wtorek, 4 września 2012

Pierwszy dzień przedszkola

3 września - rozpoczęcie przedszkola.


Dzieciaki ubrałam ładnie ale skromnie bez tych falban ( jak co niektóre) i spacerkiem poszliśmy do przedszkola. Wiktoria najbardziej się cieszyła ale jak się okazało najbardziej się bała. Borys jak to mój syn mama mu nie potrzebna ;) zobaczył zabawki i już zapomniał, że ja jestem ( całe szczęście!!),. Wiktoria za to płacz na całego i tak musiałam zostać z nią do końca....Szczerze to podziwiam te przedszkolanki, po godzinie w tym huku, wariacjach i krzyku myślałam że zejdę z tego świata hehehhe nie miałam wyboru trzeba było przeżyć. Stałam tak w tłumie nadgorliwych rodziców spoglądając na nich ukradkiem i na ich zachowanie.... Jestem w szoku jak można tak uzależniać dzieci od siebie, one się bawią a ci stoją patrzą z przerażeniem w strachu. Jak było namacalnie widać dzieciaki już od jakiegoś czasu odcięły pępowinę rodzice z drżącymi rękami trzymali ostatnie ich strzępy hehehe. Mam inne do tego podejście, dzieci wychowuje się tak by mogły być samodzielne, mimo że moja córa nadal trzyma się mojej sukienki robię co mogę by wreszcie mogła się z niej wychylić. Stałam przed salą tak by mnie nie widziała co jakiś czas wychylała się sprawdzając czy jestem nie przedzierałam się wśród rodziców co chwilą wołając "Kochanie tutaj jestem" jak co niektórzy... Po godzinie już nie wychylała się co 5 min stało się to może raz na godzinkę i to mnie cieszyło. Po woli stawałam coraz dalej i dalej sali  tak by widziała mnie ale że jestem tam gdzieś  a nie tutaj przy niej. Borys bawił się więc mu nie przeszkadzałam kręcąc się po ciasnej sali. Wracając z przedszkola tłumaczyłam córce wiele spraw tak by było to dla niej zrozumiałe i żeby nie było to nakazem tylko żeby rzeczywiście pojęła o co tutaj w tym wszystkim chodzi.
Dziś ubrałam je szybciutko i zaprowadziłam. Żegnając się dałam dzieciakom buziaki a córa do mnie : Mamusiu będę twardą kobietą i nie będę płakać- będę taka jak Ty", uśmiechałam się :)
za komunikowałam że wrócę po nie po obiedzie, życzyłam miłej zabawy i pobiegły na salę . Tusia do starszaków Borys do maluchów. Nie ma telefonów, że dziecko płacze . Jestem dumna z mojej córki :))))

5 komentarzy:

  1. oj usłyszec od dziecka takie słowa-cudo! poezja dla ucha!!
    masz z kogo byc dumna...
    a co do wychowania zgadzam się z Tobą...chciałabym podobnie wychowac dzieciaki...żeby były samodzielne, ale wiedziały, że zawsze mogą na nas liczyc, że mają w nas oparcie...
    Pozdrawiam...kolejnych sukcesów życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja wiele lat temu zaprowadziłam syna do żłobka(miał 1,5 roku) to po prostu Pani zabrała go wrzeszczącego z moich rąk i tyle. Ja szłam do pracy i prawie ryczałam ale nie wróciłam po niego, musiałam być twarda i szybko przywykł. Potem to ja musiałam go na siłę ze żłobka wyciągac bo tak mu sie podobało. Nawet jeżeli dziecko wpada w histerie to trzeba byc twardym, zamknąć drzwi i odejść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj jak Tusia płakała pani przedszkolanka stanęła jak wryta i później poddziadziała mi że taki sposób to ona na pewno będzie naśladować.. heheh stanęłam i zdecydowanym głosem powiedziałam: Wiktoria oddychaj! Wdech! wydech! uspokoiła się w minutę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. i tym samym... sama odpoczniesz !

    OdpowiedzUsuń
  5. chce tu jakaś specjalista od kóz skrobnąć coś na http://korzystne-zakupy.blogspot.com/
    albo http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/

    jak coś to zapraszam

    ja od dziś powoli przestawiam dziecko na kozie mleko (z hydrolizatu serwatki / alergiczka) i wkrótce będę kozim klientem

    pozdro

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.