niedziela, 14 października 2012

Czy o czymś nie zapomniałam ??

Witajcie!! no cóż weekend się kończy i znów nadchodzi poniedziałek.... jak on przeze mnie jest nie lubiany.... to taki gwałtowny powrót do rzeczywistości.Piątek i sobota - bardzo pracowicie , zagościli u nas teście i jak już niesie ich pewna tradycja przywożą  zawsze coś ze sobą. Najczęściej są to kwiaty- bulwy i inne cebule i krzaki tym razem były drzewiasto owocowe prezenty. Piękny pigwowiec dość spory może już niedługo doczekam się własnych owoców, dwie wiśnie i pęki...pęki...pęki  z korzeniami Ligustr-a (??) na żywopłot. Chyba tak się to nazywa :) Wszystko trzeba było wkopać bo przecież szkoda by się zmarnowało :) Dziś za to wędziłam sery i siebie w pakiecie i powiem miałam ogromny stres ponieważ nie jestem ani ekspertem ani szczerze mówiąc nie mam o tym bladego pojęcia bo przecież jeśli wędzi się kilka razy na rok czy to wędliny czy sery to o jakim doświadczeniu można mówić?. Tym razem uwędziłam sery na zamówienie i jak na moje oko wyglądają ładnie i także tak samo pachną ale jak w smaku to już od degustatorów zależy bo przecież to oni ocenia moją pracę. Trzymałam się zasad czyli nie wędzić w temperaturze wyższej niż 50-60 stopni oraz na małym dymku i w czasie 5 godzin.... bardzo powoli. Choć troszkę mnie dziwi jak w górach kobitki siedzą i wędzą na bieżąco ciach mach i już. Nie wiem jak to robią i nie wiem jak te sery "wychodzą" z wędzarni kompletnie bez posmaku wędzenia. Ja wędziłam na drzewie owocowym ( wiśnia, czarny bez, jabłoń, śliwka) i trochę dębowego. Hmmmm czekam na ocenę i może dowiem się coś co mnie znów nauczy nowych technik. Co tu gadać człowiek uczy się całe życie i tak umiera głupim. ;)


Dodatkowo w sprawie dżemików informuję, że jutro wysyłam paczuszki do was kochani więc na dniach spodziewajcie się prezencików ode mnie. Troszkę spóźniona ale mam nadzieje będzie mi to wybaczone :))))

A co piszczy w zagrodzie ??? Spokój i harmonia :))) Czarna czyli kózka w gościnie dostała wreszcie rui i została zapłodniona, jutro wraca do właściciela, Kubuś się uspokoił wszystkie panny zapłodnione i może ulży mojemu węchowi bo reaguję na zapach nieznośnie. Choć jego zapach nie jest aż tak upierdliwy ale jednak mnie mdli.... Żegnaj zapaszku czas mieć z tym spokój ;)
Mania spokojnie pasie się już z maluchami na pastwisku , najgorszy był pierwszy ich eksperyment z pastuchem było trochę płaczu ale na szczęście skończyło się na jednej próbie bo sobie odpuściły i trzymały się z dala od pomarańczowych linek. Nie dostały imienia są już zarezerwowane więc nowi właściciele ( a lepszych bym nie wybrała) dadzą nowym pupilkom imionka :) Basia łapie do mnie po woli zaufanie już nie ucieka przede mną ze strachu raczej stoi i czeka jak podejdę :) Stadko rośnie a ja zaczynam mieć plany na kolejny rozwój. Bardzo poważnie myślę nad dotacjami dla młodych rolników.Może mi się uda ?? warto wierzyć i działać!!! szkoda życia :)

 Pozdrawiam was ciepło , witam nowych obserwatorów . Do następnego :)

15 komentarzy:

  1. chociaż ja nie przepadam za wszelakimi serami ale te wyglądają bardzo apetycznie

    OdpowiedzUsuń
  2. nie pomoge w kwestii wędzenia bo najlepiej co umiem to.... ich jedzenie ... hihi

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam bo mi się net zawiesił i poszło dwa razy. ;)

      Usuń
  4. Witam!
    Obserwuję już od dłuższego czasu. Czytam, oglądam, współczuję, zazdroszczę, podziwiam, śmieję się i smutno mi...
    ... wypadałoby się ujawnić ;)
    Ujawniam się zatem i będę ujawnionym czytaczem.
    P.S. Serki wyglądają apetycznie, aż ślinka cieknie. :)
    Pozdrawiam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli mogę coś doradzić, to nie polecałabym drewna czarnego bzu. Daje bardzo ostry zapach i dziwny posmak.
    Owocowe super pachną! Olcha jest też bardzo dobra (my mieszamy jabłoń z olchą) A dąb nie wiem, nie za mocny?
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam tylko dwie cieniutkie gałązki czarnego bzu a dąb z tego co czytałam na forum dodaje ładnego koloru serom :) Zobaczymy jak będzie smakował :)

      Usuń
  6. Poniedziałek to zimny prysznic po sielance soboty i niedzieli. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Ale, co tam - trzeba się ścisnąć w środku i "naprzód!" (nie ma wyjścia)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez nie lubie poniedziałów ale coż...nie ma wyjścia trzeba sie rano ogarnąć i jechać do pracy. Juz wysyłasz konfiturę??? a ja cały czas dziubię coś dla ciebie i skończyc nie mogę ale w takim razie musze dzisiaj zakasać rekawy !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jeszcze dodać,że sery wyglądają bardzo apetycznie:))

      Usuń
    2. Oj ja tez poniedziałków nie cierpię,ale trzeba wskoczyć w wir codziennych obowiązków.Serki wyglądają apetycznie.Wędzone,które jadłam dotychczas jakoś nie przypadły mi do gustu takie jakieś bez wyrazu były.Ciekawe co Ty wymyśliłaś.Wiesz drewna z czarnego bzu to ja też nie polecam bo taki dziwny posmak daje .Dodałam kiedyś jak wędziłam kiełbasę i jakaś dziwna po nim była.

      Usuń
  8. serki wyglądają przepysznie :)
    a kózka słodziak prawdziwy!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Monia do serków możesz kupić specjalną siatkę, lepiej się wędzą, jak wędlinka a potem lepiej kroją, no i nie przypalają się od rusztu. My wieszamy na haczykach, są wtedy równomiernie uwędzone.

    Jestem przekonana że będą pyszne i gratuluję debiutu. Teraz na stałe wejdą do Waszego menu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Smakowicie wyglądaja Twoje serki a kozy - maleństwa są cudne :) Pozdrawiam Cię Moniko :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Taką kozę to ja też bym chciała - a zwłaszcza taki ser...;)) Fajnie, że się nie boisz nowych wyzwań;))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.