rozumiem tego, zwierzęta hodowlane to zwierzęta hodowlane. Cały układ pokarmowy świata jest od siebie zależny. jeśli by nikt nie ubijał krów czy świń były by naszymi pieskami? Nikt nie mówi o ubijaniu zwierząt masowo co mnie absolutnie oburza w kwestii konsumenckiej na świecie bo połowa idzie na zmarnowanie ale w małych gospodarstwach absolutnie popieram. Ważne by żyjąc miały godne warunki i były szczęśliwe. jeśli miałabym być kurą wolałabym żyć u mnie przez 3 lata niż przez maks rok na farmie.

      Usuń
    2. Sama nie umiem zabić i gdybym miała kury, to tylko, by podbierać im jajka. Za mięsem nie przepadam, bo po jego zjedzeniu czuję się źle, a nawet niekiedy i tragicznie, tak potrafi mi powykręcać flaki, że mogę tylko leżeć i kwiczeć, jak - z przeroszeniem - zarzynana świnia.
      Rozumiem ludzi, dla których mięso jest ważnym elementem diety i podziwiam ich umiejętność szybkiego zadawania śmierci. Moja babcia biła kury na rosół, moja ciocia też. I kaczki. I nie było w tym nic dziwnego, że ukochany cielaczek znikał z obory, a ja dostawałam informację, że pojechał do rzeźni. Owszem, było mi żal, ale nauczyłam się, że własnie tak się toczy życie: ktoś umiera, by inny mógł żyć.
      Jestem za to zdecydowanie przeciwna wszelkiej maści fermom i ubojniom, gdzie życie zwierząt nie liczy się w ogóle, gdzie wręcz produkuje się masowo nieszczęście i cierpienie, pakuje w zwierzęta karmę "wzbogaconą" antybiotykami, chemią wszelaką, którą potem konsumuje sam człowiek niszcząc sobie zdrowie. Gdzie w ubojniach leci się taśmowo z produkcją, nie zważając, czy świnia, która trafia do wrzątku jest dostatecznie ogłuszona, gdzie łamie się nogi żywym kurczętom, by tylko jak najszybciej powiesić je na hakach. Takiemu przemysłowi mówię stanowcze "nie", bo to jest bestialstwo.
      A kiedy rolnik sam ukróci swoją, wykarmioną ziarnem i pokrzywą kurkę, czy kaczkę, to nie jest bestialstwo. Bo on zrobi to szybko, by jak najmniej cierpienia własnemu zwierzęciu zadać.
      Niestety, ktoś musi umrzeć, by inny mógł żyć. Nikt nie powiedział, że świat będzie miły, różowy i puszysty...

      Usuń
  12. Zaszło jakieś nieporozumienie jeśli o mnie chodzi. Na nikogo nie mam zamiaru napadać. Najwyraźniej Ty nie rozumiesz także mnie ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewien czas wypadłam z blogowego świata zaglądam tu i co widzę ... Monia gratuluję - masz swoją wymarzoną krówkę!!! Niech Ci się zdrowo chowa :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Śliczna ta Twoja krówka, a to co piszesz po prostu niesamowite..

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem, czy to dobrze, tak wcześnie zabierać jałówkę od matki? Pamiętam, że wujek dość długo odkarmiał sam cielęta, zanim je sprzedał gdzieś dalej, pozwalając matce nauczyć dziecko wszystko, co mu w życiu będzie potrzebne.
    Nie wiem, nie znam się na hodowli bydła. Obawiam się tylko, czy taka jałówka wyrośnie na zdrową krowę. I wcale nie dziwię się, że łazi za Tobą krok w krok. Ma Cię za mamę ;)
    Mimo powyższego życzę, by moje pesymistyczne obawy okazały się płonne i bezpodstawne, a krówsko wyrosło na zdrowe i wielkie, i mleczne mocno krowiszcze :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.