Na samym początku posta chciałam sprostować sprawę z kozami, które miały w maju do mnie dojechać. Sprawa odwołana , koleżanka jak na razie nie wybiera się na leczenie. Wynikły u niej bardziej skomplikowane problemy rodzinne. Życzę jej by już skończyła się zła pasa.
Kilka dni temu nastąpił odwrót sprawy z Kubusiem. Pokroiłam każdej kozie no i oczywiście Kubusiowi także po równo marchewki. U mnie każda koza wie, które jest jej wiadro. Przystąpiły więc do pałaszowania marchewki. Kubuś oczywiście skończył pierwszy i zachciało mu się marchewki Mani. Stałam przy nich z bacikiem w postaci rózgi z drzewa wiśniowego pilnując porządku.Czasem trzeba kozom pokazać, że ma się bacik by czuły respekt w razie nie posłuszeństwa. Nie zrozumcie tylko mnie źle nie biję ich ;) Muszą tylko wiedzieć, że go mam ;) Tym bardziej, że Kubuś jest ode mnie o wiele silniejszy i jego determinacja do przejęcia nade mną władzy czasem prowokuje do korzystania (bez przesady) z bacika.Tego dnia byłam wdzięczna mojej znajomej od której zakupiłam kozła za rady, że przez pierwsze 2-3 tygodnie bez bata mam nie podchodzić do niego. Kozioł się rozzłościł tak bardzo, że nie dam mu pojeść marchwi od Mani, że zaczął mnie atakować. Sąsiad stał za płotem i zbladł jak ściana. Kubuś stawał przede mną na tylnych nogach , wydawał się ogromny ale nie czułam strachu wiedziałam, że w sten sposób może ze mną wygrać i będzie po mnie. Takie uderzenie rogami może połamać i nieźle poturbować.Jak tylko stawał na tylnych nogach i kierował na mnie swoje rogi by z góry uderzyć, ja w sekundzie kucałam i od dołu uderzałam bacikiem mu po nogach dodatkowo krzycząc KUBA NIE. Trwało to dobre kilka minut, z nerwów zaczął biegać wokół mnie jak dziki koń wierzgając, wściekając się i znienacka chciał zaatakować mnie, a to z boku a to z tyłu ale moja szybka reakcja, brak cofania się spowodował że odpuścił. Porażka dużo go kosztowała bo z nerwów gryzł kozy które w szoku uciekały na wszystkie strony przed nim. Na drugi dzień próbował znów ale po drugim razie odpuścił. Kuba jest pięknym kozłem ale jak to samiec chce mieć władze absolutną na którą ja sobie nie mogę pozwolić. Mimo wszystko, ja jestem szefową na tym podwórku i nie lubię przegrywać i ponosić porażek na sowim terenie;) Z góry bardzo chce podziękować Sabinie za wszelkie rady o funkcjonowaniu i zasad w stadzie kóz. Mimo wszystko widzę różnice, kiedyś miałam tylko kozy teraz mam stado a w nim są zasady których i ja trzymać się muszę.Po tym wszystkim wiem, że jestem wstanie nad nim panować i nie polega to na znęcaniu się ale na pewnych wytycznych których on musi przestrzegać.
Na ogrodzie dalej działam mimo posiania wszystkiego cały czas trzeba wracać do początku na plewienie,zruszanie ziemi która tutaj u nas jest bardzo ciężka. Dziś zacznie się montowanie pastucha, który właśnie do nas dotarł kurierem :)
Dziękuje wszystkim za tak miłe komentarze i wspaniałe emaile. Pogodnego dnia wszystkim życzę :) I uśmiechu oczywiście :)
życzę dalszej konsekwencji...to jak widzę w prowadzeniu takiego stadka ważne!? dzielna z Ciebie kobieta :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ważne tynka :D Kozy są okropnie uparte a kozły władcze :D W każdym stadzie jest hierarchia i zasady ważne by nie weszły nam na głowę heheheh :)
UsuńTo pokazałaś kto tu rządzi! :)
UsuńPs. zapraszam po wyróżnienie http://przezkrotkachwile.blogspot.com/2012/05/maj-ciag-dlaszy.html#comment-form
Dziękuję :) teraz mój czas na wyróżnienie 10 blogów :) uuuu ciężko będzie wybrać :)
UsuńNiestety, żeby "poprowadzić" stado, trzeba kierować się zasadami jego funkcjonowania. Jak w filmie "Śnieżne psy", pamiętacie, z Cubą Gooding Jr. Trze ugryźć samca-alfa stada za ucho :) Może i żart, ale działa bez zarzutów :D Niestety, to prawo świata zwierząt: silniejszy górą.
OdpowiedzUsuń