Na taki dzień potrzeba :
- stalowych nerwów
- zimnej krwi i opanowania
- siły
- umiejętności weterynaryjnych
- odsunięcia strachu na bok itp.....
Ten dzień był wyczerpujący... już nie pamiętam kiedy byłam tak umęczona. Nogi mi się ze zmęczenia plączą nawet nie mam sił myśleć. Do sedna!! co dziś się działo? Otóż rano poszłam do kóz zastałam rodzącą Manię... Wyprowadziłam wszystkie kozy na okólnik ( czekało je jeszcze dojenie) i pobiegłam do Mani zbadać jak sobie daję radę. Mania to pierworódka dlatego też obawiałam się jej pierwszego wykotu. I się nie myliłam!! nie było dobrze , Mania parła małe wychodziło i się chowało pojawiał się pyszczek z wystawionym językiem na wierzch co znaczy "dusze się". Wiedziałam, że teraz to kwestia życia koźląt... Pobiegłam więc do domu wydezynfekowałam dłonie i ręce do łokci spirytusem i natłuściłam olejem i biegiem z rekami w górze jak lekarz do stajni.Musiałam interweniować,,, wsadziłam dłoń by wybadać jak ułożone jest koźlę niestety jedna raciczka była podwinięta więc ją delikatnie naprostowałam i wsadziłam drugą dłoń by trzymać za pachy i racice i czekałam na parcie . Jak tylko parła ciągnęłam jedno później drugie. Biedna namęczyła się ale maluchy żyją mają się dobrze. Cała toaleta z wycieraniem ich ze śluzu i dezynfekcja pępka i do cyca :)
Jestem bardzo szczęśliwa ciotką :) Jestem z siebie dumna i powiem to nie skromnie bo wiem, że nawet gdybym dzwoniła po weterynarza było by po nich a tak brykają i są zdrowiutkie :)
Po godzinie chodziły sobie po stajni i doiły mamę same. Łożysko wydalone, maluchy sobie śpią,, Mania je sianko,, ok!! mogę dalej realizować plany dnia.
Planem było odebranie zakupionej damy :)
Kuba oczywiście szczęśliwy jak widać po minie wszystkie mają ruję hehheheh :)
Dołączyła do stada dziś także Czarnula :) Jest w gościnie na krycie ale już mi się podoba może się skusze ;)
Moje całe stado !!! Czy to nie jest piękne ??? To chyba jakaś choroba to szał !!! Chyba muszę się leczyć ale umieram z dumy, że to moje kozule są tak piękne !!! :)
Brakuje tylko Mani z maluchami bo w stajni :)
Na koniec dnia przyjechało siano a dokładnie tona siana w kostkach. Piękne, zielone i pachnące ale i ciężkie trzeba było znieść je do stodoły i poukładać,dodatkowo zamówione ziemniaki drobne dla zwierząt na zimę 3 metry. W czwartek przywiozą 4 metry dla nas by już całkiem zamknąć zapasy zimowe :) Dzień pracy skończyłam jak już było ciemno na dworze.
Pozdrawiam :)
wspaniale sobie poradziłaś..podziwiam
OdpowiedzUsuńMoniko GRATULUJĘ!!!!!:)zaimponowałaś mi,podziwiam Cię !!!Maluchy słodziutkie ,jak i reszta stadka przecudna:))))
OdpowiedzUsuńdziękuje sama się sobie DZIWIĘ TERAZ :)
UsuńMonika jestem pod wrażeniem twojego opamietania, zachowałaś zimna krew i cala akcja zakończyła sie sukceaem:)) Cieszę się razem z Tobą. Kózki są sliczniutkie:))
OdpowiedzUsuńNormalnie się wzruszyłam :)
OdpowiedzUsuńAleż cudne te koźlątka. A Ty jesteś dzielna i potrafisz zachować zimną krew :*
Ale dzielna jesteś. Chyba bym zemdlała widząc krew kózki. Podziwiam
OdpowiedzUsuńMania nie ubłagalnie jęczała i głośno beczała widziałam że nie ma sił i ledwie daje radę, trzymając koźlę mówiłam głośno PRZYJ jak to rodzącej kobiety a ta parła i resztami siły upadła na słomę a ja wyciągałam koźlę. To był ten czas narodzin gdy czułam ogromne szczęście z pomocy jaką jej dałam i ze zwykłej radości nowego życia :)
OdpowiedzUsuńJesteś wielka. Pozdrawiam
UsuńCHYLĘ CZOŁA!!!!!NIE WIEM CZY DAŁABYM RADE.JESTEŚ WIELKA!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla kozuli-matuli, ale z Ciebie też siła fachowa niczego sobie;)!!! Jestem pełna podziwu! Niech się chowają zdrowo!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Podziwiam...
OdpowiedzUsuńOch... Jesteś wielka... podziwiam... :)
OdpowiedzUsuńMyślę że każdy hodowca duży i mały który kocha i zależy mu na jego zwierzakach zrobił by to samo, to była chwila nie miałam czasu zastanawiać się nad tym co ja czuję . Teraz muszę zadbać o Manię i jej maluszki :) Nie długo czeka mnie jeszcze trudniejszy wykot i na samą myśl odczuwam taki strach.... :( ale wiem że i tym przypadku zimna krew i opanowanie będzie dla mnie przewodnikiem. Zawsze tak reagowałam na wiele sytuacji.
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńPorody pierwiastek, oj oj ...
Monia ... jesteś Wielka !!!
OdpowiedzUsuńswoją drogą fajnie wyglądasz w kaloszach ... hihi
Jestem pełna podziwu! To wielka rzecz - odebrać własnoręcznie trudny poród! Kóz nie odbierałam, ale źrebię, kiedyś tak - pracowałam wówczas w stadninie koni w Kadynach. Wet gdzieś wyjechał i trzeba było pomóc żrebiącej się klaczy. Żaden z facetów się nie odważył. Ktoś musiał. Źrebak przeżył. Miałam wówczas 17 lat, a pamiętam te emocje jakby to było wczoraj!
OdpowiedzUsuńAsia
Gratulacje! Spisalas sie bardzo dzielnie :)
OdpowiedzUsuńMoniko, jesteś niesamowita! Gratuluję opanowania i jednocześnie podziwiam. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńo kurka! pod wrażeniem jestem. szczerym i ogromnym! :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek sam siebie czasem zaskakuje:D Moniko jesteś niesamowitą osóbką!!!!!pozdrawiam cieplutko:D
OdpowiedzUsuńBrak słów na wyrażenie podziwu !
OdpowiedzUsuńMoniś jesteś WIELKA.Normalnie słów brak.Koźlątka prześliczne,a mamusia widać bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńZuch dziewczyna, obie byłyscie dzielne.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zimnej krwi!
PS. zapraszam na candy do Dzieciolandii http://przytulnypokoik.blogspot.com/2012/10/candy-na-powitanie.html
wow!!! ależ Ty jesteś niesamowita, chylę czoło :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam i gratuluję ... a koźlaczki są urocze :)
pozdrawiam serdecznie :)
Gratuluję! I podziwiam. Nie wiem, czy bym dała rady w takiej sytuacji. Zgadzam się z Igą - jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi. Ja bym chyba spanikowała. Kożlaczki prześliczne.
OdpowiedzUsuń