Dziś miałam kosić pastwisko przed jesienią, niestety w nocy padało i rano też..... tak mokrej trawy kosić nie chcę. Później tylko parzy się i dłużej schnie,musze więc poczekać. Rano zaprowadziłam dzieci do przedszkola po powrocie oporządziłam zwierzaki czyli jedzonko dojenie i sprzątanie w klatkach u królików. Na chwilę przystanęłam odetchnęłam jesiennym powietrzem i zrobiłam zdjęcia dziewczynkom i Kubie jak objadają gałęzie dzikiej śliwki które im ułamałam. Siadłam na kamieniu i się przyglądałam ... to tak jakbym się wyłączyła... zasnęła z otwartymi oczami i w ciągu tych 10 minut odespała wszystkie smutki i problemy. Sen na jawie ;)
I reszta zwierzyńca :) Łobuzy przeskakują mi do ogrodu by skubnąć malinki... w sumie mogłabym im obciąć lotki na skrzydłach ale jaki jest sens odbierać im chwilę radości ;)
Słodziak :) Sake jest wyjątkowo grzecznym kocurkiem i bardzo czystym :) Nasz ulubieniec domu :)
Kilka nowych moich prac.... jeszcze kilka kończę ale to może następnym razem pokaże.
Musze tylko jeszcze wyczyścić tą rdzę i pomyśleć czym pomalować tarę.
Kuchenny parapet był z betonu, dotychczasowo zawsze kupowaliśmy coś ważniejszego do domu niż parapety dlatego też malowałam je olejną farbą ale jak to olejna żółkła i odpryskiwała. Pomyślałam by kuchenny parapet wyglądał ładniej :) Chyba mi wyszło ;)
Koszyk wiklinowy trochę rozjaśniłam :)
Stare drewniane sito i szklany pojemnik na np. zioła :)
Nowoczesnej lampy nie cierpiałam wcześniej uszyłam na nią pokrowiec z szalika hehehhehe ;) teraz ozdobiłam ją tak ale chyba mi nie wyszło za ładnie .... ;-/
Biały porcelanowy dzbanek moim zdaniem potrzebował wykończenia :) To mi się bardzo podoba :)
I na koniec poranna porą moje obżarciuchy w stodole wyjadają sianko :)
Od jutra jestem sama z dziećmi, Tomek wyjeżdża do Szczawnicy na 3 dni z moim tatą na męski wyjazd wypoczynkowy. Do towarzystwa przyjedzie moja babcia z która pewnie przegadamy całe dnie w trakcie pracy na ogrodzie. Jestem do niej bardzo podobna to chyba jedyna osoba która wie co to znaczy kochać prace na gospodarstwie. Jako dziecko uczyła mnie wyszywać, malować , gotować i patrzeć na świat tak jak teraz ja patrzę. To kobieta która mnie rozumie 100% :) Kochana babcia :) Trzymajcie się ciepło dzięki za super komentarze i miłego weekendu bo ten post jest ostatnim do przyszłego tygodnia. Dużo pacy mnie czeka no i Tomek zabiera aparat ehhehe a ja nie umiem pisać postów bez zdjęć hihihi. PA :)
to jest dopiero post ! coraz bardziej podobają mi się kózki ... ale niestety ... miejsca dla nich u mnie brak
OdpowiedzUsuńParapet jest świetny :)
OdpowiedzUsuńReszta prac zresztą też ;)
hej Moniś...tarka SUPER...ja bym nawet tej rdzy nie ścierała, bo wygląda z nią klimatycznie...a parapet też świetny :) rób zdjęcia przed/po tak dla rozeznania :)
OdpowiedzUsuńresztę wieści w mailu :)
a sen na jawie w takim otoczeniu... :) można na nowo chyba zebrac siły? :)
Lubię patrzeć na Twoje kózki,są takie zadbane i dorodne!!!Parapet jest super:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńz parapetem miałaś pomysł iście odlotowy, bardzo mi się podoba;
OdpowiedzUsuńNo ja tez na niego patrzę i mnie ściska z radości :) Tomek dał mi zadanie mam zrobić wszystkie parapety tylko do każdego pokoju coś innego heheheh :D
OdpowiedzUsuńA ja liczyłam na zdjęcia Babci :)) Bardzo podoba mi się Twój nowy parapet w kuchni. Wyszedł świetnie. Kozy - bardzo fotogeniczne :))) A samej tary raczej nie zamalowywałabym tylko może próbowałabym cos zrobic z ta rdzą. A jak nie - to ja zostawiłabym ja taką:))
OdpowiedzUsuńAle się napatrzyłam .Super te Twoje kózki,a w decu jesteś coraz lepsza.Zapraszam do mnie po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńsielsko i anielsko :)
OdpowiedzUsuń