wtorek, 16 października 2012

Trudny przypadek

Zacznę może od początku a od tych teorii wszelakich książkowych i tych "rad wielkich hodowców". Zawsze trzymam się zasad, zapłodnienia są kontrolowane w moim małym  stadzie kóz. Jak Kuba zaczyna się znaczyć to nawet jeśli żadna rui nie ma ja wiem, że będzie któraś miała. Tak było wiosną Kuba dopiero co do nas zawitał jak zaczął się znaczyć.Obserwowałam stado żadna z panien  rui nie wykazywała ale mimo wszystko zostały oddzielone od Kuby natychmiastowo. Na drugi dzień Mela i jej córka Cynamona miały ruje darły się na całego i wszystkie te objawy typu machanie ogonkiem, nadpobudliwość itp. Oczywiście były same bez Kuby. Ok... trzymam się zasad taka już jestem nie kontrolowane zapłodnienia i tuż po wykocie nie u mnie. Martwiłam się raczej o Melę bo była 1,5 miesiąca po wykcoie i nie chciałam by znów była w ciąży. Cynamona za to że matkę doiła - też była z nią osobno.Do głowy by mi nie przyszło, że ona jest zdolna do rozrodu. Myliłam się po 3 miesiącach jak zobaczyłam, że się okrągli martwiłam się by mi ochwatu przez zbyt dobre pastwisko nie dostała ale nawet nie pomyślałam o ciąży. Tydzień po głaskałam sobie ją jak wyczułam ruch ..... uwierzcie mi klęknęłam sobie na ściółce i płakałam jak dziecko nad nią. Myślałam o najgorszym bo przecież jeszcze taka malutka jak już ciężarna. Czułam, że poległam jako hodowca że nie spełniam swojej roli jak należy ....byłam sobą zawiedziona. Po chwili gdy już doszło do mnie że nie ma co płakać tylko szukać pomocy zadzwoniłam do swojej dobrej znajomej z prośbą o rady. Dzwoniłam i do mojego weterynarza - nie mógł uwierzyć powiedział że musi przyjechać i zbadać bo to nie możliwe . Niestety możliwe i sam był w szoku. Ostatnie tygodnie to był ciągły strach jak będzie z jej porodem czy w ogóle przeżyje czy maluch urodzi się zdrowy. Do dziś uważałam, że to jej brat ją pokrył niestety myliłam się, musiał pokryć ją dzień wcześniej Kuba. Nie wiem jak to możliwe bo żebym choć symptom zauważyła, choć dziwne ich zachowania NIC kompletnie NIC. Nawet teraz siedzę i rozmyślam, przypominam sobie i NIC!!! Przez okres ciąży karmiłam ją najlepiej jak mogłam, podwójne dawki witamin i wapna jak radził weterynarz. Tuliła się do mnie ( taka przytulacha) a ja bałam się że moja pupilka ma swoje ostatnie dni życia. Dziś ubijałam gęsi gdy poszłam po następną na okólnik zobaczyłam jak moja Cynamona rodzi koźlę w deszczu w błocie :( Nie wiem czemu wyszła ze stodoły, może szok, może strach przed innymi kozami by maleństwu żadna krzywdy nie zrobiła ?? Nie wiem... co się dziwić jeszcze dziecko z niej. W biegu gubiłam gumowce biegnąc po ręczniki w sekundę byłam już na miejscu okryłam maleństwo i z Cynamoną biegiem do stajni. Malucha wytarłam zobaczyłam czy zdrowy dezynfekcja pępka i do cyca. Ufff zdrowa piękna kózka 2,5 kg duża i ładna :) Tak się cieszyłam :) Niestety Cynamonka miała problemy z wydaleniem łożyska , brak parcia no i prawdopodobnie łożysko się przykleiło.Zadzwoniłam po weta bardzo niepokoiło mnie to że po jednej stronie brzucha jest spore wypuklenie i ruchy wiedziałam. Wiedziałam że może to być ruch macicy ale nie miałam pewności czy drugie koźle przypadkiem nie utknęło. Macałam brzuch od dołu od góry nic nie czułam. Weterynarz przyjechał w 10 min po badaniach stwierdził, że drugiego płodu nie ma ale trzeba jej podać oksytocynę by wydaliła łożysko. Czekaliśmy godzinne i NIC!!! Ja już zaczęłam się denerwować ale zostawił mi jeszcze 2,5 ml oksytocyny bym podała o 22. Do 22 wydaliła łożysko ale poszarpane, popękane podałam jej o danej godzinie resztę zastrzyku do mięśniowo. Nawet nie drgnęła , czasem tak się zastawiam czym sobie zasłużyłam na takie zaufanie u moich pupili? Jutro o 7 rano przyjedzie pan Grzegorz podać jej antybiotyk do macicy osłonowo by nie wdała się infekcja i resztę łożyska spokojnie wydaliła. Teraz emocje opadły ale wiem o tym, że książki naukowe nie zawsze mają swoje dobre zastosowanie bo są wyjątki które niestety mnie spotykają. Dziękuje temu na górze czy komukolwiek kto trzyma nad nami tu na ziemi pieczę, że moja ukochana Cynamonka przeżyła ten poród i jej maleństwo. Wybaczcie zdjęcia jutro dziś ledwie żyje dobrze, że mąż się nade mną zlitował i zrobił mi ciepłą kolacje bo cały dzień nic nie jadłam. Buziaki do jutra.

16 komentarzy:

  1. Czytałam z zapartym tchem trzy razy. Jesteś niesamowita. Szacun, jak to się teraz mówi. ;)
    Cieszę się, że historia zakończyła się szczęśliwie pomimo tylu przeciwności.
    Buziaczki dla Ciebie i mizianki dla dzielnej Cynamonki i maleństwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy pisałam już,że Cie podziwiam?Jak nie to jeszcze raz piszę.Ja to już bym spanikowała.Dużo zdrówka życzę kózkom i niech obie pięknie rosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że nie ma co tu podziwiać, przez moja nie uwagę mogła przepłacić życiem. Na szczęście jest już dobrze i po wszystkim cały strach odszedł i niepokój ale plama na sumieniu nie zeszła. Nie umiem podejść do kóz tylko jako do zwierząt czuję się za takie sprawy odpowiedzialna bo to ja trzymam nad nimi pieczę.Nie pisałam o tym wcześniej chciałam poczekać do wykotu jak już się uspokoi mój strach "po co wywoływać wilka z lasu".

      Usuń
  3. Twoje stadko nie szczędzi ci emocji:)) ważne,że wszystko sie dobrze skończyło. Mam nadzieję,że Cynamonka dojdzie do siebie a wiadomo,że książki sobie i zycie sobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to przeżyłaś,dobrze, że wszystko dobrze się skończyło.
    Trzymam kciuki za maleństwo i Cynamonkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że wszystko się szczęśliwie zakończyło. Widzisz chociazby człowiek nie wiem jak czuwał - stało się. A ile Cynamona ma teraz miesiecy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6,5 miesiąca ma a ja dopuszczam zawsze kozy w wieku ponad 15 miesięcy różnica ogromna ...

      Usuń
    2. O kurcze - to faktycznie dopiero dziecko ;(

      Usuń
    3. To jak to? Ona zaszła w ciążę mając 4,5 m iesiąca? Bo ciąża u kozy trwa 2 miesiące, tak?

      Usuń
    4. zaszła jak miała 1,5 miesiąca u kóz trwa ciąża 5 miesięcy a dokładnie 150 dni plus minus kilka dni

      Usuń
    5. Nie mOniko - to jest nie do uwierzenia!!!

      Usuń
    6. Niestety Dorotko mnie ten dziwny przypadek spotkał :(

      Usuń
  6. Ale Ty dzielna jesteś. Wytrzymała psychicznie i fizycznie. Podziwiam Twoją odwagę i determinację w działaniu, które podejmujesz.| masz dzieci, masz gospodarstwo, przyjmujesz porody, sama ubijasz gęsi...Szok.nadajesz się na weterynarza. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Monika...z Twoimi kózkami to jak z dziecmi!! ale dobra z Ciebie MATKA i radzisz sobie ze wszystkim...a wyjątki potwierdzają tylko regułę...oby z maluchem i Cynamoną wszystko teraz było ok...ps.ona czy on?

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany ...Ty to dzielna kobitka jesteś ...ja to bym już się psychicznie wykończyła. Jak moje dziewczyny chorowały przez pół roku to strasznie ze stresu przytyłam.Starsza świnka niestety odeszła niedawno :((.Pozdrawiam i trzymam kciuki za dziewczyny , oby szczęśliwie i zdrowo sobie żyły. Dorcia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.